Ayn Rand i amerykańska „biblia” libertarianizmu (cz.I). O JKM i jego partiach

0
1475
[bsa_pro_ad_space id=5]

Prof. Mirosław Dakowski

[bsa_pro_ad_space id=8]

Gdy Sobieski był sułtanem,
Stary Bismark z konia spadł.

Napoili wilka sianem,
A ten osioł wodę zjadł.

Ayn Rand i amerykańska "biblia" libertarianizmu (cz.I). O JKM i jego partiach JKMOd 40-tu lat obserwuję, jakby z porażającym zadziwieniem, aktywność JKM-a w dziedzinie uwodzenia ludzi młodych, rzutkich, prących do sukcesów, swojego i Polski. JKM stworzył i po niedługim czasie porzucił z siedem partii, w tym chyba cztery UPR’y. Obecnie zaraża i prowadzi do rozpadu kolejną, już obecną w sejmie, Konfederację. Jak to osiąga, że kolejni młodzi i rzutcy deklarują się jako korwiniści? Jako wyjaśnienie nie wystarcza przecież, że im wmawia się, iż IQ to miara inteligencji, gdy tymczasem to tylko miara umiejętności rozwiązywania zadań IQ.

Przed ćwierć wiekiem JKM jako właściciel i redaktor naczelny Najwyższego Czasu przez rok chyba opisywał na tych łamach oficjalne cele, slogany i deski lożowe różnych obediencji masońskich. Działo się to w czasie, gdy w Polsce następował zaciąg do lóż. Jednocześnie JKM promował wtedy i popularyzował idee i myśli Ayn Rand. O pokusach mnie wtedy dotykających napiszę niżej. Kolejne grupy, bo jednak nie rzesze, ludzi przechodzących przez grypkę korwinizmu stawało się otwartymi na randyzm i coś, co Rand nazywała sobie filozofią obiektywizmu.

Dla obserwatorów zjawiska było to zadziwiające, że randyzm uznały na swoje wyznanie [boć to nie filozofia], tak grupki post-korwinistów, jak ich formalnie przeciwników, z Unii Wolności, potem Platformy Obywatelskiej; teraz te ostatnie grupy te skupione są w obozie władzy, wokół katolika bezobjawowego Gowina. Obecnie grupka korwinistów i randystów jest też w Konfederacji, i rozbija, i rozbije ją od środka.

Dopiero przed miesiącem kupiłem książkę „Atlas zbuntowany” pani Rand i z trudem przeczytałem. To 1170 stron, w formie powieści. Dziwię się, że przez 40 lat jej namolnego propagowania w prl-u, potem w Polsce, chyba nikt nie opublikował recenzji i wniosków, podobnych do moich, więc je spisuję. Osobno umieszczę analizy Song Hongbing’a z drugiego tomu Wojny o pieniądz. Z niej dowiedziałem się, że ta „biblia pieniądza” po roku 2009 sprzedała się w Stanach w ponad 80 milionach egz. Jak potężne muszą stać siły, polityczne i finansowe za taką promocją.

Według Rand tytułowy Atlas i inni Tytani to rzutcy przedsiębiorcy, uczeni, głównie fizycy i wynalazcy. Są oni wyzyskiwani i tępieni przez władzę, przedstawicieli cynicznych i pazernych klik, które uzyskały tę władzę przez niby demokratyczne wybory, na fali pozornych rządów ludu, czyli głupiego i leniwego motłochu [dosłownie]. [Prawda, jakie realistyczne??]

Tytani ofiarnie walczą o racjonalne decyzje gospodarcze, aż wreszcie znikają i pozwalają, by cały system motłochu rządzonego przez głupich cyników i zbrodniarzy – padł. Książka na początku miała tytuł Strajk.

Powieść jest jakby parodią Ewangelii, może też Różańca. Na początku Nauczanie, pokazywanie [na przykład tego, że nie ma grzechu bywają jednak błędy, a kto jest tytanem to je sobie koryguje]. Następnie, pod koniec jest parodia Męki Pana, główny bohater, Galt jest torturowany, a jego kochanka występuje w roli niewinnego Judasza. Potem następuje Część Chwalebna tego piekielnego różańca, mianowicie zmartwychwstanie i apoteoza Atlasa. Jest też bluźniercza trójca: trzech Atlasów – kochanków głównej bohaterki – pra-matki tego Strajku.

Małpuje, parodiuje Historię z Ewangelii, o której jednak nie chce nawet wspomnieć. Czy może być większa nienawiść, ale i strach? Pewnie może. Jej Pan to przecież otchłań rozpaczy.

Rand nie wytrzymała jednak konwencji powieściowej, daje pod koniec książki 76 stron swojej filozofii w postaci przemówienia tytułowego Atlasa czyli Galta do całej planety. Najnudniejsza część książki, którą na początku przerzuciłem, z obowiązku wróciłem i przebrnąłem przez nią po końcu lektury.

Pisarka ma jednak talent. Znajdowałem kawałki, które chętnie bym na swoim portalu umieścił. Ale już widziałem, to się zresztą narzucało, że to rodzynki pływające w piekielnym szambie.

