Naród żyjący w lęku, zastraszony, nigdy nie będzie wolny. Fakt odzyskania niepodległości przez Polskę przed stu laty wskazuje na nieujarzmionego ducha Polaków. Znakomitym świadkiem tej prawdy jest Prymas Tysiąclecia, kardynał Stefan Wyszyński. Jego niezłomna postawa w trudnych czasach komunizmu czyni go wiarygodnym przewodnikiem na drogach wiodących ku pełni wolności. Nazywany ojcem narodu, nawet w więzieniu nie dał się wewnętrznie zniewolić. Prawo do wolności uważał za jedno z najważniejszych praw człowieka i narodu. Mówił: „Podkreślam słowo: wolność. Jest ono tak potężne, że nawet człowiek zamknięty na klucz w więzieniu – jeszcze nie przestaje być wolny, jeszcze jest wolny. Można człowieka zamknąć w bunkrze i ograniczyć jego możliwości dysponowania miejscem pobytu, ale nikt nie zdoła pokonać jego psychiki, nikt nie zdoła pokonać myśli, serca i woli ludzkiej. Choćby się ograniczyło tę wolność, ona jeszcze się kryje i ubezpiecza we wnętrzu człowieka.
To jest przedziwna tajemnica – człowiek może być skrepowany, jednakże nie przestaje być wolny. I nie ma takiej siły, która byłaby zdolna to złamać. To jest najbardziej osobista właściwość człowieka”. Bez względu na okoliczności, wpisana w naturę człowieka wolność, może nie tylko przełamywać lęk powodowany dramatyczną sytuacją, ale także podnosić z największego nawet poniżenia. Dobrze oddaje to doświadczenie, którym dzielił się Prymas Wyszyński: „Mam (…) w pamięci zdarzenie, które przeżyłem wkrótce po upadku Powstania Warszawskiego. Do wojskowego szpitala frontowego koło Izabelina, wróciła grupa oficerów niemieckich – lekarzy, którzy tam pracowali. Jeden z nich zatrzymał mnie, gdy biegłem od jednego chorego do drugiego. Wyciągnąwszy z kieszeni jakąś fotografię, gwałtem niemal kazał mi ją oglądać. Rzuciłem okiem. Niezwykłe wydało mi się to spotkanie i swoisty przymus żołnierza niemieckiego. Spieszyło mi się bardzo, mnóstwo chorych i cierpiących czekało. A on swoje: Zobacz – powiada – zobacz. Przyglądam się więc – i cóż widzę? Chrystus z frontonu kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, leżący na bruku ulicznym. Zdjęcie zrobione od strony Kopernika. Chrystus, leżący na bruku warszawskim, dłonią – przedziwnym zbiegiem okoliczności zachowaną – pokazywał w kierunku kościoła. Dłoń ta kierowała się na napis, który pozostał nietknięty na cokole: «Sursum Corda». Patrzyłem, ale jeszcze nie mogłem zrozumieć żołnierza: Czego ode mnie chciał? Co go w tym uderzyło? W pewnym momencie z ust jego wyrywają się słowa, od których niemal odzwyczaiło się nasze ucho, dawno już ich nie słyszeliśmy: «Ist noch Polen nicht verloren – Jeszcze Polska nie zginęła». Zdumiałem się. Po chwili podeszło bliżej jeszcze kilku oficerów. Spojrzałem na nich pytającym wzrokiem… Jeden z nich zawołał: «Sursum corda! Sursum corda!»… Było to na kilka miesięcy przed wyjściem [tej] «zwycięskiej armii» z powalonej Warszawy. Zdarzeniem tym byłem dogłębnie wstrząśnięty. Niewątpliwie i ja to wiedziałem. Niewątpliwie i ja tak wierzyłem. Ale nie przypuszczałem, że w chwilach smutku i tragizmu naszego Narodu, będę miał taką pociechę – i to z pomocą ludzi, których uważaliśmy za nieprzyjaciół. Tymczasem ich właśnie uderzyło to «Sursum corda». Na warszawskim bruku zburzonego miasta, zamienionego w popioły i zgliszcza – pozostał Chrystus. Obalony wprawdzie, niemocny, leżący na swym krzyżu, ale dłonią pokazujący zburzonej stolicy niebo, aby nie przestała wierzyć, iż może się odrodzić. Jednego tylko potrzeba – nadziei! «Sursum corda, w górę serca!»”.
Nigdy nie poddać się beznadziejności i zachować wolność myślenia – właśnie to Prymas Tysiąclecia uważał za nieodzowny warunek odbudowy i właściwego funkcjonowania życia społecznego. „Niewątpliwie wolność myśli jest kosztowna, ale przynosi olbrzymie zyski kulturze osobistej i kulturze narodowej. Jeżeli człowiek zrezygnuje z wolności myśli, z ujawniania swoich przekonań, wyrządza wielką krzywdę – sobie i społeczności. A państwo, które doprowadza do tego, że człowiek rezygnuje z osobistej wolności, jest ugodzone rykoszetem i zamiast korzyści ponosi olbrzymie szkody”.
Prawdziwa wolność nie tylko daje każdemu człowiekowi prawo do obrony swoich praw, ale także nakłada na niego obowiązek tej obrony. Rezygnacja z tego prawa przynosi wielkie szkody społeczne: „Człowiek czy społeczeństwo, które z założenia rezygnuje z obrony swoich praw – do prawdy, sprawiedliwości, miłości, pokoju czy służby – odstępuje od podstawowych wartości osoby ludzkiej, w wyniku czego wartości te zostają albo przyhamowane, albo też znikają i przestają funkcjonować. Taki człowiek i takie społeczeństwo (…) nie rozwija się. Jeżeli zaś społeczeństwo liczy wielu symulantów moralnych, społecznych, ekonomicznych czy politycznych, to z kolei i Naród, i państwo dochodzą do alienacji. Nie są już tym, co można nazwać Narodem czy państwem (…). Stają się ich parodią. Gdy człowiek zajmie postawę, że lepiej się nie wysuwać, nie narażać, nie wychylać – godzi się tym samym na ograniczenie swojej własnej godności i rezygnuje z jej obrony (…).
Nie można człowieka utrzymywać w nieustannym lęku, bo stwarza to półobywateli, z którymi trudno się porozumieć. Jeżeli pod wpływem psychozy lęku wytworzy się atmosferę beznadziejności, to takich ludzi, którzy jej ulegli, nie można uruchomić, uaktywnić, zachęcić do żadnego zadania, programu, wysiłku społecznego. Każdą bowiem inicjatywę będą przyjmowali z nieufnością”.
Panno roztropna – wzorze niezachwianej nadziei, pomóż nam w Jezusie znaleźć uwolnienie od lęku. Stajemy przed Tobą, by wypowiedzieć słowa modlitwy przywołującej Milenijny Akt Oddania:
Bogurodzico Dziewico, Matko Kościoła, Królowo Polski i Pani nasza Jasnogórska (…).
Oddajemy dziś ufnym sercem w Twą wieczystą, macierzyńską niewolę miłości wszystkie dzieci Boże ochrzczonego Narodu i wszystko, co Polskę stanowi, za wolność Kościoła w świecie i w Ojczyźnie naszej.
(…) Przyjmij naszą ufność, umocnij ją w sercach naszych i złóż przed Obliczem Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Amen.