Prezydent Donald Trump nie może liczyć na zmniejszenie się napięcia między partiami politycznymi w Stanach Zjednoczonych w Nowym Roku. Dzisiejsze zaprzysiężenie nowych członków Senatu oraz członków Izby Reprezentantów, zakończyło się wyraźnym postanowieniem tych ostatnich, że dołożą wszelkich starań, aby prezydenta odwołać Trumpa w drodze impeachmentu. Przypomnijmy tu, że w zakończonych niedawno “wyborach środka“ (mid-terms) Senat utrzymał republikańską większość, natomiast ilość demokratycznych członków Izby Reprezentantów wyraźnie się zwiększyła. Radość Demokratów z możliwości dogryzania prezydentowi przy każdej możliwej okazji i bez okazji jest jednak ograniczona faktem, że to Senat zatwierdza uchwały Izby Reprezentantów i że to Senat wybiera sędziów, w tym także sędziów Sądu Najwyższego. I właściwie w tym momencie powinniśmy przestać pisać o pomyśle impeachmentu, ale nieźle jest przytoczyć jakiś oczywisty przykład, wiec sięgnijmy po impeachment prezydenta Billa Clintona za kłamstwa w zeznaniach przed Kongresem i wyciągnięcie go za uszy z kompromitującej sytuacji przez Senat, w którym wówczas zasiadała demokratyczna większość.
Bez względu na to jak się ocenia politykę Trumpa, noc gdy ogłoszono jego wyborcze zwycięstwo i dni następujące po niej zmieniły Amerykę. I nie chodzi tu tylko o fakt, że ją podzieliły, ale o zmianę ludzkich zachowań, rozszerzenie akceptacji tego, co przedtem nie było akceptowalne, telewizyjne cyrki medialne (np. przy wyborze sędziego Kavavaugh’a), robiące wodę z mózgu każdemu, kto usiłował z narracji telewizyjnej cokolwiek sensownego się dowiedzieć.
Hollywood za punkt honoru uznał obluzgiwanie Trumpa niewybrednym słownictwem, aktorki i aktorzy, których znamy z dobrych ról w niezłych filmach zaczęli się pokazywać na ekranach telewizyjnych w rolach krytyków gospodarki rządu, o której nie wiedzieli nic. Po pewnym czasie nie było programu ani artykułu, w którym w jakiś sposób nie skrytykowano by prezydenta.
Był to także czas, gdy dla opamiętania narodu na ekrany wszedł film “Death of a Nation“ zrobiony przez Dinesh O’Souza (pierwsza nagroda “New York Times“ i wyprodukowany przez Geralda Molena, producenta filmów “Jurassic Park” i “Lista Schindlera“). Krótki opis tego filmu brzmi następująco “Nigdy, od 1860 roku, Demokraci tak fanatycznie nie odmawiali zaakceptowania rezultatu wolnych wyborów. W tamtym roku ich celem był Lincoln. Teraz ich celem jest prezydent Trump i jego zwolennicy. Poprzez zdumiewające historyczne porównania i przez poszukiwania źródeł faszyzmu i białej supremacji “Death of a Nation” odrzuca kłamstwa i ukazuje ukrytą historię i zdumiewającą prawdę“. Polecam ten film każdemu, kto chce zrozumieć Amerykę, jej przeszłe czasy, tak różne od naszych i jej czasy współczesne, tak do naszych czasów podobne.
Kissinger w jednej ze swoich wypowiedzi stwierdził, że Trump ma “specjalne przeznaczenie”. Nie wyjaśnił o co mu chodzi, prześlizgnął się po temacie i stwierdził, że w przyszłości powie na ten temat więcej. Można Kissingera nie lubić, ale nie zaszkodzi posłuchać tego, co ma do powiedzenia, bo czerpie informacje z wielu źródeł.
Wracając do Donalda Trumpa. Nie jestem pewna czy jest taki polityk na świecie, który zniósłby to wszystko, co go na co dzień spotyka. Dzięki Bogu Trump nie jest politykiem a biznesmenem, który przez lata miał za przykład swego ojca, też człowieka interesu. Dla niego polityka to interes, żadne mrzonki, wymyślanki, a konkretne liczby i miary. Jeśli interes, to negocjujmy, jeśli prezydentura, to wszystko dla swego kraju. America First nie musi się wszystkim podobać, ważne, żeby się podobała Amerykanom. Wystarczy spojrzeć na sprawy, z którymi się zmaga w ostatnich kilku miesiącach.
