Złotnik, który został bankierem
Przy odrobinie wyobraźni zapewne potraficie się przenieść w myśli do dawnej Europy, jeszcze mało rozwiniętej. Wówczas pieniądz nie odgrywał jeszcze tak wielkiej roli w transakcjach handlowych. Większość z nich polegała na prostej wymianie. Królowie, wielcy panowie, ludzie bogaci, wielcy kupcy posiadali jednak złoto i posługiwali się nim jako środkiem na wyposażenie armii albo na zdobycie towarów zagranicznych.
Wielcy panowie i narody często ze sobą walczyli; złoto i diamenty były więc narażone na napady. Dlatego właściciele złota, którzy stali się bardzo nerwowi, powierzali je coraz częściej złotnikom na przechowanie. Ci bowiem, pracując około cennego materiału, musieli posiadać solidne schowki. Złotnik brał w depozyt kosztowności, wystawiał ich właścicielowi pisemne zaświadczenie i przechowywał je za odpowiednim wynagrodzeniem. Oczywiście właściciel mógł się upomnieć, gdy tylko zechciał, o zwrot depozytu w części lub w całości.
Kupiec udający się z Paryża do Marsylii albo z Troyes do Amsterdamu mógł zaopatrzyć się w potrzebne mu złoto. Po drodze bywał jednak narażony na napady. Dlatego też starał się namówić swego sprzedawcę w Marsylii czy w Amsterdamie, żeby zamiast złota przyjął pisemne upoważnienie na część majątku, będącego w depozycie u złotnika w Paryżu czy w Troyes. Kwit złotnika stanowił dowód na istnienie tego majątku.(…)
Zamiast złota przechodziły więc z rąk do rąk kwity złotnika. Ponieważ liczba sprzedających i kupujących była niewielka, nie był to zły system. Łatwo bowiem było śledzić przechodzenie kwitów.
Pożyczkodawca złota
Złotnik dokonał niebawem odkrycia, które powinno wprawić ludzkość w większe zdumienie, niż słynna podróż Krzysztofa Kolumba. Z doświadczenia wysnuł wniosek, że niemal całe powierzone mu złoto pozostawało w jego schowkach nienaruszone. Zaledwie jeden na dziesięciu właścicieli złota kiedykolwiek wyciągał go z sejfu. Właściciele tego złota posługiwali się w swoich transakcjach handlowych prawie wyłącznie kwitami złotnika. Niewielu z nich zgłaszało się po swoją własność.
Chciwość, żądza wzbogacenia się szybciej niż tylko pracując jako jubiler, przyśpieszyły jego tok myślenia i dodały mu odwagi. „Dlaczego nie miałbym pożyczać złota?” – pomyślał. Zauważcie: pożyczać złoto, które nie było jego własnością! Ponieważ dusza złotnika nie odznaczała się prawością duszy świętego Eligiusza (po francusku św. Eloi, szefa mennicy królów francuskich – Chlotara II i Dagoberta I w VII wieku), pielęgnował tę ideę. Posunął się w swoich zamysłach jeszcze dalej: „Chociaż to nie jest moja własność, będę pożyczał złoto na procent. Jeszcze lepiej, mój Mistrzu (czy przemawiał do Szatana?), zamiast złota będę pożyczał kwity, a procentów będę żądał w złocie: ono będzie do mnie należało, a złoto moich klientów pozostanie nienaruszone w schowkach, na pokrycie nowych pożyczek”.
Utrzymywał to odkrycie w tajemnicy nawet przed żoną, która była zdziwiona, gdy często zacierał ręce z radości. Niebawem nadarzyła się okazja urzeczywistnienia tych planów. Pewnego dnia odwiedził go przyjaciel, który potrzebował złota do pewnej transakcji. Nie był biedny: miał dom i gospodarstwo. Jako wynagrodzenie za pożyczkę obiecał dodatkowe złoto. Poręczył swoją własnością, której wartość z pewnością przewyższała wartość pożyczki. Gdyby nie mógł się wywiązać ze swoich zobowiązań, złotnik będzie mógł zawładnąć jego majątkiem.
