Od redakcji: W ramach lekcji o pieniądzu, przedstawiamy koncepcję Kredytu Społecznego, czyli pieniędzy emitowanych przez społeczeństwo (ściślej przez instytucję zaufania publicznego wybraną przez społeczeństwo), w odróżnieniu od emisji realizowanej przez prywatny sektor bankowy, jak to ma miejsce obecnie. Jest to jedna z ilościowych teorii pieniądza, gdzie jego wielkość i parametry ustalane są wprost proporcjonalnie do wzrostu realnej produkcji, nazywanej również kredytem realnym, w odróżnieniu od kredytu finansowego. W obecnych czasach sfera finansowa gospodarki przewyższa kilka razy sferę realną. Potrzeby społeczne są realizowane w sferze realnej. Sfera finansowa stwarza potrzeby (rynek reklamy) i nakręca konsumpcjonizm.
Koszt obsługi długu publicznego wzrasta proporcjonalnie do długu, ponieważ stanowi procent od samego długu. Rząd federalny [mowa o USA – przyp. red.], żeby sfinansować ten dług, sprzedaje bony skarbowe i inne obligacje, z których większość kupują banki komercyjne. Co do bonów skarbowych, rząd ich bankom nie sprzedaje, lecz darowuje, gdyż one banków nic nie kosztują. Banki nie pożyczają pieniędzy, one je tworzą. Banki więc nie tylko otrzymują coś za nic, ale oprócz tego ciągną zyski z odsetek. Na dowód tego przytoczymy wymianę zdań na temat utworzenia 2 miliardów dolarów przez Bank Rezerwy Federalnej, jaka odbyła się 30 września 1941 r. między Marrinerem Ecclesem, prezesem zarządu Banku Rezerwy Federalnej (banku centralnego Stanów Zjednoczonych), a Wrightem Patmanem, przewodniczącym Komisji ds. Bankowości i Waluty Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych:
Patman: Skąd wzięliście pieniądze na zakup tych 2 miliardów dolarów w obligacjach rządowych?
Eccles: Stworzyliśmy je sami.
Patman: Na jakiej podstawie?
Eccles: Z tytułu prawa do emitowania kredytu finansowego.
Patman: Czy poza kredytem rządowym nie macie nic innego?
Eccles: Mamy jeszcze obligacje rządowe.
Patman: A więc kredyt rządowy.
To wprowadza nas na właściwą drogę rozwiązania problemu. Jeżeli wartość obligacji opiera się na kredycie rządowym, dlaczego rząd, chcąc się posłużyć własnym kredytem, musi korzystać z usług banków? Przecież wartość pieniądza jest oparta na kredycie rządu, społeczeństwa, bankier zaś dostarcza tylko cyfr, zapisując je w księgach bankowych. Te cyfry umożliwiają państwu wykorzystanie własnej zdolności produkcyjnej, zrobienie użytku z własnego bogactwa. Pieniądze nie są niczym innym, jak cyframi, które nadają prawo do produktów. Pieniądz jest tylko znakiem, ustanowieniem tego prawa (zgodnie ze słowami Arystotelesa). Nie jest bogactwem, ale symbolem, który daje prawo do bogactwa. Bez produktów pieniądz nie posiadałby żadnej wartości. Dlaczego więc mamy płacić za cyfry? Dlaczego mamy płacić za coś, czego fabrykacja nic nie kosztuje?
Społeczeństwo jest właścicielem pieniądza, którego wartość jest oparta na zdolności produkcyjnej kraju. Dlaczego więc musi bankierom płacić za możność posłużenia się własnym pieniądzem? Dlaczego ma płacić za używanie swojego własnego bogactwa? Dlaczego rząd nie emituje swoich własnych pieniędzy bezpośrednio, bez przechodzenia przez banki? (…)
Amerykański wynalazca Thomas Edison powiedział: „Jeśli nasz naród może wyemitować obligacje dolarowe, może też wyemitować dolarowe banknoty. Składnik, który czyni obligacje ważnymi, czyni ważnymi także banknoty. Różnica między obligacjami i banknotami polega na tym, że obligacje pozwalają maklerom gromadzić podwójną sumę obligacji i dodatkowe 20 procent odsetek, podczas gdy walutą płacą ci, którzy bezpośrednio wnoszą wkład w jakiś użyteczny sposób.
