Królowie covida. Mają poparcie firmy Gilead, Pfizer, Fundacji Gatesów.

0
1501
[bsa_pro_ad_space id=5]
Katarzyna Treter-Sierpińska

 

[bsa_pro_ad_space id=8]

Królowie covida. Mają poparcie firmy Gilead, Pfizer, Fundacji Gatesów. prof Krzysztof Pyrc

prof. Krzysztof Pyrć/ fot. screen

Kim jest pan na zdjęciu ilustrującym dzisiejszy felieton?

To Krzysztof Pyrć, biolog i biotechnolog, specjalista w zakresie mikrobiologii i wirusologii, profesor nauk biologicznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dlaczego jest bohaterem mojego felietonu? Dlatego, że należy do grupy naukowców, których pozwolę sobie określić mianem „królowie covida”. Do tej grupy zaliczam tych, którzy w czasach przed-pandemicznych mówili jedno, a teraz mówią zupełnie co innego, przy czym usadowili się na pozycji doradców władzy i jednocześnie są na liście płac koncernów farmaceutycznych zarabiających na pandemii i to zarabiających sumy idące w miliardy.

Zalecenia płynące z ust „krolów covida” to lockdown, DDM i szczepionki dla każdego. Owszem, zdarza się, że zalecają jakieś leki, ale dziwnym trafem są to leki bardzo drogie, lecz nieskuteczne. Mają jednak tę zaletę, że są produkowane przez koncerny, na których liście płac znajdują się „królowie covida”. Przykładem jest prof. Robert Flisiak zalecający w terapii covidowej lek remdesivir. Koszt terapii to ok. 10 tys. zł. Badania wykazały, że stosowanie tego leku nie ma sensu, ponieważ jest nieskuteczny. Taką opinię wystawiła remdesivirowi Światowa Organizacja Zdrowia. I co? I prof. Flisiak nadal zaleca ów lek. Warto zatem odnotować, że prof. Flisiak jest na liście płac firmy Gilead, która ów lek produkuje. Przypadek?

Czego nie zalecają „królowie covida”? Nie zalecają, a wręcz odradzają stosowanie amantadyny. Prof. Krzysztof Simon wręcz straszył, że stosowanie tego leku przyczyni się do wytworzenia mutacji koronawirusa odpornych na szczepionkę. Prof. Simon jest na liście płac Pfizera, czyli producenta szczepionek, któremu skuteczny lek na covid popsułby biznes.

W akcję zniechęcania do terapii amantadyną włączył się też prof. Andrzej Horban, który usiłował zdyskredytować pulmonologa Włodzimierza Bodnara stosującego ten lek w terapii covid. I to stosującego z sukcesem. Co ciekawe, prof. Horban sam zalecał amantadynę w terapii grypy w 2009 roku. Teraz amantadyna jest „be”. Dlaczego? Jednym ze sponsorów Fundacji Rozwoju Nauki, założonej przez prof. Horbana, jest firma Gilead, czyli producent horrendalnie drogiego, lecz nieskutecznego remdesiviru. Amantadyna jest tania i – w opinii stosujących ją lekarzy – skuteczna. Jednak badania nad jej zastosowaniem w terapii covid ruszyły dopiero niedawno. Przypomnę, że remdesivir był zalecany jeszcze przed zakończeniem badań jego skuteczności. I jest zalecany nadal, pomimo że wykazano jego nieskuteczność.

W połowie lutego 2021 roku ukazał się w tygodniku „Sieci” artykuł Macieja Pawlickiego opisujący związki członków doradzającej premierowi Rady Medycznej z koncernami farmaceutycznymi zarabiającymi na pandemii koronawirusa. Artykuł został również udostępniony na Twitterze. I co? I nic. Ludzie będący w ewidentnym konflikcie interesów nadal doradzają Morawieckiemu. Należy do nich prof. Krzysztof Pyrć. Jednym ze sponsorów badań prowadzonych przez jego Laboratorium Wirusologii Virogenetics jest firma Pfizer. Na liście partnerów laboratorium jest też Fundacja Melindy i Billa Gatesów. Pełna lista podmiotów finansujących badania TUTAJ.

Zapewne wielu powie, że nie ma nic niewłaściwego w tym, iż bogate koncerny łożą pieniądze na badania, które mają służyć dobru ludzkości. Problem w tym, że kto płaci, ten dyktuje, czym ma być owo dobro. A jeśli ten, kto płaci, zarabia na szczepionkach, to siłą rzeczy dobrem ludzkości stają się szczepionki. I w imię dobra ludzkości trzeba wygenerować emocjonalne zapotrzebowanie na ten produkt. A jeśli ktoś kwestionuje metody, jakimi się to robi, jest natychmiast atakowany i dyskredytowany. I tak właśnie zrobił dziś prof. Pyrć usiłując w chamski sposób zdyskredytować lekarza, który podważa sensowność lockdownu i „nowej normalności”. Tym lekarzem jest Paweł Basiukiewicz, doskonale znany czytelnikom tego portalu. Dla tych, którzy o nim nie słyszeli, krótkie wyjaśnienie.