Złotnik się ucieszył i dał się prosić tylko dla zachowania pozorów. Dał mu do wypełnienia formularz i wyjaśnił, z bezinteresowną pozą, że pozostawanie z dużą ilością pieniędzy w kieszeniach byłoby dla niego niebezpieczne. Następnie zaproponował przyjacielowi: „Dam ci kwit. Skutek będzie taki sam, jakbym pożyczył ci złota. Jeżeli twój wierzyciel zgłosi się do mnie z tym kwitem, dam mu złota, które przechowuję w swoich schowkach. Za tę usługę będziesz mi winien taki a taki procent”.
Wierzyciel na ogół nie przychodził. On sam wymieniał kwit złotnika z kimś innym za coś, czego potrzebował. W międzyczasie wiadomość o pożyczkodawcy złota zaczęła się rozchodzić. Ludzie przychodzili do niego. Dzięki innym podobnym pożyczkom, udzielanym przez złotnika, wkrótce krążyło już o wiele razy więcej jego kwitów, niż miał on złota na ich pokrycie w schowkach.
Złotnik stworzył po prostu obieg pieniędzy, ciągnąc z tego procederu duże zyski. Szybko otrząsnął się z początkowej obawy, że zbyt wielu posiadaczy jego kwitów zgłosi się po złoto naraz. W pewnych granicach mógł działać zupełnie spokojnie. Co za gratka! Pożyczać złoto nie będące jego własnością i ciągnąć z tego zyski dzięki zaufaniu, jakie w nim pokładano; starał się bardzo je podtrzymywać! Nie ryzykował niczym, dopóki dysponował dostateczną rezerwą w swoich schowkach, jak mówiło mu doświadczenie. Jeżeli wierzyciel nie mógł wywiązać się ze swoich zobowiązań i nie spłacał pożyczki na czas, złotnik przejmował jego własność, powierzoną mu jako gwarancję. Sumienie złotnika szybko uległo wypaczeniu. Przestało mu dokuczać, jak to było z początku.
Tworzenie kredytu
Złotnik wkrótce uznał za stosowne zmienić formułę na swoich kwitach. Zamiast pisać: „Zaświadczenie Johna Smitha…”, pisał po prostu: „Obiecuję wypłacić okazicielowi…”. Kwity te krążyły jak pieniądz ze złota. Z pewnością zawołacie: „To nie do wiary!” Spójrzcie jednak na swoje banknoty. Przeczytajcie umieszczony na nich napis. Czy nie są one zupełnie podobne do kwitów złotnika i czy nie krążą jako pieniądz?
Prywatny system bankowy, twórca i władca pieniądza został więc wyhodowany w schowkach dawnego złotnika. Jego pożyczki stworzyły kredyt bankowy, bez naruszania złota. Prymitywne zaświadczenia złotnika zmieniły formę, przyjmując postać zwykłej obietnicy wypłacenia za okazaniem. Kredyty wypłacane przez bankiera noszą nazwę depozytów, wskutek czego ludność wyobraża sobie, że bankier wypożycza tylko sumy zdeponowane w banku. Kredyty te wchodzą w obieg jako czeki wystawiane na te kredyty. Zastąpiły one pod względem ilości i znaczenia legalny pieniądz rządu, którego rola była już tylko drugorzędna. Bankier tworzył dziesięć razy więcej banknotów niż państwo.
Złotnik przemieniony w bankiera dokonał nowego odkrycia: zauważył, że jeżeli puszczał w obieg większą liczbę kwitów, handel, przemysł, budownictwo ulegały przyśpieszeniu. Jeżeli zaś ograniczał kredyty, co z początku robił w obawie, że zbyt wielu klientów zgłosi się naraz po złoto, paraliżował w ten sposób rozwój przedsiębiorczości. Wydawało się, że istniała, w tym drugim przypadku, nadprodukcja, kiedy w rzeczywistości powstawał duży niedostatek, gdyż produkty pozostawały nie sprzedane ze względu na niedostateczną siłę nabywczą. Ceny spadały, mnożyły się bankructwa, pożyczkobiorcy nie mogli wywiązać się ze swoich zobowiązań wobec bankiera, który przejmował ich własności.
