„Łzy Anioła” – Znaczenia dat: jak manipulować obiektami. 9/11.

0
1048
[bsa_pro_ad_space id=5]

Sławomir M. Kozak

[bsa_pro_ad_space id=8]

Urywek książki, która ukaże się nakładem Oficyny Aurora wiosną przyszłego roku.

Przez wiele lat doświadczeń „naukowcy” potrafili dojść do niesamowitych osiągnięć. Bezinwazyjne i bezbolesne sterowanie ludzkimi odczuciami można w świetle przytaczanych w moich wcześniejszych książkach faktów uznać wręcz za działalność dobroczynną.

Ale pewien jestem, że zarówno Amerykanie, jak i cała reszta świata dała się 11 września zmanipulować właśnie dzięki długotrwałym „pracom” psychologów nad reakcjami poszczególnych osobników gatunku ludzkiego, a w następstwie nad całymi ich masami.

Chcę tu przytoczyć i rozwinąć kilka spostrzeżeń wyartykułowanych parę lat temu przez Edwarda Curtina, wykładowcę socjologii na Massachusetts College of Liberal Arts. Otóż Curtin zwrócił uwagę na celowe operowanie przez specjalistów od propagandy paroma kalkami, które wtłaczano Amerykanom na długo przed rzekomymi „islamskimi” zamachami na ich kraj.

Po kolei.

Pearl Harbor. Po raz pierwszy, w interesującym nas kontekście, termin ten został użyty we wrześniu 2000 roku. W raporcie PNAC1, zatytułowanym „Odbudowa amerykańskich sił obronnych”2 jego autorzy podkreślili, że USA nie będą w stanie zaatakować Iraku czy Afganistanu, „dopóki nie nastąpi jakieś katastroficzne wydarzenie, niczym nowe Pearl Harbor”. Jak wspominałem w poprzednich książkach, film „Pearl Harbor”, o ogromnym budżecie, zrealizowany zresztą przy wydatnej pomocy Pentagonu, pojawił się w amerykańskich kinach już 25 maja 2001 roku i był hitem kasowym przez kolejne letnie tygodnie. Tak się składało, że tego roku przypadała akurat 60 rocznica japońskiego ataku na amerykańską bazę Pearl Harbor, jednak przypomnieć należy, że dopiero 7 grudnia. Czymś zupełnie naturalnym i zrozumiałym z przyczyn reklamowych i ekonomicznych, byłoby odczekanie z premierą do tego właśnie dnia.

Dlaczego tego nie zrobiono i pospieszono się z tym w tak niewytłumaczalny, zdawałoby się sposób? Bo już od pierwszych chwil po zamachach 11 września to historyczne zdarzenie przywoływane było w prasie i telewizji tysiące razy. Porównanie tych odległych o ponad pół wieku ataków narzucało się wówczas Amerykanom w sposób samoistny.

Ground Zero. To kolejne skojarzenie odwołujące się do czasów II Wojny Światowej, którego po raz pierwszy użył już 11 września, o godzinie 11:55 niejaki Mark Walsh, od noszonej podkoszulki z reklamą motocykla Harley-Davidson, nazywany później przez media „Harley Guy”. Podczas „przypadkowego” wywiadu ulicznego przeprowadzanego przez reportera Fox News3, Rick’a Leventhal’a, Walsh przywołał termin „Ground Zero – punkt zerowy”, czyli nazwane tak przez amerykańskich uczonych epicentrum eksplozji pierwszej bomby atomowej, jakiej dokonano w 1945 roku, w Nowym Meksyku. Wspomnieć tu trzeba, że określenie to, już od pierwszych chwil swego istnienia, we wczesnym okresie zimnowojennym, było wykorzystywane do tworzenia mitu o zagrożeniu nuklearnym, jakie czeka Amerykę, jeśli nie zaangażuje się ona w rozwój tej przerażającej technologii. Również George Bush, jak i inni urzędnicy jego administracji, używali tego porównania z upodobaniem, wpływając w ten sposób na podświadomość Amerykanów, którym pojęcie „Ground Zero” podsuwało przed oczy wizję nuklearnej zagłady, czekającej ich z rąk bezlitosnych islamistów, ale i dawało w późniejszych latach różnej maści dezinformatorom możliwość rozpowszechniania „teorii spiskowej” o wykorzystaniu do zniszczenia WTC ładunków nuklearnych.

Nawiasem mówiąc, prace nad bombą atomową, określono nazwą „Projekt Manhattan”, a ośrodek badawczy, który ją tworzył w latach 40., miał główną siedzibę przy ulicy Broadway numer 270, w Nowym Jorku, kilka przecznic na północ od World Trade Center.

