Ks. dr Stefan Wyszyński, Włocławek 1936 rok.
1.
Pochód komunizmu na Zachód napotyka przeszkodę u wrót Polski. Społeczeństwo nasze, dzięki swej wielkiej jeszcze sile religijno-moralnej, z trudem podtrzymywanej pracą Kościoła, tworzy wał ochronny, którego szczytów przekroczyć nie może działalność rozkładowego bolszewizmu.
Polska powstrzymała już dwa natarcia bolszewizmu: pierwsze – wojskowe w roku 1920, złamane przez Cud nad Wisłą; oddaliśmy ocenioną przysługę całej Europie i jej chrześcijańskiej kulturze.
Drugie natarcie było niemniej groźne, bo przyszło od strony nieoczekiwanej „przyjaźni” polsko-bolszewickiej, użyto tu innej broni niż w r. 1920, choć zadając boleśniejsze rany – broni układów i traktatów politycznych, gospodarczych, handlowych a zwłaszcza – propagandy kultury bolszewickiej (bolszewizm kulturalny) wśród naszej inteligencji. Jak na komendę powiał w Polsce wielki prąd „kulturalny” z Moskwy. Jak do Mekki, zaczęły jeździć tam wycieczki dziennikarzy, przemysłowców, działaczy społecznych, kulturalno-oświatowe, uczonych, ba nawet parlamentarzystów i wojskowych. Prasę polską zasypano wywiadami, reportażami, rozprawami, sławiącymi urządzenia społeczne, gospodarce, kulturalne Bolszewii. „Wiadomości Literackie” udzieliły 40 bolszewikom gościny na łamach swego pisma, by mogli zachwalać kulturę bolszewicką, a bolszewicy – choć nie tak naiwnie – jednak odwdzięczyli się Polsce, wyrażając nadzieję, że i ona wkrótce dorówna swej przodującej siostrzycy wschodniej (sic). Takie prowadzono zabawy przez szereg miesięcy – szczerze czy nieszczerze – jednak tp wystarczało, by zasiać wśród młodzieży i inteligencji zaciekawienie dla doświadczenia sowieckiego, a nawet tęsknotę za nieznanym (Państwo Pracy, Kuźnia Młodych, itd.). Większego jednak wpływu bolszewizm sobie nie zdobył; dzięki krytyczniejszej części inteligencji polskiej „wymiana wartości kulturalnych” zbyt daleko nie poszła. Nie należy jednak lekceważyć wydeptanej ścieżki; bolszewicka literatura piękna, prasa, film, sztuka teatralna – depczą po niej nadal.
Rychło jednak zauważono, że gdyby podbój całego świata dla bolszewizmu miał iść nadal tą drogą, obliczoną na cierpliwość, jeszcze wiele lat wypadłoby czekać. Jesteśmy świadkami najazdu, a raczej skrytego podchodu, podstępnego przenikania komunizmu do ludu, przez tzw. wspólny front, front ludowy. W akcji tworzenia „Frontu ludowego” rzucono nowe hasła, zgodnie ze wskazaniami VII Kongresu Kominternu w Moskwie 1935 r.
Przede wszystkim zalecono czynne popieranie wszelkiej inicjatywy , niechętnej współczesnego ustrojowi, krytycznie doń się odnoszącej chociażby nie prowadziła bezpośrednio do celów bolszewickich.
Stąd wskazania, aby konfidenci bolszewiccy wstępowali do wszelkich organizacyj o założeniach reformatorskich, nawet do organizacji katolickich. W organizacjach tych konfidenci powinni liczyć się z okolicznościami i środowiskiem narodowym , religijnym, popierać żywo wszelkie środki, któremi zespół posługuje się dla swych celów.
Pozyskawszy sobie zaufanie lojalnością i pracą oświatowo-kulturalną, sportową itp., łatwiej już można będzie przeprowadzić, przy nastręczającej się okazji, własne cele. Początkowo lojalna rola takich „członków” powoli zamienia się lojalna rola takich „członków” powoli zamienia się w planową opozycję, utrudniającą pod różnemi pozorami – inicjatywę, wreszcie doprowadza do wewnętrznego skłócenia i rozbicia. Tą drogą komunizm rozbił niejedną już organizację.
Idąc po linii tej nowej strategii Stalin zalecił na VII Kongresie Kominternu tworzenie wspólnego frontu z wszelkimi organizacjami o charakterze demokratycznym chociażby to były organizacje religijne, narodowe, państwowe; należy przeniknąć do organizacyj młodzieży katolickiej, do robotników chrześcijańskich, zdobyć sobie wpływy, a potem zręcznie wywołać w nich ferment, utrudniając pracę i wprowadzając ducha rozkładu i niezadowolenia. „Wspólny front” z organizacjami katolickimi ma odegrać wobec nich rolę „konia trojańskiego”, a przez przywódców Kominternu został uznany za najskuteczniejszą metodę propagandy komunizmu, która zamiast otwartej walki musi odtąd stosować raczej taktykę podejścia.
