Chaos, bałagan i dezinformacja. „Do tej pory zebrano ok. 2 tys. zgłoszeń dotyczących naruszeń”
W Warszawie niektóre komisje wydały więcej kart do głosowania, niż było wyborców. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś nie dość, że zrobił stuprocentową frekwencję, to jeszcze tak hojnie dorzucił kart do urny, że po przeliczeniu wyszło ich więcej, niż przyszło ludzi na głosowanie. Z kolei w Kutnie i Mińsku Mazowieckim wyborcom wydano ścieralne długopisy. To jest skandal – powiedział „Codziennej” Marcin Dybowski z Ruchu Kontroli Wyborów. Rozmawia Jan Przemyłski.
Za nami wybory samorządowe. Liczenie głosów jeszcze trwa, ale już wiemy, że doszło do wielu incydentów. Jak Pan ocenia organizację i przebieg głosowania?
Chaos i dezinformacja. Jeszcze przed wyborami informowaliśmy o podjętych uchwałach PKW, które były niezgodne z Kodeksem wyborczym. W SN złożone są trzy skargi na te działania.
Jakie to były uchwały?
Chociażby druk i dystrybucja kart wyborczych. PKW oddała druk i dystrybucję, a także pieczętowanie tych kart, wójtom, burmistrzom i prezydentom. To jest niezgodne z Kodeksem wyborczym. PKW powinna jak najszybciej zmienić tę decyzję, szczególnie że przed nami druga tura wyborów. Kolejna skarga dotyczy uchwały, która umożliwia niewydawanie wszystkich kart wyborczych obywatelowi. Komisja obwodowa ma obowiązek wydania wszystkich kart do głosowania. Nasz ruch wielokrotnie to nagłaśniał, że takie praktyki mogą prowadzić do nadużyć. Teraz dostajemy mnóstwo sygnałów, że gdzieś komuś jakiejś karty nie wydano. Co ciekawe, członkowie komisji tłumaczyli, że wyborcy sami ich nie chcieli.
Jak dużo dostali Państwo sygnałów o tego typu nieprawidłowościach podczas ostatnich wyborów?
Ogromną ilość. Do tej pory zebrano ok. 2 tys. zgłoszeń. To są oczywiście różnego rodzaju naruszenia. Do nieprawdopodobnych zdarzeń doszło np. w Warszawie, gdzie niektóre komisje wydały więcej kart do głosowania, niż było wyborców. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś nie dość, że zrobił stuprocentową frekwencję, to jeszcze tak hojnie dorzucił kart do urny, że po przeliczeniu wyszło ich więcej niż ludzi, którzy wzięli udział w głosowaniu w danym okręgu. W Warszawie takich przypadków odnotowaliśmy bardzo dużo. Przykład Kutna i Mińska Mazowieckiego też daje do myślenia – tam wyborcom dano ścieralne długopisy. Później wystarczy nieuczciwa komisja do liczenia głosów i już jest możliwość matactwa. Jeśli ktoś jest nieuczciwy i lekkomyślny, ma możliwość zniekształcenia wyniku głosowania.
Państwo również protestowali, gdy zapadł pomysł stworzenia dwóch komisji – jednej do pilnowania głosowania, a drugiej do liczenia głosów.
Te działania były bezpośrednio wymierzone w nasz ruch, ponieważ wiadomo było, że nie jesteśmy w stanie obsadzić tylu komisji ludźmi, którzy mieli za zadanie kontrolować, czy wszystko idzie zgodnie z planem. Kompletnie nietrafiony jest również sam pomysł dwóch komisji. To daje większe możliwości wpływania na wynik głosowania, a dodatkowo odnalezienie osób odpowiedzialnych za oszustwo staje się trudniejsze, bo nie wiadomo, w której komisji szukać.
Czy powiadomili Państwo prokuraturę o znanych Wam przypadkach łamania prawa podczas wyborów?
My na pewno wydamy stosowne oświadczenie, gdy spłyną do nas wszystkie dane. Co dalej z tym zrobimy, to będzie do ustalenia, ale na pewno nie mamy zamiaru pozostać obojętni na te sytuacje. Przypomnijmy, że każdy obywatel czy członek komisji obwodowej ma prawo i obowiązek zgłosić do prokuratury każdy przypadek łamania prawa lub próby nielegalnego wpłynięcia na wynik głosowania.
Za: stowarzyszenierkw.org