Absurdem jest twierdzenie, że nasz kraj może wyemitować 30 milionów dolarów w obligacjach, a nie może wyemitować 30 milionów w walucie. Oba rodzaje emisji są obietnicą wypłaty; lecz jedna obietnica tuczy lichwiarza, a druga pomaga ludziom. Gdyby waluta emitowana przez rząd nie była dobra, wtedy również obligacje nie byłyby dobre. To straszna sytuacja, kiedy rząd musi się zadłużać, żeby mogło wzrosnąć bogactwo narodu, musi popadać w dług i podporządkować się rujnującym spłatom odsetek w rękach ludzi, którzy kontrolują fikcyjną wartość złota”.
Oto kilka pytań, jakie często zadają Kredytodawcy Społeczni:
- Pytanie: Czy rząd ma władzę tworzenia pieniędzy? Czy pieniądze te będą tak dobre, jak te pochodzące z banków?
Odpowiedź: Rząd rzeczywiście ma władzę tworzenia pieniędzy, emisji pieniędzy dla swojego kraju, ponieważ to on sam, rząd federalny, oddał tę władzę bankom komercyjnym. Największą głupotą jest odmówienie sobie przez rząd przywileju, który rząd oddał bankom! Ponadto, tworzenie swojej własnej waluty jest podstawowym obowiązkiem każdego suwerennego rządu, ale wszystkie kraje oddały dziś niesprawiedliwie tę władzę w ręce prywatnych korporacji, banków komercyjnych. Pierwszym krajem, który oddał tę władzę prywatnym korporacjom była Wielka Brytania w 1694 r. W Kanadzie i w USA to prawo zostało utracone w 1913 r. (w Polsce w II RP po przewrocie majowym 1926 roku, a w III RP w 1997 roku).
- Pytanie: Czy nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że rząd może nadużyć tej władzy i wyemitować za dużo pieniędzy, co spowoduje inflację? Czy nie jest lepiej, żeby rząd oddał tę władzę bankierom, aby trzymać się jak najdalej od zachcianek polityków?
Odpowiedź: Pieniądze emitowane przez rząd będą nie bardziej inflacjogenne niż pieniądze tworzone przez banki: będą to takie same liczby, oparte na tej samej produkcji kraju. Jedyna różnica polega na tym, że rząd nie będzie musiał się zadłużać, czy płacić odsetek, żeby otrzymać te liczby. Z drugiej strony, podstawową przyczyną inflacji są dokładnie pieniądze tworzone jako dług przez banki: inflacja oznacza rosnące ceny. Obowiązek narzucony korporacjom i rządom, które pożyczają pieniądze, zwrotu bankom większej ilości pieniędzy niż banki te stworzyły, zmusza korporacje do zwiększania cen ich produktów, a rządy do zwiększania podatków. (…)
Prawidłowa księgowość
Kiedy Kredytowcy Społeczni mówią o tworzeniu pieniędzy przez rząd, opowiadają się oni za tym, że pieniądze muszą powrócić do swojej właściwej funkcji, to znaczy, że mają być liczbami, biletami, reprezentującymi produkty, co istotnie nie jest niczym innym, jak prostą księgowością. Ponieważ pieniądze nie są niczym innym, jak systemem księgowości, jedyną konieczną rzeczą do zrobienia byłoby stworzenie prawidłowej księgowości.
