Wieczny Bóg stworzył ludzi na swój obraz i darował im, czyli nam – życie wieczne we wspólnocie miłości i szczęścia. Cud rozmnożenia chleba miał przekonać tych, którzy jedli i nasycili się, że Chrystus jest darem nieskończenie większym od tego, co daje. Tymczasem wielu nakarmionych szemrało przeciwko Jezusowi, twierdząc, że znają ziemski, rodzinny wymiar Jego życia i dlatego nie jest możliwe, aby zstąpił z nieba (zob. Ewangelia w niedzielę 12 lipca: J 6,41n). A przecież być uczniem Boga, to przyjąć Tego, którego Bóg Ojciec posłał, i przyjść do Jezusa, wyżej ceniąc żywy chleb Bożego Ciała, darowany na życie wieczne od doczesnych, tymczasowych zaspokojeń.
Cud rozmnożenia chleba jako znak był zapowiedzią cudu eucharystycznego. Jezus Chrystus darowany w Eucharystii i przyjęty w Komunii świętej zapewnia życie na wieki. Wiara w Chrystusa i Jego żywą obecność pod postacią chleba daje nieporównanie więcej od tego, co dzięki Chrystusowi można otrzymać. Podobnie wiara w Kościół jako mistyczne ciało Chrystusa jest ważniejsza od korzyści, które w Kościele i od Kościoła można zdobyć na ziemi. Instrumentalne traktowanie Chrystusa i Kościoła, czego przykład dali żydzi znani z Ewangelii, trwa. Podobnie przyjmowanie Komunii św. na oczach ludzi jako świadków dla uzyskania wizerunkowych korzyści, aż po świętokradztwo, gdy popiera się łamanie Bożych przykazań, a zarazem spełnia się praktyki religijne dla podobania się wierzącym, jest wewnętrznie i zewnętrznie sprzeczne. Wiary od praktykowania jej w prawdzie nie wolno oddzielać, wpadając w zakłamanie.
Dużą wrażliwość na zło obecne w Kościele, zwłaszcza wśród duchowieństwa, ujawnia Jacek Międlar w swojej postawie i książce „Moja walka o prawdę. Wyznania byłego księdza” (Wrocław 2018). Gdy autorealizacja jego zdolności i słusznych przekonań okazała się utrudniona, a nawet według jego myśli i woli – niemożliwa, nie tracąc wiary w Boga, zaprzeczył w sobie świętości kapłaństwa i małżeństwa, stając się niechcący kontynuatorem publikacji z lat wczesnego PRL-u w rodzaju „Widziały oczy moje” pewnego eks-księdza.
Inną drogą szli za cenę cierpienia i udziału w krzyżu Chrystusa liczni święci, a wśród nich ojciec Pio i ks. Dolindo Ruotolo. We wstępie do książki Jacek Międlar pisze: „Jestem Polakiem i osobą kochającą Boga” i przytacza słowa błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki: „Korzeniem wszelkich kryzysów jest brak prawdy”. Chociaż obecny kryzys w Kościele jest niewątpliwy w wymiarze braku wierności, miłości, prawdy i odwagi, nie powiedzie się reforma Kościoła poprzez wyjście z niego (np. drogą Lutra) i tworzenie alternatywnej wspólnoty wiary i miłości. Takie próby wielokrotnie podejmowano z opłakanym skutkiem, rodzącym schizmy i herezje, a w przeszłości krwawe wojny i prześladowania. Katolika obowiązuje wyznanie: „Wierzę w jeden święty, powszechny i apostolski Kościół”. Grzechy w Kościele nie niweczą świętości Kościoła.
Matką Kościoła a zarazem Matką Eucharystii jest Najświętsza Maryja Panna, której uroczystość Wniebowzięcia obchodzimy 15 sierpnia z liturgiczną wigilią. Matka Bolesna nad swoimi dziećmi płacze, niekiedy krwawymi łzami, ale ich nie opuszcza. W epilogu swojej książki Jacek Międlar stwierdza: „Dla Prawdy – Chrystusa poświęciłem bardzo wiele”. To „wiele” oznacza nie tylko cierpienie ale i odrzuconą świętość. Matka Boża płacze. Natomiast Wniebowzięcie jest świętem radości i chwały. Czy zrzucenie sutanny przez kapłana jest pozbyciem się „knebla” od swoich?
Do radości i chwały idzie się drogą naśladowania Chrystusa i Maryi Matki, a nie buntu.
W Ewangelii czytanej w wigilię Wniebowzięcia pewna kobieta z tłumu błogosławi Matce Jezusa, a On rozszerza to błogosławieństwo na tych, którzy naśladując Maryję, „słuchają słowa Bożego i zachowują je” (Łk 11, 28). W Ewangelii z dnia uroczystości Maryja mówi: „Wielbi dusza moja Pana (…) gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny” (Łk 1, 46-49). W tych wielkich rzeczach mamy z woli Bożej swój udział, bo „Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie” (w. 50), co nie wyklucza walki z pyszniącymi się swoim bogactwem i władzą.
Królowanie Chrystusa prowadzi do zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi (zob. 1 Kor 15, 24-26 w drugiej niedzielnej lekcji mszalnej). Obraz zwycięstwa Chrystusa i Niewiasty Maryi zawiera się w lekcji z księgi Apokalipsy. Niewiasta obleczona w słońce walczy skutecznie z ognistym smokiem, broniąc przed pożarciem rodzące się dziecko, które darowuje Bogu, zanim Ona sama będzie wzięta do nieba z pustyni. Ta droga z ziemi do nieba otwarta jest i dla nas, bo ziemia i to co jest na niej, bez nieba ginie; nie po to stworzył i zbawił nas Bóg, abyśmy na ziemi poginęli, nie pragnąc nieba, szukając zadowolenia jedynie w tym, co ziemskie. Ziemię z niebem pogodzić i połączyć można tylko jedną drogą, którą jest Chrystus, Jego i nasza Matka – Maryja oraz Kościół – jeden, powszechny i apostolski. Łączenie ziemi z niebem nie wyklucza ani nie odrzuca nawracających się grzeszników, ufających bardziej niż sobie Bożemu miłosierdziu.
Ks. Stanisław Małkowski