Legenda mówi, że ojcami integracji europejskiej było kilku zachodnioeuropejskich polityków, których celem była budowa po II wojnie światowej organizacji mającej zapobiec potencjalnym konfliktom zbrojnym w Europie. W jakimś sensie to jest oczywiście prawda, jednak – jak okazuje się z właśnie opublikowanej w Polsce książki Philippe de Villiersa pt. „Kiedy opadły maski. Bestseller o korzeniach Unii Europejskiej” – w historii tej jest jeszcze co najmniej drugie dno.
Philippe de Villiers, wieloletni deputowany francuskiego Zgromadzenia Narodowego, a następnie Parlamentu Europejskiego, na podstawie niedawno odtajnionych dokumentów (opublikowanych w załącznikach) pokazuje inną – dotychczas ukrytą – twarz trzech ojców integracji europejskiej: Jeana Monneta, Roberta Schumana i Waltera Hallsteina. Nie są to bynajmniej osoby z krystalicznymi życiorysami. Ponadto wgłębia się w kwestie finansowania prowadzonych przez tych ludzi organizacji, a jego odkrycia są szokujące.
Trzech ojców
Z książki de Villiersa wynika, że Jean Monnet był nie tylko powiązanym z żydowskim bankierem, ale także agentem amerykańskiego Departamentu Stanu. Napisanie jego „autobiografii” pt. „Wspomnienia” zostało zlecone i sfinansowane przez Amerykanów (konkretnie Fundację Forda, pozostającą w rękach Departamentu Stanu USA). Książka jest „wynikiem zbiorowej pracy rekonstrukcji historycznej, w której zespół młodych historyków (…) miał stworzyć profesjonalnie nowe objawienie”. Sam Monnet, w różnych okresach życia określany był jako „człowiek z Wall Street” czy agent interesów Rezerwy Federalnej USA, miał w ogóle nie interesować się tym dziełem. Jak pisze de Villiers, Monnet był „nie tylko inspiratorem, lecz także narzędziem realizującym amerykańską wizję Europy przyszłości”. Chodziło nie tylko o kwestie geopolityczne związane z zimną wojną, ale także sprawy ekspansji amerykańskiego modelu na zewnątrz, którego celem było tworzenie wielkich struktur federalnych, by pewnego dnia przekształcić je „w potężną strukturę ogólnoświatową, z jednym rządem i jednym rynkiem dla całej planety”.
Choć rodzina Roberta Schumana żyła na pograniczu francusko-niemieckim, a urodził się on w Luksemburgu, to w młodości wybrał Cesarstwo Niemieckie i w czasie I wojny światowej „wcielono go do armii jako zwykłego niemieckiego żołnierza w charakterze pisarza”. Dopiero w wieku 23 lat przyjął francuskie obywatelstwo. Z kolei w czasie II wojny światowej „uczestniczył w akcie ustanawiającym reżim Vichy” i był ministrem w tym kolaborującym z Adolfem Hitlerem francuskim rządzie. Tak jak „Wspomnienia” nie były dziełem Monneta, tak i słynna deklaracja Schumana z 1950 roku, czyli plan koordynacji wydobycia węgla i produkcji stali we Francji i w Niemczech, nie była dziełem Schumana, a jej pomysł nie pochodził nawet z Francji, a również z USA.
Z kolei Walter Hallstein był aktywnym działaczem nazistowskim, „oficerem-instruktorem nazizmu. Służył Hitlerowi, uważał wręcz, że pod jego rządami wielka Europa doświadczyła swego pierwszego olśnienia”. Był członkiem czterech nazistowskich organizacji: Narodowosocjalistycznej Federacji ds. Obrony Przeciwlotniczej utworzonej przez Göringa, Narodowosocjalistycznej Federacja ds. Dobrobytu Ludowego szerzącej kult Hitlera, Akademii Prawa Niemieckiego utworzonej przez Hansa Franka przy Federacji Prawników Narodowosocjalistycznych afiliowanej do NSDAP oraz Federacji Profesorów Narodowosocjalistycznych utworzonej przez Rudolfa Hessa i afiliowanej do NSDAP. Internowany do USA Hallstein po przejściu tajnego programu reedukacji w Forcie Getty wrócił z USA do Europy już jako człowiek Waszyngtonu. Był niemieckim negocjatorem traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Węgla i Stali, ministrem-sygnatariuszem traktatów rzymskich i pierwszym przewodniczącym Komisji Europejskiej.
