Samochody elektryczne (cz.3): Dzieci – niewolnicy w kopalniach kobaltu. Kolejna, ciemna strona elektromobilności

1
2517
[bsa_pro_ad_space id=5]

Michał Lisiak, motorewia.pl

[bsa_pro_ad_space id=8]

Samochody elektryczne mają być lekiem na całe zło otaczającego nas świata. Nie emitują zanieczyszczeń, zatem zniknie smog! Mają prostszą konstrukcję, zatem będą tańsze od spalinowych! Nikt nie będzie uzależniony od importu ropy naftowej! Nie będzie wojen o ropę! Prawda jest oczywiście diametralnie inna, o czym pisaliśmy już we wcześniejszych artykułach o ciemnej stronie elektromobilności. Dziś kolejny – dzieci niewolnicy, zmuszane do pracy  w afrykańskich kopalniach kobaltu. 

W Demokratycznej Republice Kongo siedmioletnie dzieci nie krzyczą na tatusia, żeby kupił im tablecik albo autko na baterie. One, siedmioletnie, a często i młodsze dzieci, pracują w kopalniach przy wydobyciu kobaltu. Jest on niezbędny do produkcji nowoczesnych baterii litowo – jonowych, które używane są przy produkcji telefonów, tabletów, laptopów, zabawek i innych rzeczy.

Kobalt jest również niezbędny do produkcji baterii litowo – jonowych, używanych do zasilania aut elektrycznych. O ile w typowej bateryjce modnego smartfonu kobaltu jest ledwie kilka gramów, to w baterii przeciętnego auta elektrycznego znajduje się nawet 10 kilogramów kobaltu. Tego, który małe dzieci wydobywają własnymi rączkami, w warunkach urągających jakiemukolwiek bezpieczeństwu czy higienie pracy.

 

Photo by andré thiel on Visualhunt.com / CC BY-NC-SA

Photo by andré thiel on Visualhunt.com / CC BY-NC-SA

Do czego potrzebny jest kobalt? W bateriach litowo – jonowych, zasilających auta elektryczne i smartfony, używa się go do produkcji ogniw.

Największym producentem kobaltu na świecie jest Demokratyczna Republika Kongo. Kraj, w którym ciągle dochodzi do wewnętrznych wojen i konfliktów.

Zaraz, zaraz, przecież samochody elektryczne miały być lekiem na całe zło? Przecież miały nas uniezależnić od dostawców ropy, którzy mogą manipulować cenami na całym świecie i wywierać polityczne wpływy na inne państwa! A tymczasem uzależniamy się od jednego państwa, w dodatku tak niestabilnego, w którym nie ma poszanowania dla ludzkiego życia?

Działacze Caritas opracowali w 2003 roku raport „Najkrwawsza wojna Afryki – najcichsza wojna świata”, zgodnie z którym do 2003 roku w Kongo zginęło ok. 3 mln ludzi (w 2003 roku skończyła się II Wojna Domowa w Kongo). Na tym oczywiście, się nie skończyło, bo już w latach 2004 – 2009 doszło do konfliktu w prowincji Kiwu. W latach 2012 – 2013 doszło do rebelii Ruchu 23 marca. Czy na tym koniec? Oczywiście, że nie.

Trzeba też liczyć na to, że jeśli nawet sytuacja w Kongo się unormuje, dzieci nadal będą eksploatowane w kopalniach. Kraj, będący głównym dostawcą tak cenionego pierwiastka, może stać się celem ataku innego państwa.

Będą kolejne wojny na tle politycznym, albo gospodarczym. Będą źli panowie, mający swoich ludzi na pickupach, z zamontowanymi na nich ciężkimi karabinami maszynowymi.

W końcu przy masowej produkcji aut elektrycznych kobalt stanie się cenniejszy niż ropa naftowa.

A teraz kwestie gospodarcze. A co, jeśli władze Kongo wprowadzą sankcje i np. zabronią sprzedaży kobaltu do wybranego państwa? Zamiast modnych bateryjek litowo-jonowych, montowanych w tych malutkich pączusiach z tworzywa sztucznego na kółeczkach od wózka dziecięcego co będzie się instalować? Akumulatory kwasowo – ołowiowe, jak w elektrycznym Cinquecento?

Światowi producenci kobaltu – czy nie ma alternatywy?

Spójrzmy na strukturę produkcji kobaltu na świecie:

• Kongo – 66000 ton rocznie
• Kanada – 7000 ton rocznie
• Australia – 6000 ton rocznie
• Rosja – 6200 ton rocznie
• Kuba – 4200 ton rocznie
• Madagaskar – 3300 ton rocznie
• Zambia – 4600 ton rocznie
• Chiny – 7000 ton rocznie

Kto jest potentatem? Kongo. Jeden z najbardziej zdestabilizowanych krajów świata jest głównym dostawcą materiałów dla podstawowej części samochodu elektrycznego, który ma całkowicie zastąpić auta spalinowe.
Genialne, czyż nie? Tak w praktyce wygląda DYWERSYFIKACJA.

Anwar saadat at English Wikipedia [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]

Anwar saadat at English Wikipedia [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)]


W razie czego Chiny nikomu kobaltu nie sprzedadzą, bo same produkują baterie. Do aut i do telefonów. Rosja będzie teraz pokojowo sprzedawać kobalt, tak jak i pokojowo i bez podtekstów politycznych sprzedaje ropę. Produkcja z Kanady i Australii nie wystarczy do zaspokojenia światowych potrzeb.