Homeland. To słowo Amerykanom w sposób oczywisty kojarzy się z pojęciem „ojczyzny” w wydaniu niemieckim. Określało ono w hitlerowskich Niemczech wizję wielkiej Rzeszy, propagandowo wykorzystywane przez Hitlera już od roku 1934. Niemiecki Heimat, czyli ziemia rodzinna i jego bardziej polityczny odpowiednik – Vaterland, w jakiejś mierze zdają się pobrzmiewać w wyrazie homeland. Dźwięczy w nim wroga ideologia kanclerza Rzeszy, każąc się przy okazji zastanowić nad uwielbieniem amerykańskich neokonów dla hitlerowskiej socjotechniki. Wyraz ten również gęsto przewijał się w przytaczanym wcześniej raporcie PNAC. Został zresztą wprzęgnięty w nazwę powołanego w wyniku 9/11 Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego – Department of Homeland Security, gdzie słowo homeland ściśle powiązano z security, wytwarzając podświadome przekonanie o konieczności obrony ojczyzny przed złem ucieleśniającym fanatyzm religijny, zagrażający Ameryce z zewnątrz.

9/11. Określenie to stało się synonimem amerykańskiej tragedii. Jednak, wtłaczane przez lata odbiorcom spoza USA, okazuje się dziś być powszechnie znanym określeniem zamachu, ataku na niewinnych obywateli, na całym niemal globie. „911” do 11 września 2001 roku kojarzył się Amerykanom z jednym – wołaniem o pomoc. Ten powszechnie znany alarmowy numer telefonu splótł się z datą zamachów w sposób na tyle mistrzowski, jeśli chodzi o manipulację reakcjami przeciętnego Amerykanina, że naiwnością byłoby go postrzegać w kategoriach przypadku. To skojarzenie zapoczątkował nazajutrz po zamachach artykuł w gazecie New York Times, zatytułowany „America’s Emergency Line: 911”4. Jego autor dziewięć razy przywoływał w nim Izrael i porównywał z sytuacją Ameryki stającej nagle wobec aktów terroru, tak przecież powszechnie używanych dotąd wobec pokojowych Izraelczyków przez wrogo usposobionych obywateli Palestyny. Pierwsze zdanie mówiło właściwie wszystko. “An Israeli response to America’s aptly dated wake-up call might well be, ‘Now you know.’5

To ustawiało rzecz całą od początku w zupełnie odmiennej sytuacji, jednak wskazując ścieżkę właśnie w tym trzycyfrowym numerze, który nakazywał wszelkim Amerykanom korzystać z niego, jak Ameryka długa i szeroka, kiedy należało wołać o ratunek. Tego dnia nie było innego numeru. Cała Ameryka miała w oczach te liczby – 911. Jest tragicznie, dotknęło to wielu z nas, ale mamy gdzie zatelefonować i zgłosić stan „emergency” – zagrożenie. To akt wojny, ale damy sobie z nim radę. Zbierzemy siły do walki.

W mojej ocenie, zamachy były do perfekcji przygotowane już w poniedziałek, pogoda nie była czynnikiem decydującym o dokonaniu ostatecznego wyboru chwili ataku. Ale, z psychologicznego punktu widzenia, to po prostu musiał być ten dzień.

11 dzień dziewiątego miesiąca roku!

1 Project for the New American Century (PNAC), to prawicowa organizacja z siedzibą w Stanach Zjednoczonych. Utworzona wiosną 1997 jako organizacja non-profit, o charakterze edukacyjnym, której celem jest promocja ,,globalnego kierownictwa Ameryki”. Siedziba organizacji mieści się w budynkach American Enterprise Institute w Waszyngtonie. Wśród członków PNAC są William Kristol, były redaktor Commentary Magazine; Donald Rumsfeld, Paul Wolfowitz, Jeb Bush, Richard Armitage, Richard Perle, Dick Cheney, Lewis Libby, William Bennett, Zalmay Khalilzad, Ellen Bork (żona sędziego Roberta Borka).

2 „Rebuilding America’s Defenses”, str. 51.

3 Z czasem okazało się, że ten „harlejowiec” jest dziennikarskim „wolnym strzelcem”, współpracującym z siecią Fox.

4 „Amerykański numer alarmowy: 911”.

5 „Izraelska reakcja na trafną dla Ameryki datę pobudki mogłaby brzmieć: Teraz już wiecie.” (tłum. smk)

Za: dakowski.pl

Rys. ilustracyjny, źródło ytimg.com

[bsa_pro_ad_space id=4]