Poniższy materiał to zeznanie doktora Petera McCullougha podczas Komisji Senackiej ds. Zdrowia i Spraw socjalnych w stanie Teksas w USA, które miało miejsce w kwietniu 2021 roku.
– Dzień dobry, nazywam się dr Peter McCullough. Jestem lekarzem internistą, kardiologiem i prof. medycyny na Texas A&M University oraz na wydziale medycyny Uniwersytetu Baylora w Dallas. Byłem zaangażowany w działania w ramach walki z COVID-19. Opinie przeze mnie przestawione są moimi własnymi i niekoniecznie reprezentują stanowisko instytucji, których jestem pracownikiem.
Mogę Państwu powiedzieć, że w mojej dziedzinie – mam tytuł doktora nauk, jestem praktykującym lekarzem, zajmuję się badaniami naukowymi, jestem członkiem zespołu redakcyjnego w dwóch dużych czasopismach naukowych – w mojej dziedzinie jestem najczęściej cytowaną osobą w historii w dziedzinie, w której się specjalizuję, czyli serce i nerki.
Kiedy pojawił się COVID-19, to potraktowałem to jak nasz „medyczny” odpowiednik meczu o mistrzostwo Super Bowl, wraz z takimi lekarzami, jak dr Urso, którzy bez wahania od razu stawili się na pierwszą linię walki z wirusem oraz lekarzami w szpitalach, którym przyszło się bezpośrednio zmagać z pacjentami chorymi na COVID-19.
Ale byli także tacy, którzy woleli odsunąć się na bok, a także tacy, którzy prezentowali postawę krytyczną wobec pandemii. Zacząłem więc analizować literaturę. Miałem pacjentów z chorobą układu oddechowego, którzy wymagali natychmiastowej opieki. Nie mogłem pozwolić, by choroba, która w domu rozwija się 2 tygodnie do stanu, kiedy niezbędna staje się hospitalizacja, nie godziłem się na pozostawianie pacjentów samych sobie, chorych, w domach, bez podjęcia jakiejkolwiek próby leczenia, by potem przyjąć taką osobę do szpitala, kiedy jest już najczęściej za późno.
To było oczywiste w kwietniu 2020 roku, że tak to właśnie się kończy. Tak więc postanowiłem skorzystać z najlepszych dostępnych w tamtym czasie narzędzi, farmaceutyków, które przepisane zostały zgodnie ze standardami, preparatami do użytku poza rejestracyjnego, ale należy pamiętać, że etykieta służy głównie jako informacja dla pacjentów, to nie jest dokument o charakterze naukowym, są to leki konwencjonalne, poprawnie przepisane do zastosowania poza rejestracyjnego w celu leczenia choroby.
W maju powołałem zespół lekarzy, a ponieważ najbardziej doświadczeni przez pandemie byli lekarze z Mediolanu we Włoszech, stąd duża część zespołu to byli członkowie włoskiej sieci badawczej. Wykonaliśmy zestawienie wszystkich dostępnych leków i opublikowaliśmy wyniki naszej pracy w sierpniowym, 8. wydaniu czasopisma „American Journal of Medicine”. Tytuł artykułu brzmiał: „Patofizjologiczne podstawy oraz przesłanki na rzecz wczesnego leczenia ambulatoryjnego„.
Miało to swoje uzasadnienie. Mamy dwie negatywne konsekwencje COVID-19: hospitalizacja i śmierć. Druga przesłanka jest taka, że jeśli nie zrobimy nic, zanim te osoby nie trafią do szpitala, to nigdy nie powstrzymamy tej choroby. Nigdy jej nie powstrzymamy. Byłem głównym autorem tego artykułu, ale współautorami były osoby z Włoch, Indii, z UCLA, z Uniwersytetu Emory, z najlepszych instytucji w Stanach Zjednoczonych.
Ciekawą rzeczą było to, że na 50 tysięcy artykułów opublikowanych w czasopismach recenzowanych na temat COVID-19 ani jeden nie wskazywał lekarzom, jak leczyć tę chorobę. Ani jeden. Jak to jest w ogóle możliwe? Byłem zszokowany.
