Pogląd, wedle którego waśń jest fundamentalną zasadą wszechświata, stanie się podstawowym wierzeniem angielskiej ideologii. Jeśli słowo „waśń” zamienimy na bardziej współczesny termin „konkurencja”, zobaczymy, że Newton stworzył także podstawowe zasady, na których opiera się angielski kapitalizm.
Wspólnym mianownikiem tych rozmaitych projekcji angielskiej ideologii Newtona, Smitha, Malthusa i Darwina jest kapitalizm, ekonomiczna wersja waśni stanowiącej fundamentalną zasadę wszechświata.
Pomnażanie pieniędzy w drodze lichwy „wydaje się być czymś cudownym, jednakże tak naprawdę jest czymś diabolicznym”.
– Raymond de Roover o św. Antoninie z Florencji
Z punktu widzenia gospodarki narodowej, płace… nie mogą być postrzegane jako koszty.
– Heinrich Pesch, Lehrbuch der Nationaloekonomie [Podręcznik gospodarki narodowej]
Na progu 100. lecia odzyskania niepodległości, dajemy Polakom do rozważania fragmenty książki prof. Michaela Jonesa pt. “Jałowy pieniądz. Historia kapitalizmu jako konfliktu między pracą a lichwą”, Wydawnictwo Wektory. Książka jest lekturą obowiązkową dla osób życia publicznego, którym na sercu leży dobro Ojczyzny naszej.
Rozdział z Tomu II
Dopóki Halley nie wziął na swe barki sprawy wydania Principiów, życie intelektualne Newtona składało się z porzuconych i niedokończonych projektów dotyczących zarówno matematyki, jak i alchemii, z których większość zaprzeczała sobie nawzajem. Z pomocą Halleya, Newton mógł w końcu doprowadzić swe przedsięwzięcie do szczęśliwego końca. Złożone z pięciuset pięćdziesięciu stron Principia powstały w zaledwie osiemnaście miesięcy, co sugeruje, że większa część pracy intelektualnej została wykonana już wcześniej. Wyzwanie, jakie rzucały Principia, miało bardziej charakter retoryczny niż naukowy. Problemem, z jakim borykał się Newton, co widać w zakończeniu Księgi II, było to, że rozziew pomiędzy głównymi częściami dzieła – matematyczną, alchemiczną i kartezjańską – był zbyt wielki, by go ignorować. Newton musiał więc przeredagować swą książkę tak, by dyletanci w rodzaju Hooke`a stracili właściwy trop. Newton potrzebował „zrobić coś… co sprawiłoby, żeby książka stała się tak trudna, by niewprawieni ludzie nie byli w stanie właściwie zrozumieć Analiz, dzięki którym powstały Sądy”1. Tak więc zmienił treść Księgi II, podobnie jak z Księgi III uczynił matematyczną łamigłówkę, próbując ukryć swą kosmologię pod płaszczykiem czegoś, co sprawiało wrażenie książki poświęconej geometrii klasycznej2. (…)
Newton miał powody niepokoić się o to, jak zostanie przyjęta jego koncepcja powszechnego ciążenia – grawitacji. Po tym, jak zarówno Huygens, jak Leibniz oskarżyli go o wprowadzanie elementów okultystycznych do czegoś, co miało rzekomo być opracowaniem z dziedziny filozofii mechanicystycznej, do wydania Principiów z roku 1712 Newton załączył swe słynne oświadczenie hypotheses non fingo [łac. nie stawiam hipotez; nie snuję domysłów]. Na tym etapie kariery Newtona jego apodyktyczne oświadczenia wystarczały, aby uciszyć szemrzących4.
W alchemii roi się od mitologicznych mocy, to znaczy mocy przyciągania i odpychania albo – jakby wyraził to Newton – „łączliwości i niełączliwości”. Wenus, która oznaczała zarówno planetę, jak też metaliczną miedź, mogła się „zakochać” albo poczuć niedającą się pokonać moc przyciągania do Merkurego, który do dzisiaj jest identyfikowany zarówno z planetą, jak i metalem (rtęcią), a z zachodzącej pomiędzy nimi „kopulacji” miał rodzić się jakiś nowy element. To tak, jakby powiedzieć, że sód był tak mocno przyciągany przez chlor, że obydwa te pierwiastki zakochały się w sobie, kopulowały i w ten sposób doprowadziły do narodzin soli kuchennej. Albo, jak wykładał to Newton:
Rozpuść lotnego zielonego lwa w głównej soli Wenus i destyluj. Ten duch jest krwią zielonego lwa Wenus, Babilońskim Smokiem, który zabija wszystko swym jadem, jednakże pokonany przez uśmierzające Gołębie Diany, jest Więzią Merkurego. Neptun ze swym trójzębem wprowadza filozofa do ogrodu mądrości. A zatem Neptun jest mineralnym rozpuszczalnikiem, a jego trójząb jest fermentem wody, podobnym do kaduceusza rtęci, dzięki któremu rtęć ulega wzburzeniu, to znaczy, te dwie rzeczy wysuszają Gołębie za pomocą suchej wojowniczej Wenus5.
System newtonowski nie jest, jak twierdził Leibniz, powrotem do scholastyki, lecz raczej powrotem do pogaństwa. System ów wlał nowe życie w ideologię angielską, jednakże ideologia ta była zawsze związana z magią. Newtona, Roberta Boyle`a, Samuela Hartliba, Roberta Fludda, Francisa Bacona, Johna Dee łączy prosta linia intelektualnego porozumienia, w porównaniu z którą blednie genealogia Jezusa, przedstawiona na początku Ewangelii według św. Mateusza.
Newton zredukował magię Johna Dee do jej dwu podstawowych zasad – miłości i waśni, z których waśń lub inercja była tą podstawową. Pogląd, wedle którego waśń jest fundamentalną zasadą wszechświata, stanie się podstawowym wierzeniem angielskiej ideologii. Jeśli słowo „waśń” zamienimy na bardziej współczesny termin „konkurencja”, zobaczymy, że Newton stworzył także podstawowe zasady, na których opiera się angielski kapitalizm.
