ND: Kontrofensywa finansjery. Ustawa o świadczeniu usług w zakresie dochodzenia roszczeń odszkodowawczych

0
1310
[bsa_pro_ad_space id=5]
Na rynku finansowym od zawsze istnieje zjawisko zwane asymetrią, czyli ogromna różnica w możliwości działania i pozycji negocjacyjnej pomiędzy osobą fizyczną, jako klientem, a bankiem, funduszem czy firmą ubezpieczeniową, dysponującą pieniędzmi, doświadczeniem, sztabem prawników etc.
Rolą państwa, które wszyscy utrzymujemy z naszych podatków, jest tejże asymetrii niwelowanie i dbałość o proste, uczciwe zasady gry. Po to mamy UOKiK, KNF, wszelkiego rodzaju rzeczników, a w skrajnych przypadkach aparat ścigania i wymiar sprawiedliwości. W ostatnich latach na polu poprawy sprawności tych instytucji udało się zrobić naprawdę wiele. Różnicę w tym, jak służby zabrały się do afery Amber Gold lata temu, a jak obecne do sprawy GetBack, widać przecież wyraźnie.
W drugim rzędzie walki o interes szarego obywatela, gdy ten znajdzie się oko w oko z finansowym gigantem, stoją wyspecjalizowani doradcy, działający już stricte komercyjnie, ale nie mniej niezbędni do cywilizowania wolnego rynku finansowego. Model ten w naszych warunkach sprawdził się zwłaszcza w wykonaniu tzw. kancelarii odszkodowawczych, które pomagają Polakom w sporach z firmami ubezpieczeniowymi, kiedy te nie chcą wypłacać odszkodowań, zaniżają ich wartość lub gdy klient nie ma świadomości o swoim prawie do odszkodowania. Wszystkie te sytuacje zdarzają się niestety w Polsce zbyt często.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że druga strona, przyzwyczajona przez minione lata do samowolki i bezkarnego traktowania Polaków jak narodu drugiej kategorii, zasypia gruszki w popiele. Jesienią ubiegłego roku z Senatu trafił do Sejmu niepozorny, trzystronicowy projekt ustawy o świadczeniu usług w zakresie dochodzenia roszczeń odszkodowawczych. Co tam znajdziemy? A to zakaz reklam tego rodzaju usług doradztwa i pośrednictwa w budynkach użyteczności publicznej, a to zakaz podpisywania umów w domu poszkodowanego, a nawet jego rodziny (sic!), a to zakaz przenoszenia wierzytelności, a to limit wynagrodzenia doradcy (co sprawi, że poszkodowani na mniejsze kwoty będą pozostawiani sami sobie). Reasumując, ustawa stworzyłaby warunki wręcz idylliczne dla finansjery, ale za to koszmarne dla zwykłego Kowalskiego.
Pomniejszych skutków byłoby również całe mnóstwo. Na przykład uniemożliwienie popularnego, bo wygodnego, bezgotówkowego rozliczenia z warsztatem samochodowym szkody komunikacyjnej, co już wzbudziło protesty tzw. laweciarzy, którzy grożą masowym przyjazdem do Warszawy. Nic dziwnego, że w PiS – partii, która dotąd zawsze stała po stronie poszkodowanych – zapanowała konsternacja. – Duch tej ustawy daleko odbiega od programu i linii politycznej PiS, która nastawiona jest na pomoc osobom najsłabszym – stwierdził poseł Ireneusz Zyska.
Jego słowa niech stanowią dobry omen dla sprawy, ale rękę na pulsie trzymać trzeba, bo rząd swojej opinii do opisanego projektu jeszcze nie wydał, a żadna władza nie jest w stu procentach odporna na naciski potężnej finansjery.
Dr Marian Szołucha

Za: naszdziennik.pl


MOŻE CIĘ TEŻ ZAINTERESUJE:

[bsa_pro_ad_space id=8]
[bsa_pro_ad_space id=4]