Kiedy opublikowano nasz artykuł, natychmiast stał się on sensacją. Był to wtedy najczęściej cytowany artykuł naukowy w dziedzinie medycyny. Nagle ludzie z całego świata starali się skontaktować ze mną i pomyślałem sobie:
„Boże, co ja takiego odkryłem?”
Nigdy wcześniej nie angażowałem się w żadne media społecznościowe, moja córka wróciła do domu na przerwę w studiach prawniczych, zaczęliśmy rozmawiać na ten temat i zaproponowała, bym wrzucił stosowny filmik na YouTube’a. Stworzyłem więc taki filmik, gdzie pokazałem 4 slajdy bazujące na wspomnianym artykule. Pamiętajmy, że był to artykuł opublikowany w jednym z najlepszych recenzowanych czasopism naukowych na świecie.
Cztery slajdy. Byłem pod krawatem, ubrany w garnitur, córka pokazała mi, jak nagrać materiał w PowerPoincie i wrzucić na YouTube’a. Filmik ten natychmiast stał się hitem. Po jakimś tygodniu otrzymałem wiadomość od YouTube, że materiał narusza zasady społeczności.
Wtedy też w sprawę zaangażował się senator Johnson z Waszyngtonu, oburzony, że jest to ważna naukowa informacja, która może pomóc pacjentom w czasie tego kryzysu, a media społecznościowe ją wyciszają bezpodstawnie, tylko dlatego, że mają taką władzę.
To uruchomiło falę kolejnych zdarzeń, a ja zostałem głównym świadkiem podczas przesłuchania przed komisją senacką z dnia 8 listopada 2020r. Powodem przesłuchania przed komisją było to, że mieliśmy do czynienia z niemalże całkowitą blokadą jakichkolwiek informacji odnośnie metod leczenia pacjentów. Praktycznie całkowita blokada.
Z czasem doszło do tego, że mogliśmy zaobserwować w Ameryce pewien cykl. Brak jakichkolwiek informacji o metodach leczenia spowodował, że ludziom wydawało się, że tego wirusa nie da się leczyć.
Pacjent udaje się po diagnozę – jestem ozdrowieńcem, moja żona również, mój ojciec przebywający w domu opieki jest również ozdrowieńcem – pacjent otrzymuje wynik testu, wynik jest dodatni, po czym mówi mu się, by wrócił do domu.
- „Da się to leczyć?”, pyta. Odpowiadają mu że „Nie”.
- „Czy mogę się skontaktować się z kimś w sprawie ewentualnej pomocy?” „Nie”.
- „Jakaś infolinia?” „Nie”.
- „Jakieś centrum informacyjne?” „Nie”.
Tak właśnie wygląda obecnie standard opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych. Założę się, że jeśli udać się dzisiaj do któregokolwiek z punktów testowania w Teksasie, to tak właśnie będzie wyglądać standardowa procedura. Założę się, że tak to właśnie będzie wyglądać. Nie dziwi zatem, że w Teksasie mieliśmy 45 tysięcy zgonów (związanych z COVID-19). Przeciętny obywatel Teksasu sądzi, że nie da się tego leczyć. Ludzie szczerze są przekonani, że metoda leczenia nie istnieje.
Nawet nie mają pojęcia o warunkowym dopuszczeniu przeciwciał do użytku w sytuacjach kryzysowych. Słyszeliśmy o 90-letnim pacjencie, który tym sposobem otrzymał lek Bamlanivimab. Super. Skupiamy się zbyt mocno na szczepionce, zamiast na osobach chorych tu i teraz.
Ta komisja powinna posiadać wiedzę, gdzie można pozyskać przeciwciała monoklonalne, gdzie można uzyskać protokoły leczenia. Powinna posiadać listę wszystkich placówek leczniczych w Teksasie, gdzie leczy się COVID-19.
Podjąłem więc stosowną inicjatywę.
Drugi artykuł został opublikowany w czasopiśmie Reviews of Cardiovascular Medicine i tym razem mieliśmy 57 współautorów, w tym dr Urso, dr Immanuel, wiodących lekarzy z Houston, z San Antonio, z całego kraju.