Bankier, bardzo zdolny do robienia interesów, dopatrzył się swojej wielkiej szansy: przemienić w pieniądz cudzy majątek dla własnego zysku! Mógł robić to dowolnie, podwyższając lub skąpo obniżając ceny. Mógł więc manipulować cudzym majątkiem, jak chciał, wykorzystując w czasie inflacji klientów, a kupców – w czasie depresji.
Bankier staje się wszechwładnym panem
W ten sposób bankier stał się wszechwładnym panem, trzymając wszystkich w swojej mocy. Okresy pomyślności i zastoju następowały po sobie. Ludzie, którzy z tego powodu cierpieli, byli przekonani, że jest to naturalne i nieuniknione.
W międzyczasie uczeni i technicy starali się wynaleźć sposób na opanowanie sił przyrody i rozwój środków produkcji. Pojawiły się drukarnie, rozpowszechniła się wiedza, powstały nowocześniejsze miasta i miasteczka, pomnożyły się i ulepszyły środki żywnościowe, odzież, rozrywki itd. Człowiek zapanował nad siłami przyrody, wprzągł w swoją służbę elektryczność i parę. Wszystko się zmieniło, z wyjątkiem systemu pieniężnego.
Bankier utrzymywał swoje plany w tajemnicy. Wykorzystując zaufanie, jakim się cieszył wśród ludzi, odważył się ogłosić w mediach, zależnych od niego finansowo, że to banki wyciągnęły świat z barbaryzmu i przyczyniły się do ucywilizowania ludzkości. W ten sposób zepchnął uczonych i inne twórcze umysły na drugi plan drogi postępu. Dla mas było ubóstwo i lekceważenie, dla wyzyskujących finansistów – bogactwo i honory!
Stosunek gotówki do pożyczek wynosił w bankach kanadyjskich około 1 do 10 w latach 1940-tych. Od tego czasu stosunek ten (wymóg 10% rezerwy gotówki) zmienił się. W roku 1967 Kanadyjskie Prawo Bankowe pozwoliło bankom czarterowym tworzyć 16-krotność (w pieniądzach księgowych) ich rezerw w gotówce (w banknotach i w bilonie). Od roku 1980 minimalna wymagana rezerwa w gotówce wynosiła 5%, co oznaczało, że bankier potrzebował tylko jednego dolara na dwadzieścia, żeby odpowiedzieć na potrzeby tych, którzy chcieli pożyczyć pieniądze. Bankier wiedział bardzo dobrze, że jeśli posiadał on 10000 dolarów gotówki, mógł pożyczyć dwadzieścia razy więcej, czyli 200 000 dolarów w postaci pieniędzy księgowych.
W praktyce banki mogą pożyczać nawet więcej niż to, ponieważ mogą one powiększyć dowolnie swoje rezerwy gotówkowe przez prosty zakup banknotów z banku centralnego (Banku Kanady) za pomocą pieniędzy księgowych, które tworzą z powietrza przy użyciu pióra. W roku 1982, komisja badająca wielkość zysków banków udowodniła, że w roku 1981 kanadyjskie banki czarterowe pożyczyły ogółem 32-krotność swego kapitału. Niektóre banki pożyczają nawet sumy równe 40-krotności ich kapitału. Co więcej, w 1990 r. w USA całkowite depozyty banków komercyjnych osiągnęły sumę około 3 000 miliardów dolarów, a ich rezerwy sięgały około 60 miliardów dolarów. To dawało stosunek depozytów do rezerw bankowych w wysokości 50/1. Banki amerykańskie posiadały gotówkę wystarczającą do wypłacenia swoim depozytariuszom tylko około dwóch centów za dolara.
Podrozdział 457(1) ostatniej wersji kanadyjskiej Ustawy Bankowej, przyjęty 13 grudnia 1991 r. stwierdza, że rezerwa podstawowa w formie gotówki, jaką bank handlowy musi posiadać wynosi zero. Tak więc banki nie mają już żadnych ograniczeń w tworzeniu kredytu, pieniędzy księgowych. (Jeśli gotówka zostanie ostatecznie zamieniona na pieniądze elektroniczne z kartą debetową lub mikroczipową, jak to już jest planowane przez banki, nie będą one nawet praktycznie ograniczone w tworzeniu pieniędzy, które nie będą wtedy kawałkami papieru czy zapisami w księdze bankowej, ale po prostu bitami, jednostkami informacji w komputerze.)
