[bsa_pro_ad_space id=5]
Wykład ks. kard. Roberta Saraha prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, wygłoszony 23 września br. podczas Ogólnopolskiego Forum Duszpasterskiego w Poznaniu, cz. II.
Duch Święty wypełnia swoją Obecnością i uświęca Kościół, prowadząc nas do Chrystusa. Po tych krótkich spostrzeżeniach wychodzących od tekstu Dziejów Apostolskich chciałbym w drugiej części mojego wystąpienia przedstawić pewne elementy, które wydają mi się szczególnie interesujące, jeśli chodzi o uświęcające działanie, które Duch Święty podejmuje w Kościele. Zacznijmy od tego, co odnajdujemy we fragmencie Dziejów Apostolskich, który był już przedmiotem naszej refleksji. W wersecie drugim czytamy, że kiedy zstąpił Duch Święty, „napełnił cały dom, w którym przebywali”. Powyższe stwierdzenie mogłoby wydawać się nieistotne, ale przecież żadne słowo Pisma Świętego takie nie jest. Bóg zawsze uczy nas czegoś, tak jest zatem w przypadku tego jednego wersetu: chodzi o to, że mieszkaniem Ducha Świętego na ziemi nie jest świat jako taki, wszechświat, stworzenie. Oczywiście obecność Ducha Świętego ma również wymiar kosmiczny, ponieważ od początku Duch Boży unosił się nad wodami stworzenia (por. Rdz 1,2). Ale prawdziwą przestrzenią obecności i działania Trzeciej Osoby Boskiej jest „dom, w którym przebywali” Maryja i Apostołowie, czyli Kościół. Mieszkaniem Ducha Świętego jest Kościół. Faktycznie, Jezus ogłosił, że wyśle Parakleta do swoich. Oczywiście, pamiętamy, że w Starym Testamencie Bóg przez proroka Joela (3,1) ogłosił wylanie Ducha na każdego człowieka. Należy jednak zauważyć, że drugi rozdział Dziejów Apostolskich wyraźnie cytuje tekst Joela w mowie, którą św. Piotr wygłasza wobec tłumu zaraz po cudownym otrzymaniu daru języków. W ten sposób Nowy Testament autorytatywnie interpretuje proroctwo Joela i potwierdza, że wszyscy ludzie są wezwani do otrzymania Ducha Bożego, ale że dzieje się to za pośrednictwem Kościoła. Kościół jest domem wypełnionym Duchem Świętym. Duch Święty wzywa wszystkie narody do katolickiej jedności ludu Bożego, jak przypomniał Sobór Watykański II. Znak glossolalii wyraża właśnie tę prawdę: wszystkie ludy, języki i narody są w Kościele u siebie, są tam mile widziane. Nie ma już Żyda ani Greka, powie św. Paweł. Wylanie Ducha Świętego na wszystkich ludzi i na cały kosmos nie następuje więc w sposób bezpośredni, lecz pośredni. To przekazanie jest możliwe dzięki pośrednictwu Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa. Jak precyzuje deklaracja „Dominus Iesus” z 2000 roku, nie można myśleć o dwóch, niezależnych od siebie, ekonomiach zbawienia: z jednej strony ekonomia wcielonego Słowa, która byłaby przeznaczona dla chrześcijan i przekazywana przez Kościół; a z drugiej hipotetyczna odrębna ekonomia zbawcza, odseparowana od Ducha Świętego, która miałaby zbawić ludzi w oderwaniu od Chrystusa i jego Ciała Mistycznego, a może także z pomocą innych wierzeń czy religii. Jako że jest tylko jeden Zbawiciel dla wszystkich ludzi, Chrystus Jezus (Dz 4,12), tak samo istnieje tylko jedna uniwersalna ekonomia zbawcza z Chrystusem jako centrum i Kościołem jako niezbędnym instrumentem mediacji zbawienia.