Rząd wyznaczyłby komisję księgowych, niezależne ciało zwane: „Narodowym Biurem Kredytowym” (w Polsce pracę tę mógłby wykonywać Narodowy Bank Polski, gdyby został do tego powołany przez rząd). To Narodowe Biuro Kredytowe byłoby odpowiedzialne za prowadzenie prawidłowej księgowości, gdzie pieniądze nie byłyby niczym innym, jak odzwierciedleniem i dokładnym finansowym wyrazem ekonomicznej rzeczywistości: produkcja wyrażona byłaby w aktywach, a konsumpcja w pasywach. Ponieważ nie można skonsumować więcej, niż zostało wyprodukowane, pasywa nigdy nie przekroczyłyby aktywów, a deficyty i długi byłyby niemożliwe.
W praktyce wyglądałoby to następująco: nowe pieniądze emitowane byłyby przez Narodowe Biuro Kredytowe, kiedy powstawałyby nowe produkty i byłyby wycofywane z obiegu, kiedy te produkty zostałyby skonsumowane (zakupione). (Praca Louisa Evena pt. Zdrowy i skuteczny system finansowy szczegółowo wyjaśnia ten mechanizm.) Nie będzie zatem niebezpieczeństwa posiadania większej ilości pieniędzy niż produktów. Będzie istniała stała równowaga między pieniędzmi a produktami. Pieniądze będą zawsze utrzymywały tę samą wartość, a jakakolwiek inflacja będzie niemożliwa. Pieniądze nie będą emitowane zgodnie z zachciankami rządu ani księgowych, ponieważ komisja księgowych, powołana przez rząd, będzie działała tylko zgodnie z faktami i z tym, co produkują i konsumują mieszkańcy kraju.
Najlepszym sposobem zapobiegania jakiemukolwiek wzrostowi cen jest ich obniżanie. Kredyt Społeczny proponuje także mechanizm obniżki cen detalicznych, zwany „dyskontem skompensowanym”, który pozwala konsumentom na zakup całej dostępnej produkcji na sprzedaż przy użyciu siły nabywczej, jaką posiadają oni w swojej dyspozycji, przez obniżenie cen detalicznych (rabat) o pewien procent tak, by całkowita suma cen detalicznych wszystkich dóbr na sprzedaż była równa całkowitej dostępnej sile nabywczej konsumentów. Ten rabat będzie potem zwracany kupcom detalicznym przez Narodowe Biuro Kredytowe. (Wyjaśnimy to w następnych lekcjach.)
Nigdy więcej problemów finansowych
Gdyby rząd emitował swoje własne pieniądze na potrzeby społeczeństwa, mógłby on automatycznie zapłacić za wszystko, co może być produkowane w kraju i nie byłby już więcej zmuszony do pożyczania pieniędzy z zagranicznych lub krajowych instytucji finansowych. Jedyne podatki, jakie płaciliby ludzie byłyby przeznaczone na usługi przez nich konsumowane. Nie trzeba by było już więcej płacić trzykrotnie albo czterokrotnie faktycznej ceny przedsięwzięć publicznych, co jest spowodowane kosztami odsetek.
Tak więc, kiedy rząd będzie dyskutował nad nowym projektem, nie będzie pytał: „Czy mamy pieniądze?”, ale: „Czy mamy materiały i pracowników, żeby to zrealizować?”. Jeżeli tak jest, nowe pieniądze automatycznie będą wyemitowane na sfinansowanie tej nowej produkcji. Wtedy Polacy mogliby rzeczywiście żyć zgodnie ze swoim realnym bogactwem, bogactwem fizycznym, możliwościami produkcji. Innymi słowy, wszystko, co jest fizycznie możliwe do wykonania, byłoby możliwe do wykonania finansowo. Nie byłoby już więcej problemów finansowych. Jedyne ograniczenie stanowiłaby zdolność produkcyjna kraju. Rząd mógłby finansować wszystkie przedsięwzięcia i programy społeczne, możliwe do wykonania fizycznie, których domagaliby się mieszkańcy.
