Żyjemy jakby w dwóch światach:
1. W świecie rzeczywistości (oczywistości rzeczy), gdzie jest chleb, są buty, mieszkania, wychowanie dzieci, gotowanie, uczenie, leczenie
2. Żyjemy w świecie znaków, symboli, gdzie są słowa, pieniądze, kredyty, czeki, obligacje, opcje, kontrakty, fundusze pochodne, pożyczki od pożyczki – coraz to wyższego rzędu abstrakcje.
W świecie gdzie liczą się przede wszystkim wartości realne, podaż znaków dostosowuje się do możliwości realnych.
W świecie gdzie liczą się przede wszystkim znaki, możliwości realne przykrawa się do możliwości opodatkowania.
W świecie rzeczywistym są dzieci nakarmione, ubrane, dobrze wychowane, idące w życie z ufnością, gdyż były otoczone troską i miłością.
W świecie znaków praca matek w rodzinie to towar o wartości zerowej, bo nikt nie jest gotów zań płacić, czynnik nie uwzględniany przez ekonomię (choć jego realna wartość np. w Polsce, Anglii i w USA ocenia się na ok. 40 % PKB, a przecież nie są w nim uwzględniane )
W świecie znaków zabiera się zatrudnionym część ich owoców pracy, aby dać je niezatrudnionym, podczas gdy w świecie rzeczywistym nadwyżki marnują się, a rezerwy pozostają nie wykorzystane.
W świecie znaków banki dzierżą w ręce pióro, które może dawać lub odmawiać, warunkować, zmniejszać i zwiększać prawo do produkowania czy otrzymywania wyrobów.
Natomiast rządy, reprezentujące tych co tworzą realne wartości, mają w ręku pióro do podpisywania długów, po czym muszą odbierać twórcom wartości realnych ile się da owoców ich pracy, aby spłacać niekończące się długi.
W świecie rzeczywistym pociągi przewożą tylu pasażerów, ile rzeczywiście mogą.
W świecie znaków pociągi jeżdżą z wieloma pustymi miejscami, bo brak dostatecznej ilości znaków wolnych miejsc.
W świecie znaków fabryka pełna wykwalifikowanych ludzi, maszyn, mająca zamówienia, nie może produkować z powodu sztucznego zadłużenia, z braku kredytów obrotowych – znaków które jej sztucznie odebrano, więc jej wartość wynosi ile kto da, np. symboliczną złotówkę.
W świecie realnym społeczeństwo wspiera kredytem swych rzeczywistych możliwości przedsięwzięcia odpowiadające na życiowe potrzeby i dba o zachowanie i pomnożenie rzeczywistego narodowego kapitału.
W świecie znaków osobnik mający w banku amerykańskim kredyt, z którego zobowiązał się nie korzystać, jest inwestorem strategicznym, a załoga pragnąca przejąć zakład, mając wysoki potencjał produkcyjny i zamówienia, przegrywa z braku znaków.
W świecie znaków można zysk wypracowany przez społeczeństwo zapisać mu jako dług i obciążyć je z tego tytułu wciąż rosnącymi podatkami.
W świecie rzeczywistym można rozdzielić wszystkim nadwyżkę produkcji niezakupionej jako dywidendę od zbiorowego gospodarowania, przy czym – dzięki pieniężnym znakom – jest wolny wybór co kto chce sobie z tego wziąć.
W świecie rzeczywistym bogactwo wzrasta przez inwestowanie w rozwój świata rzeczywistego.
W świecie znaków najbardziej opłacalną inwestycją jest „inwestycja” w znaki, spekulacja znakami.
W świecie znaków karze się fałszerzy pieniędzy, jednocześnie kreując – w pełnym blasku prawa – mnóstwo fikcyjnego pieniądza na giełdowe operacje.
W świecie znaków giełda jest pasjonującą „grą o sumie zerowej”.
W świecie rzeczywistym jest niepomierne bogacenie się nielicznych i ruina wielu, bankructwa, bezrobocie i zapaści gospodarki jak w latach 30-tych i obecnie.
Nie odróżniamy dostatecznie tych dwóch światów, mylimy je, mieszamy symbole i wartości realne, mówimy, że coś co jest – nie istnieje, ponieważ nie posiada odpowiedniego znaku.
O świecie obfitości i rzeczywistych rezerw mówimy, że jest pusty, a z pustego i Salomon nie naleje, choć pusty jest tylko magazyn znaków, a nie magazyn rzeczy, rąk do pracy i umiejętności.
W świecie znaków mówimy, że trzeba zabrać z talerza Janowi aby dać Pawłowi, choć w świecie rzeczywistym pożywienia starczy dla obu.
W świecie znaków ziarno ma sens o tyle o ile da się na nim zarobić.
W świecie rzeczywistym liczy się zaspakajanie głodu.
W świecie znaków przy pomocy słowa „kocham” i innych gładkich zwrotów, można odebrać komuś cześć, radość życia, możliwość dobrej egzystencji.
Te dwie dziedziny wyznaczają jakby dwa krańce skali:
Od pełnego wykorzystania ludzkiego potencjału aż do jego całkowitego skorumpowania.
Manipuluje się światem rzeczywistym poprzez symbole, praktykując jakby współczesną magię finansową. Naturę tej magii dobrze oddaje wypowiedź fizyka noblisty, Fryderyka Soddy’ego.
„Czy w naszych czasach niewiary w cuda w świecie fizycznym można by znaleźć większy dziwoląg od tych instytucji, które jakoby pożyczają pieniądze, lecz ich nie pożyczają, ale tworzą? A gdy się je im zwraca – unicestwiają je? Którym udało się zrealizować tym samym niemożliwy fizyczny cud, aby nie tylko dostać coś za nic, ale ponadto otrzymywać z tego tytułu niekończące się odsetki?
(F. Soddy, A Statement of the World Problem from the Standpoint
of the New Economics, Oxford 1931)
Strzeżmy się mylenia znaków, symboli ze światem rzeczywistym. Sprawdzajmy, czy istniejącej rzeczywistości odpowiadają zgodne znaki:
- Czy akcja warta nominalnie 100 i sprzedawana po 150 ma za sobą pokrycie rzeczywistych możliwości, majątku – czy tylko spekulacyjne oczekiwania;
- Uczmy się rozważać każdą sytuację w odniesieniu do niesymbolicznej rzeczywistości.
- Czy inwestycje są inwestycjami rzeczywistymi, czy powiernicy nie są rabusiami, czy kapitał jest realnym bogactwem, a nie fikcją
- Czy za wzniosłym słowem obecna jest prawdziwa gotowość do odpowiednich zachowań.
Uczmy się rozważać każdą sytuację w odniesieniu do nie-symbolicznej rzeczywistości.
Strzeżmy się mylenia znaków i rzeczywistości.
Z. Szczęsny-Górski
fot. Gra Kryzys, w której jest zawarta Stara ekonomia (obecna) i Nowa Ekonomia (ekonomia realna, rzeczywistości)
POWIĄZANE:
ŚRODOWE LEKCJE O PIENIĄDZU
Pieniądz jest umową społeczną: Wstęp do doktryny Kredytu Społecznego [PDF]