Samorząd z partyjnym nowotworem w tle. Tyle jest przecież do zeżarcia na dole!

0
886
[bsa_pro_ad_space id=5]

Janusz Sanocki [poseł]

[bsa_pro_ad_space id=8]

Premier ogłosił datę wyborów samorządowych. Dzięki „Dobrej Zmianie”, rak partyjniactwa wraca do Polski gminnej. Spółki skarbu państwa jak widać nie wystarczą, żeby nakarmić partyjnego nowotwora.

Wcześniej, partia rządząca zmieniła ordynację wyborczą likwidując wybór radnych w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych w miastach powyżej 20 tys. mieszkańców.

Od tej pory mieszkańcy, dajmy na to – Nysy, będą mogli głosować tylko na partyjne listy i tak samo będą mogli tylko partyjnie kandydować.

Wybór partyjny jest zgoła różnym sposobem selekcji niż wybór bezpośredni w okręgu jednomandatowym.
W JOW mieszkańcy głosują na konkretnego człowieka biorąc pod uwagę jego wady i zalety. Jeśli taki kandydat przekona osobiście wyborców okręgu do swojej osoby i zdobędzie najwięcej głosów – dostaje mandat.

Najlepsze jednak w wyborze bezpośrednim w JOW jest to, że radny może być również konkretnie przez swoich wyborców, po kadencji rozliczony.
On osobiście musi się sprawować porządnie i służyć wyborcom, inaczej dostanie „kopa” i radnym zostanie ktoś inny.
Wybór jednomandatowy to wybór personalny, gdzie nie zasłonisz się żadną partią.

Wybór partyjny jest inny. Tu największe znaczenie ma szyld ugrupowania.
Osobiste walory kandydata są drugorzędne.

Kandydatów jest kilku, okręg jest duży, a wyborca oszołomiony telewizyjną propagandą albo kocha PiS, a nienawidzi Platformy, albo odwrotnie.

W dodatku rzecz dzieje się w Polsce, w kraju ciągle odbudowującym społeczne więzy po okresie komunizmu, gdzie większość społeczeństwa nie interesuje się na co dzień sprawami lokalnymi. Polak spędza 3 godziny dziennie przed telewizorem, ale gazety (zwłaszcza lokalnej) nie czyta połowa wyborców.

Stąd w dniu wyborów samorządowych znaczna część wyborców nie będzie kierować się walorami kandydatów wpisanych na listy wyborcze, a sympatią (albo antypatią) do partii, której nazwa widnieje w tytule listy.

Takich wyborców, w wyborach samorządowych, z mojego doświadczenia jest mniej więcej połowa.
I tak właśnie – partyjnie – na zasadzie reakcji na telewizyjną propagandę zostaną w październiku wybrane polskie samorządy.

Wybrani w ten sposób radni partyjni będą po pierwsze dla wyborców, jeszcze bardziej anonimowi, nieodwoływalni, a wyborca nie ma szans, żeby ich w jakikolwiek sposób indywidualnie rozliczyć.

W wyborach partyjnych rozliczać można tylko partię nie poszczególnych ludzi.

O ile jeszcze jako tako można się zgodzić na tego rodzaju wybory na szczeblu krajowym, to na szczeblu samorządowym, gminnym nie mają one żadnego sensu.

Chodnik nie jest pisowski ani platformerski tylko albo prosty albo krzywy.
Ulica nie jest peeselowska ani eseldowska tylko albo dobrze i tanio zbudowana, albo odwrotnie.

W dodatku system partyjny, gdzie niemożliwa jest personalna ocena kandydatów, po prostu psuje samorząd i zniechęca ludzi do wyborów.

Partyjny system wyborczy na górze, w Sejmie, psuje państwo – co każdy widzi gołym okiem.

Jednak jego emanacja samorządowa czyni to w stopniu o wiele większym. Podcina bowiem korzenie demokracji – zainteresowanie obywateli własną Małą Ojczyzną.

Wybrani partyjnie radni będą bowiem w sposób oczywisty nie tyle reprezentantami lokalnej społeczności, wyrazicielami opinii ludzi, ale odwrotnie.
Będą przedstawicielami – a to partii rządzącej, a to opozycji sejmowej wobec mieszkańców Nysy, Prudnika czy jakichś tam innych Kozienic.

Platforma – przy wszystkich jej wadach i grzechach – wprowadziła bezpośredni wybór radnych w miastach z wyjątkiem kilkudziesięciu miast wydzielonych, działających na prawach powiatu.
Większość gmin wybierała swoich radnych w wyborach 2014 r. bezpośrednio w JOW.

Niestety nie dane nam było powtórzyć tych wyborów.

PiS, który jest zaciekłym wrogiem wyborów bezpośrednich i JOW zmienił ordynację i przywrócił wybór partyjny.

W ten sposób, dzięki „Dobrej Zmianie”, rak partyjniactwa wraca do Polski gminnej.
Spółki skarbu państwa jak widać nie wystarczą, żeby nakarmić partyjnego nowotwora.
Tyle jest przecież do zeżarcia na dole!

Smacznego towarzysze partyjni! Żryjcie bez oporów!

Aż do partyjnego skrętu kiszek.

[bsa_pro_ad_space id=4]