W obecnym systemie zadłużonego pieniądza, gdyby długi musiały zostać spłacone bankierom, nie mielibyśmy w obiegu żadnych pieniędzy, co spowodowałoby depresję nieskończenie gorszą, niż jakakolwiek w przeszłości. Przytoczymy jeszcze raz rozmowę, jaka odbyła się 30 września 1941 r. w Komisji ds. Bankowości i Waluty, między panami Patmanem i Ecclesem:
Patman: Czy Pana zdaniem ludzie powinni spłacać długi, zamiast korzystać ze swoich pieniędzy w sposób dowolny? Zdaje się, że tak się Pan wyraził.
Eccles: Owszem, odnosiło się to do kredytu ratalnego.
Patman: Czy sądzi Pan, że ludzie powinni spłacać swoje długi w zasadzie w miarę swoich możliwości?
Eccles: To zależy od nich samych. Gdyby w naszym systemie nie było już długów…
Patman: Właśnie to zagadnienie chciałem z Panem przedyskutowć.
Eccles: …nie byłoby już pieniędzy.
Patman: Załóżmy, że wszyscy spłacają swoje długi. Czy wówczas zabrakłoby pieniędzy na bieżące sprawy?
Eccles: Na pewno.
Patman: Możemy więc powiedzieć, że nasz system finansowy w całości opiera się na długach.
Jak więc można się spodziewać, że wyjdziemy z długów, jeżeli cały pieniądz na ich spłacenie sam stanowi dług? Równowaga budżetowa w takim systemie jest nieosiągalna. Należy doprowadzić do równowagi między zdolnością płatniczą a zdolnością produkcyjną, zamiast – między zdolnością płatniczą a zdolnością do opodatkowania. Zdolność produkcyjna jest rzeczywistością i do niej powinno się dostosować zdolność płatniczą. Innymi słowy, należy się postarać, żeby można było sfinansować to, co można zrealizować.
Obowiązek władzy państwowej oraz kto jest właścicielem pieniędzy ?
Święty Ludwik IX, król Francji, powiedział: „Pierwszym obowiązkiem króla jest wybicie pieniędzy, gdy jest to konieczne dla zdrowego życia ekonomicznego jego poddanych”.
Wcale nie jest konieczne ani godne polecenia zlikwidowanie albo upaństwowienie banków. Bankier jest ekspertem od księgowości i inwestycji. Niech nadal przyjmuje oszczędności i inwestuje je z zyskiem, którego część mu się należy. Ale tworzenie pieniędzy jest czynnością władzy, która nie powinna być pozostawiona w rękach banku. Władza musi zostać odebrana bankom i powrócić do narodu.
Pieniądze powinny więc być wprowadzone w obieg zgodnie z poziomem produkcji oraz potrzebami dystrybucji.
Ale do kogo należy ten nowy pieniądz wprowadzony do obiegu w kraju? Ten pieniądz należy do samych obywateli. Nie do rządu, który nie jest właścicielem kraju, lecz tylko stróżem wspólnego dobra. Tym bardziej nie do księgowych narodowej instytucji monetarnej: tak jak sędziowie pełnią oni funkcję społeczną i przez społeczeństwo są za swoje usługi opłacani zgodnie z umową.
Do jakich obywateli? Do wszystkich. Te pieniądze to nie jest wynagrodzenie. Jest to zastrzyk nowego pieniądza dla społeczeństwa tak, żeby ludzie jako konsumenci mogli otrzymać dobra już wyprodukowane lub łatwe do zrealizowania, które tylko czekają na dostateczną siłę nabywczą, żeby można je było wyprodukować.