Kolejny artykuł powstał przy współpracy z naukowcami z całego świata, zaktualizowany, bardziej całościowy. Tak, stosowaliśmy farmaceutyki do hamowania replikacji wirusa, przeciwciała świetnie się sprawdzają, możemy także stosować wewnątrzkomórkowe leki przeciw infekcyjne.
Używamy kortykosteroidów jako środków przeciwzapalnych. Najskuteczniejszym lekiem przeciwzapalnym jest Kolchicyna. Zapewne nawet Państwo nie słyszeli o tym leku. W najwyższej jakości badaniu randomizowanym, na dużej próbie liczącej ponad 4 tysięcy pacjentów, był to eksperyment podwójnie zaślepiony z grupą kontrolną przyjmującą placebo, wykazano redukcję śmiertelności na poziomie 50 procent. I cisza. Nikt o tym nie mówi. Kompletna blokada informacji odnośnie kolchicyny. Jak to jest możliwe? Jak to jest możliwe?
Najgroźniejszym etapem tej choroby jest zakrzepica. Każdego z moich pacjentów leczyłem stosując preparaty zwalczające wirusa, preparaty przeciwzapalne oraz przeciwzakrzepowe, podobnie, jak czynił to dr Urso, a miałem wielu ciężko chorych pacjentów. Dwoje straciłem.
Muszę powiedzieć, że to co się dzieje, jest nie do pomyślenia. Ilu z Państwa po włączeniu programu telewizyjnego w lokalnej telewizji lub telewizji ogólnokrajowej spotkało się z informacją na temat metod leczenia w domu? Ilu z Państwa zetknęło się z informacją co zrobić, gdy otrzymacie Państwo wynik pozytywny testu? Co tu się dziwić? To jest kompletna porażka systemu na każdym poziomie.
Weźmy za przykład Biały Dom. Jakim cudem nie powołano panelu złożonego z lekarzy, którego zadaniem będzie dołożenie wszelkich starań, by nie dopuścić do kolejnych hospitalizacji. Dlaczego nie powołaliśmy grupy złożonej z lekarzy leczących tych pacjentów, nie stworzyliśmy grupy zadaniowej, która co tydzień podawałaby najnowsze informacje. Dlaczego czegoś takiego nie stworzono? Dlaczego nie powołano takiej grupy na szczeblu stanowym?
Dlaczego nie podaje się informacji odnośnie liczby wyleczonych pacjentów oraz osób ocalonych przed hospitalizacją… Wysłuchałem całego 6 godzinnego przesłuchania i nic. Zero informacji na ten temat. Mamy do czynienia z przysłowiową białą plamą odnośnie metod leczenia. To jest jakiś dziwny fenomen w postaci dziury informacyjnej.
Ale w Stanach Zjednoczonych mamy także bohaterów. Członkowie Amerykańskiego Towarzystwa Lekarzy i Chirurgów [American Association of Physicians and Surgeons] przetarli szlak. To ta właśnie grupa zlokalizowała 35 ośrodków w Teksasie leczących COVID-19.
Udostępniają numery infolinii tych ośrodków, pomogli dr Hall sporządzić taką krótką broszurę, ale również dostępna jest bardziej rozbudowana wersja. Mogę ją przekazać Państwu. Daje się przynajmniej ludziom szansę na znalezienie konkretnych informacji, rozumiecie? To jest kompletna parodia, że mamy do czynienia ze śmiertelną chorobą, ale jej nie leczymy.
Narodowy Instytut Zdrowia, NIH oraz Amerykańskie Towarzystwo Chorób Zakaźnych, IDSA, wydało rekomendacje odnośnie leczenia chorych na COVID-19 i do dnia dzisiejszego niemal wyłącznie skupiają się one na pacjentach leczonych szpitalnie.
Te dwa artykuły, których byłem głównym autorem, przy współpracy z tak wspaniałymi osobami, jak dr Urso, to jedyne publikacje w czasopismach recenzowanych, wskazujące lekarzom, jak leczyć ambulatoryjnie osoby chore na COVID-19. Są to informacje poparte dowodami naukowymi. Tylko te dwa. Domowy przewodnik wydany przez AAPS jest jedynym źródłem informacji odnośnie domowego leczenia osób chorych na COVID-19, dostępny pacjentom. Jedyne takie źródło.