Zastosowanie przez niego prawa odwrotnych kwadratów do opisania ruchu ciał niebieskich, podpartego wyliczeniami Flamsteeda*, zmiotło w końcu wszelką krytykę. Newtonowskie Principia zdobyły Anglię szturmem i z dnia na dzień stały się „królującą ortodoksją w świecie filozofów przyrody”6. Ich publikacja była jednak czymś więcej niż tylko ówczesnym fenomenem. Była kulminacją procesu, który zapoczątkował Kopernik sto pięćdziesiąt lat wcześniej. Gdy implikacje systemu newtonowskiego stały się jasne, stworzyły w umysłach Europejczyków zupełnie inny obraz wszechświata. Olsen tłumaczy zmianę, jaka dokonała się, gdy ruch został pozbawiony swego telosu. W nowym wszechświecie, który Newton – jak twierdził – wydedukował z prawa odwrotnych kwadratów:
Idea głosząca, że świat został stworzony w określonym celu albo że ludzie mają swobodnie ze sobą współpracować i naśladować Boga, ustępuje przed ideą, która twierdzi, że jesteśmy majsterkowiczami, próbującymi odkryć, w jaki sposób funkcjonuje świat i poznać jego tajemnice, by nad nim zapanować. Formułując na nowo jedną z idei Alasdaira MacIntyre`a, można powiedzieć, że życie w coraz mniejszym stopniu jest średniowieczną, dramatyczną historią poszukiwań, a w coraz większym współczesną i nakierowaną na korzyści historią podbojów. Kontemplacja ustępuje przed biznesem, praktyka zastępuje teorię, wola przebija rozum. I oto jak na dłoni mamy wyizolowaną, wyalienowaną i, jak się dziś określa, „niczym nie skrępowaną” jednostkę7.
Newtonowski traktat zainaugurował definitywny rozbrat z platońskim i arystotelesowskim rozumieniem ruchu, dominującym w wiekach średnich. Obraz wszechświata, w którym ruch był pozbawiony entelechii czy wpisanego weń telosu pociągnął za sobą poważne konsekwencje teologiczne i ekonomiczne. Werner Heisenberg twierdził, że „mechanika fizyki newtonowskiej i klasycznej zakładała, że Bóg może i musi być uwzględniany jako warunek wstępny wszelkiego opisu świata” 8. Znikło rozróżnienie pomiędzy ruchem naturalnym a ruchem gwałtownym oraz jakiekolwiek stałe odniesienie do przyczyny innej niż przyczyna sprawcza.
Przyroda była teraz pod kontrolą: naukowcy mogli przewidzieć każdy jej ruch. Zniknięcie substancji było jedną z najbardziej znaczących zmian wprowadzonych przez nową kosmologię, gdyż wymagało zupełnie nowego obrazu wszechświata. W dawnym systemie Bóg mógł być postrzegany jako ocean podtrzymujący każdego, kto z całą ufnością oddaje Mu samego siebie i czyni wszystko, co w jego mocy, by kierować się Jego natchnieniami, tak jak statek jest kierowany pomyślnym wiatrem9. W nowym systemie zdecydowani zwolennicy Newtona, tacy jak Jonathan Edwards, mieli porównywać Boga do osoby trzymającej nad ogniem uczepionego nici pająka (to znaczy człowieka) i mówiącego: „Nie masz się na czym oprzeć”.
Obraz wszechświata zmienił się z opartego na Arystotelesie i kompatybilnego z Ewangelią, na niezgodny z Ewangelią i oparty na Empedoklesie. Newton znał Empedoklesa zarówno ze studiów myśli klasycznej na uniwersytecie Cambridge, gdzie podstawą kursu była myśl Arystotelesa, jak i ze swych alchemicznych poszukiwań. Arystoteles przejął od Empedoklesa ideę czterech żywiołów, jednak jego końcowe wnioski były zasadniczo różne – tak jak filozofia różni się od magii. (…)
Wedle dawnej koncepcji, Trójca była formą ruchu. I tak, Trójca, która „była pierwotnym ruchem doskonałej emanacji Boga od Niego samego i do Niego samego” 11, stała się szablonem, jaki wycisnął się na ruchu wszechświata. Ponieważ Newton był unitarianinem [czyli odrzucał ideę Trójcy Świętej], nie był w stanie zrozumieć tej formy ruchu i dlatego wyrzucił ją ze wszechświata, jaki stworzył, pisząc swe Principia. Unitarianin kontemplujący wszechświat nie znajdzie w nim „relacji naśladujących stosunki zachodzące w obrębie Trójcy Świętej”13. W unitariańskim wszechświecie
Natura jest czymś zewnętrznym w stosunku do Boga, Bóg jest na zewnątrz natury, a relacje pomiędzy rzeczami też są czymś zewnętrznym. Bóg jest transcendentny w stosunku do przyrody, ale nie immanentny, a wszelkie relacje stają się „mechanicznymi”, jak gdyby wszechświat był jedną olbrzymią maszynerią, przy czym poszczególne jej części mają tyle samo wspólnego z duchem, co części maszyny14.
(…)
Trudno jest wykazać, że Bóg, który teraz musi kierować wszystkim zgodnie ze swą absolutną wolą (jako czymś przeciwnym jego mocy stworzenia), jest „Bogiem zmarginalizowanym”, lecz z pewnością łatwo jest dostrzec, jak owa „chwiejna równowaga”, to znaczy konflikt pomiędzy miłością a waśnią albo inercją i grawitacją, może zastąpić ideę Trójcy Świętej w roli podstawowego ruchu we wszechświecie.
