Zgodnie z relacjami prasowymi, podczas wykładu na temat religii pan Joad (1) zapowiedział, że nauka z całą pewnością zniszczy religię w ciągu najbliższych stu lat. Gdy te rewelacje ukazały się w gazetach, pan Joad wysłał sprostowanie. Jak wynika ze sprostowania, powiedział w rzeczywistości, że jeśli utrzymają się tendencje widoczne w obecnej statystyce, za sto pięćdziesiąt lat Kościół anglikański przestanie istnieć. Czy to prawda, czy nie, jest to w każdym razie coś zupełnie innego niż podała prasa. Pozostaje tylko ubolewać, że dziennikarze z rozkoszną niefrasobliwością przekazują nam streszczenia cudzych poglądów nie fatygując się nawet sprawdzić, czy rzeczywiście są to cudze poglądy, a już zupełnie nie dbając, czy mają one ręce i nogi.
Dziennikarze żyją w stanie rutynowego buntu i potulnej rebelii. Są zbuntowani przeciw czemuś, co nazwali „zorganizowaną religią”. Ciekawe, że ich bunt nie kieruje się przeciw tysiącom innych zorganizowanych zjawisk w naszym ściśle zorganizowanym, nowoczesnym społeczeństwie. Nie buntują się przeciw zorganizowanemu rządowi ani przeciw zorganizowanej anarchii. Nie podnoszą rebelii przeciw zorganizowanej przestępczości. Nie rażą ich tajne stowarzyszenia, których organizacja jest wyszukana i wielostopniowa. Nie przemęczają się walką ze zorganizowaną polityczną korupcją. Nie stawiają czoła wysoce zorganizowanym międzynarodowym firmom, pewnie dlatego, że sami stanowią część ich maszynerii. Atakują tylko i wyłącznie zorganizowany Kościół, chociaż w dzisiejszych czasach jest to organizacja, do której przynależność stała się całkowicie dobrowolna i która używa wobec społeczeństwa wyłącznie moralnej perswazji, a biorąc pod uwagę obecny stan rzeczy wydaje się dużo bardziej prawdopodobne, że ona sama padnie ofiarą prześladowań niż że będzie prześladować kogokolwiek. Ta modna niechęć powoduje, że prasa chętnie przytoczyła słowa pana Joada i jeszcze chętniej je zniekształciła.
Trzeba jednak przyznać, że oryginalny, nie zniekształcony wykład pana Joada również stanowił atak na zorganizowaną religię. Pan Joad proponował, żeby zastąpić ją po prostu mistycyzmem.
Zastąpienie religii mistycyzmem byłoby moim zdaniem jeszcze gorsze, niż zastąpienie jej materializmem. Jeśli istnieje na świecie coś, co naprawdę wymaga organizacji lub chociaż ujęcia w jakieś karby, to jest to właśnie mistycyzm. Pod powierzchowną warstwą racjonalności w człowieku bez wątpienia drzemią inne głębie; tylko powierzchowni ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Istnieje pewna wewnętrzna siła, która sprawia, że zaczynamy inaczej oceniać wartości zewnętrznego świata. Jest w człowieku coś, co każe mu pościć również wtedy, gdy nasz niezrównany system społeczny zdołał jakoś zapewnić mu chleb. Jest coś, co sprawia, że spadająca gwiazda wydaje mu się wróżbą; jest coś, co każe szukać znaczenia w znakach na niebie, nawet kiedy pierwszorzędne naukowe wykształcenie mówi mu, że Ziemia jest tylko mało istotnym ciałem niebieskim, a człowiek – mało istotnym wybrykiem natury.
Nie można bezkarnie zaniedbywać tej potrzeby mistycyzmu. Toteż nigdy się nie zdarzyło, aby przez dłuższy czas leżała ona odłogiem. Tworzyć kulturę bez elementu mistyki, to jakby budować cywilizację na pustyni i zapomnieć o istnieniu wody. Pamiętajmy jednak, że woda potrafi być groźna. Mądra cywilizacja oblicza pory przypływów, otacza wodę cembrowinami studni i reguluje w miastach koryta rzek, chroniąc swe siedziby zarówno przed powodzią, jak przed suszą. Innymi słowy, uznanie elementu mistyki za normalny i ożywczy nie oznacza ślepego zdania się na żywioł czy zawierzenia niewyjaśnionej sile. Warto pamiętać, że siła może być niewyjaśniona, nie będąc nadprzyrodzona.
Wielu mistyków widział już nasz świat. Mistykiem był niejeden seryjny zabójca, który mordował i kaleczył ludzi, bo w duszy swojej usłyszał głos mówiący, że ludzie ci powinni
zginąć. Mistykiem był mormon, kiedy mu objawiono, że im więcej kobiet poślubi, tym więcej gwiazd będzie świecić w jego niebiańskiej koronie. Mistykiem był wyznawca herezji katarskiej, gdy głodził się na śmierć, by dać wyraz swej pogardzie dla materii. Kapłani Baala uprawiali mistycyzm, gdy cięli swe ciała nożami, a kapłani Molocha – gdy wrzucali dzieci do rozpalonego pieca. Nie wolno akceptować mistycyzmu, nie akceptując zarazem religii, która weźmie odpowiedzialność za mistyków. Grozi to niebezpieczeństwem większym niż pozostanie na wyschłej materialistycznej pustyni.
Prawdopodobnie czeka nas odrodzenie mistycyzmu, musimy jednak dopilnować, by mistycyzm ten był zdrowy, a nie po prostu mistyczny. Wiek XIX usiłował pogodzić swój rozum z religią; wiek XX być może będzie musiał pogodzić swoją religię z rozumem. Ale na pewno nie powinien pogodzić się z tym, że staje się bezrozumny.
1. Cyril Edwin Mitchinson Joad (1891-1953) – angielski filozof i socjalista.
Eseje G.K. Chestertona publikowane były w latach 1920-1930.
Felieton ukazał się w tomiku “Obrona wiary”, Wyd. Fronda, 2012 rok.