Co możemy zrobić tu i teraz? W Teksasie będą umierać kolejne osoby i to jest absolutna tragedia. Spróbujmy od jutra wprowadzić prawo mówiące, że do każdego wyniku testu należy dołączyć książeczkę informacyjną dotyczącą metod leczenia oraz numer infolinii udzielającej informacji odnośnie uczestnictwa w badaniach.
Powołajmy zespół, który zajmie się gromadzeniem informacji odnośnie dostępnych w Teksasie placówek. Nie pozwólmy, by ktokolwiek został odesłany do domu z wynikiem testu, ze śmiertelną diagnozą, by siedział w domu przez 2 tygodnie w rozpaczy oczekując na nieuniknioną hospitalizację i następnie śmierć.
To jest niesłychane, by w Ameryce mogło dojść do takiego zaniedbania. Mam tutaj żal do lekarzy, że nie podnieśli głosu. Gdzie była społeczność medyczna, gdy należało podjąć działania. Gdzie były instytucje federalne i stanowe?
Nie mieliśmy żadnych zorganizowanych działań mających na celu powstrzymanie tych hospitalizacji. Nikomu jakoś to nawet nie przyszło na myśl. Senator Bob Hall podczas telekonferencji w kwietniu czy maju (2020 – przyp. red.) nie mógł się nadziwić, że nie ma z nami przedstawicieli Uniwersytetu Teksańskiego, Southwestern.
„Jestem absolwentem tego Uniwersytetu w Teksasie”, powiedział. „Gdzie jest ktoś z A&M University? Gdzie są pozostałe uniwersytety? Dlaczego nikt z tym nie walczy? Dlaczego nikt z tym nie walczy?”
Ale to nie koniec, jest jeszcze gorzej.
W artykule, który opublikowałem w grudniu 2020 roku, pewien wyśmienity lekarz z Brazylii zaproponował, by kraj po kraju sprawdzić, jak radzą sobie one z pandemią, stawiając proste pytanie, w jaki sposób dany kraj postępuje z epidemią.
Kiedy ostatnim razem zainteresowali się Państwo sytuacją poza granicami naszego kraju? Kiedy ostatni raz sięgnęli Państwo po aktualne informacje odnośnie tego, jak inne kraje radzą sobie z epidemią? Nigdy. Podczas tej pandemii zamknęliśmy się w 4 ścianach własnego kraju.
Mamy tylko jednego lekarza, którego twarz oglądamy w telewizji. Jedna osoba, a nie grupa. Lekarze zawsze pracują w grupach, różnice opinii to norma. W mediach nie występuje ani jeden lekarz, w telewizji nie występuje żaden lekarz, który leczył pacjentów chorych na COVID-19. Ani jeden.
W grupie specjalnej przy Białym Domu nie ma ani jednego lekarza, który leczył takich pacjentów. Dlaczego nie zrobimy czegoś niesłychanego i nie stworzymy grupy złożonej z lekarzy, którzy leczyli pacjentów chorych na COVID-19 i zorganizujmy wspólne spotkanie. Wymieńmy się pomysłami i doświadczeniami, zastanówmy się wspólnie, jak skutecznie uporać się z tą pandemią. Czy to nie jest zadziwiające? Zastanówcie się Państwo nad tym. Zastanówcie się, skąd taka luka informacyjna.
Powiem Państwu, co się stało. Gdzieś w maju, kiedy wiadomo już było, że przeciwko temu wirusowi da się stworzyć szczepionkę, wszystkie wysiłki w celu znalezienia leku nagle ustały.
Narodowy Instytut Zdrowia prowadził program badawczy dotyczący wielu leków, ale zrezygnowano z niego po przetestowaniu zaledwie 20 pacjentów twierdząc, że nie mogą pozyskać większej ilości pacjentów. Najbardziej obłudne wytłumaczenie wszechczasów. Po czym natychmiast przekierowano wszystkie środki w ramach programu „Warp Speed” na opracowanie szczepionki, oraz tłumiono i wygłuszano wszelkie informacje na temat metod leczenia. Wszystkich tego rodzaju informacji.