Ani przez chwilę nie można sobie wyobrazić, żeby nowy pieniądz, za darmo wychodzący z instytucji społecznej, miał należeć tylko do jednej lub kilku osób w szczególności.(…)
Przypuśćmy, że księgowy, który działa w imieniu narodu, uznaje za konieczne wyemitowanie dodatkowych 800 milionów złotych, żeby wyjść naprzeciw bieżącym potrzebom kraju. Może tego dokonać posługując się pieniądzem bezgotówkowym, poprzez zwyczajny zapis w księdze, jak robi to bankier dzisiaj.
Ponieważ jest 38 milionów Polaków, a do podziału jest 800 milionów złotych, na każdego obywatela przypada po ok. 20 zł. A więc księgowy zapisze na koncie każdego obywatela po 20 zł. Te indywidualne konta mogą również bardzo dobrze prowadzić lokalne oddziały poczty, albo też filie Banku Polskiego, będące własnością narodu.
Stanowiłoby to dywidendę narodową. Każdy Polak miałby o 20 zł więcej na swoim koncie. Pieniądze te wytworzone byłyby i wprowadzone w obieg przez narodową instytucję monetarną, instytucję powołaną specjalnie w tym celu uchwałą parlamentu.
Dywidenda dla każdego
Za każdym razem, gdy trzeba zwiększyć ilość pieniądza w kraju, każdy mężczyzna, kobieta i dziecko niezależnie od wieku, mieliby w ten sposób udział w nowym etapie postępu, który stwarza konieczność emisji nowych pieniędzy. Nie jest to zapłata za wykonaną pracę, ale jest to dywidenda dla każdego za jego udział we wspólnym kapitale. Jeżeli istnieje własność prywatna, istnieje też własność publiczna, którą wszyscy posiadają w tym samym stopniu. Weźmy człowieka, który ma na sobie same łachmany. Jest głodny i bez grosza. Mogę mu powiedzieć:
– Mój drogi, uważasz się za ubogiego, a jesteś kapitalistą, który wiele rzeczy posiada z tego samego tytułu, co ja, czy premier. Wodospady i lasy państwowe należą zarówno do ciebie, jak i do mnie i mogą one z łatwością przynosić ci co roku jakiś dochód.
Organizacja społeczna, która sprawia, że produkuje się sto razy więcej i lepiej, niż gdybyśmy żyli pojedynczo, należy tak samo do ciebie, jak i do mnie i musi mieć jakąś wartość zarówno dla ciebie, jak i dla mnie.
Nauka, która pomnaża produkcję prawie bez udziału pracy ludzkiej, jest dziedzictwem przekazywanym i stale pomnażanym przez pokolenia; i ty, który należysz do mego pokolenia, powinieneś mieć udział w tym dziedzictwie, tak jak i ja.
Mój drogi, jeżeli jesteś biedny, to dlatego, że skradziono ci twoją część i schowano ją pod klucz. Jeśli brakuje ci chleba, to bynajmniej nie dlatego, że bogaci spożywają całe zboże, jakie jest w kraju; to dlatego, że twoja część pozostaje wciąż w elewatorach zbożowych. Zostałeś pozbawiony środków, by móc to zboże otrzymać.
Właśnie dywidenda Kredytu Społecznego (Narodowego) zapewni, że otrzymasz swój udział, przynajmniej jego główną część. Lepsza administracja, wyzwolona spod wpływów finansjery, zdolna, by przywołać do rozsądku wyzyskiwaczy, będzie czuwała, byś otrzymał resztę.
Dzięki dywidendzie zostanie również uznana twoja godność członka rodzaju ludzkiego, na mocy której posiadasz prawo do części dóbr tego świata, przynajmniej do części niezbędnej do tego, abyś mógł korzystać ze swego prawa do życia.
Czy pieniądz powinien domagać się procentu?
Procent a dywidenda
Lokaty pośrednie
Lokaty bezimienne i moralność lokat
Powiększenie się pieniądza
Właściwie jedynym miejscem w Ewangelii, które mówi o użyciu siły przez Jezusa jest fragment, w którym wyrzuca On handlarzy pieniędzy ze Świątyni, używając bicza i wywracając ich stoły (jak przedstawia to św. Mateusz 21, 12-13 i św. Marek 11, 15-19), ponieważ pożyczali pieniądze na procent.