Kościół narzędziem zbawienia
Kościół jest drogą i niezbędnym narzędziem zbawienia dla każdego mężczyzny i dla każdej kobiety. Bez Chrystusa i bez Kościoła nie ma zbawienia. W rzeczywistości Jezus jest „kamieniem odrzuconym przez budujących, tym, który stał się głowicą węgła. I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,11-12). „Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem – mówię prawdę, nie kłamię – nauczycielem pogan w wierze i prawdzie” (1 Tm 2,3-7). To właśnie potwierdzają Piotr i Paweł „uważani za filary Kościoła Jezusa Chrystusa” (por. Ga 2,9), wzory pasterzy i życia chrześcijańskiego. Na podstawie tej pierwszej uwagi przyjrzyjmy się teraz drugiemu ważnemu elementowi. Powiedzieliśmy, że Duch Święty prowadzi do Chrystusa. Teraz możemy zapytać: w jaki sposób? Co robi Duch Święty? Oczywiście, Jego działanie jest wieloaspektowe i możemy tutaj poruszyć jedynie kilka istotnych aspektów. Chciałbym zacząć od tego, czego sam Pan Jezus nauczał w jednej ze swoich wypowiedzi na temat Parakleta w Ewangelii według św. Jana. W rozdziale 16, wersety 7-11, czytamy: Duch Święty będzie przekonywał świat o grzechu. „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś – bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie – bo władca tego świata został osądzony”. Jezus stwierdza wyraźnie, że dziełem Ducha Świętego będzie przekonanie świata o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. Dzisiejsza zachodnia kultura kategorycznie odrzuca te prawdy. Pojęcie grzechu zostało powoli rozmyte i prawie już nie funkcjonuje w świadomości społecznej. W każdej części świata, co potwierdzają pełne niepokoju wypowiedzi biskupów podczas wizyt „ad limina Apostolorum”, zauważa się trwałą niechęć wiernych, także kapłanów, do sakramentu pojednania. Wielu wiernych – zarówno świeckich, jak i kapłanów – nie spowiada się już w sposób systematyczny. Nie ma cienia wątpliwości, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest powszechne duchowe zdezorientowanie, polegające na zachowaniu z jednej strony ogólnego przeświadczenia o własnej grzeszności, z drugiej zaś na zatraceniu świadomości co do natury grzechu, a w konsekwencji konieczności wyznania go i błagania Boga o wybaczenie. Już ponad pięćdziesiąt lat temu bł. Papież Paweł VI zauważył w jednej ze swoich homilii: „Nie znajdziecie już w języku ludzi z tak zwanych elit, w książkach, w dziełach, które mówią o człowieku, tego strasznego słowa, które tak często pojawia się w kontekście religijnym, w naszym, w tym bliskim Bogu: a mianowicie słowa ’grzech’”. Ludzie nie są już dzisiaj uważani za grzeszników. Są określani jako zdrowi lub chorzy, dobrzy, silni, słabi, bogaci, biedni, mądrzy, ignoranci; ale słowa „grzech” nie spotyka się już nigdzie. I nie powróci, ponieważ ludzki intelekt oderwał się od Boskiej mądrości, a w konsekwencji pojęcie grzechu zostało utracone. Jednym z najbardziej porażających i dobitnych zdań czcigodnej pamięci Papieża Piusa XII jest to właśnie: „Współczesny świat utracił poczucie grzechu”; a stanowi to w swej istocie zerwanie relacji z Bogiem, spowodowane właśnie przez grzech. Jeśli przyjrzymy się dzisiejszemu sposobowi myślenia, okazuje się, że dla wielu nic nie jest już grzechem. Cudzołóstwo już nie istnieje, są tylko ludzie, którzy żyją razem, ponieważ się kochają; kochać spontanicznie i szczerze, według własnej orientacji seksualnej bądź subiektywnych upodobań i tendencji nie jest już grzechem. W ten sposób rozumuje się dzisiaj również wewnątrz Kościoła katolickiego. A jest tak dlatego, że nie wierzy się już w Chrystusa, czyli nie traktuje się poważnie ceny za Jego Krew przelaną w ofierze za nas jako za grzeszników. Jeśli już nie wierzymy w grzech, nie potrzebujemy też odkupienia, zbawienia i Chrystusa, a Jego wcielenie i śmierć na krzyżu są dla nas bezużyteczne. Nie musimy już żałować za popełnione zło i nawracać się.
Pokuta za grzechy
W stulecie objawień przypomnijmy, że pastuszkowie z Fatimy wznosili nieustające modlitwy i podejmowali pokutę za biednych grzeszników. Wizja piekła zrobiła na nich tak straszliwe wrażenie, że zdeterminowani byli zrobić wszystko, aby każda ludzka dusza uniknęła wiecznego potępienia. Jeśli jednak Duch Święty nie działa w nas, konsekwencje są zgoła odwrotne: grzech nie jest traktowany poważnie; głosi się lub pisze, że można dopuszczać się wszystkiego lub prawie wszystkiego, oraz że wszystko jest dopuszczalne dla człowieka posiadającego subiektywnie dobre intencje; nie zwraca się uwagi na konsekwencje własnego postępowania; żyje się w stanie ustawicznej okazji do popełnienia grzechu; lekceważy sakrament pojednania; nie żałuje się za grzechy, a nawet okazuje pogardę lub wyśmiewa tych, którzy pokutują, i tak dalej. Niektóre prądy współczesnej teologii wprowadziły zamieszanie, również jeśli chodzi o omawiane tutaj kwestie. Istnieją i mają się dobrze pewne interpretacje grzechu pierworodnego zmierzające do pomniejszenia znaczenia tej istotnej i pewnej treści naszej katolickiej wiary. Ponadto niektóre linie teologii moralnej doświadczyły w ostatnich latach poważnych zawirowań relatywizmu i subiektywizmu, zapominając, że element obiektywny nie stanowi co prawda jedynego istotnego aspektu osądu moralnego, ale bez wątpienia stanowi jego główną część. Niezrozumienie idei miłosierdzia może ostatecznie doprowadzić nas do przekonania, że jeśli intencje są dobre, nawet to, co jest obiektywnie złe, mogłoby takim nie być w niektórych przypadkach. Dlatego ważne jest, abyśmy zapamiętali przesłanie Chrystusa: Duch Święty przekona świat o grzechu, sprawiedliwości i sądzie. Świat słucha chętnie pewnych słów, ale na pewno odrzuca słowa takie jak: grzech, sprawiedliwość i sąd. Duch Święty jednak właśnie o tym mówi. A ludzie dobrej woli, ci, którzy dają się prowadzić przez Ducha, nawracają się, obcując z paschalną tajemnicą Chrystusa, czyli z tajemnicą Jego przelanej Krwi odkupienia za nas, grzeszników.
Za: Nasz Dziennik
[bsa_pro_ad_space id=8]
[bsa_pro_ad_space id=4]