Nowa ta metoda spotka niezawodnie wielkie trudności, dla braku odpowiedniego wyszkolonych ludzi, jednak z czasem może wydać pewne owoce; jeśli wierzyć zapewnieniom Moskwy, zdołano wskutek nieuwagi katolików, przeniknąć do niektórych katolickich organizacji Kanady, Francji, Niemiec, Belgii i Austrii. Zwłaszcza we Francji nowa metoda propagandy bolszewizmu zdradziła wśród katolickich organizacji niepokojące objawy. Powstała nawet grupa „chrześcijańskich rewolucyjnych komunistów” – Chretiennes communistes, która na łamach swego pisma Terre Nouvelle (Nowa Ziemia), opatrzonego na okładce symbolicznym znakiem, sierpa i młota, na tle krwawego krzyża, przemawia za pogodzeniem nauki Chrystusa Pana z marksizmem.
Drugie wskazanie Kominternu dotyczy starannego wykorzystywania wszelkich zaognień, niezadowolenia mas w celu doprowadzenia ich do ostateczności, nawet do rozlewu krwi. Nie idzie tu o chwilowy sukces, ale o wytworzenie pewnego nastroju, wrogiego, niechętnego przedstawicielom ładu społecznego, idzie o utrzymanie stałej psychiki niepokoju, niepewności – bo społeczeństwo, w takim nastroju utrzymane, łatwo wykorzystać i pchnąć w zamierzonym kierunku. Nadto te manewry uliczne oswajają tłum z wystąpieniami, do których miał on dotychczas wstręt, wskutek poczucia odpowiedzialności społecznej, w razie bezkarności – mają przekonać masy, że jednak można otwarcie walczyć z władzą, że walka z policją udaje się.
W związku z pierwszym wskazaniem, Stalin polecił zmienić metodę walki z religią. Nie należy zbytnio budzić czujności wrogimi przeciwreligijnymi wystąpieniami; energiczną i bezlitosną z nią walkę zastąpić „cierpliwym wpływaniem na młodzież, by porzuciła dobrowolnie religię”. Pozostawiwszy w spokoju dogmaty religijne należy – zdaniem Stalina – uderzyć raczej na nie od strony ich wartości społecznych: należy wskazywać, że Chrześcijaństwo nie umiało wpoić sprawiedliwości społecznej, że obecny ustrój jest dziełem Chrześcijaństwa, że religia nie posiada praktycznego znaczenia dla człowieka, chleba mu nie przysporzy. W walce z religią należy raczej podkreślać momenty społeczno-ekonomiczne.
Musimy zwalczać religię – głosił ongiś Lenin – bo to stanowi elementarną zasadę marksizmu. Ale nie wolno ograniczać walki z religią do abstrakcyjnych rozpraw; trzeba posiłkować się w tym względzie konkretną metodą, podkreślając przede wszystkim ekonomiczne racje, płynąc z zasady walki klas, i niesprawiedliwość społeczną. Taka metoda osiągnie sto razy więcej i doprowadzi znacznie prędzej do praktycznego ateizmu, niż wszelkie propagandy teoretyczne i rozprawy filozoficzne, uderzające w dogmaty i doktryny religijną” (Lenin, Dzieła wybrane, 1932, 386). Zmieniając metodę propagandy Sowiety wpadły na odważny pomysł – stworzenia w świecie międzynarodowej organizacji pod nazwą „Przyjaciół Związku Sowieckiego”, w organizacji tej chcą skupić niekoniecznie komunistów, raczej ludzi z komunizmem nic wspólnego nie mających, – artystów uwielbiających sztukę sowiecką, literatów publicystów, wolne zawody, wychowawców entuzjazmujących się szkołą tworzącą „nowego człowieka” (A. Rundt, Mehnert), urzędników – zwłaszcza państwowych i samorządowych, wreszcie – wszelkiego rodzaju bogatych snobów europejskich i amerykańskich. Wszyscy oni świadomie czy nie świadomie, będą pełnić rolę ambasadorów komunizmu w swym środowisku, budzić dlań sympatię, albo też usypiać czujność, zachwalając bolszewicką książkę, pismo, film, sztukę teatralną, organizując wycieczki do ZSRR, które – odpowiednio wyreżyserowane – stworzą nowych entuzjastów twórczości bolszewickiej. Swą rozkładową robotę Sowiety chcą przeprowadzić przy pomocy miejscowych sił, co jest i owocniejsze im mniej kosztowne.
