Jan Koziar
Baumanizm kulminacją postmodernizmu, czyli racjonalizm powroźnikiem a normy moralne pętlą
Broszurę niniejszą dedykuję grupie patriotycznej młodzieży wrocławskiej, która przeszkodziła w 2013 roku w wygłaszaniu przez Zygmunta Baumana referatu w Uniwersytecie Wrocławskim.
1. Fenomen Zygmunta Baumana
Zygmunt Bauman stał się od niedawna w Polsce szeroko znany – publikuje szereg książek, wygłasza mnóstwo referatów, imponuje nawet stanowiskiem rektora Uniwersytetu Powszechnego w Teremiskach, choć sam uniwersytet nie prezentuje się imponująco.
Uniwersytet Powszechny w Teremiskach (Puszcza Białowieska) im. Jana Józefa Lipskiego, prowadzony przez Fundację Edukacyjną imienia Jacka Kuronia. Co jednak najważniejsze – Bauman awansował na głównego guru ideologicznego III. RP.
Każdy system społeczno-polityczny potrzebuje jakiejś ideologii, na której się opiera. PRL oparta była na marksizmie. Pod koniec tego systemu komuniści, widząc potrzebę uwłaszczenia się na majątku publicznym, przeszli na neoliberalizm. Co więcej udało im się, poprzez dywersyjne wejście w drugi obieg, przekonać do tej ideologii prawie całą opozycję. Zapewniło to złodziejskiej prywatyzacji niebywały sukces.
Jednakże neoliberalizm, jako doktryna wyłącznie ekonomiczna, jest zbyt płytki by spełniać rolę fundamentu ideologicznego lewackiej III. RP. Dlaczego by zatem rodzimi lewacy nie mieli sięgnąć po współczesną uniwersalną lewacką doktrynę wypracowaną na Zachodzie, którą jest postmodernizm. I sięgnęli. Z początkiem nowego tysiąclecia stało się jasne, że doktryna ta jest już ideologiczną podbudową magdalenkowego tworu ustrojowego. Korupcja została uzupełniona o poznawczo-etyczny nihilizm. W ten sposób nowy twór ustrojowy określił się w pełni jako państwo renegactwa,korupcji i nihilizmu.
Bauman jako czołowy światowy postmodernista stał się mężem opatrznościowym establishmentu III. RP i jej mentorem ideologicznym. Rola niebagatelna. Pewnym problemem stała się znana stalinowska działalność Baumana, będąca startem do jego dalszej kariery. W związku z tym grupy patriotycznej młodzieży przeszkadzały mu niekiedy w wygłaszaniu referatów. Jednakże udział w eksterminacji resztek polskiego podziemia niepodległościowego można uznać za o wiele mniejsze zło od dzisiejszej intelektualnej działalności Zygmunta Baumana. Unicestwić fizycznie można (nawet w komunizmie) ograniczoną liczbę ludzi. Natomiast o wiele większą liczbę można pozbawić rozumu poprzez szkodliwą ideologię. A tę doprowadził Bauman do apogeum.
Najważniejsze dla postmodernizmu dzieła Baumana są opasłe i ta ich objętość oraz autorstwo nie zachęcają do czytania. Stąd też cała krytyka Baumana, słyszana publicznie, dotyczy jego przeszłości a nie tego, co robi współcześnie. A tu sprawa jest o wiele poważniejsza.
Postaram się poniżej przedstawić krótko postmodernistyczne osiągnięcia Baumana. Kluczowe są tu dwie jego książki: Nowoczesność i Zagłada.
Holokaust – choroba czy produkt cywilizacji [1] oraz Etyka ponowoczesna [2].
Zaczniemy od istotnych tez pierwszej książki.
