Małgorzata Wirkus, Waszyngton
Widok z mojego okna pokazuje ulicę ukwieconą różowymi i białymi kwiatami. Ulica jest szeroka, nazywa się East-West Highway i wyznacza granicę miedzy amerykańskim stanem Maryland i Waszyngtonem D.C. Obok mieszczą się najlepsze sklepy Waszyngtonu, znakomite restauracje, kina i to wszystko z czego Waszyngton jest słynny i z czego korzystać teraz nie mogę. W taki piękny dzień jak dziś na ulicach powinny się kłębić tłumy. Strach przed COVID-19 spowodował, że czasem przemknie się jakiś samochód, wszystkie magazyny zostały dwa tygodnie temu zamknięte, zamknięte jest kino i klub i tylko jeden spożywczy sklep otwarty pozostał dla klientów. Jeszcze przedwczoraj można było “marylandczykom“ wejść do sklepów waszyngtońskich, położonych po drugiej stronie ulicy. Ale o 22 wieczorem miasto Waszyngton D.C zostało zamknięte. Tylko apteki, wybrane gabinety lekarskie, krótkie spacery z psem lub dzieckiem oraz kilka sklepów spożywczych są do dyspozycji “swoich“ mieszkańców.
Po ulicach krążą samochody policyjne i zatrzymują się przy przechodniach. Następuje krótka konwersacja i delikwent albo płaci karę, albo zostaje podwieziony do miejsca, do którego się wybierał. Wyludniony Waszyngton wygląda nierealnie. Kwitną azalie i rododendrony i tylko ludzi brak, dzieci brak, psów brak. Miasto wygląda jak po kataklizmie, przez które czasami jeżdżą karetki pogotowia. Ludzie zamknięci w swoich domach starają się przeczekać coś, czego nie słyszą i nie widzą zza framug swoich okien, czegoś o czym opowiadają programy telewizyjne wplatając to w programy polityczne, czego nie można zdefiniować, bo większość widzów nie ma pojęcia o przyczynie pojawienia się wirusa, niewiele rozumie dlaczego pojawił się właśnie teraz i tylko garstka z nas przeczuwa ku czemu to wszystko zmierza.
UWAGA: W 2009 r. WHO zmieniła definicję pandemii z „wielkiej liczby zgonów” na „wielką liczbę zarażeń”
Wirus “Korona”, znany teraz pod nazwą COVID-19, nie mógł znaleźć sobie gorszego czasu na pojawienie się. Pierwsze słuchy o jego obecności w 11 milionowym mieście Wuhan w Chinach sięgają przełomu listopada i grudnia 2019 roku, gdy miliony Chińczyków przygotowywało się do podróży do swoich rodzinnych domów, w czasie styczniowych Księżycowych Świąt. Do końca grudnia około tysiąca osób zarażonych wirusem (plus ich rodziny) opuściło Wuhan. Chińskie władze, wiedząc o tym fakcie, nie zawiadomiły o obecności wirusa społeczeństwa. Dopiero 31 stycznia Chiny oficjalnie zawiadomiły o problemie Światową Organizację Zdrowia, wydając oświadczenie, że „chorobie można zapobiec i że jest do opanowania“. Dopiero 21 stycznia Chiny oficjalnie oświadczyły, że wirus “Korona“ może być przenoszony przez człowieka do człowieka, ale było już za późno.. W tym czasie choroba pojawiła się już w Beijing, Shanghai i innych chińskich miastach. I choć w tym czasie pochodzenie wirusa pozostawało nieznane, wielu osób oficjalnie utrzymywało, że pojawił się on w pobliskim apartamentowcu, koło targu egzotycznymi zwierzętami, położonego blisko stacji kolejowej. Gdy ilość zachorowań na wirusa przekroczyła 8 tysięcy osób, władze Wuhan zdecydowały się zamknąć miasto, zamknąć wszystkie sklepy, uroczystości i wydarzenia i zabroniły ludziom opuszczać Wuhan. Pamiętamy sfilmowane sceny zabijania gwoździami z zewnątrz ludzi zamkniętych w mieszkaniach. W końcu stycznia 760 milionów Chińczyków dostało nakaz pozostawania w domu. Była to co 10-ta osoba z ludzi żyjących na świecie.