2.
Raz po raz w prasie daje się zauważyć obawę przed niebezpieczeństwem komunizmu w Polsce, już nie w kształcie krzykliwej propagandy, ale w formie grożącego nam ustroju sowieckiego.
Jedno z pism zastanawiało się nad tym, jak wyglądałaby Polska komunistyczna. Widocznie możliwości takie są wielkie, skoro bierze je pod uwagę nawet prasa wroga komunizmowi.
Bolszewizm działa u nas dwutorowo: „oficjalnie”, przez Komunistyczną Partię Polski, i nieoficjalnie – na różnych odcinkach życia społecznego. Rzecz znamienna, że o ile, wspierane przez partie komunistyczne: ukraińską, białoruską i żydowską (Bund), K.P.P., poza żydami nie zdoła zdobyć sobie w Polsce większych wpływów[1], to zasięg tajnych wpływów komunizmu jest dość rozległy. Wpływy te zaznaczają się silniej lub słabiej wśród organizacyj robotniczych P.P.S., Z.Z.Z., przenikają do młodej inteligencji, rozszczepiają się na ruch młodowiejski.
W Polsce, jak zresztą w całym świecie, tworzy się „Front ludowy”; podobieństwo tego ruchu do analogicznych prób zagranicznych świadczy o tym, że dzieje się to na jedną komendę. Gdzieindziej ujawniono, że komendę tę wydał Komintern. Na usługi „Frontu ludowego” oddali się przede wszystkim Żydzi, którzy z zapałem popierają jego konsolidację (Nasz Przegląd). Socjalizm polski, z pod znaków P.P.S., który również wysługuje się „Frontowi”, głosi nawet z tego tytułu swój renesans (Robotnik), zapominając o jednym, że to jest właściwie renesans komunizmu, któremu na razie wygodniej jest ukrywać się pod sztandarami P.P.S. „Robotnik” uwielbia hiszpański Front ludowy choć wszystkim wiadomo, że tam szczególniej jest to impreza komunistyczna. Dążności komunistyczne da się zauważyć w Z.Z.Z. Moraczewskiego (por. Front Robotniczy). Wśród organizacyj młodzieżowych front taki ujawnił się we wspólnej odezwie organizacyj akademickich młodzieży P.P.S. Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej i Legionu Młodych, wydanej na dzień 1 maja; obecność L.Mł. i Z.P.M.D. świadczy o charakterze filokomunistycznym.
Rzecz znamienna, że nowa taktyka bolszewizmu doskonale uwydatnia się na polskim odcinku. W Polsce nie można właściwie mówić o istnieniu prasy komunistycznej, ani też – organizacyj komunistycznych. A jednak jest całe mnóstwo pism, całe mnóstwo grup społeczno-ideowych, politycznych, kulturalnych, które prowadzą akcję prokomunistyczną, ogłaszają sympatyczne sprawozdania i informacje o Bolszewii, wypowiadają poglądy językiem bolszewickim, choć nie można mówić o istnieniu „Przyjaciół Związku Sowieckiego”, to jednak wiele czynników działa w Polsce według recepty komunisty Dymitrowa. Ogromna jest literatura komunizująca w Polsce, a jednak nie czepia się jej Kodeks karny, a jednak „niepowołane” ręce z trudem mogą ją zdobyć.
Propaganda literatury sowieckiej idzie również odmiennym korytem: dotychczas usiłowano nielegalną drogą przemycać literaturę wywrotową. Obecnie nadto akcja weszła na legalne drogi, na wystawach księgarskich ukazuje się mnóstwo książek rosyjskich w polskim tłumaczeniu. Bolszewicy uważają, że zarzucanie naszego rynku księgarskiego przedwojenną rosyjską literaturą nihilistyczną będzie najlepszym przygotowaniem i przejściem do przyjęcia literatury bolszewickiej. Istnieją nakładowe księgarnie wręcz bolszewickie (Przemyśl i Warszawa), wiele pism daje ich wydawnictwom przychylną ocenę.
Zadziwia nas ogromny urodzaj na nowe pisma, które w ostatnich miesiącach trudno nawet obliczyć; wychodzą kilka miesięcy, do roku, a gdy redaktorzy ich kontynuują karierę w więzieniu, powstają nowe pisma na krótszy lub dłuższy żywot.
