Prof. Adam Wielomski
Trzeba uwypuklać to, co nas [Konfederację – mój przyp.] z PiS-em dzieli i przestać odgrzewać zzieleniałego ze starości kotleta antykomunizmu. A dzieli nas wizja Polski, którą PiS podziela wespół z PO. Generalnie istnieją dwa modele społeczeństwa liberalnego: oligarchiczny i oparty o klasę średnią. POPiS opowiada się za modelem oligarchicznym.
To system wzorowany na niemieckiej stratyfikacji społecznej. Polega on na oligarchicznych rządach wąskiej elity złożonej z bankierów, przedstawicieli wielkich korporacji, właścicieli mediów i służącej tej oligarchii klasy politycznej. W modelu tym 1-2 procentowa mniejszość koncentruje w swoich rękach większość własności; klasa średnia jest nieliczna i nie jest oparta na drobnym i średnim kapitale, lecz na urzędnikach państwowych, samorządowych i kadrze kierowniczej banków i korporacji; zdecydowaną większość społeczeństwa stanowi proletariat pozbawiony własności. Proletariat ten dostaje niezłe zarobki i państwo socjalne, ale jest całkowicie zależny od establishmentu skupiającego całą własność i władzę polityczną.
W Polsce rządy PO realizowały ten wariant, popierając wielki kapitał, prowadząc do pauperyzacji i prekaryzacji klasy średniej. Wedle PO, Polską miały rządzić wielkie banki i korporacje, a Polacy mieli być w niej proletariuszami/prekariuszami, tyle, że bez państwa socjalnego, na stworzenie którego byliśmy zbyt biedni. Całe „nowatorstwo” PiS-u względem projektu PO polegało na rzuceniu proletariatowi programów „plusowych”, aby zaspokoić jego podstawowe oczekiwania socjalne. Te spauperyzowane masy, którym wreszcie coś „dano”, wynoszą PiS do władzy.
Nie zmienia to wymowy ogólnego projektu. Jarosław Kaczyński i jego kamaryla nie dążą do upowszechnienia własności i stworzenia polskiej silnej klasy średniej. Przeciwnie, jej resztki są dodatkowo pauperyzowane przez obciążenia podatkowe przeznaczone na programy „plusowe”. Jest to nic innego, jak tylko program PO podporządkowania Polski wielkiej finansjerze i korporacjom oraz pauperyzacji klasy średniej […]
Różnice w POPiSie dotyczą więc nie ogólnej wizji społeczeństwa, lecz stosunku do mas sproletaryzowanych przez reformy po 1989 roku. Różnią się także tym, że PO chce, aby wielki kapitał był przede wszystkim niemiecki i aby Polska wchodziła w skład Mitteleuropy, gdy PiS chce, aby był to kapitał głównie amerykański, a my byśmy byli częścią Trójmorza. Trudno powiedzieć, która z tych partii jest gorsza/lepsza, gdyż wizjom tym należy przedstawić coś zupełnie innego: obraz Polski drobnych i średnich posiadaczy, gdzie jak największy odsetek Polaków będzie właścicielami własnych firm, sklepów, domów, mieszkań, etc. Chodzi nam o to, aby jak najmniej ludzi było pracownikami najemnymi pracującymi na cudzym, aby jak najmniej było najmitów, a jak najwięcej właścicieli.
Oznaczałaby to koniec przywilejów podatkowych i prawnych dla wielkich korporacji i banków o zagranicznym kapitale, występujących w sojuszu z państwem. Chodzi o podatkowe i instytucje uprzywilejowanie polskiej własności, o postępującą odbudowę klasy średniej.
PiS usilnie stara się, abyśmy nie zauważyli istoty problemu. Gdy kolejne zachodnie koncerny dostają kolejne ulgi inwestycyjne i koncesje, gdy JP Morgan dostaje pieniądze od polskiego rządu za samo wejście na polski rynek (sic!), wtenczas uwaga społeczna kierowana jest ku sprawom zastępczym. Cała pisowska nagonka na „komunistów” i „marksistów” ma odwrócić naszą uwagę od istoty problemu. Pisowskie ośrodki kształtowania opinii publicznej mówią nam, że wszystkiemu co złe są w Polsce winni „komuniści”, „postkomuniści”, „marksiści”, „neomarksiści”, etc. I gdy opinia publiczna będzie zajęta „pogonią za komuchem”, wtenczas JP Morgan będzie pobierał dotacje od polskiego rządu, pochodzące z kolejnych śrub podatkowych przykręconych klasie średniej.
I to jest zasadniczy punkt sporu między PiS-em a Konfederacją: kto będzie właścicielem Polski?
Za: konserwatyzm.pl