Stanisław Michalkiewicz
Jak wiadomo, Pan Jezus powiedział do Apostołów, że co zwiążą lub rozwiążą na ziemi, będzie związane lub rozwiązane również w niebiesiech. I na pewno tak jest – ale czy ta zasada działa również w odwrotną stronę, to znaczy – że co będzie rozwiązane lub związane w niebiesiech, będzie związane lub rozwiązane również i na ziemi?
Myślę, że w tym przypadku tym bardziej nie wypada zaprzeczać, więc właściwie wszystko jest jasne, z wyjątkiem jednej sprawy – czy mianowicie ta zasada działa również w razie związania lub rozwiązania jakichś spraw nie tyle w Królestwie Niebieskim, które – nawiasem mówiąc – coraz bardziej zaczyna przypominać Republikę Niebieską i to w dodatku – socjalistyczną – co w królestwach – mówiąc językiem ewangelicznym – „z tego świata”. Coś jest na rzeczy, na co wskazywałaby ostatnia decyzja prawosławnego Patriarchy Bartłomieja z Konstantynopola. Jak wiadomo, zgodził się na ustanowienie na Ukrainie tzw. „autokefalii”. To greckie słowo dosłownie oznacza „samogłowę”, czyli uniezależnienie. W tym przypadku – od patriarchatu moskiewskiego. Jak z satysfakcją donosi żydowska gazeta dla Polaków, ukraińską autokefaliczną Cerkwią Prawosławną będą odtąd kierowali dwaj Ukraińcy zza oceanu, to znaczy – arcybiskup Daniło ze Stanów Zjednoczonych i biskup Hilarion z Kanady. Bo trzeba nam wiedzieć, że zarówno w USA, jak i w Kanadzie istnieje liczna i wpływowa diaspora ukraińska.
Ale – jak poinformował mnie przewodniczący Kongresu Polonii Kanadyjskiej w Ottawie, Światowy Związek Ukraińców z siedzibą w Toronto, nie tylko jest zdominowany przez banderowców, ale poza banderyzmem nie jest tam reprezentowany żaden inny kierunek polityczny. Ponieważ jedną z cech banderyzmu jest totalne podporządkowanie sobie tak zwanej „czerni” – dotyczy to również tamtejszego Kościoła Grekokatolickiego, będącego rodzajem ukraińskiego kościoła narodowego oraz tamtejszej Cerkwi Prawosławnej.
O ile polscy narodowcy akcentują przywiązanie do Kościoła katolickiego i uznają jego przywództwo moralne, a niektórzy – również polityczne – to banderowcy podporządkowali sobie nie tylko Kościół Grekokatolicki, ale również – ukraińską Cerkiew Prawosławną, które tańczą tak, jak tamci im zagrają. W tej sytuacji powierzenie duchownym zza oceanu organizacji autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie oznacza, że może przybrać ona banderowskie oblicze, kto wie, czy nie w postaci radykalnej.
Nie byłaby to dla nas, Polaków, a zwłaszcza dla Polaków mieszkających na Ukrainie, najlepsza wiadomość, bo – jak zapewniał mnie w samolocie lecącym z Dublina do Warszawy polski ksiądz, pracujący podówczas na Ukrainie, a obecnie już z niej wydalony – tamtejsze duchowieństwo obydwu obrządków, to znaczy – grekokatolickiego i prawosławnego, jest przeżarte banderyzmem, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Jestem jednak pewien, że – podobnie jak to uczynił Judenrat „Gazety Wyborczej” – również rząd i rządowa telewizja przedstawi ostatnie decyzje Patriarchy Bartłomieja jako wielki sukces i triumf mocarstwowej polityki premiera Mateusza Morawieckiego, podobnie jak to było w przypadku zmuszenia Polski do uchylenia nowelizacji ustawy o IPN. Jeśli chodzi o Judenrat, to triumfalne fanfary są zrozumiałe.