W owym czasie istniało prawo, że dziesięcinę czy podatki na rzecz Świątyni można było płacić jedynie przy użyciu pewnej monety, zwanej „półszeklem świątynnym”, na którą handlarze pieniędzy zdołali uzyskać monopol. Istniało wtedy wiele różnych monet, ale ludzie musieli posiadać tę właściwą, żeby zapłacić swój podatek na rzecz Świątyni. Co więcej, gołębie i zwierzęta, które ludzie kupowali, by złożyć je jako ofiarę, też można było kupować jedynie za tę samą specjalną monetę, którą handlarze pieniędzy wymieniali pielgrzymom po koszcie dwukrotnej lub wielokrotnej jej faktycznej wartości, gdy była ona używana do zakupu towarów. Jezus więc powywracał ich stoły i powiedział:
„Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców”.
Nauczanie Kościoła
Święty Tomasz z Akwinu w Summie Teologicznej (2, 2 ,Q. 78), w ten sposób podsumował nauczanie Kościoła na temat pożyczania pieniędzy na procent:
„Jest napisane w Księdze Wyjścia (22,24): ‘Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek’. Ten, kto pobiera lichwę za pożyczanie pieniędzy postępuje niesprawiedliwie, ponieważ sprzedaje on to, co nie istnieje i takie działanie ewidentnie ustanawia nierówność i w konsekwencji niesprawiedliwość… Z tego wynika, że jest złem samym w sobie pobieranie opłaty (lichwa) za użycie pożyczonych pieniędzy i tak jak w przypadku innych występków przeciwko prawu istnieje obowiązek zwrotu niesprawiedliwie zdobytych pieniędzy”.
W odpowiedzi na przypowieść o talentach z Ewangelii (Mateusz 25,14-30 i Łukasz 19,12-27), która, na pierwszy rzut oka, wydaje się usprawiedliwiać odsetki („Sługo zły i gnuśny!… Powinieneś był więc oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność.”) św. Tomasz z Akwinu napisał: „Odsetki, o których wspomina Ewangelia muszą być rozważane w sensie metaforycznym; oznaczają one dodatkowe dobra duchowe, których domaga się od nas Bóg – Bóg, który zawsze chce, żebyśmy robili lepszy użytek z dóbr, powierzonych nam przez Niego i jest to dla naszej korzyści, a nie Jego.”
Inny fragment Biblii, który przedstawia te problemy znajdujemy w Księdze Powtórzonego Prawa 23,20-21: „Nie będziesz żądał od brata swego odsetek z pieniędzy, z żywności ani odsetek z czegokolwiek, co się pożycza na procent. Od obcego możesz się domagać, ale od brata nie będziesz żądał odsetek”. Święty Tomasz wyjaśnia:
„Żydzi mieli zabronione pobieranie odsetek od ‘swoich braci’, czyli od innych Żydów. Znaczy to, że żądanie od kogokolwiek odsetek od pożyczki jest po prostu złem, ponieważ każdego człowieka należy traktować jako ‘bliźniego swojego i brata’, zwłaszcza według prawa ewangelicznego, które musi kierować ludzkością. Zatem Psalmista o człowieku sprawiedliwym, mówi otwarcie jako o tym: ‘kto nie daje swoich pieniędzy na lichwę’ (15, 5) i Ezechiel (18,17) o: ‘synu, który nie uprawiał lichwy, nie żądał odsetek’”.