2. Przeciw racjonalizmowi: Rozum to kara boska
Chrześcijaństwo to nie jedyny składnik cywilizacji europejskiej atakowany przez postmodernizm. Jest nim również oświeceniowy racjonalizm. Postmoderniści od dawna postrzegają go jako źródło XX-wiecznych totalitaryzmów i realizowanego przez nie ludobójstwa, w tym Holokaustu. Według ich tezy Holokaust to nie tyle choroba cywilizacji europejskiej a jej immanentny element, omal że istota. Nie inaczej uważa Zygmunt Bauman.
Jednakże autor ten wprowadza dodatkowe nowatorskie uzasadnienie powyższej tezy. Nawiązuje on bowiem do znanego już dzisiaj współudziału Judenratów i policji żydowskiej w dziele Holocaustu i twierdzi, że członkowie tych instytucji kierowali się ponoć również tymże, przejętym z kultury europejskiej, racjonalizmem. Teza ta dodatkowo obciąża nasz racjonalizm. Jest ona jednak mocno podejrzana, gdyż w tej sytuacji zachowanie się policji żydowskiej i Judenratów powinno być dla nas – Europejczyków – zrozumiałe i akceptowalne. Tymczasem jest ono zdumiewające i naganne. Potępienie europejskiego racjonalizmu jest dla Baumana tak ważne, że nie waha się przedstawić szerokiego opisu żydowskiej, kompromitującej kolaboracji w dziele Zagłady. Ta część jego książki (rozdz. 5, Pozyskiwanie współpracy ofiar – s. 249–314) jest cenna, z pominięciem jej wniosków.
W dalszej kolejności (punkt 8c) zaprezentujemy jej fragmenty. Po przedstawieniu tak „druzgocących” argumentów przeciwko racjonalizmowi, Bauman przystępuje do rewidowania starożytnej (jak sam pisze) maksymy, że jak Bóg chce kogoś ukarać to odbiera mu rozum. Autor bo-wiem „odkrył”, że jest całkiem odwrotnie: że gdy Bóg chce kogoś zniszczyć, nie odbiera mu wcale rozumu, lecz każe mu myśleć racjonalnie (s. 299). Można to nazwać postmodernistycznym zakazem używania rozumu lub też konkretnie: „Pierwszym zakazem Baumana”. Nazwa ta nawiązuje do terminologii fizyki kwantowej i znanym w niej „zakazem Pauliego”. Zakaz Pauliego to jednak zupełny margines w osiągnięciach ludzkiej myśli w zestawieniu z wynikami Baumana. A to dopiero pierwszy zakaz czołowego postmodernisty. Drugi zakaz Baumana zaprezentujemy w następnym para-grafie.
Czy Bauman sam stosuje się do tego zakazu? Można wątpić. Jednakże wielu postmodernistów jakby się stosowało [3].
Można jednak podejrzewać, że chcą nas tyko zachęcić własnym przykładem na pokaz, do nie używania rozumu. Jak relacjonuje Noam Chomski [4], odnoszą w tym niemałe sukcesy. Bauman jakby zapomina, że we wszystkich dotychczasowych cywilizacjach na drodze praktycznego działania rozumu stawia się normy moralne, które wcale nie dyskredytują racjonalizmu, tylko go odpowiednio ukierunkowują. Autor wprawdzie napomyka o standardach moralnych i o nadrzędności zobowiązań moralnych wobec racjonalnego interesu własnego (s. 303), ale chyba tylko przez roztargnienie. W następnym bowiem dziele (patrz następny paragraf obecnej broszury) rozprawia się bezkompromisowo z owymi standardami.
3. Przeciw kodeksom etycznym: Normy moralne to narzucane przemocą ograniczenia wolności
Po tak bezceremonialnym potraktowaniu racjonalizmu Zygmunt Bauman wszedł z rozmachem w dziedzinę etyki. Po kilku latach (1993) ukazał się drugi ze wspomnianych opasłych tomów Etyka ponowoczesna, czyli etyka postmodernistyczna. Czytelnik mógł odetchnąć z ulgą. Skoro poprzednie systemy etyczne nie uratowały racjonalizmu, nie blokując skutecznie jego zbrodniczych możliwości i skłonności, to może nowy system Baumana okiełzna go i ucywilizuje. Inaczej mówiąc, może przywróci racjonalizm do życia, tym razem życia godnego, po uśmierceniu go poprzez pierwszą książkę tegoż autora.