Obydwie koncepcje zostały zapożyczone od Empedoklesa za pośrednictwem tradycji alchemicznej. Ruch obrotowy, czyli doskonały, jest wynikiem oddziaływania miłości na waśń i waśni na miłość. Tak wygląda system newtonowski w pigułce. Zarówno Huygens, jak i Leibniz mieli rację, twierdząc, że newtonowska kosmologia opiera się na siłach okultystycznych, jednakże mylili się, gdy twierdzili, że owe siły zaczerpnął ze scholastyki. Ich prawdziwe źródło jest starsze niż scholastyka. Jest nim Empedokles, a Newton najprawdopodobniej dowiedział się o jego koncepcjach, studiując alchemię. (…)
Używając prawa odwrotnych kwadratów w charakterze parawanu, Newton przedstawił całkowicie nowy wszechświat, którego wizja była zgodna nie z wizją katolicką i arystotelesowską, lecz stanowiła raczej wyraz zasad alchemicznych, doświadczenie wynikające z angielskiego kapitalizmu i politycznych aspiracji wigów, zawinięte w celowo nieczytelne opakowanie. Centralne miejsce w newtonowskiej wizji zajmowała nowa definicja siły, według której „ciało, jako podmiot bierny, było poddawane zewnętrznym siłom narzucającym się mu, zamiast być aktywnym nośnikiem siły, wpływającym na inne ciała”18. Po dwudziestu latach zmagań z tematem Newton doszedł do wniosku, że idea siły „zawierającej się w ciałach” nie dawała się pogodzić z koncepcją inercji, a ponieważ postanowił uczynić z inercji podstawową zasadę stworzonego przez siebie wszechświata, każda idea, głosząca, że ruch był wywoływany przez substancję, byt, entelechię czy telos, musiała zostać wyeliminowana. Gdy wyeliminowano entelechię, jedynym źródłem ruchu musiała być siła. (…)
Swą ideę „siły” Newton wydedukował z zasady inercji, najbardziej fundamentalnej zasady wszechświata. Newtonowska koncepcja inercji zniszczyła klasyczny wszechświat, który łączył Arystotelesa z Księgą Rodzaju. Skoro inercja, która zakładała, iż „każde ciało zachowuje swój stan spoczynku bądź porusza się jednostajnie do przodu, dopóki nie jest zmuszone zmienić swego stanu wskutek działających nań sił”, stała się fundamentalną zasadą wszechświata, to na takim wszechświecie nie można było dłużej polegać jako na czymś, co zostało stworzone po to, by dzięki Bożej opatrzności prowadzić człowieka do doskonałości.
Butterfield opisywał inercję jako „wielki czynnik, który w XVII wieku wygnał ze świata duchy i otworzył drogę poglądowi, że wszechświat funkcjonuje podobnie jak mechanizm zegara”22. Zmiana ta miała pociągnąć za sobą znaczące konsekwencje ekonomiczne.
Zamiast postrzegać ruch jako coś, co wynika z telosu, będącego integralną częścią przyrody, Newton uważał każdy ruch za rezultat „współzawodniczących ze sobą i przeciwnych sobie sił”23. Zasadniczą lekcją wynikającą z newtonowskiego pojmowania wszechświata było to, że wszelki ruch wynika z „konfliktu współzawodnictwa”, albo – jak to ujął Olivier:
Newtonowska vis insita [to znaczy grawitacja] oraz vis inertiae… ukazują ruch raczej jako rezultat „konfliktu współzawodnictwa” niż twórczej współpracy poruszyciela (którego poprawniej należałoby nazwać przyczyną ruchu) i właściwego ciału wewnętrznego pasywnego pierwiastka zmienności24.
W starożytnym wszechświecie ruch jest funkcją bytu lub telosu zawartego w bycie. Zgodnie z zasadami mechaniki Arystotelesa, ciała
mają w sobie „naturalną skłonność podlegania zmianom” jedynie przy uwzględnieniu ich naturalnego ruchu, który jest definiowany nie jako rezultat ścierania się sprzecznych sił, lecz jako wynik współpracy pomiędzy poruszycielem a poruszanym, co w gruncie rzeczy prowadzi do osiągnięcia ich telosu, a zatem stanowi integralną część ich ontologii25.
Tymczasem we wszechświecie stworzonym przez Newtona kluczową rolę odgrywał jego arianizm, ponieważ
w obrębie jego arianizmu… boskie ruchy… mogły być jedynie ruchami arbitralnej i nieodgadnionej boskiej woli. Podczas gdy dla Tomasza z Akwinu „nieruchomy ruch” boskiej emanacji potrafił stwarzać ontologiczną podstawę i cel wszelkiego ruchu, dla Newtona, który nie brał pod uwagę możliwości jakiejkolwiek racjonalności w obrębie bóstwa, ruch mógł być jedynie efektem narzucenia boskiej woli26.
(…) Koncepcja ruchu, jaką Newton ukuł, czyniąc z siły centralny punkt zainteresowania swej fizyki, będzie miała poważne polityczne i ekonomiczne konsekwencje. Skoro inercja stała się fundamentalną zasadą wszechświata, waśń miała stać się centralnym motywem wszelkich kolejnych przejawów angielskiej ideologii opartej na fizyce newtonowskiej. Według tego, co Adam Smith wyczytał u Newtona, chciwość albo samolubstwo jest instynktem analogicznym do inercji w tym sensie, że każde ciało w przestrzeni poszukuje własnego dobra, nie zważając na inne ciała.
Chciwość, która mogłaby prowadzić do chaosu, jest trzymana w ryzach przez konkurencję, czego rezultatem jest jego wersja doskonałego ruchu, znana też jako „niewidzialna ręka”, która gwarantuje, że prywatny grzech jest w magiczny (albo alchemiczny) sposób zmieniany w dobro publiczne.
Innym przykładem angielskiej ideologii wynikającej z myśli Newtona jest darwinowska teoria ewolucji. Darwin – podobnie jak Newton – twierdził, że waśń czy też współzawodnictwo w celu zdobycia rzadkich zasobów naturalnych, które prowadzi do naturalnej selekcji, jest fundamentalną zasadą wszechświata. Tak jak Newton, Darwin nie „stawia żadnych hipotez”, lecz przygląda się naturze i odkrywa, że „waśń” jest jej fundamentalnym prawem.
Oliver twierdzi, że „newtonowskiej…, podobnie jak tomistycznej koncepcji ruchu… towarzyszyła bardzo szczególna wizja teologiczna”. To samo dotyczy systemów ekonomicznych, jakie w naturalny sposób wypływały z tych tak bardzo odmiennych wizji wszechświata. W systemie klasycznym „wszelki ruch wymagał poruszyciela”27. W swej książce zatytułowanej Providence (Opatrzność) Reginald Garrigou-Lagrange definiuje pojęcie ruchu, przypisując wszelkiemu ruchowi jakiś telos czyli cel. W chrześcijańskiej wizji wszechświata – opartej na myśli Arystotelesa i oczyszczonej przez Pismo Święte – ruch, inspirowany przez telos, zakłada istnienie Opatrzności. Zwierzęta także są w ruchu: aby zachować własne życie i istnienie swego gatunku jedzą, uciekają przed niebezpieczeństwem, rozmnażają się. Bóg, który jest ostatecznie źródłem wszelkiego ruchu, „dba przede wszystkim o to, by wszelkie stworzenie otrzymywało to, co konieczne do zrealizowania celu swego istnienia”28. Bóg, będący wszechogarniającym dobrem, nie stworzyłby istot posiadających żywotne potrzeby, które nie mogłyby zostać zaspokojone, gdyż byłoby to tak, jak gdyby stworzył krowy, ale nie stworzył trawy. Tymczasem taki właśnie opis doskonale pasuje do pracodawcy przypisanego do wigowskiego wszechświata, stworzonego przez Newtona i udoskonalonego przez Darwina, który mówi swym pracownikom, że może płacić im jedynie tyle, by starczyło im na przeżycie, odwołując się przy tym do wizji wszechświata, którego najbardziej fundamentalną zasadą jest waśń, albo „konflikt interesów”.