W Polsce wychodziły lub wychodzą pisma, tworzące „Wspólny front literacki”, do którego zalicza się takie pisma, jak: organ literacki „Lewar” (Włochy pod Warszawą, chwilowo nie wychodzi), „Lewy Tor”, dwutygodnik społeczno-literacki, pod patronatem drukarni „Robotnika” (Warszawa), „Nowa Wieś” (Naprawa pod Jordanowem red. Czuchnowski), „Oblicze Dnia”, dwutygodnik i „Głos Współczesny” – pisma inteligenckie (Warszawa), „Przekrój Tygodnia”, „Wiadomości Robotnicze” (Katowice), „Lewy Front”. Odrębną, choć pokrewną grupę tworzą pisma Legionu Młodych: powstałe na gruzach „Państwa Pracy” – „Nowe Państwo Pracy” (Warszawa), „Nowy Ustrój”(Kraków); z tą grupą od 1.V.36 r. idzie ręka w rękę pismo lewicy Z.P.Mł.Dem. „Przebudowa” (Warszawa), oraz pismo wileńskie „Poprostu”, czy też „Front Młodych” organ oderwanych od Z.Z.Z. grup młodzieży radykalnej. Pisma te mają przeważnie na uwadze ludność miast. Na wieś roztacza swe wpływy „Chłopskie życie gospodarcze” (Łódź), „Chłopskie Jutro”, z dodatkiem „Głos młodych” (Warszawa); do tych pism zbliżają się „Wici”, „Siew Młodej Wsi” i „Przodownik Wiejski”.
Weźmy do ręki bodaj jeden numer „Lewego Toru” (1.IV.36 r., n. 5-6). Pismo wypowiada się za utworzeniem „Frontu ludowego”, „który nie powinien pominąć żadnej grupy, która jest lewicą społeczną. Albowiem nie można szukać sprzymierzeńców i kombatantów po drugiej stronie barykady i nie można, nie ma powodu nikogo pozostawić na uboczu, kto jest po tej samej stronie barykady” (str. 2). Na wzór francuskiego czy hiszpańskiego frontu ludowego i polski front ludowy, jak wynika z treści artykułu, powinien objąć socjalistów i komunistów, robotników i chłopów. Pismo zawiera sympatyczną ocenę racjonalizacji pracy umysłowej w ZSRR pochwalną recenzję książki bolszewika, Ilii Erenburga (wyd. warszawskiego „Znicza”), pochwałę Andre Makraux dla Rosji Sowieckiej (przedrukowaną zresztą z Wiad. Lit. 1936, n.10), spis książek nadesłanych przeważnie bolszewickich. Jak na jeden zeszyt to zbyt wiele, by mieć wątpliwość co do sympatyj pisma.
Do szeregów pracy komunizującej wciska się cała prasa wolnomyślicielska, a odezwy jej, ogłoszone tam na dzień 1 maja b.r., świadczą o wielkim pokrewieństwie polskiej prasy bezbożniczej z komunistyczną (Por. Tydzień Robotnika; Wolnomyśliciel Polski; Błyski Wolnomyślicielskie, nr 10 1936 r.). Do tego towarzystwa zaprasza się również komunizująca grupa nauczycielstwa polskiego, oderwana od Z.N.P., a skupiona przy piśmie „Miesięcznik Nauczycielski” (Warszawa). Z okazji 1 maja br. M.N. uczynił pod adresem Frontu ludowego ofertę w haśle: „Niech żyje wspólny front robotników, chłopów i pracowników” (1936 nr 7).
Komunizująca prasa polska ma swego duchowego patrona, wychodzącego wprawdzie zagranicą, w Paryżu, ale będącego bolszewicką agencją prasową i duchem ożywczym komunizmu w Polsce. Jest to dwutygodnik „Informacje prasowe”, wprawdzie zabroniony przez władze państwowe, jednak dochodzący do wielu organizacyj robotniczych w kraju; starannie śledzi on postępy organizacyjne „Frontu ludowego” w Europie, daje szczegółowe sprawozdania „Z kraju socjalizmu”, zamieszcza długie przemówienia wodzów bolszewickich. Pouczające są wiadomości z Polski, bo widać z nich kogo „Informacja Prasowe” uważają za swoich, na kogo liczą[2].
Do Polski przenikają również bolszewickie publikacje, drukowane w Rosji, a przeznaczone dla ludności polskiej w Sowietach i zagranicą – „Orka”, wyd. w Mińsku; „Sierp” (Kijów), „Kultura mas” (Moskwa), „Trybuna Radziecka” (Moskwa), „Bądź gotów” (Kijów), „Bezbożnik wojujący”, „Głos młodzieży”, „Poradnik oświaty” i in. Pisma te nie wychodzą regularnie, wiele z nich dociera jednak do polskiego czytelnika.
3.