Usuwano materiały z Twittera, YouTube’a, nie przyjmowano do publikacji artykułów na ten temat. Nawet z literaturze medycznej my lekarze praktycznie nie jesteśmy w stanie zaczerpnąć stosownych informacji. Usuwano wszystko.
Ten zastosowany program miał na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa, gdy jednocześnie czekaliśmy na pojawienie się szczepionki. Kiedy już zaczniemy szczepienia, to wszystkie wysiłki powinny iść w tym właśnie kierunku. Teraz pewnie rozmawialiśmy już około 4 godziny o szczepieniach. Pomyślcie Państwo. Gdy my siedzimy tutaj, szacowany poziom „odporności populacyjnej” dla stanu Teksas obecnie wynosi 80 procent i to bez udziału szczepień. 80 procent.
„Odpowiedź immunologiczna limfocytów T jest kluczowa dla kontroli infekcji wirusowych. Dla scharakteryzowania odporności limfocytów T, ale także dla rozwoju szczepionek, identyfikacja dokładnych epitopów wirusowych przez limfocyty T ma fundamentalne znaczenie. W tej publikacji zidentyfikowaliśmy i scharakteryzowaliśmy wiele dominujących i subdominujących peptydów SARS-CoV-2 HLA klasy I i HLA-DR jako potencjalne epitopy limfocytów T u rekonwalescentów COVID-19 i osób nie narażonych na zakażenie. Peptydy specyficzne dla SARS-CoV-2 umożliwiły wykrycie poinfekcyjnej odporności limfocytów T, nawet u seronegatywnych rekonwalescentów. Peptydy reagujące krzyżowo z SARS-CoV-2 ujawniły wcześniej istniejące odpowiedzi limfocytów T u 81% nie narażonych osób i potwierdziły podobieństwo do koronawirusów przeziębienia, zapewniając funkcjonalną podstawę dla heterologicznej odporności w zakażeniu SARS-CoV-2.Różnorodność odpowiedzi limfocytów T na SARS-CoV-2 była związana z łagodnymi objawami COVID-19, dostarczając dowodów, że odporność wymaga rozpoznania wielu epitopów.
Razem, zaproponowane epitopy limfocytów T na SARS-CoV-2 umożliwiają identyfikację heterologicznej i poinfekcyjnej odporności limfocytów T oraz ułatwiają rozwój środków diagnostycznych, zapobiegawczych i terapeutycznych dla COVID-19.”
– Źródło: Nat Immunol. 2021 Jan;22(1):74-85; SARS-CoV-2-derived peptides define heterologous and COVID-19-induced T cell recognition https://www.nature.com/articles/s41590-020-00808-x
Każdego dnia kolejne osoby chorują na COVID-19 i nabywają odporność. Osoby, które przechorowały COVID-19, nabywają całkowitą i długotrwałą odporność. To jest bardzo ważne – kompletna i długotrwała odporność.
Nie ma lepszej odporności, jak odporność naturalna. Dodatkowe szczepienia nie uczynią jej jeszcze lepszą, ponieważ to jest niemożliwe. Nie mamy żadnych przesłanek naukowych, klinicznych czy związanych z bezpieczeństwem, by szczepić osoby, które przechorowały COVID-19.
„Następnie wykazaliśmy, że pacjenci (n = 23), którzy wyzdrowieli z SARS (choroba związana z zakażeniem SARS-CoV) posiadają długotrwałe limfocyty T pamięci, które są reaktywne na białko N SARS-CoV 17 lat po wybuchu SARS w 2003 roku; te limfocyty T wykazywały silną reaktywność krzyżową z białkiem N, SARS-CoV-2.
Ujawniło to, że 17 lat po zakażeniu, odpowiedzi IFNγ na peptydy SARS-CoV były nadal obecne i skupiały się prawie wyłącznie na białku N, a nie na puli peptydów NSP.”
– Źródło: Nature. 2020 Aug;584(7821):457-462; SARS-CoV-2-specific T cell immunity in cases of COVID-19 and SARS, and uninfected controls https://www.nature.com/articles/s41586-020-2550-z
Nie ma jakichkolwiek podstaw, by w ogóle testować ozdrowieńców. Ja i moja żona jesteśmy ozdrowieńcami. Dlaczego nas testowano przy wejściu? Nie ma jakichkolwiek rozsądnych podstaw. Pragnę zachęcić Wysoką Komisję do przyjrzenia się temu, co zostało już dokonane i zadanie sobie pytania, czy istnieją ku temu wszystkiemu jakiekolwiek przesłanki.