Niszczyciele pieniądza
Widzieliśmy więc, że banki tworzą pieniądze, kiedy udzielają pożyczki, jak to zostało wyjaśnione na końcu poprzedniej lekcji. Bankier wytwarza pieniądze, pieniądze bezgotówkowe, gdy pożycza konta pożyczkobiorcom, osobom prywatnym lub rządom. Gdy wychodzę z banku, w kraju pojawia się nowe źródło czeków, które przedtem nie istniało. Całkowita suma na wszystkich kontach bankowych w kraju zwiększyła się o 100.000 zł. Tymi nowymi pieniędzmi opłacam robotników, kupuję materiały i maszyny, buduję moją nową fabrykę. A więc kto stwarza pieniądze? – Bankierzy!
Ten rodzaj pieniądza stwarzają bankierzy i tylko bankierzy: pieniądz bezgotówkowy, pieniądz, który utrzymuje biznes w ruchu. Ale bankierzy nie dają pieniędzy stworzonych przez siebie. Oni je pożyczają. Pożyczają je na pewien czas, po czym trzeba im je zwrócić. Trzeba im je spłacić.
Od stworzonych przez siebie pieniędzy bankierzy domagają się odsetek. Możliwe, że w moim przypadku bankier zażąda od razu 10.000 zł odsetek. Odciągnie je z pożyczki i wyjdę z banku z kontem 90.000 zł, podpisawszy zobowiązanie zwrotu 100.000 zł w ciągu roku.
Budując moją fabrykę, będę płacił moim ludziom, kupował rzeczy i w ten sposób rozprowadzę moje konto bankowe o wartości 90 000 zł w całym kraju. Lecz w ciągu roku muszę, dzięki profitom, które uzyskałem, sprzedając moje produkty za więcej kapitału, niż mnie one kosztowały, zbudować moje konto bankowe o wartości nie mniejszej niż 100.000 zł.
Pod koniec roku spłacę swój dług, wystawiając czek na swoje konto opiewający na 100.000 zł. Bankier obciąży wtedy moje konto kwotą 100.000 zł, a więc odbierze te 100.000 zł, które wyciągnąłem z kraju, sprzedając moje produkty. Nie wpłaciłem tej sumy na niczyje konto. Nikt nie będzie mógł wystawić czeku na te 100.000 zł. Jest to pieniądz martwy.
Kredyt powoduje narodziny pieniądza. Zwrot kredytu powoduje jego śmierć. Bankierzy stwarzają pieniądze, gdy je pożyczają ludziom. Bankierzy składają pieniądze do trumny, gdy im się je oddaje. Są oni zatem także niszczycielami (grabarzami) pieniędzy. |
System działa w ten sposób, że spłata powinna przewyższać kredyt; liczba zgonów powinna przewyższać liczbę narodzin; niszczenie powinno przewyższać tworzenie.
Wydaje się to niemożliwe i jest to w całości niemożliwe. Jeżeli mi się powiedzie, ktoś inny zbankrutuje, gdyż wszyscy razem nie zdołamy oddać do banku więcej pieniędzy, niż ich wyprodukowano. Bankierzy stwarzają kapitał i tylko kapitał. Nikt nie tworzy odsetek, gdyż nikt inny nie tworzy pieniędzy. Ale pomimo to bankierzy domagają się obu, kapitału i odsetek. Taki system może utrzymać się jedynie za pomocą nieustannego i wciąż wzrastającego przypływu kredytu. Stąd system długów i utrwalanie się dominującej władzy banków.
Wada pieniądza
Sytuacja sprowadza się do niepojętej rzeczy: wszystkie pieniądze, które są w obiegu, pochodzą jedynie z banków. Nawet pieniądze metalowe lub papierowe wchodzą do obiegu tylko wtedy, gdy zostają wypuszczone przez banki.