Rozpoczynając wstęp, Bauman podtrzymuje te nadzieje. Opowiada się jakby przeciwko beztroskiej radości z powodu zmierzchu etyki, drwin z etyki, bez której człowiek ponowoczesny może się wspaniale obejść i książce Lipovetskego „Zmierzch obowiązku”, której autor jest gorliwym trubadurem ponowoczesnego wyzwolenia (s.7). Opowiada się też przeciwko relatywizmowi i nihilizmowi moralnemu (s. 21).
Zanosi się więc rzeczywiście na to, że Bauman zamierza zbudować jakiś solidny kodeks etyczny. Nic jednak z tego. Pod koniec wstępu autor brutalnie wyprowadza czytelnika z błędu:
Czytelnika wypada uprzedzić: żaden kodeks etyczny nie wyłoni się pod koniec naszych rozważań; nie ujdzie też z nich cało nadzieja, że kodeks taki kiedyś powstanie.
Pierwszej części przyrzeczenia Bauman solidnie dotrzymuje. Co do drugiej części, to jest pewne, że autor również w przyszłości takiego kodeksu nie stworzy. Jednakże kodeksy takie od dawna istnieją i będą istniały. Te istniejące można usprawniać w szczegółach. Jednak podstawowy grecki kanon – prawdy i dobra – będzie istniał jak długo będzie istniało człowieczeństwo. No ale właśnie! Cała książka Baumana ma nas przekonać jaką zniewalającą okropnością są takie kodeksy. W ponowoczesności nie ma na nie miejsca. Tytuł jednego z rozdziałów książki nosi nawet tytuł: Ponowoczesność: moralność bez kodeksu etycznego.
4. Etyka Baumana: Każdy tworzy własną etykę
Czym Bauman zastępuje normy etyczne? Otóż czymś co nazywa autonomiczną odpowiedzialnością jaźni moralnej (s. 22), czy też prawem do samoistnego sądu moralnego (s. 70). Brzmi to bardzo naukowo, ale w zakończeniu książki autor zaskakuje czytelnika nazywając wprost tę instytucję „sumieniem”. Powstaje pytanie jak je Bauman rozumie? Chyba nie teologicznie, bo nigdzie nie zdradza się z takimi inklinacjami, chociaż z wiekiem mógł im ulec. Tutaj trzeba nadmienić, że postmodernizm jest konsekwentnie antyreligijny, przynajmniej w zakresie chrześcijaństwa.
Drugą możliwością jest rozumienie sumienia w sensie Zygmunta Freuda, który rozprawił się z jego teologicznym wyjaśnieniem. Według Freuda sumienie to mechanizm psychologiczny zamontowany w naszej podświadomości przez opresyjną kulturę, w której żyjemy (każda kultura ma być opresyjna), a który nas nadzoruje niczym okupant w zdobytym mieście (s. 95).
Freudowska interpretacja też zatem nie wchodzi w rachubę, bo tak rozumiane sumienie jest instytucją narzuconą z zewnątrz, ze strony społeczeństwa, podobnie jak normy etyczne, a temu Bauman zdecydowanie się sprzeciwia. Pozostaje więc rzeczywiście niczym nieograniczone prawo do samoistnego sądu moralnego, czyli każdy ma prawo do kształtowania własnej etyki według własnego uznania, czyli również poza wszelkimi uznanymi normami moralnymi. To właśnie jest „etyka” Baumana.
Mimo więc, że Bauman wypowiada się przeciwko relatywizmowi etycznemu, to w rzeczywistości go postuluje. Czym taki system grozi, nie trzeba wyjaśniać.