Tak Heinrich Pesch, niemiecki jezuita i ekonomista, jak Reginald Garrigou-Lagrange, francuski teolog dominikański, uważają, że ruch wymaga istnienia Bożej Opatrzności, ponieważ ich postrzeganie ruchu zakłada istnienie telosu, czyli celu. Pesch ujmuje to w sposób następujący:
Jeśli nieskończenie mądry Bóg jest stwórcą świata i twórcą natury ludzkiej, to musiał On nadać swemu dziełu sens godny jego mądrości. Musiał także ustanowić dla swych rozmaitych stworzeń prawa, odpowiednio do ich natury, dzięki którym są one wyposażone w wewnętrzne zasady kierujące ich zachowaniem i postępowaniem, zgodnie z naturalnym celem ich istnienia… Tak naprawdę byłoby rzeczą niemożliwą, by wszechmądry Bóg działał bez określonego planu i oddał stworzony przez siebie świat na pastwę całkowitej anarchii. Ten plan nie jest Bogu po prostu znany, lecz ponieważ został stworzony przez naczelnego Prawodawcę, tym samym istnieje odwiecznie w Bogu jako lex aeterna i ujawnia się w doczesnym świecie stopniowo, gdy nadchodzi odpowiedni czas. W przypadku stworzeń nierozumnych, prawa te objawiają się w postaci ich ruchów i zachowań, jako prawo wrodzone albo instynkt. W człowieku, istocie rozumnej, zgodnie z jego naturą, objawią się one w postaci naturalnego światła rozumu, dzięki któremu rozpoznaje on to, co musi i powinno być zrobione oraz czego nie wolno czynić, czyli boskiemu prawu moralnemu, które wyznaczone jest nam na przewodnika, by nas prowadzić do wyznaczonego przez Boga celu, w sposób przez Niego określony29.
Owo lex aeterna miało implikacje ekonomiczne, które Pesch wyciąga na światło dzienne, pisząc:
Zawsze i wszędzie jesteśmy związani z przeznaczeniem, jakie Bóg ustanowił dla świata. Jednakże owo przeznaczenie zakłada, że Ziemia i jej skarby oraz zasoby energetyczne będą służyć wszystkim, by zapewnić nam pokarm, ubranie i dach nad głową i w ten sposób zabezpieczyć nam środki do życia, dopóki Bóg nie zechce odwołać nas do naszego wiecznego domu30.
Pogląd Adama Smitha na kwestię opatrzności jest wyraźnie newtonowskiej proweniencji, ponieważ wyrósł w typowym angielskim otoczeniu kapitalistycznym. Według światopoglądu zapożyczonego przez Smitha od Newtona, końcowy produkt ekonomii jest osiągany nie dzięki ludzkiemu rozumowi współpracującemu z Bożą Opatrznością, lecz dzięki ścierającym się ze sobą siłom, wywołującym ruch obrotowy. Podobnie jak Newton, Smith musi odwoływać się do sił okultystycznych, by wyjaśnić zjawisko ruchu w swoim systemie ekonomicznym, jak widzimy to w przypadku poniższego tekstu:
Bogatych… prowadzi niewidzialna ręka, tak by dokonywali niemalże takiej samej dystrybucji, jaka byłaby, gdyby ziemia była podzielona na równe części pomiędzy wszystkich jej mieszkańców. Nie będąc tego świadomymi, pchają do przodu interes społeczny i sprawiają, że wzrost populacji staje się możliwy. Nawet gdyby Opatrzność podzieliła ziemię pomiędzy niewielu właścicieli, nie dopuściłaby do tego, by którykolwiek z tych, których pominięto przy takim podziale, odszedł z pustymi rękoma. Ona o nich nie zapomniała i mają oni swój udział w podziale wszelkich produktów ziemi. Jeśli chodzi o rzeczy, które mają związek z prawdziwym szczęściem w ludzkim życiu, to w żaden sposób nie znajdują się oni w sytuacji gorszej niż ci, którzy – jak się wydaje – sprawują nad nimi władzę. Jeśli chodzi o dobrobyt materialny, to prawie wszystkie klasy ludzi są jednakowo zasobne, a żebrak siedzący pod płotem i wygrzewający się na słońcu posiada bezpieczeństwo, o jakie królowie muszą walczyć31.
We wszechświecie Adama Smitha bogaty odgrywa rolę, jaką w tradycyjnym wszechświecie pełnił Bóg. W klasycznym modelu, stworzonym przez Arystotelesa i udoskonalonym dzięki medytacji nad Księgą Rodzaju i Ewangeliami, ruch implikuje istnienie i działanie Opatrzności, ponieważ – jak ujmuje to święty Tomasz – „powstanie ukierunkowanego na cel porządku rzeczy jest właśnie opatrznością… Opatrzność to zrodzenie się w boskim intelekcie koncepcji porządku wszystkich rzeczy, zakładającego celowość każdej z nich; a rządy Boże… są realizacją tegoż porządku”32. W unitariańskiej ekonomii Newtona i Smitha Opatrzność nie jest już związana z Bogiem. Została powierzona bogaczom, zajmującym się obecnie dystrybucją bogactwa niczym wszechwiedzący Bóg, który czynił to (niektórzy mogą powiedzieć, że czynił to nieudolnie) w przeszłości. Opatrzność została więc na dobre złożona w ręce bogaczy, co znalazło wyraz w gospodarce opartej na teorii skapywania. Chrześcijańska wizja wszechświata, zakładająca, iż wszechdobry Bóg nie mógł stworzyć istot mających potrzeby, które nie mogą zostać zaspokojone dzięki podejmowanym przez nie inicjatywom, jest jaskrawo sprzeczna z wizją wszechświata kapitalistycznego. We wszechświecie maltuzjańskim, który zajmuje pozycję pomiędzy Newtonem a Darwinem, Bóg stworzył świat pełen krów, które mnożą się w tempie geometrycznym i w związku z tym nieustannie uszczuplają zasoby żywności, przyrastające jedynie w tempie arytmetycznym.