Mamy mnóstwo ozdrowieńców po COVID-19, niech odstąpią swoje dawki osobom, które naprawdę jej potrzebują. Przy „odporności populacyjnej” na poziomie 80 procent, w badaniach klinicznych szczepionek mniej niż 1 procent osób w grupie placebo i grupie z substancją aktywną zachorowało na COVID-19. Mniej niż 1 procent. Wkład szczepień w zdrowie społeczeństwa będzie na poziomie niższym, niż 1 procent. Tyle mówią dane.
To nas nie zbawi. Już osiągnęliśmy „odporność populacyjną” na poziomie 80 procent. Jeśli zastosować szczepienia w sposób strategiczny, to możemy bez problemu skończyć tę epidemię przy pomocy szczepionek. Strategicznie, czyli celując w określone grupy społeczne.
Osoby poniżej 50 roku życia, którzy z definicji nie znajdują się w grupie ryzyka, dla tej grupy nie ma przesłanek naukowych, by wymagać od nich aby się zaszczepili. Żadnego rzetelnego naukowego uzasadnienia.
Jedna z przykładowych błędnych przesłanek odnośnie szczepień, którą usłyszałem dzisiaj na posiedzeniu, dotyczy nosicielstwa bezobjawowego. Chcę, abyśmy mieli jasność. Moje stanowisko na ten temat jest takie, że transmisja przez nosicieli bezobjawowych jest szczątkowa, jeśli w ogóle zachodzi. Transmisja odbywa się poprzez osoby chore. Chińscy naukowcy opublikowali artykuł w czasopiśmie The British Medical Journal, gdzie wśród populacji 11 milionów ludzi starano się zidentyfikować przypadki transmisji wirusa przez osoby bezobjawowe. Nie znaleziono ani jednego. To jest jedno z istotnych źródeł błędnych informacji.
„Surowe środki kontroli COVID-19 zostały wprowadzone w Wuhan między 23 stycznia a 8 kwietnia 2020 roku. Szacunki dotyczące częstości występowania infekcji po wprowadzeniu ograniczeń mogą stanowić podstawę do zarządzania pandemią po blokadzie [lockdown]. Opisujemy w tej publikacji program badań przesiewowych na obecność kwasów nukleinowych SARS-CoV-2 obejmujący całe miasto między 14 maja a 1 czerwca 2020 roku w Wuhan. Wszyscy mieszkańcy miasta w wieku od sześciu lat w górę kwalifikowali się do tych badań przesiewowych. Łącznie 9.899.828 osób, czyli 92,9% populacji wzięło udział w tych badaniach przesiewowych. Nie stwierdzono żadnych nowych przypadków objawowych. Wykryto 300 przypadków bezobjawowych (wskaźnik wykrywalności 0,303/10.000, 95% CI 0,270–0,339/10.000). Nie odnotowano pozytywnych wyników testów wśród 1174 bliskich kontaktów z przypadkami bezobjawowymi. 107 z 34.424 wcześniej wyleczonych pacjentów z COVID-19 ponownie uzyskało wynik dodatni (odsetek ponownych dodatnich wyników: 0,31%, 95% CI 0,423–0,574%). Częstość zakażeń SARS-CoV-2 w Wuhan była zatem bardzo niska po pięciu do ośmiu tygodniach od zakończenia blokady.”
– Źródło: Nat Commun. 2020 Nov 20;11(1):5917; Post-lockdown SARS-CoV-2 nucleic acid screening in nearly ten million residents of Wuhan, China https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/33219229/
Senator Hall, gdy zwołał telekonferencję odnośnie wdrożenia procedur, pytał kiedy wreszcie otworzymy Kapitol. Zapytałem, czy wie, jak to wygląda u nas w Baylor (szpitalu – red.)? Przed wejściem sprawdzana jest temperatura i jeśli jest w porządku, to możesz wejść. Czy testujemy każdą osobę, która przychodzi do naszego szpitala? Nie. Czy są one bardziej chore, niż osoby w tym pomieszczeniu? Niech Państwo się nie łudzą, są bardziej chore.