Idąc śladem przelewów
Jak pisze de Villiers, „basen węgla i stali zrodził się w gabinecie Roosevelta, a nie w jednej z jakichś tam stolic europejskich”. Wiele punktów traktatu ustanawiającego Europejską Wspólnotę Węgla i Stali sformułował George Ball, podsekretarz stanu USA. I autor wyjaśnia, że „«europejski konstrukt» był w rzeczywistości doskonałą operacją zaplanowaną w Waszyngtonie przez małą grupkę złożoną z decydentów politycznych, przemysłowców oraz wysokich urzędników amerykańskich i europejskich”, a „Monnet chciał zbudować Europę odpowiednią dla celów amerykańskich”. Koncepcja była taka, by narodom stopniowo, powolnymi kroczkami odbierać suwerenność, bo nigdy nie zaakceptują nagłej jej utraty. Efekt jest taki, że „«Stany Zjednoczone Europy» to w rzeczywistości Stany Zjednoczone w Europie”.
Ciekawe wnioski można wysnuć, idąc śladem pieniędzy. Zrobił to też de Villiers, szkicując drogę funduszy, które szły do organizacji ojców integracji europejskiej. Koło napędowe dla Amerykańskiego Komitetu na rzecz Zjednoczonej Europy, który wraz z m.in. Fundacją Forda i Fundacją Rockefellera finansował organizacje ojców-założycieli, takie jak Komitet na rzecz Stanów Zjednoczonych Europy (Jean Monnet), Ruch Europejski, który był całkowicie zinfiltrowany i zarządzany przez Amerykanów (Robert Schuman) czy Europejską Unia Federalistów (Henri Frenay) tworzyli ludzie amerykańskich tajnych służb, tacy jak kolejni dyrektorzy CIA: gen. William Donovan, Walter Bedell Smith i Allan Dulles. W rzeczywistości Amerykański Komitet był „skrywanym dzieckiem CIA”, która z kolei na działalność na rzecz jedności europejskiej dostawała pieniądze od amerykańskiego Departamentu Stanu. Podobnie Fundacja Forda była „pasem transmisyjnym dla CIA i Departamentu Stanu, używanym dla delikatnych operacji, wymagających – dla lepszego kamuflażu – zasłony w postaci neutralnego, dobrze kojarzącego się szyldu”.
„Pod piękną nazwą «Unii Europejskiej» kryje się projekt likwidacji zarówno Europy, jak i prawdziwych Europejczyków, projekt głęboko antyeuropejski”– podsumowuje de Villiers, dodając, że UE „z wielką gorliwością cierpliwie podpiłowuje własne korzenie”. Autor nie za bardzo odpowiedział jednak na pytanie, kto stał za Departamentem Stanu i CIA w kwestii powojennego jednoczenia Europy, choć w różnych kontekstach wymienia bank Lazard, Chase Manhattan Bank, Lehman Brothers, Johna Pierponta Morgana czy Paula Wartburga. Tak więc odpowiedź i na to pytanie wydaje się oczywista, a więcej szczegółów na temat zakulisowych działań i nacisków na amerykańskie władze podaje monumentalne dzieło Douglasa Reeda pt. „Strategia Syjonu. Nieznana historia narodu wybranego”. Ale ostrzegam lojalnie, że jest to lektura dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach.
Książkę Philippe de Villiersa pt. „Kiedy opadły maski” do recenzji dostarczyło częstochowskie wydawnictwo 3DOM www.3dom.pro.
Tomasz Cukiernik
Za: wsensie.tv