To, że Żydom pozwolono na żądanie odsetek od obcych, pisał św. Tomasz, było tolerowane, żeby uniknąć większego zła, bojąc się, że mogą oni obciążać odsetkami innych Żydów, czcicieli prawdziwego Boga. Święty Ambroży, komentując ten sam tekst, nadaje słowu „obcy” znaczenie „wrogowie” i podsumowuje: „Ktoś może domagać się odsetek od tego, komu chce prawnie zaszkodzić, od tego, z kim sprawiedliwie prowadzi wojnę”.
Święty Ambroży powiedział także: „Czymże jest lichwa, jeśli nie zabiciem człowieka?”.
Święty Jan Chryzostom: „Nic nie jest bardziej haniebne i okrutne niż lichwa”.
Święty Leon: „Skąpiec, który utrzymuje, że wyświadcza swemu sąsiadowi przysługę, podczas gdy go oszukuje, jest niesprawiedliwy i zuchwały… Ten, kto wśród innych zasad pobożnego prowadzenia się nie będzie pożyczał swoich pieniędzy na lichwę, będzie cieszył się wiecznym odpoczywaniem… podczas gdy ten, kto bogaci się z krzywdą dla innych, zasługuje w zamian na wieczne potępienie”.
W roku 1311 na soborze w Wiedniu papież Klemens V ogłosił nieważność całego świeckiego prawodawstwa, popierającego lichwę, a „wszyscy, którzy popadają w błąd uporu, utrzymując, że wymuszanie lichwy nie jest grzechem, powinni być ukarani jako heretycy”.
Vix pervenit
1 listopada 1745 r. papież Benedykt XIV ogłosił encyklikę Vix pervenit zaadresowaną do biskupów włoskich, poświęconą lichwie i innym nieuczciwym dochodom, w której lichwa i pożyczanie pieniędzy na procent są jasno potępione. 29 lipca 1836 r. papież Grzegorz XVI rozciągnął tę encyklikę na cały Kościół. Mówi ona:
„Natura grzechu zwanego lichwą ma swoje właściwe miejsce i źródło w kontrakcie pożyczki. Ten finansowy kontrakt uzgodniony między stronami żąda, z samej swej natury, żeby jedna osoba zwróciła drugiej tylko tyle, ile otrzymała. Grzech polega na tym, że czasami kredytodawca żąda więcej, niż pożyczył. Zatem utrzymuje on, że należy mu się pewien zysk poza tym, co pożyczył, ale jakikolwiek zysk, którzy przekracza sumę, jaką pożyczył, jest bezprawny i lichwiarski.
Nie można darować grzechu lichwy dowodząc, że zysk nie jest wysoki czy nadmierny, lecz raczej umiarkowany czy mały… Prawo rządzące pożyczkami polega nieodzownie na równości tego, co jest pożyczone i zwrócone… Dlatego, jeśli ktoś otrzymuje odsetki, musi zwrócić przywłaszczone mienie zgodnie z wzajemnym zobowiązaniem sprawiedliwości…”
W 1891 r. papież Leon XIII w encyklice Rerum novarum napisał: „(2) Zło powiększyła jeszcze żarłoczna lichwa, którą aczkolwiek Kościół już nieraz potępił w przeszłości, ludzie jednak chciwi i żądni zysku uprawiają w nowej postaci”.
W tej sprawie warto wziąć pod uwagę doświadczenie banków islamskich. Koran – święta księga muzułmanów – zabrania lichwy, podobnie jak Biblia chrześcijan. Lecz muzułmanie wzięli te słowa poważnie i od 1979 r. ustanowili system bankowy, który jest zgodny z zasadami Koranu. Banki islamskie nie posiadają odsetek ani na kontach bieżących, ani depozytowych. Inwestują one w przedsięwzięcia gospodarcze i wypłacają swoim depozytariuszom udziały ze wszystkich zysków. Nie jest to jeszcze system Kredytu Społecznego zastosowany w całości, ale jest to przynajmniej, więcej niż zasługująca na szacunek, próba ustanowienia systemu bankowego, zgodnego z prawami moralnymi.
Poprzedni odcinek lekcji o pieniądzu: