Strajk nauczycieli a sprawa polska

0
825
[bsa_pro_ad_space id=5]

Znawcom brydża i ping-ponga felieton ten poświęcam

[bsa_pro_ad_space id=8]

Ping-pong prócz wielu cech ma i tę, że cała widownia wodzi wzrokiem za piłeczką, odbijaną w dwie strony. Jedną z najpowszechniejszych sztuczek politycznych jest odbijanie piłeczki przez dwie partie polityczne tak, aby skupić na sobie uwagę wszystkich. (Bo w polityce, gdzie dwóch się bije tam obaj korzystają…) Nie ma przy tym większego znaczenia, kto ma rację, albo raczej, ile różnych racji się przytoczy, byle nie oddać nikomu innemu funkcji gracza. Wielu już zauważyło, że PO i PiS tak sprytnie podzieliły się rolami, że wystarczały długo za cały „teatr jednego widza”, czyli w sumie wyizolowanego ze społeczeństwa obywatela, zasilającego swe emocje via mass-media. Zgrabne hasło „PiS-PO – jedno zło” miało szansę się przebić, pod warunkiem, że komuś udało by się pokazać więcej współpracy PO i PiS niż różnic między nimi oraz, że trzecia siła jest właśnie inna niż PO i PiS razem wzięte.

Stare brydżowe powiedzenie mówi „figur na figur” i sztuczka, którą by można tak określić jest równie często wykorzystywana w polityce jak ping-pong. Polega na tym, że konkretna akcja strony przeciwnej może zostać przykryta przez nas kontrakcją, a i my musimy pamiętać, że znów przeciwnik – jeśli starczy mu pomysłowości – wykorzysta nasze kontruderzenie do swojego odwetu…

Niniejszy felieton nie będzie mówił o etosie nauczycielskim. Nie podda się tu analizie, ile czasu poświęca nauczyciel pracy poza godzinami przy tablicy (których ma średnio trzy razy więcej niż pracownicy wyższych uczelni – nawet tych Wyższych Szkół Zawodowych Gotowania na Gazie). Nie zabierze Czytelnikom drogocennego czasu na …. Ograniczy się – o zgrozo! – do polityki…  

Strajk nauczycielski zbiega się terminowo z kampaniami wyborczymi do parlamentu europejskiego i wyborami do naszego Sejmu i Senatu w 2019 roku. Oficjalnie jego przywództwo spoczywa w rękach ZNP, ale powszechnie wiadomo, że bierze w nim udział rzesza nauczycieli wielokrotnie większa niż szeregi związkowe i jest zróżnicowana światopoglądowo.

Strajk dla PiSowskiego rządu wydawał się dotkliwy, ale oto doradcy PiS od public relations sprawili, że media ukazały strajk jako dzieło polityczne, nakazały skupić się wszystkim Polakom przy dwóch starych przyjaciołach z boiska, czyli PO i PiS. I udało się! Dziś tylko z małym „ale” niedawni konkurenci PiS na prawej stronie sceny politycznej popierają PiS i wypowiadają się przeciw strajkowi, mając go za dzieło Mordoru. Udało się tzw. mediom głównego ścieku wytłumaczyć – i to nie tyle zwykłym ludziom, co właśnie politykom chcącym wejść na wyborcze podium od prawej strony – że ZNP i Broniarz, a za nim LGBT+, ZSRR, odwetowcy z Bonn i Altiero Spinelli to organizatorzy stojący za protestem. A była szansa przy tej okazji pokazać, jak polityka oświatowa przynajmniej kilku ostatnich rządów szkodziła Polsce, że nauczyciele wolą zarabiać za pracę niż dostawać po 500zł za każde zrobione dziecko (jak to sugerował min. Szczerski). Była szansa pozyskać nauczycieli, a nie wtórować propagandzie PiS…

O dziwo! Jeszcze niedawno siłami Mordoru były PO i PiS, a dziś strajkujący razem z PO to Mordor, a PiS prowadzi swoje wojska z siłami sprzymierzonymi przeciw siłom zła.

Z błędnych interpretacji, po której stronie są nauczyciele, wynikają opłakane wnioski i skutki:

  1. Różni nauczyciele, działacze (a nawet całe struktury nauczycielskiej „Solidarności”) czują się pchnięci w objęcia ZNP. Po szkodzie wszyscy zrozumieją, że oni nie chcieli polityki, ale wkurzyły ich dofinansowania, a chcieli po prostu lepiej zarabiać (jakież to prawicowe!)
  2. PiS ma większe szanse rozprawić się z nauczycielską bracią (na oczach uczniów), do której nie dołączą już w najbliższych latach najambitniejsi absolwenci najlepszych polskich uczelni. W efekcie poziom osobowości nauczycielskich się obniży i następne rządy będą miały spokój z nimi.
  3. Nauczyciele, sympatyzujący z siłami na prawo od PiS uznają w większości, że już lepiej głosować na PiS niż ich przystawki.
  4. Żeby nie było wątpliwości: PO też się cieszy z takiej polaryzacji, bo przecież w końcu pozostanie tą drugą siłą i będzie jeszcze dłużej toczyć spór z PiS ku radości – jak to mówią – dwóch narodów zamieszkujących nad Wisłą.  

A przecież przytłaczająca większość nauczycieli to ani PiS ani PO, ale trzecia strona medalu – klasyczny – ale tracony – elektorat trzeciej siły w polskim Sejmie.

Marcin Bilard

Fot. PAP/Tytus Mijewski

[bsa_pro_ad_space id=4]