Decyzja Patriarchy Bartłomieja jest kolejnym krokiem na drodze uniezależnienia Ukrainy od Rosji, dzięki czemu tamtejszy żydowski dyrektoriat z premierem Włodzimierzem Hrojsmanem na czele, będzie mógł jeszcze szybciej przekształcać tamten nieszczęśliwy kraj w swoje żerowisko, a kto wie – czy nie w żydowską kolonię. Sprawa charakteryzuje się wielka doniosłością, bo być może Ukrainie, a zwłaszcza jej zachodniej części została już wyznaczona rola Piemontu przyszłej Judeopolonii. W przeciwnym razie Żydzi nie traktowaliby banderowców z taką pobłażliwością i wyrozumiałością, jako nieodzowny składnik tamtejszej narodowej tożsamości. Później może być odwrotnie; skoro banderowski Murzyn zrobi swoje, będzie mógł „odejść”, ale na tym etapie najwyraźniej obowiązują inne mądrości. Jeśli natomiast chodzi o rząd i rządową telewizję, to dodatkowe wzmocnienie banderyzmu na Ukrainie będzie otrąbione jako sukces, ponieważ ustanowienie autokefalii tamtejszej Cerkwi Prawosławnej jest niekorzystne dla Rosji, a wiadomo, że gwoli zirytowania zimnego ruskiego czekisty Putina, Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński gotów byłby nakazać nam wszystkim popełnienie harakiri.
Fanfary – fanfarami, ale to nie w naszym bantustanie ta sprawa została „związana” po to, by została „związana” również na Ukrainie. Przypominam sobie, że gdy Polska miała zostać przyjęta do NATO, zwierzchnik Polskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej, abp Sawa, w 1998 roku pojechał do Konstantynopola, to znaczy – do Stambułu, by w ten sposób potwierdzić związki z tamtejszym Patriarchą, bez pośrednictwa Moskwy. Dopiero wtedy został zaaprobowany przez CIA, której najwyraźniej nie przeszkadzała okoliczność, że Jego Eminencja został zarejestrowany przez SB w latach 1965-1989, jako niezwykle wydajny i niezwykle cenny, tajny współpracownik „Jurek”. Został więc nawet Prawosławnym Ordynariuszem Wojska Polskiego w stopniu generała brygady.
Na tej podstawie możemy się przekonać, że jak coś zostanie zawiązane w Departamencie Stanu w Waszyngtonie, albo w centrali CIA w Langley, to będzie zawiązane również w naszym nieszczęśliwym kraju. Najwyraźniej również w sprawach duchowych, rolę Królestwa Niebieskiego odgrywają u nas Stany Zjednoczone, więc i na Ukrainie nie może być inaczej, zwłaszcza w sytuacji, gdy – jak to szczerze i otwarcie wyznał uchodzący za naszego przyjaciela George Friedman – USA darzą szczególnym poparciem Polskę i Rumunię, bo obydwa te państwa mogą „powstrzymywać” Rosję.
Jeśli to prawda, to w przełożeniu na język ludzki oznacza to, że w globalnej amerykańskiej strategii przekomarzania się z Moskalikami, obydwu tym krajom wyznaczona została rola mięsa armatniego, dzięki któremu USA będą walczyły z Rosją do ostatniego Polaka i Rumuna.
Skoro tak, to Ukraina będzie musiała zostać przepuszczona przez maszynkę do mięsa znacznie wcześniej i dopiero jak nie będzie już żadnego Ukraińca, to przyjdzie kolej na Rumunię i Polskę. Może jedno z drugim nie ma żadnego związku, ale nie można też wykluczyć, że ustanowienie autokefalii ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej stanowi element amerykańskich przygotowań do jakiejś większej operacji, zwłaszcza, że do nadzorowania tej autokefalii zostali wyznaczeni wysokiej rangi duchowni z USA i Kanady. Oni na pewno nie zostali zarejestrowani jako tajni współpracownicy przez tubylczą SB, ale czy możemy z pewnością powiedzieć, że przez CIA też nie? Nie wiemy nawet, czy nie dotyczy to samego patriarchy Bartłomieja, skoro właśnie do niego musiał pojechać JEm. Sawa, by uwiarygodnić się w oczach Amerykanów przed przyjęciem Polski do NATO?
Za: michalkiewicz.pl