Dlaczego zatem tu, na Kapitolu, robimy coś, co nie ma jakichkolwiek podstaw naukowych i wprowadzane jest w tych okolicznościach. Moje dzisiejsze zeznanie jest takie, że COVID-19 to była i jest choroba w pełni możliwa do wyleczenia. Duże badanie przeprowadzone w McKinney w Teksasie, a drugie w Nowym Jorku, pokazują, że jeśli leczy się wcześnie pacjentów, powyżej 50. roku życia, z problemami zdrowotnymi, stosując sekwencyjny protokół bazujący na kilku powszechnie dostępnych lekach, 4 czy 6 lekami dostępnymi od ręki, a przeciwciała monoklonalne są nawet skuteczniejsze, obserwuje się redukcje przypadków hospitalizacji i zgonów o 85 procent. 85 procent. 85 procent, zapamiętajcie Państwo tę liczbę. 85 procent. Tu, w Stanach Zjednoczonych mamy już ponad 500 tysięcy przypadków śmiertelnych [związanych z kowidem]. Nawet do 85 procent z tych zgonów można było uniknąć, gdybyśmy w ramach walki z pandemią skupili wszelkie wysiłki na chorych pacjentach.
Skupiamy działania to w tym, czy tamtym obszarze, skupiamy się na maseczkach, zamiast przede wszystkim skoncentrować się na leczeniu chorych pacjentów. Zaniedbaliśmy tę najbardziej fundamentalną sprawę.
Przewodnicząca: Doktorze…
Dr Peter McCullough: Oto moje zeznanie.
Przewodnicząca: Dziękuję. Jesteśmy pod wrażeniem Pana determinacji i pasji, niewątpliwie jest Pan wiodącą postacią jeśli chodzi o kwestie protokołów leczenia oraz etap ambulatoryjny i jak sądzę, tego właśnie nam brakowało. To jest pewne zmartwienie, bo jak wiemy, COVID-19 już z nami zostanie, prawda? Nie wiem, czy mamy już „odporność stadną” na poziomie 80 procent, ale zapewniam, że zapoznam się z Pana pracami. Dziękuje za Pana głos. Komunikat jest jasny – istnieją leki, które są w leczeniu tej choroby skuteczne, terapie, które działają.
Dr Peter McCullough: Ale żaden z tych preparatów stosowany pojedynczo nie czyni cudów. Chodzi o działanie synergiczne. Błędem zasadniczym było przeprowadzenie badań na małą skalę. „Wykonaliśmy testy na 200 osobach. Przetestowaliśmy iwermektynę, hydroksychlorochinę. Nie działają”. To tak, jakby wybrać jeden lek i sprawdzić, czy redukuje śmiertelność osób chorych na raka. Nigdy tak nie postępowano w przypadku raka czy AIDS, w przypadku zapalenia wątroby typu C.
Szukamy sygnałów, że specyfik daje jakieś korzyści przy akceptowalnych parametrach odnośnie bezpieczeństwa i staramy się je łączyć. To właśnie uczyniliśmy. Twierdzenie, że pojedyncze leki nie działają, gdy testować je kolejno i tu muszę uderzyć się w pierś, że to my, lekarze, zawiniliśmy, to był ogromny błąd po naszej stronie. Nie powinniśmy nawet zakładać, że pojedynczy lek zredukuje śmiertelność, ale kombinacja leków jako środek walki ze śmiertelną infekcją jak najbardziej.
Przewodnicząca: To całe posiedzenie ma na celu wyciągnięcie lekcji z popełnionych błędów. Kończy nam się czas, ale czy senator Hall ma jeszcze jakieś pytanie?