Wzrost komunizmu jest następstwem nie tylko wzmożonej i podstępnej działalności propagandowej. Umacnia się tam, gdzie znajduje odpowiednie warunki rozwoju i bytowania. Wśród społeczeństw europejskich komunizm opanował te, które są bliskie rozkładu moralnego, święci triumfy w państwach laickich, lub z imienia tylko chrześcijańskich, umacnia się tam gdzie upośledzenie społeczne warstw ludowych spycha je poniżej poziomu bytowania, a w następstwie – na niższy poziom moralny. Podobnie i wśród warstw społecznych każdego państwa – komunizm tam się osadza, gdzie religijność wygasła, moralność zwątlała, gdzie bezrobocie utrwaliło nędzę. Opiera się bolszewizmowi zasobniejsza inteligencja, zamożny wieśniak, zatrudniony robotnik, ulega mu zubożała ludność przedmieść ongiś fabrycznych miast, bezrobotna młodzież, głodna wieś. Dostrzega się zjawisko, że nawet głodni przez pewien czas opierają się komunizmowi, gdy są moralnie silni – jednak do czasu. Zmianę swych poglądów, swój radykalizm społeczny, uzasadniają polscy komuniści zwykle względami gospodarczymi, do których na ogół rzadko i znacznie później dołączają względy natury moralno-religijnej.
Przyjść z pomocą ludności bezrobotnej, nieuświadomionej zubożałej inteligencji, pozbawionej przyszłości młodzieży – to znaczy powstrzymać pochód komunizmu.
Nie zawsze to leży w mocy i w zakresie uprawnień Kościoła, bardzo często dzieło naprawy może być dokonane zbiorowym wysiłkiem uświadomionego społeczeństwa, zwłaszcza katolickiego, które ma obowiązek współdziałać nad przeprowadzaniem zdrowej, na sprawiedliwości chrześcijańskiej opartej, reformy społecznej. Pod tym względem katolików polskich cechuje, nieraz już stwierdzona bezczynność: wiedzą o istnieniu encyklik społecznych albo ich nie znają, albo całkowicie zaniedbują, nie usiłując nawet wgłębić się w ich wskazania.
Dla powstrzymania pochodu komunizmu może mieć wielkie znaczenie jednolita opinia katolicka, która miałaby odwagę piętnować zło i domagać się zdrowej atmosfery moralnej w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym. Rodzimy polski komunizm uważa się za jedynego obrońcę moralności społecznej, a przyznać trzeba, że gdy odpowiednie czynniki nie biorą pod uwagę uzasadnień i protestów opinii katolickiej, to z „gniewem ludu” liczą się, dając wielką satysfakcję przywódcom przewrotów.
Wszak wiadomo, chociażby z tak skromnego odcinka życia, jak roboty publiczne, że związki chrześcijańskie, będąc ostoją, a nieraz i gwarantką ładu, nie mogą często dla swych członków zdobyć pracy, tylko dlatego, że „łatwiej sobie z nimi poradzić”, natomiast pracę dostają wywrotowcy, burzyciele własnego społeczeństwa, które je żywi; pracę przyjmą, pozostając nadal na służbie przewrotu. Czy to nie jest zachęta dla ludzi cichych i pokornego serca, by naśladować „krzyczący” komunizm ? Bronią się przed komunizmem, nie mamy obowiązku okrywać płaszczem zapomnienia tych wszystkich nadużyć współczesnego ustroju: nieraz wypadnie zło napiętnować stanowczo. Piętnując je nie można zapominać, że świadomość zła silniej działa na uczucie niż na rozum i dlatego w ocenie zła łatwo ulec namiętności, co grozi demagogią. Katolicy, piętnując zło, muszą chronić się przed demagogią: nie dlatego piętnują zł, by znaleźć poklask mas, ale by się okazała sprawiedliwość chrześcijańska. Demagogia wielu działaczy społecznych często zraża do ich pracy trzeźwiejszych ludzi. Silna, mężna, zwarta opinia katolicka mogłaby skupić tych wszystkich, którzy dziś szukają opieki komunizmu, a nadto mogłaby stać się sumieniem społeczeństwa; opinia taka byłaby wielką satysfakcją społeczną dla mas.