Doktor Pawel Basiukiewicz jest kardiologiem. Od kilku miesięcy pracuje jako kierownik oddziału covidowego w szpitalu w Grodzisku Mazowieckim.  W kilku wywiadach telewizyjnych (w tym na antenie Polsat News) oraz na Twitterze Basiukiewicz dzieli się swoimi obserwacjami z pracy. Wynika z nich, że spośród trafiających na oddział pacjentów z pozytywnym wynikiem testu PCR zaledwie ok. 30 procent to chorzy na covid. Pozostali to osoby cierpiące na choroby przewlekłe, których się nie leczy ze względu na wynik testu. Mają leżeć na zakaźnym i czekać na negatywny wynik. Co więcej, wszyscy ci, którzy zmarli z innych powodów niż covid, są pakowani do covidowej statystyki zgonów tylko dlatego, że mieli pozytywny wynik testu. Lekarz nie ma nic do gadania. Taki jest system i już.

Basiukiewicz regularnie zamieszcza na Twitterze linki do badań naukowych dotyczących koronawirusa i metod walki z pandemią. Na ich podstawie apeluje o natychmiastowe zaprzestanie obsesyjnej izolacji osób zakażonych, domaga się zniesienia lockdownu i zaprzestania terroryzowania społeczeństwa przy pomocy kwarantanny i DDM. To nie są jego wymysły. To są wnioski z badań naukowych.

W środę (3.03.2021) Basiukiewicz skomentował artykuł zamieszczony na Twitterze przez prof. Pyrcia. W artykule, który jest stanowiskiem zespołu doradczego ds. COVID-19 powołanego w Polskiej Akademii Nauk 30 czerwca 2020 roku, a którego to zespołu prof. Pyrć jest wiceprzewodniczącym, napisano, że nawet pomimo szczepień „zasadne wydaje się utrzymanie zasad utrudniających transmisję zakażenia. Z tego względu nawet osoby po szczepieniu powinny stosować się do zasad DDM (dystans, dezynfekcja, maseczki), szczególnie w kontaktach z osobami z grup ryzyka”.

– Aby przerwać krążenie wirusa, powinniśmy też wszyscy się zaszczepić. (…) Długo jeszcze będziemy musieli przestrzegać izolacji w przypadku nawet łagodnych objawów zakażenia, poddawać się testowaniu czy kwarantannie, jeśli okaże się to wskazane. (…) Przygotujmy się do nowej normalności, w której przyjdzie nam żyć jeszcze długo

czytamy w stanowisku zaprezentowanym przez zespół PAN. W tekście znalazł się też postulat „tworzenia nowych norm społecznych związanych z ograniczaniem możliwości szerzenia się zakażeń” oraz stwierdzenie, że „groźba wymknięcia się wirusa spod kontroli jest realna”. Cały artykuł TUTAJ.

– Jak czytam to stanowisko to niestety krew tężeje w żyłach. Naukowcy z Zespołu przypisują sobie (nam) prawo czy zdolności do kontroli pandemii. Tworzenie nowych norm społecznych postulowane w tym stanowisku brzmi złowrogo

– napisał na Twitterze doktor Basiukiewicz.

To nie jest stanowisko zgodne z wiedzą. To jest stanowisko zgodne z poglądem podpisanych pod nim kilku osób podpierających się autorytetem instytucji naukowej. To jest niebezpieczne

– dodał w kolejnym wpisie.

I wtedy do akcji wkroczył prof. Pyrć odpisując:

– Z pana wiedzą, a raczej jej brakiem, na pewno.

Szanowni Państwo, oto widzimy, jak naukowiec biorący udział w projekcie finansowanym m.in. przez koncern farmaceutyczny produkujący szczepionkę zarzucił brak wiedzy lekarzowi pracującemu na oddziale covidowym. Opublikowany przez owego naukowca artykuł nie zawiera żadnych odniesień do wyników badań naukowych. Natomiast doktor Basiukiewicz wielokrotnie zamieszczał linki do takich badań i na nich opiera swoją argumentację.

A teraz niespodzianka! W marcu 2020 roku prof. Pyrć mówił wprost, że maski nie chronią przed wirusem, a nawet są szkodliwe. Tak, tak! Prof. Pyrć mówił dokładnie to samo, co minister zdrowia Łukasz Szumowski oraz doradca Głównego Inspektora Sanitarnego, prof. Włodzimierz Gut. Noszenie masek przez osoby bez objawów choroby to absurd! Czy od tego czasu zmieniła się wiedza naukowa? Nie! Jedyne, co się zmieniło, to podejście „królów covida” do nauki. Jeśli nauka wykazuje bezsens DMM i szkodliwość lockdownu, to tym gorzej dla nauki. A ci, którzy nadal trzymają się nauki, to foliarze i płaskoziemcy.

Ludzie naiwnie wierzą, że jeśli ktoś ma tytuł profesora, to znaczy, że zawsze ma rację. Nie biorą pod uwagę, że profesor może się mylić. Nie dopuszczają myśli, że profesor może nawet celowo wprowadzać innych w błąd. Po co? Po to, żeby grać w tej samej drużynie, w której grają jego sponsorzy. Jeśli zagra przeciw nim, straci pieniądze i możliwość prowadzenia badań oraz budowania kariery. A pandemia daje tyle możliwości. Można zostać „królem covida” i rozstawiać ludzi po kątach albo wymyślać dla nich „nowe normy społeczne”. Pytanie o etyczność takiego postępowania zadają tylko foliarze i płaskoziemcy, prawda?

za: wprawo.pl


POWIĄZANE:

Profesor Roman Zieliński odpowiada 34 naukowcom z PAN ws. szczepień i testów RT-qPCR

[bsa_pro_ad_space id=4]