Senator Robert Hall: Krótko. Zadałem to pytanie wcześniej, gdy był z nami dr Hellerstedt, odnośnie pomysłu, który dobrze wpisuje się w to, o czym Pan mówił. Chodzi o to, że gdy testujemy osobę, zamiast po prostu przekazać tej osobie wynik, czy to dodatni czy ujemny i odesłać ją do domu, zadbajmy, aby otrzymała chociaż informacje odnośnie znanych nam, możliwych do zastosowania leków. Nie chodzi o to, by wchodzić w kompetencje należące do lekarzy, ale czy zgadza się Pan z interpretacją doktora Hellerstedt, że nie należy tego robić, ponieważ to niejako ingeruje w relację pacjent-lekarz. Raczej powinniśmy skupić się na udzielaniu ludziom informacji odnośnie dostępnych leków bez recepty tak, byśmy mogli tym ludziom zaoferować jakąś metodę wczesnego leczenia zamiast czekać, aż niechybnie zgłoszą się do szpitala?
Dr Phillip McCullough: Wystarczyłoby, byśmy stworzyli zatwierdzony przez grupę lekarzy poradnik, jak ma to miejsce w przypadku poradnika AAPS, który został wykorzystany w leczeniu ponad 5 tysięcy przypadków w Stanach Zjednoczonych.
Co więcej, wczesne leczenie to prawdopodobnie przyczyna, dla której udało nam się uniknąć przeciążenia szpitali w ostatnim kwartale tego roku. Kiedy zeznawałem przed komisją powiedziałem, że jesteśmy na dobrej drodze do przepełnienia się szpitali. Punktem granicznym była liczba 135 tysięcy zajętych łóżek w Stanach Zjednoczonych, a ostatecznie liczba ta dobiła do 128 tys. Krzywa zaczęła spadać na długo przed pojawieniem się szczepionki.
Jak mówiłem, „odporność stadna” wystąpiła na długo przed pojawieniem się szczepionek.
Ale później zaczęto leczyć chorobę we wczesnym stadium – pojawiła się iwermektyna, hydroksychlorochina, także stosowano przeciwciała monoklonalne. Niestety, przeciwciała monoklonalne wciąż nie są wykorzystywane powszechnie w wielu miejscach w kraju. Te społeczności powinny upomnieć się o dostęp do tych przeciwciał.
Czy składuje się je w domach opieki? Które z dużych sieci domów opieki je posiadają? Jak to wygląda w dużych sieciach opieki zdrowotnej na terenie Teksasu? Jakie stosują protokoły wczesnego leczenia?
To są właśnie te luki informacyjne. Założę się, że nikt nawet o tym nie pomyślał. To są naprawdę przysłowiowe „nisko wiszące owoce”. To nie jest trudne zadanie.
Sednem jest to, że wielu lekarzy jest przekonanych, że swoje już zrobili. Gdy kontaktują się z nimi pacjenci, to mówią im, że nie leczą COVID-19. Gdy pytam tych lekarzy, dlaczego, to słyszę odpowiedź, że przecież nie ma lekarstwa.
Pytam, czy kontaktują się z pacjentami 2 dni później, by zapytać, jak się czują? „Nie”. O co tu chodzi? To już nie jest kwestia tego, że nie leczą COVID-19, ale już nie obchodzą ich pacjenci. To jest erozja współczucia. Mamy do czynienia w naszym kraju z kryzysem współczucia na polu medycyny. Wina jest po naszej stronie.
Jeśli lekarz powie, że nie leczy COVID-19, to potrafię to zrozumieć, ale gdy na pytanie, czy po 2 dniach udaje się do pacjenta, by pomóc mu z tlenem czy sprawdzić, jak się czują i jeśli odpowiedź brzmi „nie”, to jest to, nic innego jak wyrzucenie słów Przysięgi Hipokratesa za okno. I to jest nasza wina. Uważam, że nasza społeczność lekarska powinna dokonać rachunku sumienia.
za: pubmedinfo.org
PS.
Czego nie można na YouTube (koncern Google, Alphabet uczestniczący w zyskach szczepionkowych – POR. Czy wyszukiwarka ludu Google popadła w konflikt interesów względem przemysłu farmaceutycznego ?) według ich reguł ? Między innymi, nie można mówić i pokazywać rezultatów leczenia iwermektyną i hydroksychlorochiną… i pomimo, że wiele krajów przeprowadziło badania i dopuściło lek z powodu udowodnionej, wysokiej skuteczności (spadek śmiertelności w Czechach o 85 %), YT (Facebook również, szczególnie dane z czeskiego MZ) nadal cenzoruje informacje o skuteczności leku.