Opinia katolicka musi przede wszystkim odgrodzić się wyraźnie od wszelkich chęci chrzczenia komunizmu. Wszak tyle już było prób „nawracania Judasza”, istniały organizacje katolickich, chrześcijańskich socjalistów, wydawano pisma katolicko-socjalistyczne (Das Rote Blatt der Katholischen Sozialisten; Katholisch-Sozialistische Aktion; Zeitschrift fuer Religion und Sozialismus), zwykle kończyło się tym, że apostołowie zostali nawróceni na komunizm. Zarówno socjalizm jak i komunizm, w swej praktycznej działalności, przechodzi przez różne „taktyczne” przemiany, które mogły wytwarzać pewne złudzenia; pod wpływem walki socjalizmu powstało wiele instytucyj społecznych, które dziś są popierane przez myśl chrześcijańsko-społeczną, dla której zresztą te urządzenia obce nie były i o które myśl ta też walczyła. Nie były to więc stricto sensu socjalistyczne instytucje, jakkolwiek przy pomocy socjalistów zdobyte. Zmiany stosunku socjalizmu do walki klas, do własności prywatnej, nie można uważać za trwałą zdobycz, jest to raczej zmiana taktyki, niż doktryny; zmiana taktyki, którą np. komunizm rosyjski stale stosuje, nie upoważnia do dyskusji na temat stosunku katolicyzmu do komunizmu, czy socjalizmu. Można przyjąć pewne urządzenia, wywalczone przez socjalizm, czy komunizm, gdy idzie o te ostatnie są one bardzo nieliczne, gdyż zwykle są zarażone ateistycznym i materjalistycznym duchem – nie można jednak przyjmować doktryny, choć lekko retuszowanej. Ostrzegał przed tym Pius XI w Quadragesimo Anno, gdy zwracał uwagę, że socjalizm, pomimo taktycznych zmian, zachował nadal sprzeczny z nauką chrześcijańską pogląd na społeczeństwo i na społeczną naturę człowieka. „Dlatego – pisze Papież – sprzecznymi pojęciami są określane: socjalizm religijny, socjalizm chrześcijański; nie można być równocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą”. A fortiori – komunizm, o którym Papież mówi, że „dobre i wierne dzieci Kościoła nie potrzebują już przestróg z Naszej strony przez bezbożnym i niegodziwym komunizmem”.
Katolikom zatem pozostaje zachować zdecydowaną odporną pozycję: będzie ona dla nich wewnętrzną konsolidacją i wzmocnieniem sił. Musi jednak tej pozycji towarzyszyć wydajna praca chrześcijańsko-społeczna.
Aktywność katolików musi nadto iść w kierunku uświadomienia społeczeństwu zła, płynącego dlań z ustroju komunistycznego: że bolszewizm toruje drogę ustrojowi wrogiemu jednostce, jej wolności, prawom osobowym, inicjatywie prywatnej; że rządzi metodami nie dającymi się pogodzić z godnością człowieka; że jest wrogiem moralności i religijności chrześcijańskiej wogóle, a zwłaszcza chrześcijańskiej kultury; że dąży do stworzenia nowego ustroju, opartego o ateizm i materjalizm – są to wszystko prawdy niedostatecznie masom uprzytomniane. Argumentacja, dotycząca obrony własności prywatnej, dla społeczeństwa zubożałego i pozbawionego tej własności, zwykle większego nie ma znaczenia; może działać na zamożniejszych wieśniaków, nie działa zupełnie na małorolnych i bezrolnych. Ważną jest rzeczą oświetlać jakie właściwie korzyści osiągnęli robotnicy bezwłasnościowcy z ustroju eksperymentu bolszewickiego, przeprowadzonego nakładem tak wielkich kosztów. Eksperyment bolszewicki pociąga może dlatego, że nie jest dość znany masom, do których nie mają dostępu wywody ekonomistów, oceniających gospodarkę sowiecką i jej społeczne skutki. Ludność dowiedziała się ongiś o sukcesach piatiletki (pięciolatki – przyp. tłum.), a sugestiom propagandy bolszewickiej uległa nawet część polskiej prasy katolickiej; dziś gdy bolszewicy nie chwalą się już więcej piatiletką, ta sama prasa nie uważa sobie za obowiązek wyprowadzić mas ze złudnego wrażenia, do utrwalenia którego też się przyczyniła. Dziś mówi się wiele o sukcesach stachanowców, ich wielkich zarobkach, choć mało kto tłumaczy masom, że ostatecznie sukcesy te, choć nie były przesadzone, żyłują resztki sił ludzkich, nie gorzej niż system kapitalistyczny, podniecając do współzawodnictwa w produkcji, przekraczającego przeciętną wytrzymałość robotnika, a to wszystko dla zapłaty za pracę… gotówką, a nie bonami. Masy wiedzą o Dnieprostroju, o kanale białomorskim, o przemyśle uralskim, nie wiedzą tylko, że wszystko to wyrosło dzięki wskrzeszeniu niewolnictwa (Dr H. Greuse, Zwangsarbeit in der Sowietsunion). „Sukcesy” te utrzymują fałszywy pogląd na rzeczywistość bolszewicką, pociągają, łudzą nadzieją, że podobne zdobycze możnaby i u nas osiągnąć. Jeżeli w Rosji dokonano tych dzieł bez etyki chrześcijańskiej, to – jak twierdzą chrześcijańscy komuniści – o wiele lepiej komunistycznego przewrotu dokonać można z Chrystusem.
