Prof. Artur Śliwiński
Wykorzystanie Produktu Krajowego Brutto jako miary wzrostu gospodarczego jest w ekonomii krytykowane od dawna, a zwolennicy stosowania tej miary uchodzą za ignorantów lub manipulatorów, z wyjątkiem zagorzałych wyznawców neoliberalizmu. Coraz częściej przypomina się, że: „Produkt Krajowy Brutto mierzy wszystko, z wyjątkiem tego, co sprawia, ze warto żyć” ( Robert F. Kennedy).
Powtórzymy podstawowe punkty tej krytyki, dodając do nich spostrzeżenie, że wykorzystanie PKB jako miary sukcesu polityki gospodarczej zazwyczaj służy kamuflowaniu złej lub wręcz katastroficznej sytuacji gospodarczej. Nikt tego nie dostrzegał, dopóki nie uderzył wielki kryzys ekonomiczny. W warunkach głębokich przewartościowań społecznych, politycznych i ekonomicznych, które wywołał, Produkt Krajowy Brutto stał się synonimem lekceważenia tych przewartościowań i świadectwem swoistego obskurantyzmu. Wzrost PKB, to na pewno nie jest to, na czym nam zależy. Odwoływanie się przedstawicieli rządu do wzrostu PKB jako potwierdzenia pozytywnych zmian społeczno-gospodarczych i jednocześnie osiągania przez nich „sukcesów” zastępowało gruntowną analizę sytuacji gospodarczej. Tak było i jest nadal. Mimo, że wzrost gospodarczy może prowadzić do nieodwracalnych szkód w środowisku naturalnym. Problem jest jednak szerszy: jak PKB ma się do opieki zdrowotnej, edukacji czy zadowolenia społecznego? Co to znaczy, że PKB wzrasta lub maleje o 0,2%? Stawianie na PKB oznacza złą politykę. Zła polityka jest nieuchronnym skutkiem braku gruntownej analizy sytuacji gospodarczej.
Stawianie na PKB oznacza również, że dąży się do ukrywania stanu faktycznego, na przykład: regresu podstawowych dziedzin gospodarki, spadku poziomu konsumpcji szerokich warstw ludności, narastania dysproporcji (w tym regionalnych), rosnącego zadłużenia publicznego, bezrobocia, zagrożeń związanych z czynnikami wewnętrznymi i zewnętrznymi. Oznacza również ukrywanie narastającego niezadowolenia społecznego, które traktuje się jak problem psychiatryczny, a nie ekonomiczny. Stawianie na PKB jest więc jednym z najpoważniejszych symptomów obłudy i dezinformacji. Jednak warto podkreślić, że mimo tej krytyki – obecnie również ze strony polityków zachodnich – główne międzynarodowe organizacje gospodarcze, polityczne i statystyczne nadal kurczowo trzymają się PKB. Ich raporty i analizy porównawcze ciągle oparte są na tym mierniku. W ten sposób uwiarygodniają manipulacje krajowe, w tym w Polsce. GUS sprowadza kwestie rachunku narodowego do PKB, dodatkowo manipulując metodologią jego liczenia. To właśnie pozwala rządowi zachłystywać się tendencyjnie szacowana dynamiką gospodarczą i budzącym poważne zastrzeżenia (co do wiarygodności) tempem wzrostu PKB.
Przewartościowania
W ostatnich dwóch latach zastrzeżenia wobec rozpatrywania aktywności gospodarczej przez pryzmat zmian PKB silnie wzrosły, co wynikało przede wszystkim z gwałtownego obnażenia rzeczywistości gospodarczej przez światowy kryzys ekonomiczny. Dodatkowym czynnikiem kwestionowania przydatności tej kategorii rachunku narodowego było niewątpliwie załamanie się dotychczasowej ortodoksji ekonomicznej, wyrażającej się zarówno w dominujących teoriach ekonomicznych jak i postawach polityczno-gospodarczych. Chodzi o nurt neoliberalny, który obecnie się załamuje. Jego historia kończy się wielkim kryzysem społecznym, gospodarczym i politycznym. To dzięki niemu dokonano zasadniczej manipulacji: „wycofania” na dalszy plan kategorii Dochodu Narodowego (jako kryterium wzrostu gospodarczego) i wprowadzenia na jej miejsce PKB. Ale krytyka neoliberalizmu dotyczy nie tylko tej kwestii. Dotyczy także zasadności ujmowania zagadnień społecznych i ekonomicznych przez pryzmat wzrostu gospodarczego.
