Pisaliśmy o pobiciu ks. Adama Myszkowskiego, kustosza Sanktuarium w Woli – Paradyżu. Ksiądz wychodził z plebanii, kiedy został napadnięty. Trafił do szpitala i jak poinformowano media, jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Niestety, jednak zmarł, co czyni sprawę naprawdę poważną.
Ks. Myszkowski urodził się 18 grudnia 1952 w Radoszycach. W 1971 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu, które zostało przerwane dwuletnią służba wojskową. Święcenia kapłańskie przyjął 3 czerwca 1978 przez posługę sługi Bożego bp. Piotra Gołębiowskiego. Jako wikariusz pracował w parafiach: Brzeźnica, Jastrząb i Starachowice – parafia pw. MB Nieustającej Pomocy. Od 1992 r. był proboszczem parafii pw. Przemienienia Pańskiego i kustoszem Sanktuarium Chrystusa Cierniem Koronowanego oraz Krwi Zbawiciela w Wielkiej Woli – Paradyżu i dziekanem dekanatu żarnowskiego.
Sprawa ma swój tragiczny epilog, bo choć ujęto napastnika, który przyznał się do winy, księdzu to jednak już życia nie wróci. Nie wiemy, jakie były jego ostatnie słowa i kto je usłyszał. Nie wiemy, kiedy padły i jaka była odpowiedź, a może – jest to grzech na sumieniu lewicowych prowokatorów, pełnych nienawiści do Kościoła… A może grzech liberałów, dążących do tzw. modernizacji…Niektóre źródła podają, że napastnikiem był kościelny. Ale człowiek, który zabił księdza – to ten, który wydał takie polecenie i ten, który je wykonał.
Modlimy się o pokój duszy ks. Adama i nawrócenie wszystkich osób odpowiedzialnych za jego śmierć.
za: prawy.pl