Wywiad Anny Zechenter z prof. Andrzejem Nowakiem kończy się pytaniem:
„Kiedy umarł ostatecznie pomysł budowy buforu między Polską a Rosją? Po traktacie ryskim?”.
Na co prof. A. Nowak odpowiada:
„To jest mit »zdrady ryskiej«. Kiedy Piłsudski odparł śmiertelnie niebezpieczny atak bolszewików na Warszawę i po bitwie niemeńskiej odrzucił dalej Armię Czerwoną, wszystkie polskie partie optowały we wrześniu 1920 r. za natychmiastowym przerwaniem działań wojennych.
Endecja z wiadomych względów; PPS, bo robotnicy chcieli pokoju; PSL, żeby chłopi mogli wrócić do swych chat i na rolę. Wśród zwolenników Piłsudskiego byli tacy, którzy uważali, że trzeba walczyć dalej, iść za ciosem, ale on nie chciał. Dlaczego? Powiedział rok później swojemu adiutantowi, mjr. Kazimierzowi Świtalskiemu: »Zdobylibyśmy jeszcze Mińsk, poszlibyśmy jeszcze 50, 100 kilometrów na wschód… Wszystko to już było w roku 1919, 1920 – nic z tego nie wyniknęło«. A poza tym całe niemal polskie społeczeństwo było przeciwko. Jak walczyć wbrew całemu społeczeństwu o cele, które są nieosiągalne?”.
Prof. A. Nowak dystansuje się od mitu „zdrady ryskiej”, wedle którego delegacja zdominowana przez przedstawicieli endecji i ruchu ludowego wynegocjowała rzekomo niekorzystny dla Polski pokój z Rosją radziecką (18 marca 1921 r.). Jednakże w toku zacytowanego wyżej wywodu powiela ten mit w inny sposób – Piłsudski miał przeciw sobie wszystkich: prorosyjską endecję, socjalistów, ludowców i „niemal całe społeczeństwo”. Nikt nie rozumiał jego genialnych wizji politycznych i dlatego, gdy o mało nie spowodował katastrofy odrodzonej dwa lata wcześniej państwowości, musiał zakończyć wojnę z Rosją bolszewicką, zamiast ją kontynuować. W innej formie kontynuowali później tę wojnę jego najwytrwalsi wyznawcy, tworząc ruch prometejski, a potem epigoni piłsudczyzny, odgrzewając w latach 80-tych XX w. koncepcję Międzymorza i wprowadzając ją do polityki polskiej po 1989 r.
O tym, że wizje geopolityczne Piłsudskiego nie były genialne, a wręcz przeciwnie – opierały się na nierealistycznych mirażach – prof. A. Nowak powiedział całkiem szczerze kilka zdań wcześniej. Stwierdził mianowicie:
„Nie docenił natomiast [Piłsudski] zdolności organizacyjnych bolszewików. Uważał, że tak straszna siła destrukcyjna, jaką byli, pogrąży Rosję w chaosie, a to będzie korzystne dla Polski – taka była jego cyniczna kalkulacja. Sądził, że coś się z tego chaosu wytworzy, może do władzy dojdzie Sawinkow, z którym dałoby się porozumieć. Piłsudski nie był przeciwko każdej Rosji, lecz przeciwko Rosji, która chciałaby utrzymać imperium jako zasadę swego istnienia. Zakładał, że Sawinkow będzie tym, który zaakceptuje Rosję bez Ukrainy, Białorusi, państw bałtyckich – bo to było dla niego minimum warunków trwałej zgody z Rosją”.
Takiej Rosji nie mógł jednak zaakceptować Denikin i dlatego współpraca z nim – najbardziej realistyczna z wojskowego punktu widzenia – była dla Piłsudskiego niemożliwa. W zacytowanym fragmencie mamy wyłożony cały irracjonalizm dawnego – piłsudczykowskiego – i nawiązującego do niego współczesnego – postsolidarnościowego – spojrzenia na Rosję. Możliwa do zaakceptowania Rosja to taka, która wyrzeknie się imperializmu, a zwłaszcza jakiegokolwiek wpływu na Ukrainę. Rosja, której przywódcą będzie taka postać jak Sawinkow – cieszący się poparciem zagranicznym, ale mający nikłą popularność w samej Rosji. Współczesnym Sawinkowem miałby być Chodorkowski albo Nawalny. Piękne, jednak nieosiągalne. Z oderwanego od realizmu myślenia nigdy nie wyłoni się realistyczna polityka. To był problem polityki wschodniej Piłsudskiego i jest to też problem współczesnej polskiej polityki wschodniej.