Krytyka naukowa
W teorii ekonomii (w warstwie makroekonomicznej) podstawowym punktem odniesienia do oceny zjawisk gospodarczych było zagadnienie pomiaru zmian aktywności ekonomicznej (w skali narodowej). W latach trzydziestych ubiegłego wieku prawo obywatelstwa zyskał pogląd o złożoności form aktywności gospodarczej. Z tego powodu uznano, że nieuchronnie pojawiają się trudności pomiaru i odrzucono założenie, iż możliwy jest wiarygodny pomiar za pomocą pojedynczo stosowanych mierników syntetycznych (takich jak PKB czy DN). Dlatego w rachunku narodowym wyraźnie zastrzegano, że należy posługiwać się „kompletem” mierników ekonomicznych, aby nie zgubić istotnych aspektów przeobrażeń aktywności ekonomicznej. Kosztem takiego ujęcia problemu był oczywisty dyskomfort w formułowaniu „przekazu” do opinii publicznej, coraz bardziej przyzwyczajanej do prostych i skrótowych relacji politycznych i medialnych. Ta sprawa zasługuje na wyraźne podkreślenie: zmiany zachodzące w sferze polityki i mediów przyczyniły się do osłabienia krytycyzmu, a następnie do wyrugowania naukowych przesłanek oceny zmian gospodarczych. Pierwotne zastosowanie kategorii PKB sprowadzało się do jej wykorzystania jako miary porównawczej (między krajami), co uważano za wysoce ułomne, lecz proste narzędzie takiej analizy, zakładające m.in., że strukturalne zależności między konsumpcją i inwestycjami, dochodami z pracy i dochodami z kapitału, a także między PKB i PNB nie odgrywają większego znaczenia (jak to jest w przypadku analizy dynamiki). Dopiero w latach osiemdziesiątych rozpoczęła się ofensywa PKB jako miary wzrostu gospodarczego. Od tego czasu PKB stało się praktycznie biorąc narzędziem propagandy politycznej i ekonomicznej.
Współczesny kryzys ekonomiczny uświadomił wielu obserwatorom życia gospodarczego fakt, że mimo stałego notowania wzrostu PKB w ostatnich trzydziestu kilku latach nie przełożył się on na zwiększenie dobrobytu społecznego. Nic więc dziwnego, że znaczenie omawianej kategorii zmalało i wprowadzało wątpliwości co do całej konstrukcji teoretyczno-ekonomicznej.
Krytyka metodyczna
Równolegle z rezygnacją z dyscypliny naukowej pojawiła się tendencja do manipulacji statystycznych, polegających głównie na takim przedefiniowaniu podstawowych kategorii ekonomicznych ( konsumpcji, inwestycji, zatrudnienia itd.) oraz rezygnacji z metodycznego gromadzenia informacji o innych kategoriach (Dochodu Narodowego, własności itp.), aby „wykazywać” silny wzrost PKB. Zjawisko to miało różne natężenie w poszczególnych krajach, jednak w niektórych (Polska, Węgry) przybrało wręcz kuriozalne formy. Do tego doszedł (stosowany już w czasach komunizmu) „swobodny” czy raczej literacki sposób prezentacji wniosków, z reguły opartych na tendencyjnym doborze wskaźników upiększających istniejący stan rzeczy. Niestety, przedstawiciele organizacji międzynarodowych patrzyli przez palce na ewidentne nadużycia statystyczne, wyrażające się nie tylko w błędnym sposobie liczenia, ale również w celowym nieprzestrzeganiu międzynarodowych standardów statystycznych. Ten niepokojący fenomen stał się głośny dopiero po „statystycznej wpadce” rządu Grecji, ujawnionej na kanwie ostrego kryzysu finansowego w tym kraju.
Krytyka społeczna
Obecnie najsilniej brzmi społeczna krytyka rozpatrywania procesów ekonomicznych przez pryzmat wzrostu PKB. Jest to krytyka, którą można sprowadzić do dwóch, uzupełniających się zagadnień. Pierwsze z tych zagadnień dotyczy zawężenia spojrzenia na procesy ekonomiczne do wąsko ujmowanych kwestii materialnych, a ściślej do kwestii ilościowego pomiaru rezultatów aktywności gospodarczej. Nie jest to zagadnienie nowe, lecz stale przewijające się w dyskusjach ekonomicznych (tam, gdzie takie dyskusje były lub są jeszcze prowadzone). Obecnie krytyka koncentruje się na dwóch fundamentalnych problemach, których „nie widać” przez odwróconą lornetkę PKB: nierówności między bogatymi i biednymi oraz konieczności postrzegania wymogów ochrony środowiska naturalnego. Nie są to oczywiście jedyne problemy (obok nich pojawiają się problemy rachunku międzypokoleniowego, kryzysu żywnościowego i energetycznego itp.). Jednak warto zauważyć, że problem nierówności dotyczy nie tyle „nierówności jako takich”, lecz nierówności postrzeganych w różnych wymiarach społecznych i geograficznych, podobnie jak problem ochrony środowiska naturalnego dotyczy nie tylko zagrożeń biologicznych, lecz także konsekwencji ekonomicznych i społecznych degradacji naturalnego otoczenia człowieka.
Drugie zagadnienie jest poważniejsze. Sprowadza się ono do zakwestionowania koncepcji ekonomii autonomicznej (jako nauki nie stosującej nadrzędnych kryteriów lub wartości). Kwestionowanie takiej koncepcji nigdy nie było rzadkością. Zmiana jakościowa polega
nie tyle na natężeniu krytyki zewnętrznej, lecz na odrodzeniu się i wzmożeniu krytyki w obrębie dyscyplin ekonomicznych, z teoria ekonomii włącznie. Wydaje się, że jest to główny czynnik obecnego załamania nauk ekonomicznych.
Tekst ukazał się w miesięczniku społeczno-politycznym Polityka Polska nr 5/2017.