Angielska ideologia obejmująca wszystkich tych myślicieli zrodziła się wraz z newtonowską fizyką, która była w zamyśle powiązana z celem ekonomicznym (bądź miała tło ekonomiczne). Jeśli chodzi o stworzenia rozumne, boska ekonomia ustanowiona przez Opatrzność jest nie mniej absolutna, jednakże zarządzana jest w zupełnie inny sposób. Człowiek osiąga swój cel, podążając za rozumem, a Bóg ze swej strony zapewnia sprawiedliwość i darzy go miłosierdziem. Sprawiedliwość Boża oznacza, że otrzymujemy to, czego nam potrzeba do osiągnięcia naszego celu, a dzięki miłosierdziu otrzymamy drugą szansę, jeśli się nam to nie uda. Ujmując te dwa elementy razem,
w naszym doczesnym życiu Opatrzność i sprawiedliwość działają razem, by zapewnić nam wszystko to, co jest nam potrzebne, byśmy osiągnęli nasze prawdziwe przeznaczenie, to znaczy umożliwia nam prowadzenie godnego życia, poznawanie Boga w sposób nadprzyrodzony, życie dla Niego i służenie Mu, byśmy w ten sposób osiągnęli żywot wieczny33.
Boża Opatrzność jest logicznym następstwem teologicznego finalizmu, ponieważ, jak ujmuje to św. Tomasz z Akwinu, „wszelkie rzeczy, które w jakikolwiek sposób istnieją, są w sposób konieczny kierowane przez Boga ku jakiemuś celowi”34. Jest to wymóg zasady finalizmu, zakładającej, że każdy element działa na rzecz jakiegoś celu, a element najwyższy, na rzecz celu najwyższego, znanego Temu, który podporządkowuje mu wszystko inne. Tym celem, jak widzieliśmy przy okazji Bożej miłości, jest manifestacja Jego dobroci, Jego nieskończonej doskonałości i jego rozmaitych atrybutów.
W stworzonym przez Newtona unitariańskim wszechświecie Bóg został oddzielony od swego stworzenia, ponieważ nie było czegoś takiego, jak Wcielenie. Obecnie Bóg rządzi wszechświatem mniej więcej tak, jak Wilhelm Orański władał Anglią: jak obcy posadzony na tronie nie wskutek jakiegoś naturalnego ruchu (to znaczy prawem dziedziczenia, któremu zawdzięczał swa pozycję Jakub II), lecz dzięki przemocy, albo – jak powiedzieliby arystotelicy – „ruchowi gwałtownemu”.
Bóg newtonowskiego wszechświata – podobnie jak holenderski uzurpator Wilhelm Orański, który zdobył tron dzięki Chwalebnej Rewolucji, która wyniosła do władzy także wigowskich oligarchów – rządzi wszechświatem za pomocą swej arbitralnej woli. Nie ma żadnych zobowiązań wobec stworzonych przez siebie istot, które są pozostawione własnemu losowi i muszą rozwiązywać wszelkie różnice zdań dotyczące alokacji ograniczonych zasobów, uciekając się do waśni, „walki konkurencyjnej” lub systemu ekonomicznego ucieleśniającego te właśnie angielskie cnoty, czyli do kapitalizmu.
Idea finalizmu stoi w sprzeczności z angielską ideologią lub wizją wszechświata ukutą przez Newtona na jej podstawie. Newtonowska koncepcja inercji (albo waśni, zwłaszcza zdefiniowanej przez Darwina) jest radykalnie niespójna, ponieważ:
Jeśli w przyrodzie nie mamy jakiejś wizji ostatecznego celu, jeśli żaden naturalny czynnik nie zmierza do osiągnięcia jakiegoś końca, to wówczas nie byłoby powodu, dla którego oczy powinny widzieć, a nie słyszeć lub odczuwać smak, ptasie skrzydła służyłyby chodzeniu czy pływaniu, a nie lataniu, a intelekt pożądałby zamiast wiedzieć. Wszystko byłoby pozbawione celowości, a zatem byłoby niezrozumiałe35.
I odwrotnie: wszechświat niewrażliwy na potrzeby ludzkie (albo aktywnie tłamszący je poprzez waśń), podawałby w wątpliwość Bożą dobroć, co też czyni Newton, gdy zaprzecza Wcieleniu. Garrigou-Lagrange zadaje cały szereg pytań retorycznych, które wykazują absurdalność angielskiego stanowiska: „Czyżby zatem naturalne pragnienie człowieka miało być ułudą pozbawioną celowości, skoro nie jest nią naturalne pragnienie istot niższych?”36. Idea ostatecznego celu wyrażona w koncepcji Opatrzności jasno wynika z tekstów Pisma Świętego, jak chociażby Ewangelii św. Mateusza, gdzie jest mowa o tym, że skoro Bóg troszczy się nawet o najmniej znaczące stworzenia, jak na przykład wróble, to tym bardziej troszczy się o człowieka, który jest koroną stworzenia:
Stary i Nowy Testament zapewniają nas nieustannie, że plan Bożej Opatrzności został od razu w najdrobniejszych szczegółach ustalony przez samego Boga. Jego wiedza nie byłaby doskonała, gdyby nie dotyczyła przyczynowości, a bez niej nic się nie staje37… Jeśli w świecie zmysłowym panuje porządek, a Opatrzność troszczy się o ptaki niebieskie, to tym bardziej istnieje porządek w świecie duchowym i Opatrzność troszcząca się o nieśmiertelne ludzkie dusze38.
Wszechświat opisywany przez ojca Garrigou-Lagrange`a nie pasuje do wszechświata skonstruowanego przez Newtona w zgodzie z zasadami alchemii, a później rozwiniętego na polu ekonomii przez Smitha i biologii przez Darwina. Newton wierzył w istnienie inteligentnego projektu, Darwin już nie, lecz obydwaj wierzyli w waśń jako fundamentalną zasadę wszechświata. Jak wykazuje Garrigou-Lagrange, wszechświat, w którym przypadkowość jest normą, jak choćby w świecie Darwina, którego podstawę stanowi przypadkowa mutacja, jest wszechświatem opartym na samozaprzeczeniu. Przypadek nie może stanowić normy:
Czy można powiedzieć, że pomiędzy wielką liczbą bezużytecznych organizmów, szczęśliwy przypadek dokonał selekcji niewielu zdolnych otrzymać życie, w efekcie czego te akurat byłyby zachowane, podczas gdy inne, bezużyteczne, znikłyby? A tak właśnie przedstawia się teoria ewolucji, głosząca przetrwanie najlepiej przystosowanych. Byłoby to równoznaczne ze stwierdzeniem, że przypadek jest pierwszą przyczyną harmonii istniejącej we wszystkich częściach wszechświata, co jest oczywiście rzeczą niemożliwą… Mówienie zatem, że przypadek jest pierwszą przyczyną porządku świata… zakłada w konsekwencji zniszczenie tego, co podstawowe i naturalne, zniszczenie całej natury i wszelkiego prawa naturalnego39.
Wszystko to razem wskazuje na fałsz obecny w samym sercu angielskiej ideologii. Rzecznicy brytyjskiego empiryzmu twierdzą za Newtonem, że nie stawiają żadnych hipotez, podczas gdy w tym samym czasie przemycają do swych systemów zakamuflowane zasady okultystyczne. Obalają ideę esencji, głoszą upadek substancji, a potem, w ostatnim momencie, zamiast zaakceptować konsekwencje tego, co sami stworzyli, wprowadzają jakiegoś matematycznego deus ex machina, czyli naukowe „prawo”, które ratuje wszechświat przed chaosem, będącym naturalną konsekwencją ich działań; wprowadzają porządek, który jest od początku do końca sztucznym wytworem i który okazuje się być niczym innym, jak tylko projektowaniem na wszechświat angielskiego ekonomicznego status quo, zapoczątkowanego przez rabunek. Wspólnym mianownikiem tych rozmaitych projekcji angielskiej ideologii Newtona, Smitha, Malthusa i Darwina jest kapitalizm, ekonomiczna wersja waśni stanowiącej fundamentalną zasadę wszechświata.
Stanąwszy wobec płynących z kontynentu coraz bardziej natarczywych oskarżeń o przemycanie okultystycznych sił do swego systemu, Newton odpowiedział apodyktycznie: „hypotheses non fingo”. Kolejni rzecznicy angielskiej ideologii posługiwali się tym samym chwytem retorycznym, twierdząc, że „nauka” umożliwia im postrzeganie natury taką, jaką jest naprawdę, bez ingerencji jakichkolwiek teoretycznych konstrukcji intelektualnych. Tymczasem w rzeczywistości nie robili nic innego, jak tylko dokonywali projekcji własnej kultury na każdą rzecz wymagającą objaśnienia. I dokładnie o to oskarża ich Mirowski, gdy twierdzi, iż rzekomi fizycy (co z pewnością odnosi się do Newtona, podobnie jak do naśladujących go ekonomistów) są winni „przedstawiania wszechświata jako odbicia naszych społecznych i cielesnych interesów”. Prawda jest taka – kontynuuje Mirowski – „że fizycy robią to od stuleci”40.
W swej książce The Origin of Wealth [Pochodzenie bogactwa] (nawiązanie do tytułów głównych dzieł Adama Smitha i Karola Darwina), harvardzki profesor Eric D. Beinhocker mówi nam, że:
Teoria ewolucji i ekonomia mają za sobą długą i przeplatającą się wzajemnie historię. W gruncie rzeczy to właśnie ekonomiści pomogli w zrodzeniu jednego z najważniejszych pomysłów Karola Darwina. W roku 1798 angielski ekonomista Thomas Robert Malthus opublikował książkę zatytułowaną An Essay on the Principle of Population as it Affects Future Improvements of Society, w której przedstawił gospodarkę jako konkurencyjną walkę o przetrwanie i nieustający wyścig pomiędzy wzrostem zaludnienia, a zdolnością rodzaju ludzkiego do zwiększenia produkcji dóbr. Malthus zapowiadał, że ludzkość przegra ten wyścig42.
Darwin przeczytał książkę Malthusa i w swej autobiografii tak oto opisał swoją reakcję:
W październiku 1838 roku, to znaczy piętnaście miesięcy po tym, jak rozpocząłem systematyczne badania, zdarzyło mi się przeczytać dla odprężenia tekst zatytułowany Malthus on Population, a ponieważ byłem dobrze przygotowany do tego, by docenić ideę walki o przetrwanie, którą potwierdzają moje wieloletnie obserwacje zachowań zwierząt i roślin – uderzyło mnie, jak w tych okolicznościach korzystne zmiany wykazują skłonność do przetrwania, a niekorzystne są unicestwiane. W taki sposób powstają nowe gatunki. I oto właśnie mam nareszcie teorię, która posłuży mi w dalszej pracy43.
Beinhocker tak oto tłumaczy, jaki wpływ na ekonomię oraz darwinowską biologię miały poglądy Malthusa:
Wielkie odkrycie Darwina, że kluczową rolę w ewolucji odgrywa naturalna selekcja, było zainspirowane przez ekonomię. Niedługo po tym, jak Darwin opublikował swą pracę O pochodzeniu gatunków, intelektualne prądy zaczęły się toczyć w przeciwnym kierunku, a mianowicie od teorii ewolucjonistycznych w stronę ekonomii. W roku 1898 ekonomista Thorstein Veblen napisał artykuł, który dziś brzmi równie niezwykle, dowodząc, że ekonomia jest systemem ewolucjonistycznym. Niedługo potem Alfred Marshall, jeden z twórców nowoczesnej teorii ekonomii, pisał we wstępie do swej słynnej książki Principles of Economics, że „mekka ekonomistów znajduje się w ekonomicznej biologii”44.
Czy zatem ekonomia jest rzeczywiście ewolucyjną biologią? A może to po prostu biologia jest ekonomią kapitalistyczną? Wyjaśnienie tej zbieżności przez profesora Beinhockera nie sugeruje, iż wielkie umysły podążają w tym samym kierunku. Nie – jego wyjaśnienie mówi nam, że „ewolucja jest algorytmem”45.W istocie ewolucja jest „uniwersalnym algorytmem”46, podstawowym algorytmem wszechświata. Stąd też nie ma się co dziwić twierdzeniom, że biologia i ekonomia powinny kierować się tymi samymi prawami, albo – jak to ujmuje – „ten sam proces, który kierował porządkiem i złożonością biosfery, napędzał też porządek i złożoność «ekonosfery»”47.
Aby zatem odpowiedzieć na postawione wyżej pytanie, profesor Beinhocker twierdzi, że zarówno biologia, jak i ekonomia są wyrazem podstawowego algorytmu wszechświata, którym jest ewolucja, co oczywiście oznacza, że tak naprawdę ekonomia jest biologią. Albo – jak ujmuje to profesor Beinhocker:
Stwierdzenie, że systemy ekonomiczne są podobne są do systemów biologicznych, nie dostarcza nam niczego, co byłoby użyteczne naukowo. Natomiast pogląd, że systemy ekonomiczne i biologiczne stanowią podzbiór większej grupy systemów ewolucjonistycznych, mówi nam wiele. Dzieje się tak dlatego, że badacze wierzą w istnienie jakichś ogólnych praw systemów ewolucjonistycznych. Naukowcy uważają pewne zjawiska w przyrodzie za uniwersalne. Na przykład grawitacja działa w ten sam sposób na Ziemi, jak w najbardziej odległych zakątkach wszechświata, tak samo oddziałuje na atomy, jabłka i galaktyki. Współcześni teoretycy ewolucjonistyczni wierzą, że podobnie jak grawitacja, również i ewolucja jest zjawiskiem powszechnym, co znaczy, że niezależnie od tego, czy ów algorytm działa w substracie biologicznego DNA, programie komputerowym, ekonomii czy jakimś substracie obcej substancji biologicznej z odległej planety – ewolucja w swych przejawach przebiega wedle pewnych powszechnych praw48.
Czym zatem są owe fundamentalne prawa, wspólne dla Darwina, Newtona i ekonomistów? Owe prawa to miłość i waśń, choć w przypadku Darwina jest to głównie waśń. Profesor Mirowski w swej znakomitej książce More Heat than Light wykazał w sposób przekonujący, że ekonomia jest w gruncie rzeczy kiepską fizyką, a naukę ekonomiczną można ostatecznie wywieść z Newtona bądź przynajmniej z jego systemu, gdy przestał się rozwijać gdzieś około roku 1858:
Matematyka, jaką stosują naukowcy zajmujący się naukami społecznymi, oraz fizyka matematyczna, używana przez nich jako model, to matematyka i fizyka matematyczna z roku 1850… Tymczasem ich teorie ilościowe są traktowane dziś z takim samym niekwestionowanym szacunkiem, z jakim fizycy mniej zaawansowanej epoki podchodzili do koncepcji fizyki newtonowskiej49.
W gruncie rzeczy, im więcej rozmyślamy nad podobieństwami pomiędzy fizyką a ekonomią, tym
szybciej odkrywamy, że podobieństwa pomiędzy teoriami obu nauk są niesamowite, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że dzieci neoklasycznej teorii ekonomicznej dosłownie kopiowały teorie fizyczne królujące w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Im bardziej zagłębiamy się w temat, tym wyraźniej zdajemy sobie sprawę z tego, że ci neoklasycy nie naśladowali fizyków w sposób bezładny czy powierzchowny. Nie, oni w większości kopiowali ich słowo w słowo, symbol za symbolem, tak więc… teoria ekonomiczna, jaką posługiwano się na Zachodzie do analizowania wszelkich wydarzeń i zagadnień, była w zasadzie zawoalowaną fizyką z połowy XIX wieku50.
Jak już wspominaliśmy, równanie ekonomia = fizyka jest odwracalne, nawet jeśli sama idea wydaje się bluźnierstwem51. W ten oto sposób dochodzimy do sformułowania prawa fundamentalnego w historii angielskich idei. Ilekroć myśliciel, tak jak Newton, przedstawia kosmologię – zwłaszcza jeśli taka propozycja nie jest opatrzona jakimkolwiek aparatem interpretacyjnym, a zamiast tego obfituje w apodyktyczne deklaracje w rodzaju hypotheses non fingo – tylekroć faktycznie dokonuje projekcji systemu ekonomicznego, w tym przypadku kapitalizmu, na wszechświat. Dokładnie to samo odnosi się do Darwina i biologii. Albo – jak to ujmuje profesor Mirowski:
Nie jest rzeczą przypadku, że cała struktura [darwinowskiej selekcji naturalnej, ewolucji, przetrwania najlepiej przystosowanych itp.] przypomina fizyczną zasadę najmniejszego działania albo wręcz zasadę maksymalizacji zysku w ekonomii neoklasycznej… Równie często występują też metafory odwołujące się do wartości ekonomicznej. A wszystko zaczyna się od oświadczenia samego Darwina, że lektura książki Thomasa Malthusa Essay on Population stanowiła natchnienie dla jego syntezy52.
I odwrotnie, ilekroć jakiś ekonomista twierdzi, że zajmuje się „naukową” ekonomią, faktycznie para się kiepską fizyką, to znaczy fizyką newtonowskiego chowu, która przestała być wiarygodna gdzieś około roku 1850. Udowadniając odwracalność równania fizyka = ekonomia, Mirowski twierdzi, że filozofowie naturalistyczni, to znaczy po prostu współcześni im fizycy, zawdzięczali swój „wspólny zestaw poglądów” „wspólnemu środowisku ekonomicznemu”53. I tak na przykład, zasada zachowania (masy, energii), a więc idea, która stanowi jeden z dowodów prawdziwości fizyki newtonowskiej, jest niczym innym, jak wariantem księgowej zasady podwójnego zapisu. Jeśli podobieństwa rzeczy, jakie ekonomia zapożyczyła z fizyki są „niesamowite”, to te, które fizyka zapożycza z ekonomii są jeszcze niezwyklejsze. Centralną pozycję tak w ekonomii, jak fizyce zajmują techniki księgowe, zrodzone w centrach handlowych Europy, począwszy od miast-państw północnej Italii. Owe techniki towarzyszyły fizyce krok w krok, aż do momentu, gdy stała się ona królową nowożytnych nauk po zdetronizowaniu teologii, która nosiła ten tytuł w wiekach średnich. Innymi słowy, fizyka opiera się na zasadzie zachowania, która ostatecznie jest wariantem techniki zaczerpniętej z księgowości, a dokładnie zasady podwójnego zapisu, zgodnie z którą wszystko musi się zbilansować, czyli wyjść na zero. Prawda ta odnosi się zarówno do samej struktury fizyki, jak i do jej historii. „Odkrycie” zasady zachowania energii w połowie XIX wieku jest odpowiednikiem „narodzin świata gospodarki merkantylnej oraz instytucji światowej gospodarki przemysłowej”, nie z powodu jakichś tajemniczych przyczyn natury metafizycznej, lecz dlatego, że „doświadczenie rozwoju struktur gospodarczych odmieniło sposób rozumienia metafory wartości, co z kolei znalazło oddźwięk w rozumieniu towarzyszącej jej metafory ruchu”54. Nic więc dziwnego, że Mirowski uważa, że
jest uderzające, że wielkie innowacje w teorii ruchu pokrywają się z przesuwaniem się środka ciężkości głównych osi handlowych wczesnonowożytnej Europy, rozciągających się od północnej Italii, przez Niderlandy, na południowo-wschodniej Brytanii skończywszy. Jest to charakterystyczne, ponieważ ten sam kurs po przekątnej pokazuje najwcześniejsze rozprzestrzenianie się nowoczesnych technik prowadzenia księgowości. W początkach XVII wieku wszystkie te wektory były skierowane w stronę Holandii, największej izby rozliczeniowej ówczesnej Europy, ojczyzny Simona Stevina i przybranej ojczyzny Kartezjusza55.