Znamienne jest też zakończenie wywiadu Anny Zechenter z prof. A. Nowakiem. Na pytanie: „Dlaczego zatem żywy jest ciąg skojarzeń: idea jagiellońska – idea federacyjna?” prof. A. Nowak odpowiada:
„Działaniom Piłsudskiego nadano nazwę ex post, potraktowano ideę jagiellońską – a ten termin wprowadzili w 1919 r. Witold Kamieniecki i Oskar Halecki – jako wstęp do idei federalistycznej. Piłsudski, a on przecież kreował wówczas politykę, nie wychowywał się w tradycji idei jagiellońskiej, lecz Wielkiego Księstwa Litewskiego, a to nie do końca to samo. Później mówiono, że jest »jagiellończykiem«. Ostatni raz słyszałem tę myśl z ust nacjonalisty litewskiego, Vytautasa Landsbergisa, który zgodził się w 2018 r. złożyć kwiaty na grobie Piłsudskiego. Powiedział wtedy z przekąsem: »Widzicie, Polacy, to, co macie najlepszego, pochodzi z Litwy. Mieliście Jagiellonów i mieliście Piłsudskiego«”.
A zatem „idea federalistyczna” jest postrzegana współcześnie nie tym czym była w 1920 r., ale tym co ex post nadali temu pojęciu twórcy i epigoni prometeizmu oraz zagraniczni wrogowie Rosji, chętni do wykorzystania Polski w swojej polityce, ale niekoniecznie Polsce przychylni. Dlatego tworzy się mity historyczne, wśród których kluczową rolę odgrywa mit sojuszu polsko-ukraińskiego w 1920 r., a ściślej mit dobrych relacji polsko-ukraińskich na podbudowie antyrosyjskiej. Ma to korespondować ze współczesną polską polityką wschodnią i jej celami.
Przykładem konstruowania tego mitu jest opublikowany w tym samym numerze „Biuletynu IPN”, co wywiad z prof. A. Nowakiem, artykuł „Geneza sojuszu polsko-ukraińskiego w 1920 roku”. Jego autorem jest pracownik IPN, dr hab. Mirosław Szumiło. Już w pierwszym zdaniu pisze on:
„Większość Polaków walczących przed stu laty o niepodległość wyobrażała sobie odrodzone państwo w granicach zbliżonych do terytorium Rzeczypospolitej sprzed rozbiorów w 1772 r.”.
Na pewno nie większość ówczesnych Polaków, ale niewielka mniejszość ograniczona do Józefa Piłsudskiego i kilku jego najbliższych współpracowników z Leonem Wasilewskim na czele tak wyobrażała sobie granice odrodzonej Polski.
Dalej czytamy:
„Przywódca odrodzonej Polski Józef Piłsudski starał się pogodzić dążenia wyzwoleńcze narodu ukraińskiego z ideami odbudowy silnej Rzeczypospolitej i rozbicia Imperium Rosyjskiego”.
Ładnie to brzmi, ale jest odległe od prawdy. W „koncepcji federacyjnej” Piłsudskiego okrojona terytorialnie Ukraina miała być państwem buforowym pomiędzy Polską i Rosją – a więc państwem pozbawionym samodzielności politycznej i gospodarczej. Piłsudski przecież tego nie ukrywał i ani on, ani nikt inny w Polsce nie traktował sojuszu z atamanem Petlurą jako równorzędnej relacji politycznej.
Dwa zdania dalej czytany:
„W listopadzie 1917 r., po przewrocie bolszewickim w Rosji, w Kijowie proklamowano utworzenie niezależnego państwa – Ukraińskiej Republiki Ludowej, która w lutym 1918 r. oddała się faktycznie pod niemiecki protektorat”.
Mamy tutaj pewną nieścisłość. W rzeczywistości tzw. III Uniwersał Ukraińskiej Centralnej Rady z 20 listopada 1917 r. proklamował niezależność Ukrainy, ale w federacji z Republiką Rosyjską. Dopiero IV Uniwersał z 22 stycznia 1918 r. – wobec rozwiązania przez bolszewików 19 stycznia 1918 r. rosyjskiej Konstytuanty – proklamował niepodległość Ukrainy. Zajęcie przez bolszewików Kijowa 8 lutego 1918 r. spowodowało, że rząd URL oddał się pod protektorat niemiecki. Dr hab. M. Szumiło nie kontynuuje tego wątku, dlatego przypomnę kluczowe fakty historyczne. W wyniku traktatu pokojowego zawartego przez państwa centralne 9 lutego 1918 r. z rządem URL Niemcy i Austro-Węgry odstępowały Ukrainie Chełmszczyznę i część Podlasia, a w tajnej klauzuli Austro-Węgry zobowiązały się do wyodrębnienia Galicji Wschodniej wraz ze Lwowem i Przemyślem jako autonomicznego kraju koronnego.