Etyka Baumana mogłaby dobrze funkcjonować tylko przy założeniu, że każdy człowiek w momencie przyjęcia tej etyki staje się ideałem. Ale trudno o bardziej nonsensowne założenie.
5. Przekonywanie techniką propagandy bolszewickiej
Dla wzbudzenia w czytelniku solidarności z jednostką, która nie chce podlegać żadnym kodeksom moralnym, Bauman korzysta z frazeologii wolnościowej, odwołującej się do praw jednostki i do wolnej woli.
Brzmi to bardzo górnolotnie i zachęcająco. Ale w tym wypadku jednostka ta jest potencjalnym przestępcą, z którym trudno się solidaryzować. Z drugiej strony dla zniechęcenia czytelnika do kodeksów etycznych wraz z uznającymi je grupami, autor używa całej gamy określeń pejoratywnych jak: samozwańczość, narzucanie, inwigilacja, przemoc, szantaż i wywłaszczanie, co budzi oczywiście reakcje negatywne.
I cała ta argumentacja wygłaszana jest w stylu propagandy bolszewickiej, którą Bauman nasiąkł za młodu. Poniżej przytoczymy garść cytatów, które nie są żadnym tekstem naukowym a propagandową agitką (podkreślenia w cytatach JK):
Traktowanie jednostki jako kogoś zasadniczo niegodnego zaufania pochodzi właśnie z nasycenia zwykłego życia przemocą instytucji, roszczących sobie prawo, by być jedynym autorytetem władnym ustanawiać standardy dobrego postępowania(s. 44).
No cóż, notorycznego mordercę trudno traktować jako kogoś godnego zaufania i bardzo dobrze, że istnieje instytucja, która przemocą wsadza go do więzienia. Niekoniecznie jest ona jedynym autorytetem, bo z jej działaniem zgadza się cała rzesza porządnych obywateli, którzy powołali ją do życia.
Kolejny cytat:
Jednostki ludzkie żyły kiedyś w cieniu skonsolidowanej potęgi norm prawnych/etycznych „powszechnie” ponoć obowiązujących, ale precyzowanych i egzekwowanych przez państwo narodowe; dzisiaj ogłusza je kakofonia żądań – niby moralnych sugestii oraz gróźb etycznego szantażu – skłóconych ze sobą, lecz zgodnie zmierzających do wywłaszczenia jednostki ze świeżo zdobytych praw do samoistnego sądu moralnego.
Tutaj przy okazji obrywa się państwu narodowemu, rzekomej przyczynie (według postmodernizmu) wszelkiego zła. Na szczęście (według Baumana) państwo narodowe odchodzi w przeszłość, ale na nieszczęście ludzkość nadal jest szantażowana jakimiś kodeksami.
A może to jednak dobrze, że są jeszcze takie kodeksy? Bo jeżeli jakieś indywiduum uważa, że może kogoś okraść, to może trzeba je wywłaszczyć z prawa do [takiego właśnie] samoistnego sądu moralnego i podporządkować ogólnie przyjętym normom moralnym.
Nie trzeba zbytniej przenikliwości, by zrozumieć że wszechogarniająca korupcja w III RP oparta była na takim właśnie prawie do samoistnego sądu moralnego. Takim też było owo sławetne „państwo prawa”.
I dalej (s. 70):
Skoncentrowane wysiłki państwowych prawodawców etycznych i rozproszone presje samozwańczych plenipotentów wspólnot postulowanych zgadzają się w jednym, węzłowym punkcie: odmawiają jednostce roztropności umysłowej, a przynajmniej podają w wątpliwość jej zdolność do moralnego wyboru.
No cóż! Różnego rodzaju przestępcom należy odmówić roztropności umysłowej i podać w wątpliwość ich zdolność do moralnego wyboru.