Efekt? Bardzo wysokie ceny baterii aut elektrycznych, co przekłada się na horrendalne ceny samych pojazdów.


Skoro jest tak mała możliwość dywersyfikacji dostaw kobaltu, to jak mają spaść ceny aut elektrycznych? Nie spadną. To kolejna bzdura, którą się nam wmawia.

W pierwszych miesiącach 2017 roku ceny kobaltu na światowych giełdach wzrosły o 70 procent. I prawidłowo, bo przecież skoro cala Europa chce budować miliony aut elektrycznych, to będzie potrzebować kobaltu. A jeśli tylko my (w domyśle Kongo) mamy kobalt, to chcemy na nim porządnie zarobić. My – to pojęcie jest bardzo szerokie. I w tym kraju mające płynną definicję. Rząd, lokalne kopalnie, watażkowie…

Sam kobalt nie występuje pod ziemią w czystej postaci, tylko jest domieszką do niektórych rud miedzi i niklu. To komplikuje proces jego pozyskania i znów ma wpływ na ceny, które mogą zależeć na przykład od światowych cen miedzi czy niklu oraz zapotrzebowania na nie.

By pkdon50 - Badger-Mine 2 : Cobalt, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=48080061

By pkdon50 – Badger-Mine 2 : Cobalt, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=48080061

Małe dzieci w kopalniach

Współczesna, modna paniuchna z dużej korporacji wie, że tylko auto elektryczne, ten mały słodki pączunio z tworzywa, na kółeczkach jak od wózka dziecięcego, jest w stanie uratować naszą planetę przed kompletną degradacją. Dlatego trzeba pozamykać wszelakie elektrownie, usunąć z ulic samochody nienawiści i zajadać hummus drewnianą łyżeczką wielokrotnego użytku, albowiem ta z tworzywa może utkwić w paszczy morskiego stworzenia. Nawet wtedy, gdy zostanie wyrzucona pod Grójcem, gdy modna paniuchna wróci do rodzinnego domu na prowincji na weekend.

A dzieci w Afryce, pracujące w straszliwych warunkach, w kopalniach? A kogo to obchodzi. Na Afrykę to się daje lajki na fejsbuniu, no i oczywiście, co modne, krzyczy się, żeby przyjmować uchodźców. Po co mają pracować, skoro w Europie mogą dostać zasiłki?

A tak to wygląda w praktyce. Szkoda słów, tych obrazów nie da się przełożyć na słowa.

I jeszcze jeden film:

– Pozamykać, natychmiast! Tak samo, jak polskie kopalnie nienawiści! – krzynie modna paniuchna, wywijając rączkami.

Ale jak się zamknie, to nie będzie kobaltu, paniuchno. A jak nie będzie kobaltu, to nie będzie modnego ajfonika, którym właśnie dajesz lajki na fejsbuniu, nie będzie tabletka, lapka i samochodzików elektrycznych, tych małych, słodkich pączusiów z tworzywa, z wyłupiastymi ślepkami, na małych kółeczkach, jak od wózka dziecięcego.

I co wtedy?

Jaka szkoda, że kobaltu nie sprzedają w galeriach handlowych…

A tam, cicho być, rewolucja i postęp wymagają ofiar…

„Amnesty InternationaI zbadało 29 firm. Żadna z nich nie wywiązała się w pełni z obowiązku udokumentowania, że nie narusza praw człowieka”.

Ile pracy dzieci tkwi w niemieckich samochodach elektrycznych? To cytat z artykułu, zamieszczonego na portalu Deutsche Welle. Jak widać, dużo…

Źródła:

https://www.abc.net.au/news/2018-07-25/cobalt-child-labour-smartphone-batteries-congo/10031330

https://www.amnesty.org/en/latest/news/2017/09/the-dark-side-of-electric-cars-exploitative-labor-practices/

https://www.dw.com/pl/ile-pracy-dzieci%C4%99cych-r%C4%85k-tkwi-w-niemieckich-samochodach/a-41387009

Za: motorewia.pl

Fot.: Dmitry Kalinovsky



Michał Lisiak

Niezależny redaktor, a może nawet i dziennikarz motoryzacyjny, niewpisujący się do ogólnego kanonu tego wesołego zawodu. Nie wszystko, co piszę, wszystkim się podoba, a ponieważ jestem niezależny, mogę pisać, co mi się podoba. Kocham motoryzację i dlatego o niej piszę. Brzydzę się „dziennikarstwem motoryzacyjnym”, które polega głównie na skracaniu gotowych newsów, przychodzących z działów PR importerów samochodów. Gdzie jeszcze można mnie przeczytać? Na Motointegrator (mi.eu – poradniki), w portalu Autofakty.pl, na Allegro.pl (nic nie sprzedaję – dział: motoryzacja – poradniki), a także w wielu artykułach poradnikowych, reklamowych i content marketingowych, pisanych dla kilku cenionych marek. Jest mi niezwykle miło, że odwiedzacie Państwo moją stronę. Kontakt: [email protected]

[bsa_pro_ad_space id=4]

1 KOMENTARZ