Rozmowa z prof. Adamem Wielomskim:
Ankara nie zamierza wspierać NATO w przypadku agresji Rosji na Polskę lub kraje bałtyckie, dopóki Sojusz nie zaoferuje Turcji wsparcia politycznego w walce z kurdyjską milicją YPG w północnej Syrii. Bez zgody strony tureckiej realizacja planu obrony Polski i krajów bałtyckich będzie skomplikowana – poinformował we wtorek Reuters, powołując się na czterech wysokiej rangi przedstawicieli NATO. Decyzja o przyjęciu planu ochrony Polski i państw bałtyckich powinna zostać ogłoszona na szczycie NATO, który odbędzie się w Londynie w dniach 3-4 grudnia. O komentarz w tej sprawie Sputnik zwrócił się do politologa prof. Adama Wielomskiego.
— Jak Pan profesor scharakteryzowałby turecką „inicjatywę”?
— Zacznijmy może od faktografii. Turcja z tego, co się orientuję, oficjalnie nie ogłosiła tego typu stanowiska. Wiemy to od dziennikarzy. To oznacza, że sprawa nie została przez Turcję postawiona na ostrzu noża. To po pierwsze. A kwestia druga, to oczywiście, sama zawartość tego, co nazwałbym, ultimatum.
— Czy jest to kaprys, czy przemyślany ruch tureckiej dyplomacji w przededniu szczytu NATO?
To wynika z dezintegracji interesów członków Paktu Północnoatlantyckiego, którzy coraz bardziej zaczynają się rozchodzić w różnych kierunkach. Jest to też, oczywiście, skutek narastającego konfliktu turecko-amerykańskiego związanego z kwestią kurdyjską i w ogóle z kwestią Bliskiego Wschodu. Okazuje się, że Turcja, mówiąc brutalnie, nie ma żadnych interesów w Europie Środkowo-Wschodniej i w obronie państw bałtyckich czy też Polski. Z kolei Polska ma sprzeczne interesy z Turcją na Bliskim Wschodzie, ponieważ popiera stanowisko amerykańskie. Dlatego nie jestem tym zaskoczony. Oceniam stanowisko tureckie politycznie jako zupełnie racjonalne, dlatego, że jeżeli się oczekuje, że Pakt Północnoatlantycki mówi jednym głosem w najważniejszych sprawach polityczno-militarnych to z pewnością dla Turcji Kurdowie stanowią największy problem polityczno-militarny już od dziesięcioleci i chcą sobie zapewnić załatwienie tej sprawy według własnych interesów, w jakiś sposób szantażując kwestią uzgodnienia planów natowskich obrony Polski i krajów nadbałtyckich przez NATO.
— Czy Turcja byłaby gotowa bronić Polski i krajów bałtyckich przed tak zwaną „rosyjską agresją”?
— Ja bym nie przesadzał ze znaczeniem tego wystąpienia. Dlatego, że nie mam wątpliwości, że gdyby doszło do jakiejś wojny na terenie Europy Środkowo-Wschodniej, na przykład, „agresji rosyjskiej”, o której gdzieś tam się mówi w kuluarach, to przecież nie łudźmy się, że armia turecka broniłaby Europy Środkowo-Wschodniej. Nawet gdyby chciała, nie ma takich możliwości technicznych i transportowych. Myślę, że tak naprawdę nie ma to większego znaczenia. Co prawda, niektórzy tam mówią, że wywołałoby to większe zamieszanie i w razie czego ta odsiecz obronna nastąpiłaby później. Ja osobiście nie wierzę w to. Dlaczego? Dlatego, że głównymi siłami tej ewentualnej odsieczy byłyby wojska amerykańskie. Jeżeli ta odsiecz w ogóle by nastąpiła. W takiej sytuacji to, czy plan takiego wsparcia militarnego byłby planem ogólnonatowskim, czy też planem wyłącznie amerykańskim, w moim przekonaniu, nie ma znaczenia praktycznego. Bo to i tak byłyby te same wojska kierowane przez tych samych decydentów.
Rozmawiał Wiktor Bezeka
Za: konserwatyzm.pl, sputniknews.com