Wizyta w Europie, rozmowy z Niemcami i Francuzami. W Niemczech pilnuje amerykańskich interesów. Chcecie być w NATO, płaćcie za NATO, jesteście przecież zamożnym krajem. We Francji milcząco słucha idiotycznej wypowiedzi Macrona o stworzeniu europejskiej armii, aby się bronić przed zewnętrznym światem i przed Stanami Zjednoczonymi. Nie jestem wcale pewna, czy żółte kamizelki nie pojawiły się jako “omen“ tuż po tej wypowiedzi. Ale to jest tylko moje wyobrażenie. A może pojawiły się po Marrakeszu i liście do Macrona byłych francuskich generałów z Ch. Millon, byłym ministrem obrony na czele ? Wizyta w Europie to także sprawa tzw. wojny handlowej z Europą, możliwość wprowadzenia ceł na towary europejskie, na które Bruksela nie chce się zgodzić, trzeba więc negocjować. Trump negocjuje także z Chinami nowe warunki handlowe i nakłada na chińskie produkty taryfy w wysokości 250 mld dolarów rocznie. Równocześnie nakłada cła na stal importowaną z Kanady, Meksyku i Europy i zmienia zasady działania NAFTY (porozumienia miedzy Meksykiem, Stanami Zjednoczonymi i Kanadą utworzonego przez Obamę).
W tym samym czasie powstaje plan infrastruktury, bo wiele dróg i amerykańskich mostów wymaga naprawy. Pracę przy ich budowie znajduje masa ludzi i bezrobocie spada do poziomu nie notowanego od lat. Na początku kwietnia 2018 roku Trump chciał wycofać amerykańskie wojska z Syrii. Sytuacja zrobiła się dziwna, bo – jak podaje w tym czasie “New Yorker“ – generałowie nie zgadzają się z tą decyzją. Jakby nie było, to właśnie Donald Trump, jako prezydent, jest głównodowodzącym wojsk amerykańskich. Żeby było jeszcze dziwniej, 8 kwietnia ub. r. zaczyna się palić Trump Tower w Nowym Yorku. Ginie jedna osoba, kilka osób zostaje rannych. W dzień później plotka niesie, że w Syrii Asad zaatakował gazem swoich obywateli. “Wyzwolić Syrię od Syryjczyków“ proponuje radio “Al Jazeera“. W tym samym czasie niebo nad Syrią zostaje zamknięte postanowieniem kilku zachodnich liderów, a Rosja i Iran gwarantuje wyjście cywilów.
Jest kilka sposobów interpretowania tej całej sytuacji, fakt jednak pozostaje faktem, że prezydent został zablokowany w swojej decyzji wycofania się z Syrii. Kto na to wpłynął i dlaczego pozostaje zagadką. Kilka dni temu Prezydent Trump napisał na Twitterze, że “USA pokonały ISIS (Państwo Islamskie) w Syrii. Dwa tysiące żołnierzy amerykańskich zajmujących się szkoleniem rebeliantów walczących z Państwem Islamskim zostanie wycofanych do domu szybko i całkowicie”. Decyzja ta, jeśli zostanie potwierdzona przez Pentagon jest w niezgodzie z założeniami dotyczącymi długoterminowej obecności wojskowej USA w Syrii, za czym opowiadał się sekretarz obrony Jim Mattis i inni wysocy rangą urzędnicy. 21 grudnia Pentagon opublikował list z rezygnacją Jima Mattisa, w chwilę potem prezydent potwierdził przejście Mattisa na emeryturę.
W międzyczasie prezydent negocjuje z Demokratami wybudowanie ściany, chroniącej Stany Zjednoczone przed falami emigrantów nadchodzącymi nieustannie z południa, z Hondurasu i Gwatemali. Są to trudne negocjacje, bo z jednej strony trudno wpuszczać do kraju każdego, kto ma na to ochotę, z drugiej strony wiele tych osób jest wycieńczonych, głodnych i bez perspektyw życia we własnym kraju. Dla Trumpa jest to obietnica wyborcza, którą próbuje wypełnić, dla Demokratów granice powinny być otwarte, bo przecież Ameryka jest zbudowana na emigrantach. Na dodatek wiele agencji rządowych jest od 12 dni zamkniętych, bo brak jest funduszy na ich prowadzenie. Tak się dzieje co roku i jest kilka dobrych dowcipów na ten temat. Ale w tym roku Demokraci są zdeterminowani, a prezydent jest uparty, bo zgodę na udzielenie funduszy chce połączyć ze zgoda na zbudowanie muru oddzielającego Meksyk od Stanów. Zgody nie ma, zaczyna się 4 dzień stycznia i próba cierpliwości może jeszcze długo potrwać.
Małgorzata Wirkus, Waszyngton
Fot.: Agence France-Presse/Getty Images