By od tych złudnych wniosków uchronić społeczeństwo, prasa katolicka powinna więcej korzystać z prasowych komunikatów przeciwbolszewickich. Wydaje je specjalna agencja prasowa, działająca pod kierunkiem O. Ledit T.J., przy Papieskim Instytucie Wschodnim w Rzymie (pismo Lettres de Rome). Przykład daje Osservatore Romano, które stale zamieszcza rubrykę (Sotto il giogo bolsevico). Pisma przeciwbolszewickie wychodzą w Ameryce (Social Justice), w Lucernie (Apologetischer Pressedienst), w Genewie (wyd. org. Entente Internationale contrela 3-me Internationale). Wydawane ongiś w Polsce pismo „Walka z bolszewizmem” niestety nie posiada środków na wznowienie swych prac. Wszystkie te wydawnictwa spełnią rolę wtedy, gdy prasa katolicka korzystać będzie z ich biuletynów. Bolszewizm boi się naświetlania jego roboty, a na podstęp metody Dymitrowa, nie ma bodaj innej rady jak czujność i zdradzanie w prasie ukrytej propagandy komunistycznej.
Uwagę warstw ludowych, domagających się słusznie reformy, trzeba wreszcie silnie zainteresować chrześcijańskim ustrojem społecznym. Społeczeństwo ma w sobie wiele naturalnego poczucia sprawiedliwości społecznej, które zresztą jest wynikiem chrześcijańskiego wychowania religijnego, łatwo da sie je powiązań z całokształtem myśli katolicko-społecznej.
Nieudolność naszych władz do wkroczenia na drogę zdrowej reformy, widoczna niesprawiedliwość w rozdziale dochodu społecznego, podrywające budżety nadużycia i ich bezkarność, lub też niedająca satysfakcji społecznej niedostateczna karalność przestępstw i nadużyć, szkodliwa społecznie, podwójna moralność zawodowa, amoralność polityczna – nasuwają zbyt wiele codziennego materiału, dla oświetlenia i przekonania mas, że bolączek tych, bez prawa Bożego, głoszonego przez Kościół, usunąć się nie da, a tym samym – każdy kierunek społeczny, który pomija te środki, nie zabezpieczy trwałej reformy.
Zwalczając wrogie społeczeństwu i religii kierunki społeczno-gospodarcze, nie można zostawić ludzi bez odpowiedzi na pytanie, na jakiej drodze należy szukać poprawy stosunków społecznych. Brak tej odpowiedzi może umocnić w społeczeństwie wpajaną przez bolszewizm opinię, że nauka Kościoła nie posiada wartości społecznych. Znajomość nauki katolicko-społecznej wskaże, że jest inna, pewniejsza droga do obrony własnych praw; masy idące za komunizmem, często idą za nim dlatego, że innej drogi nie znają.
Coraz częściej staje przed nami zestawienie „katolicyzm i komunizm”, katolicyzm czy komunizm, bo coraz częściej zdajemy sobie sprawę z tego, że między tymi dwiema potęgami przyjść musi do rozstrzygającej rozprawy i cały układ stosunków politycznych, społecznych, gospodarczych przygotowuje pole do tego spotkania. Jeszcze przed dziesięciu blisko laty J. Maritain pisał w „Primaute du spirituel”:
„Imperializm bolszewicki, przez swój pęd do wszechświatowej ekspansji, zdaje się zapowiadać epokę, w której nic nie ostoi się na świecie wobec uniwersalizmu antychrysta i uniwersalizmu Chrystusa”.
Zmierzą się dwie zasady, w imię których usiłują uporządkować świat: nienawiść i miłość. Wiemy, że miłość wszystko zwycięża. Mistyczne ciało antychrysta może być zwyciężone tylko przez mistyczne ciało Chrystusa – Kościół (Bp I Sheen); w walce z komunizmem rozstrzygające znaczenie będzie miał katolicyzm. Kościół wyjątkową swą rolę rozumie dziś doskonale: widać to z ciągłych ostrzeżeń, jakie słyszymy z Watykanu. Ostatnio padło z ust Ojca św. (Piusa XI – przyp.) u wrót Światowej Wystawy Prasy Katolickiej:
„Największym i najpowszechniejszym z niebezpieczeństw – mówi Papież – jest dziś bezwarunkowo komunizm, we wszystkich swoich formach i stopniach. Jest to wspólny wróg, który grozi godności osobistej i świętości rodziny, ładowi i bezpieczeństwu publicznemu, Państwu i Kościołowi. Wspólny wróg, który usiłuje wszędzie przeniknąć, „przybierając pozory, budzące zaufania”, musi spotkać się ze wspólną, zbiorową odprawą. W równej mierze jest to sprawa Kościoła, Państwa, narodu i jednostki.
