Orban nie(mile) widziany w Izraelu

0
1105
[bsa_pro_ad_space id=5]

Węgierski premier Viktor Orbán nie od dzisiaj polaryzuje opinię publiczną. Podobnie stało się w Izraelu. Podczas swojej niedawnej wizyty w tym kraju był z jednej strony poklepywany po plecach przez Benjamina Netanjahu, z drugiej protestowała przeciwko niemu izraelska lewica. Samemu liderowi Fideszu zależy natomiast głównie na relacjach gospodarczych z państwem żydowskim oraz na polepszeniu stosunków ze Stanami Zjednoczonymi.

[bsa_pro_ad_space id=8]

Szef izraelskiego rządu przyjechał do Budapesztu w lipcu ubiegłego roku. Była to pierwsza tego typu wizyta na Węgrzech od blisko trzydziestu lat. Netanjahu miał wówczas nawiązać bardzo dobre relacje z Orbánem, zaś obu polityków połączyła przede wszystkim niechęć do finansisty Georga Sorosa. Soros i jego Open Society Foundations wspierają bowiem ruchy lewicowo-liberalne nie tylko na Węgrzech, lecz również w Izraelu. Między innymi z tego powodu na początku roku Netanjahu skrytykował amerykańsko-żydowskiego finansistę, który jego zdaniem stał za protestami przeciwko deportacji z Izraela afrykańskich imigrantów.

Netanjahu chwali…

Nic tak nie łączy jak wspólny wróg, stąd Orbán zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami izraelskiego ambasadora w Budapeszcie mógł liczyć na ciepłe przyjęcie ze strony Netanjahu. Izraelski premier zignorował więc krytykę ze strony społeczności żydowskiej na Węgrzech, która mimo ewidentnie pro-izraelskiej polityki lidera Fideszu ma mu za złe chociażby przywracanie pamięci o regencie Miklósu Horthym, o czym szeroko rozpisywały się zresztą izraelskie media.

Netanjahu stwierdził natomiast, że Żydzi na Węgrzech mogą cieszyć się całkowitą tolerancją, a także przypomniał, iż to właśnie w Budapeszcie ideologię syjonizmu rozwijał Theodor Herzl, którego teorie stoją u podstaw współczesnego Izraela. Premier Izraela pochwalił swojego węgierskiego odpowiednika za jego krytyczne stanowisko względem antysemityzmu, nazywając Orbána przyjacielem państwa izraelskiego. Netanjahu przypomniał także niedawne otwarcie odrestaurowanej synagogi w serbskiej Suboticy, która mogła zostać wyremontowana głównie dzięki dotacjom z węgierskiego budżetu.

Lider Likudu docenił zwłaszcza wkład Węgier w obronę izraelskich interesów na arenie międzynarodowej. Władze w Budapeszcie zazwyczaj popierają Izrael w sporach z państwami krytykującymi go za politykę prowadzoną wobec Palestyńczyków. Orbán w porównaniu do innych szefów rządów z Unii Europejskiej nie spotkał się z przedstawicielami Autonomii Palestyńskiej, skupiając się bardziej na wizytowaniu spornych terenów Wschodniej Jerozolimy.

…prezydent i lewica ganią

W gorszej atmosferze przebiegało z kolei spotkanie Orbána z izraelskim prezydentem Reuwenem Riwlinem. Partyjny kolega Netanjahu pouczał bowiem węgierskiego premiera w kwestii zwalczania neofaszyzmu, który jego zdaniem jest jednym z „realnych zagrożeń dla samego istnienia wolnego świata”. Jednocześnie Riwlin pochwalił jednak wysiłki Orbána na rzecz zwalczania antysemityzmu.

W tej kwestii inną opinię ma jednak izraelska lewica. Przewodniczący Fideszu przez kilka minut nie mógł z tego powodu wyjechać z siedziby Instytutu Yad Vashem, ponieważ jezdnię zablokowało kilkunastu aktywistów lokalnego oddziału Amnesty International. Ich zdaniem Orbán nie zwalcza antysemityzmu, ale promuje go właśnie poprzez upamiętnianie wspomnianej już postaci Horthy’ego, mającego być jednym z symboli „kolaboracji z Adolfem Hitlerem”. Demonstrującym nie umknęła także krytyka Sorosa ze strony węgierskiego premiera, co też oczywiście ma być potwierdzeniem nacjonalistycznej polityki władz w Budapeszcie.

Na temat wizyty Orbána wypowiedział się również Jair Lapid, doskonale znany Polakom lider największej izraelskiej partii opozycyjnej „Jest Przyszłość”. Jego zdaniem Netanjahu popełnił błąd nie wspominając podczas wspólnej konferencji prasowej o upamiętnianiu Horthy’ego przez węgierskie władze. Podobnie jak w przypadku Polski, również na Węgrzech miała zresztą rzekomo zginąć część rodziny Lapida.

Ameryka i gospodarka

Sam Orbán rewanżował się Netanjahu pozytywnymi opiniami na temat jego polityki, Węgry i Izrael mają wspólnie zdawać sobie sprawę ze współczesnych zagrożeń dla bezpieczeństwa, wśród których najważniejszym ma być islamski fundamentalizm. Węgierski premier zapewniał przy tym, że wciąż będzie walczył z antysemityzmem, natomiast żydowska społeczność na Węgrzech może w spokoju rozwijać swoją kulturę i pielęgnować własne dziedzictwo.

Stosunkowo niewiele miejsca Orbán poświęcił z kolei relacjom gospodarczym obu krajów, dlatego w tej sprawie musiał wyręczyć go Netanjahu. Zdaniem premiera, Izrael i Węgry mogą rozwinąć swoją ekonomiczną kooperację, zwłaszcza w sprawach technologii, handlu oraz turystyki. Wizyta lidera Fideszu w Izraelu była tymczasem elementem jego lipcowego tournée po obcych stolicach, które miało służyć przede wszystkim nawiązywaniu głębszych relacji ekonomicznych. W kontekście Izraela na Węgrzech mówi się więc głównie o wymianie nowych technologii i innowacji, które nie są na tę chwilę mocnym punktem węgierskiej gospodarki.

Relacje z Izraelem są ważne dla Węgier także z innego powodu. Podobnie jak w przypadku polskiego rządu, również węgierskie władze nie mogły liczyć na spotkania ze swoimi amerykańskimi odpowiednikami. Nie od dziś wiadomo, że Donald Trump otacza Izrael szczelnym parasolem ochronnym, stąd oskarżenia o antysemityzm padające dotąd pod adresem Budapesztu musiały skończyć się swoistym dyplomatycznym embargiem.

Marcin Ursyński

Za: Kresy.pl

Foto: KAROLY ARVAI/AFP/Getty Images.

[bsa_pro_ad_space id=4]