Cytujemy dalej (s. 70):
Oba typy sił zmierzają do zastąpienia autonomicznej odpowiedzialności moralnej heteronomicznym obowiązkiem etycznym. Oba dążą do wywłaszczenia jednostki ludzkiej z prawa moralnego wyboru. (…)
Oba boją się jednostkowej inicjatywy. Oba żywią wstręt do związków i lojalności podejmowanych przez jednostki z własnej woli i na własną rękę, w toku kontaktów spontanicznych, nienadzorowanych odgórnie i nieinwigilowanych.
Oba traktują sieć nieformalnych powiązań międzyosobowych podejrzliwie, widząc w niej nie bez racji wylęgarnię oporu i akcji wywrotowej – i wypatrują najbliższej okazji, by ją rozszarpać na strzępy (…).
Frazeologia się powtarza i my także powtórzymy, że przecież bardzo niebezpieczna jest ta zupełnie dowolna autonomiczna odpowiedzialność moralna potencjalnych i realnych przestępców. Nieraz byliśmy przez nią rozszarpywani, poczynając od rozbiorów a potem przez „autonomiczne moralnie” jednostki Lenina, Hitlera i Stalina a wreszcie przez moralnie autonomicznych pogrobowców tego ostatniego po 1989 roku.
Zwodnicze odwoływanie się do wolności jest typowe dla postmodernizmu. Inny jego przedstawiciel Richard Rotry głosi prymat wolności nad prawdą. Razem mamy więc prymat wolności nad prawdą i normami etycznymi. To jednak nie żadna wolność a zabójczy anarchizm umysłowy.
Jeden z fragmentów książki Baumana najlepiej odnosi się do niego samego:
I jakby na przekór zmartwieniom filozofów, którzy nie mogą zrozumieć „moralności bez zasad”, moralności bez podstaw, codziennie udowadniamy, że potrafimy sobie radzić w tym świecie, mimo że niewielu z nas, zagadniętych o zasady jakie nami kierują, potrafiłoby cokolwiek o nich powiedzieć. (s. 49).
Bez wątpienia Bauman udowadnia to własną karierą, na równi z całą armią aferzystów III. RP. Radził i radzi sobie świetnie – za Stalina, potem za granicą i teraz znowu w Polsce i to bez żadnego kodeksu etycznego. Nie ma on żadnych wyrzutów sumienia i za swoje stalinowskie praktyki nie zamierza nas przepraszać. Uważa, że komunizm był dobry dla Polski, nie biorąc np. pod uwagę podobnej sytuacji Finlandii, która się przed nim uchroniła i świetnie na tym wyszła. Oczywiście komunizm był dobry dla Baumana i jemu podobnych, dysponujących zawczasu „autonomiczną moralnością”, zanim on sam po latach zabrał się za jej „naukowe” opracowanie.
Opracowanie Baumana ma jednak swoją wartość. Prezentuje w nim wyczerpująco postmodernistyczny zakaz jakiegokolwiek kodeksu etycznego. Możemy go nazwać: Drugim zakazem Baumana.
Broszura jest dostępna pod linkiem: http://rp-gospodarna.pl/filozofia_toks.htm
Foto: Tvp.pl
Przypisy:
1 Wydawnictwo Literackie, 2009. Książka była wydana pierwotnie w j. angielskim w 1989 roku pod tytułem Modernity and the Holocaust.
2 Wyd. Aletheia, Warszawa 2012. Książka była wydana pierwotnie w j. angielskim w 1993 roku pod tytułem Postmodern Ethics.
3. Patrz broszura: J.K. Paskudna wpadka postmodernizmu; www.rp-gospodarna.pl/wpadka_postmod.pdf
4 Patrz rozdz. XI punkt 2 powyższej broszury.
5 Istnieją także kodeksy zorganizowanych grup przestępczych. Nie można ich jednak nazywać kodeksami etycznymi. Są one tylko kodeksami postępowania przestępczego.
6 Zygmunt Freud Kultura jako źródło cierpień, Wyd. Aletheia, Warszawa 2013, s. 95. (Oryginał wydany w 1927 roku.
7. R. Rotry Contigency, Irony and Solidarrrit , Cambridge 1989.