„Podróże Sindbada Żeglarza”, „Klechdy Sezamowe” – o twórczości B. Leśmiana

0
1009
[bsa_pro_ad_space id=5]

Paweł Zawadzki

[bsa_pro_ad_space id=8]

„Podróże Sindbada Żeglarza”, „Klechdy Sezamowe”, to tytuły dwóch moich książek dzieciństwa. Ich autor, Bolesław Leśmian, uważany jest za jednego z najwybitniejszych polskich poetów. Pochodził ze starej, dobrej żydowskiej rodziny. Obie książki są najpiękniejszą, jaką znam poetycką trawestacją „Baśni z tysiąca i jednej nocy”, fundamentalnej klasyki islamu. Budowa mostów jest jednym z przywilejów poetów, ciekawe czy takiego poetę mają Francuzi, Amerykanie czy Izraelczycy ?

Media niemal codziennie wspominają o konflikcie żydowsko-arabskim, jakby nie dostrzegając, że mówią o konflikcie braci, grających rolę Kaina i Abla, zamieniających się rolami zależnie od sytuacji, przedmiotu sporu, okoliczności. Język aramejski i hebrajski to rodzeństwo bardzo bliskie, co potwierdzi każdy językoznawca. Historię sporu pięknie opisał profesor Uniwersytetu Warszawskiego, arabista, Janusz Danecki w swej książce pt. „Arabowie” (PIW, Warszawa, 1999). Fascynujące epizody można znaleźć w książkach o historii wypraw krzyżowych, słynnych templariuszy – by wymieniać te najbardziej znane.

Komu zawdzięczamy wynalazki al-koholu, al-gebry, al-chemii ? Dzięki komu kawa rozpowszechniła się w całej Europie ? Skąd się wzięła słynna stal damasceńska, lub w herbie klasztoru Benedyktynów w Lubiniu k. Kościana (wielkopolskie), fundacji króla Bolesław Śmiałego zaistniały obok siebie symbole wielkich religii Księgi: Krzyż, Półksiężyc i Gwiazda sześcioramienna ?

Prasa opisywała kiedyś cukiernika z Damaszku, z rodziny od kilku pokoleń cukierników, który osiedlił się w Warszawie. Piłem kawę w jego kawiarni, ożenił się z warszawianką i jeden rzut oka wystarczył, by orientować się, że to matka ich ślicznego dziecka zarządza pilotem telewizora… więc może w Polsce brak takiego lęku przed islamem, jakiemu ulegają we Francji czy Ameryce… Leśmian nie przez przypadek stał się polskim poetą….

W odległości ok. 40 km od Damaszku znajduje się pięknie położona, mała górska wioska, Malula, której mieszkańcy szczycą się tym, że od zawsze używają dialektu języka aramejskiego, tego samego, jakim mówił nasz Pan Jezus. Tuż przed bitwą o Monte Cassino tę wioskę odwiedził generał Anders, podarował mieszkańcom Maluli dwie ikony, co pamięć potomnych do dziś zachowuje. Może dlatego żołnierze generał Andersa wygrali bitwę o górę, na której od lat istnieje grób św. Benedykta, patrona Europy i jego siostry św. Scholastyki.

Porządek zdarzeń jest symboliczny – najpierw wizyta w wiosce, której mieszkańcy przechowali znajomość języka aramejskiego, a ściślej jego dialektu, którym mówił sam pan Jezus, potem krwawa bitwa o górę, symboliczną dla Europy.

Można bez przesady stwierdzić, że Polacy krwią i czerwonymi makami przypieczętowali swe związki z Europą, a polskie relacje z islamem odbiegają od pomysłów reszty świata, gdyż w swej historii mieliśmy wiele okazji, by przerabiać na materię życia ów ewangeliczny werset o konieczności miłowania nieprzyjaciół. I nauczyć się szermierki szablą damasceńską, hodowli koni arabskich i etyki na tyle, by uprawianie lichwy nie było powszechne.

Howgh! Jak rzekłby Winnetou.

PS. Polacy wojny w Syrii nie wywołali, a „nasza starsza siostra, najstarsza córka Kościoła mogłaby wiedzieć, że Pan Jezus mówił po aramejsku, a nie po francusku… ponoć język to tożsamość. Jeśli „podpala” się Syrię, to potem płonie narodowy zabytek, tym bardziej jeśli wcześniej demonstruje się tolerancję i udziela w nim ślubu kościelnego wyznawcom religii LGBT (hasło z pochodu: walka z dyskryminacją czy domaganie się przywilejów ?)

[bsa_pro_ad_space id=4]