Otóż banki puszczają w obieg pieniądze tylko w ten sposób, że pożyczają je i obciążają odsetkami (lichwą). To znaczy, że wszystkie pieniądze będące w obiegu wyszły z banków i pewnego dnia muszą do banków powrócić, ale powiększone o pewien procent.
Bank pozostaje właścicielem pieniędzy. My jesteśmy jedynie pożyczkobiorcami. Jeżeli ktoś zatrzymuje swoje pieniądze na dłużej albo na stałe, inni z konieczności stają się niezdolni do wypełniania swoich zobowiązań finansowych.
Naturalnym owocem takiego systemu jest wielka liczba bankructw osób prywatnych i spółek, hipoteki za hipotekami oraz stały wzrost długów publicznych.
Żądanie odsetek od pieniądza przy jego powstawaniu jest zarazem nieprawne i absurdalne, antyspołeczne i sprzeczne z dobrą arytmetyką. Wada pieniądza jest więc zarówno wadą techniczną, jak i wadą społeczną.
W miarę jak kraj rozwija się, pod względem produkcyjnym jak i ludnościowym, potrzeba większej ilości pieniędzy. Otóż nie można otrzymać nowych pieniędzy w inny sposób, jak obciążając społeczeństwo długiem, który wspólnie nie może być spłacony.
Powstaje więc wybór pomiędzy zatrzymaniem rozwoju a zadłużaniem się; pomiędzy masowym bezrobociem a zaciąganiem pożyczek nie do spłacenia. Właśnie między tymi dwiema alternatywami szamoczą się wszystkie kraje.
Arystoteles, a po nim św. Tomasz z Akwinu piszą, że pieniądz się nie mnoży. Otóż bankier stwarza pieniądz tylko pod tym warunkiem, że się on pomnoży. Ponieważ ani rząd, ani prywatne osoby nie stwarzają pieniędzy, nikt więc nie stwarza odsetek, o które dopomina się bankier. Ten sposób emisji, nawet jeśli jest zalegalizowany, pozostaje błędny i jest nie do przyjęcia.
Upadek i upodlenie
Wytwarzanie pieniędzy w kraju w ten sposób, że się zadłuża rządy i osoby prywatne, ustanawia prawdziwą dyktaturę zarówno nad rządami, jak nad jednostkami.
Suwerenny rząd stał się sygnatariuszem długów u małej grupy wyzyskiwaczy. Minister reprezentujący 38 milionów mężczyzn, kobiet i dzieci podpisuje długi nie do spłacenia. Bankierzy, którzy reprezentują klikę zainteresowaną tylko zyskiem i władzą, fabrykują krajowy pieniądz.
Bez krwi ludzie nie mogą żyć. Na tym polega porównanie pieniędzy do ekonomicznej krwi narodu. Papież Pius XI napisał w 1931 r. w encyklice Quadragesimo anno: „106. To ujarzmienie życia gospodarczego najgorszą przybiera postać w działalności tych ludzi, którzy, jako stróże i kierownicy kapitału finansowego, władają kredytem i rozdzielają go według swej woli. W ten sposób regulują oni niejako obieg krwi w organizmie gospodarczym i sam żywioł życia gospodarczego trzymają w swych rękach, że nikt nie może wbrew ich woli oddychać”.
Jest to jaskrawy przejaw upadku władzy, o którym Papież mówi: rządy zrzekły się swoich szlachetnych funkcji i stały się sługami interesów prywatnych. Rząd, zamiast kierować państwem przeobraził się w poborcę podatków i wielka część dochodu z podatków, część najbardziej uświęcona, nie podlegająca żadnej dyskusji, jest ściśle przeznaczona na spłatę odsetek od długu narodowego. Również ustawodawstwo polega przede wszystkim na opodatkowaniu ludzi i na ograniczaniu wszędzie wolności.
POPRZEDNIA LEKCJA: https://politykapolska.eu/2017/11/22/srodowe-lekcje-o-pieniadzu-bieda-posrod-obfitosci-narodziny-smierc-pieniedzy/
W zakresie tematyki polecamy pozycję Wydawnictwa Wektory, autor Prof. Michael Jones, „Historia kapitalizmu jako walki między pracą a lichwą. Tom III” LINK