Staroholenderskie słowo „actien” odnosi się zarówno do „najwcześniejszych prób stworzenia pojęcia ilościowego ujęcia ruchu”, jak również do „udziałów… nowo zarejestrowanych handlowych spółek akcyjnych”56. Podobnie Leibniz, zaczynający swą karierę jako inżynier górniczy w górach Hartzu, był jednym z pierwszych nowożytnych myślicieli, który zarysował „rozległe związki metaforyczne… pomiędzy teorią ruchu a teorią wartości ekonomicznej”57. Leibniz stworzył poważne źródło mocy, pompując wodę do zbiornika, by później wykorzystywać ją w razie potrzeby. Opisując swój wynalazek, pisał, że „woda w zbiorniku warta jest swej wagi w złocie i może być wykorzystywana w dobrych celach, jeśli zgromadzi się ją w wystarczającej ilości”58. Leibniz był jednym z pierwszych nowożytnych myślicieli, którzy „stworzyli bezpośrednie powiązanie pomiędzy pieniędzmi, abstrakcją wartości ekonomicznej i siłą – abstrakcją zjawiska ruchu”59.
W nowym wszechświecie opisywanym przez Leibniza Bóg nie był już samoistną przyczyną scholastyków. Był raczej „jak architekt, który musi troszczyć się o swoje fundusze”60. Gdy wigowie przyjęli newtonowskie Principia za swoją filozofię, Bóg stał się kimś w rodzaju skąpego bankiera. Wraz z Darwinem Bóg, który teraz występował pod nazwą ewolucji, stał się lichwiarzem, który pożyczał siłę (bądź pieniądze) za wygórowaną opłatę i płacił swym pracownikom głodowe wynagrodzenia. Gdy kluczowym zagadnieniem fizyki stało się zagadnienie energii, wszechświat stał się wielkim bankiem, zgodnie z tym, co pisał Balfour:
Jest faktem, że przeznaczeniem wszelkiej energii potencjalnej jest ostateczna przemiana w energię ruchu. Tę pierwszą można przyrównać do pieniędzy spoczywających w banku albo kapitału; tę drugą do pieniędzy będących w obrocie… Jeśli posuniemy analogię krok dalej, zobaczymy, że wielki kapitalista jest szanowany za to, że ma do swej dyspozycji wielką ilość energii, a gdyby był szlachcicem, władcą czy dowódcą armii, jego potęga wynikałaby wyłącznie z posiadania czegoś, co umożliwiałoby mu korzystanie z usług innych ludzi. Gdy bogaty człowiek płaci pracownikowi za wykonywaną dla niego pracę, dokonuje tym samym zamiany odpowiedniej ilości energii potencjalnej na energię rzeczywistą… Świat mechanizmu nie jest manufakturą, w której wytwarza się energię, lecz raczej targowiskiem, na które możemy przynieść energię jednego rodzaju i sprzedać ją bądź zamienić na innego rodzaju ekwiwalent, który jest nam bardziej potrzebny – jednakże, jeśli przychodzimy z niczym, najprawdopodobniej też z niczym wrócimy61.
Tak jak teoria ekonomiczna zmieniała się nieustannie pod wpływem najnowszych fanaberii fizyki, tak też angielskie postrzeganie fizycznego wszechświata podlegało nieustannym zmianom, by dostosować się do najnowszych osiągnięć w dziedzinie kapitalizmu. I tak, powracając do naszego pierwotnego paradygmatu waśni, fizyka newtonowska przepuszczona przez filtr darwinowskiej ewolucji, zmieniła przyrodę z „rezerwuaru przebogatych darów” w „skąpego płatnika”. Jednakże w połowie XIX stulecia, gdy fizykę zdominowała teoria energii, zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Będąca w zasadzie tworem pochodzenia kontynentalnego (a zatem kryptokatolickim) teoria energii jako podstawy fizyki stworzyła wszechświat, który w sposób cudowny oferował „darmowy lunch”62.
Nawet jeśli robi to niezamierzenie, Beinhocker przenosi wnioski Mirowskiego na inną płaszczyznę, pokazując – znów niezamierzenie – że ewolucja, przetrwanie najlepiej przystosowanych i selekcja naturalna są realizacjami angielskiego kapitalizmu, projektowanymi na świat przyrody, by w ten sposób rozgrzeszyć swych twórców z winy, jakiej się dopuścili, narzucając nam wszystkim ów system lichwy popieranej przez państwo.
Przenosząc przemyślenia Beinhockera i Mirowskiego na inną jeszcze płaszczyznę, dochodzę do wniosku, że tak jak klasyczna ekonomia jest niczym innym, jak tylko kiepską fizyką, tak też klasyczna fizyka proponowana przez system Newtona jest niczym innym, jak tylko złą ekonomią, a przez słowo „zły” rozumiem zarówno winę moralną, jak i intelektualny defekt.
Tak jak Darwin i Malthus projektowali angielski kapitalizm swoich czasów na świat biologii, tak też Newton projektował współczesny mu kapitalizm na wszechświat, gdy stwierdził, że jego najbardziej fundamentalną zasadą jest inercja lub waśń. Projekcja ta staje się bardziej oczywista, gdy patrzymy na newtonowską fizykę w jej kontekście historycznym i politycznym.