[1] J.A. Reguła, Historia komunistycznej partii Polski w świetle faktów i dokumentów, Wyd. II
[2] Na zebraniu we Lwowie w sprawie amnestii, którą to sprawę „Informacje Prasowe” uważają za „sprawę naczelną powstającego w Polsce frontu ludowego”, były reprezentowane m.in. takie organizacje: PPS, Legion Młodych, Czerwona Pomoc, OKZUP, TUR, PC Lewica, Związek Wychowawczyń, Bund, Wici, Wolnomyśliciele, Związek Handlowców, organizacje żydowskie i ukraińskie (Inform. Pras. 10.VII.1935, str. 11).
Tekst powyższy jest w brzmieniu oryginalnym.
WERSJA PDF
INNE WYBRANE PRZEDWOJENNE DZIEŁA KS. STEFANA WYSZYŃSKIEGO NT. SOCJALIZMU, KOMUNIZMU I NAUKI SPOŁECZNEJ KOŚCIOŁA:
Wyszyński, Stefan. 1931a. „Socjalistyczna własność wspólna w ocenie „Rerum novarum”.” Ateneum Kapłańskie t. 28:470-86.
Wyszyński, Stefan. 1931b. „Świat Katolicki w 40-stą rocznicę encykliki „Rerum novarum”.” Ateneum Kapłańskie t. 28:505-23.
Wyszyński, Stefan. 1933. „Nowe metody walki religijnej w Rosji Sowieckiej.” Ateneum Kapłańskie t. 31:159-65.
Wyszyński, Stefan. 1934a. „Kultura bolszewizmu a inteligencja polska.” Ateneum Kapłańskie t. 33:34-48.
Wyszyński, Stefan. 1934b. Kultura bolszewizmu a inteligencja polska. Włocławek: Chrześcijański Uniwersytet Robotniczy.
Wyszyński, Stefan. 1935. „Recenzja: S. Hessen, M. Hans, Pedagogika i szkolnictwo w Rosji Sowieckiej. Rozwój szkolnictwa sowieckiego i zmiany komunistycznej polityki oświatowej od rewolucji październikowej do końca planu pięciolecia. Przeł. z niem. Dr A. Zieleńczyk, Lwów, Książnica Atlas, 1934, 8°, s. 308.” Ateneum Kapłańskie t. 35:523-24.
Wyszyński, Stefan. 1936b. „Recenzja: Hélène Iswolski, L’homme 1936 en Russie Soviétique, Paris, Desclée De Brouwer, 1936.” Ateneum Kapłańskie t. 38:430.
Wyszyński, Stefan. 1937a. Jak skutecznie walczyć z komunizmem. Włocławek: Włocławski Powiatowy Komitet Obywatelski do Walki z Komunizmem.
Wyszyński, Stefan. 1937b. Katolicki program walki z komunizmem. Włocławek: Neuman & Tomaszewski.
Wyszyński, Stefan. 1937c. Książka w walce z komunizmem. Włocławek: Włocławski Powiatowy Komitet Obywatelski do Walki z Komunizmem.
Wyszyński, Stefan. 1937d. „Pius XI o walce z komunizmem.” Ateneum Kapłańskie t. 39:466-76.
Wyszyński, Stefan. 1938a. „Antyreligijne wychowanie w organizacjach socjalistycznych.” Ateneum Kapłańskie t. 42:485-90.
Wyszyński, Stefan. 1938b. Czy katolik może być komunistą? Włocławek: Włocławski Powiatowy Komitet Obywatelski do Walki z Komunizmem.
Wyszyński, Stefan. 1938c. Stanowisko i zadania duszpasterza wobec współczesnych ruchów społecznych. Płock: Diecezjalny Instytut Akcji Katolickiej.
Wyszyński, Stefan. 1939a. „Duszpasterz w budowaniu ustroju korporacyjnego.” Ateneum Kapłańskie t. 43:105-30.
Wyszyński, Stefan. 1939b. Inteligencja w straży przedniej komunizmu. Katowice: Nakł. i drukiem Księgarni i Drukarni Katolickiej.
Wyszyński, Stefan. 1939c. „Papież Pius XI.” Ateneum Kapłańskie t. 43:209-24.