Przejdę więc do uzasadniania powyższych dwóch słów. Gdy już ta Żydówka z Rosji, Alice Rosenbaum [urodzona 1905 rok] zakorzeniła się w Ameryce, a głównie wśród najbogatszych bankierów, zmieniła się w Ayn Rand, i szparko została damą i pisarką. Jednocześnie też filozofką, swój kierunek nazwała „obiektywizmem”. Chodzi w nim o totalną negację zewnętrznej, „narzuconej” etyki, dobre jest to co Ja za dobre dla Mnie uważam. Inaczej też – jest to humanizm czyli uznawanie siebie za boga; tak przecież przemawiał do Ewy, naszej pramatki wąż. Mówił to samo, więc w filozofii Rand nie ma jakiś zadziwiających nowości. Wszyscy wielbiciele Syna Poranka, Lucifera, czyli Siebie – powtarzają tę samą treść Non serviam, tylko słowa się trochę zmieniają.

Ciekawe że dorobek tak Starego jak i Nowego Testamentu, określa Rand ciągle pogardliwie jednym słowem mistyka, dokładnie tak, jak marksiści, leniniści. Określa tak też dorobek filozoficzny i teologiczny dwóch tysięcy lat.

Wśród uczniów, przyjaciół, kochanków i wielbicieli byli tak młody Alan Greenspan, [ciekawe czy to Aaronek Grynszpan z Bełżca, por.: Światowy Kryzys finansowy – a Grynszpan z Bełżca… ], jak i Anton Szandor LaVey, twórca Biblii Szatana. Z obydwoma panami łączyły ją bardzo bliskie związki. Ten pierwszy, wtedy młody, w swych pismach uzależniający konieczność oparcia pieniędzy na złocie, [jak i Atlas w powieści Rand], gdy jednak tylko został szefem Federal Reserve Fund, zrobił dokładnie odwrotnie, rozwinął luźną politykę monetarną, która doprowadziła do znanego krachu finansowego 2008 roku. „Pomyliłem się” to jedyny jego komentarz.

Jeśli Biblia Szatana była przeznaczona dla twardych satanistów, to Biblia [jak swą książkę określiła Rand] była Biblią libertarianizmu, czyli przeznaczoną dla milionów zwykłych przedsiębiorczych ludzi, dotąd chrześcijan. A rozpropagowali to jej realni przyjaciele, bankierzy, banksterzy. Powtarzam: w 2009 roku sprzedano więc, tylko w USA, ponad 80 000 000 egzemplarzy. Ależ nachalna, skuteczna, ciągle trwająca akcja. Sama powieść pisana jest zręcznie, z pokusami „pod nich” przeznaczonymi, więc spory procent z tych 80 milionów pewnie dał się uwieść.

Oszukańcze i podłe jest u Rand podstawianie znaczeń, odwracanie postaw. W powieści jej Atlasami są rzutcy przedsiębiorcy, uczeni, artyści, kompozytorzy. A w rzeczywistości – banksterzy, szefowie – mistrzowie tajnych sekt.

Jej wyobrażenie o nauce i filozofii są na poziomie Mniszkówny. Przykład ze strony 946: Genialny fizyk buduje nowoczesny cyklotron do obserwacji promieni kosmicznych. To zdanie jest jak z wierszyka:

Gdy Sobieski był sułtanem,
Stary Bismark z konia spadł.

Napoili wilka sianem,
A ten osioł wodę zjadł.

Wskazuje ono, że nie chciało się jej nawet zadzwonić do jakiegokolwiek fizyka, by przedyktował jej jakieś zdanie sensowne. Jej Atlas buduje silnik czerpiący energię z niczego jest to sprzeczne z fizyką. Inny z atlasów Rearden, 10 lat wynajduje stop żelaza z miedzią 3 razy lżejszy od składników i 5 chyba razy bardziej wytrzymały; jest to jawny absurd, no, ale licentia poetica.. . Tak pisarka wzięta opisuje swych bohaterów – uczonych, jak służąca podglądająca ordynatów przez szparę, w „Trędowatej” czy lepiej „Na ustach grzechu” Magdaleny Samozwaniec, Kossakówny.

Wyznanie osobiste, wstydliwe. Gdybym jednak przed 30 laty przeczytał tego Atlasa, to kto wie…?? Przecież po sukcesie książki Via bank i FOZZ [napisali z uznaniem i zdziwieniem bywalcy, że „wydali i obaj autorzy jednak przeżyli”, kusili mnie a to Gertych, były wicepremier prl-u, a to Wałach [wojskowy], a również profesor z MEL-u Politechniki Warszawskiej, bym „do nich” przystał. „Czeka pana fotel w parlamencie świata”. Fotel pewnie nie, ale raz czy dwa przejażdżka do Trilaterale w charakterze statysty – na pewno. Człowiek, który pozwolił na gwałt, szczególnie na duszy, jest człowiekiem złamanym. Czy to może się kiedyś, jakoś zrosnąć?

Teraz tam pojechała jakaś pańcia z TVN, ale mająca „właściwego męża”, a też ten pełen pychy truteń – Trzaskowski.

Bóg ustrzegł.

==================

Kościół wielki zbudowałam” krzyknął zwycięsko synek, gdy uczył się mówić od starszej siostry – i budować z klocków.

za: dakowski.pl

[bsa_pro_ad_space id=4]