Sir Julian Rose
Masowa migracja mieszkańców Bliskiego Wschodu i Afryki nadal zajmuje nagłówki wiodących mediów, dominuje prace Unii Europejskiej oraz wyznacza stanowiska polityczne poszczególnych rządów w całej Europie. Mówi się o „kryzysie” i w rzeczy samej ciężko temu zaprzeczyć, jak i cierpieniu tysięcy ludzi szukających bezpiecznego miejsca, które mogliby nazwać „domem”. Musimy zadać sobie jednak pytanie, co stoi za tą masową migracją? I jak „sprawiedliwa” jest Unia Europejska w ustalaniu kwot imigracyjnych dla poszczególnych krajów członkowskich?
Standardowa odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi: „wojny na Bliskim Wschodzie i krajach Afryki”. Ale wojny plemienne, które się obecnie toczą w Iraku, Libii, Syrii i innych krajach, nie wybuchły z niczego. Nie było otwartych konfliktów, chyba że pomniejszych, w czasach gdy krajami tymi rządzili Saddam Husajn i Muammar Kadafi. Jednakże przez całe dekady, w tej części świata realizowano umyślną politykę destabilizacji, której źródłem są geopolityczne ambicje Stanów Zjednoczonych. Ambicje zmierzające do objęcia strategicznej kontroli nad ropą naftową, produkcją minerałów a także dominacji militarnej w regionie będącym bazą, z której można sprawować hegemonistyczną kontrolę nad kolejnymi krajami na wschodzie i południu. Politykę tę wspierają także kraje europejskie, a w szczególności Wielka Brytania oraz Francja.
Miliony ludzi zginęło, zostało okaleczonych i wypędzonych z domów w wyniku niszczycielskich bombardowań i interwencji militarnych Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, Bałkanach, a także sporadycznie również w Sudanie, Republice Środkowoafrykańskiej i Somalii. Preteksty do interwencji w obcych krajach nigdy nie były do końca przejrzyste i oczywiste, jednak zawsze miały poparcie mediów światowych oraz rządów powiązanych z „polityką władzy i chciwości” neokolonialnego, korporacyjnego kapitalizmu. Według najnowszych badań, Państwo Islamskie (ISIS) może być potajemnie finansowane przez CIA. Powszechnie wiadomo, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania przynajmniej od dekady pracowały razem, zarówno w samej Syrii, jak i poza nią, na tym, by odsunąć od władzy prezydenta Assada.
Tak więc jesteśmy obecnie świadkami masowej migracji tych, którzy byli i nadal są pionkami na szachownicy w tej brutalnej grze. Gdyby Unii Europejskiej naprawdę chciała być „sprawiedliwa” w realizacji planu mającego na celu rozmieszczenie uchodźców zalewających Europę, na pierwszym miejscu wskazałaby kraje, które zajmowały wiodącą pozycję w sławetnym amerykańskim „sojuszu” narodów, który doprowadził do „wyrwania serca” w krajach tych narodów.
Komisja Europejska powinna także wywierać nacisk na kraje arabskie znajdujące się dużo bliżej sceny, na której rozgrywają się najstraszniejsze wydarzenia, by przyjęły pewną znaczącą liczbę uchodźców. Należy zauważyć, że Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Oman nie otworzyły swoich drzwi dla ani jednego uchodźca. Komisja nie wywiera jednak żadnego nacisku na kraje arabskie. Nie pociąga też do odpowiedzialności Stanów Zjednoczonych, by radziły sobie ze skutkami swojej agresywnej polityki zagranicznej. Zamiast tego, kraje takie, jak Polska, które nie mają za sobą żadnej przeszłości kolonialnej, ani zapędów imperialnych, stawiane są na pierwszej linii do tego, by zapewnić schronienie i żywność dla wielu tysięcy imigrantów wojennych.
Tymczasem wydaje się, że inne kraje mają gotowy plan, być może nawet stworzony wcześniej, na to, by wykorzystać imigrantów jako tanią siłę roboczą, która stanie się siłą napędową dla borykających się z trudnościami gospodarek.
Dalsza część artykułu dostępna w nr.7 Polityki Polskiej