Mam przed sobą mapę rozprzestrzeniania się COVID-19 po świecie. Na pierwszą linię poszły duże miasta chińskie, później Malezja, Europa i zachód Stanów Zjednoczonych. Chińczycy lubią Włochy i wielu z nich tam pracuje. Wbrew oczekiwaniom Włochów wirus poczuł się dobrze w Lombardii i Mediolanie, a nie na południu kraju. Po zebraniu pierwszego żniwa śmierci zaczął się rozprzestrzeniać na Hiszpanię, Francję, Wielką Brytanię i Niemcy. Unia Europejska pokazała swoje przygotowanie na walkę z wirusem swoim mieszkańcom i imigrantom w postaci miłej pani, która przez 42 sekundy myła mydłem ręce prawie do łokci, potem wytarła je i już czyste pokazała z wewnątrz i zewnątrz uśmiechając się przy tym uroczo. Wpatrzone w nią tłumy czekały na resztę przedstawienia, ale reszty po prostu nie było. Dla mnie osobiście był to moment w którym nabrałam pewności, że Unia Europejska musi się rozlecieć i im szybciej, tym lepiej.
Wirus tymczasem rozhasał się na całego i zaczął sprawdzać jak się żyje Chińczykom (i nie tylko) w King County w stanie Waszyngton, znanego z niefrasobliwego podejścia studentów do życia. Po przyjaznym przyjęciu (żadnych rękawiczek, maseczek, party od wieczora do rana, wiara w socjalizm, który wyleczy wszystko), wyraźnie się „uzłościwił”, zostawił trochę amerykańskich ofiar i ruszył do Kalifornii, do San Francisco i Los Angeles. Klimat miał dobry, lekko wilgotno i temperatury poniżej 20 C, pozarażał masę ludzi, zwłaszcza imigrantów, którzy nie byli na niego przygotowani i nie bardzo wiedzieli co robić, ponadto musieli pracować, żeby się utrzymać. Z Kalifornii ruszył do Kolorado, może dlatego, bo stacjonuje tam dużo wojska i postanowił się z nimi zmierzyć. W międzyczasie poczuł się naprawdę świetnie i uruchomił zaawansowany proces namnażania, co widać na mapach populacji Wisconsin, Michigan, Luizjany (z Nowym Orleanem na czele), Południowej części Florydy (Miami). Później zawadził o Georgię i dalej ruszył korytarzem 95 wprost na Virginię, New Jersey i Nowy Jork. Miałam to wielkie szczęście, że gdy wirus był o dzień od Nowego Jorku, ja zmierzałam zamkniętym samochodem do Waszyngtonu. Dzień przed wyjazdem byłam na spacerze w Central Park, na kolacji z rodziną, planowaliśmy wyjazd na Florydę. W Waszyngtonie wszystkie plany okazały się niemożliwe. Mój hotel został profilaktycznie zamknięty, Bed & Breakfast na Florydzie też, kina, teatry, wystawy, kościoły i występy także, część znajomych wyjechała z Waszyngtonu do letnich rezydencji zabierając dzieci (szkoły zamknięte), część boi się wyjść nawet na krótki spacer, rozmawiamy przez telefony, które niechybnie padną wkrótce z przeciążenia. W telewizji można oglądać tylko FOX-a, treści podawane przez inne kanały spieniają człowieka jak mydło.
W tej całej sytuacji można czytać, oglądać YouTube i inne niekonwencjonalne kanały, no i myśleć. Codziennie występuje prezydent, który wygrał bitwę z demokratami o pakiet pomocy dla obywateli. Cały tydzień Nancy Pelosi trzymała ten pakiet na smyczy, a ludzie chorowali, głodowali i nie mieli pomocy. Przeszedł w końcu w ubiegłą sobotę. Udało mi się dostać listę żądań demokratów, którą w następnym odcinku przedstawię. Jest to lista hańby i „nieczulstwa”, nie wyobrażam sobie żeby demokraci wygrali wybory, gdy zostanie ona opublikowana społeczeństwu.
Zdjęcia, opowiadania i doświadczenia z kryzysu w Nowym Jorku podnoszą włosy na głowie. Przy narastającej ilości ludzi bez pracy sytuacja staje się tragiczna i na pewien czas pomoc przyniesie 2 bilionowy dolarowy pakiet stymulacyjny. Co będzie dalej – nie wiadomo. Jest też w związku z COViD-19 wiele pytań i kilka bardzo sensownych odpowiedzi. Wiadomo już teraz, że wirus który nas atakuje istnieje w kilku mutacjach i że został wyposażony we wzmacniające funkcje. Sam z siebie tego nie zrobił i pomału ustala się skład zespołu, który mógł zmodyfikować kombinację aminokwasów. Jest tych aminokwasów około 1270. Wirus badany jest teraz w laboratorium w Kalifornii. Mówi się o nim, że powstał w laboratorium, ale nie wiadomo jeszcze teraz gdzie, w którym ośrodku i w jakim kraju. Wiadomo, że choroba rozwija się przez 1 do 14 dni. Może przenosić się błyskawicznie, wiec pozostawanie w domu jest jednym z zabezpieczeń.