Zawarty przez państwa centralne i Rosję bolszewicką 3 marca 1918 r. traktat brzeski oddawał Ukrainę nie tyle pod protektorat, co pod okupację Niemiec. Było to zgodne z niemiecką koncepcją Mitteleuropy, wedle której pomiędzy Niemcami a Rosją miał powstać szereg państw formalnie niepodległych, a faktycznie niemieckich protektoratów. Fundamentem koncepcji Mitteleuropy była koncepcja ekonomiczna gospodarki wielkiego obszaru (Grosswirtschaftsraum), wedle której gospodarki protektoratów niemieckich w Europie Wschodniej miały pełnić funkcję uzupełniającą wobec gospodarki niemieckiej – tzn. dostarczać jej taniej siły roboczej i surowców oraz być tanim rynkiem zbytu dla produktów niemieckich.
Historia Ukrainy pomiędzy lutym a listopadem 1918 r. pokazuje jak Niemcy kajzerowskie traktowały swój protektorat. 19 lutego 1918 r. na teren URL wkroczyła 500-tysięczna armia niemiecka, której dowódcą był feldmarszałek Hermann von Eichhorn (1848-1918). Wbrew traktatowi zawartemu 9 lutego 1918 r. z rządem w Kijowie wojska niemieckie traktowały Ukrainę jako obszar podbity i okupowany. Od początku Niemcy prowadzili gospodarkę rabunkową, eksploatując Ukrainę niczym kolonię. Nie cieszyło się to przychylnością socjaldemokratycznego rządu URL, dlatego Niemcy postanowili ten rząd usunąć. Ich marionetką stał się gen. Pawło Skoropadski (1873-1945 – na zdjęciu) – były adiutant generalny cara Mikołaja II. 18 kwietnia 1918 r. zostało zawarte tajne porozumienie pomiędzy ambasadorem Niemiec w Kijowie Adolfem Mummem i feldmarszałkiem von Eichhornem z jednej strony a Skoropadskim z drugiej w sprawie obalenia rządu URL.
Najpierw Niemcy aresztowali kilku członków rządu URL, z ministrem spraw wojskowych Ołeksandrem Żukowskim na czele, a następnie rozbroili kluczowe jednostki ukraińskie (dywizję tzw. Synożupannyków i oddziały Strzelców Siczowych). 28 kwietnia 1918 r. oddział niemiecki wkroczył na salę obrad Ukraińskiej Centralnej Rady, która właśnie uchwalała konstytucję URL. Dowódca tego oddziału zakomunikował Radzie, że jest rozwiązana przez władze niemieckie. Jednocześnie zwołany z poparciem niemieckim Ogólnoukraiński Zjazd Włościański ogłosił likwidację Ukraińskiej Republiki Ludowej i powołanie w jej miejsce Państwa Ukraińskiego z hetmanem Pawło Skoropadskim jako dyktatorem. Faktem jest, że niemiecki protektor zezwolił temu państwu na ukrainizację i rozbudowę szkolnictwa wyższego i średniego. Była to przemyślana i przebiegła polityka Berlina, której dalekosiężnym celem było jeszcze silniejsze związanie Ukrainy z Niemcami poprzez wykreowanie ukraińskiej, ale proniemieckiej elity.
Oczywiście Niemcy natrafili na opór, ale ze strony rosyjskiej. 30 lipca 1918 r. od wybuchu bomby rzuconej przez lewicowego eserowca, Rosjanina Borysa Donskiego (1894-1918), zginął w Kijowie feldmarszałek von Eichhorn wraz ze swoim adiutantem. Nie zachwiało to jednak władzą niemiecką na Ukrainie. Kres jej położyło dopiero zawieszenie broni na froncie zachodnim i upadek Cesarstwa Niemieckiego w listopadzie 1918 r. Co ciekawe, hetman Skoropadski opowiedział się wówczas za natychmiastowym zjednoczeniem Ukrainy z Rosją i wezwał do budowy „wszechrosyjskiej federacji”. Takie nieoczekiwane i radykalne zwroty są historyczną cechą polityki ukraińskiej, poczynając od Bohdana Chmielnickiego.
Przypadek Skoropadskiego jako pierwszy pokazał, że najbardziej radykalne próby oderwania Ukrainy od Rosji i związania jej z Zachodem kończą się powrotem do związku z Rosją. Kijowski hetman nie zrealizował tych zamierzeń, ponieważ 14 grudnia 1918 r. został obalony przez Symona Petlurę, który przywrócił Ukraińską Republikę Ludową. Dr hab. M. Szumiło w swoim artykule stawia tezę że „do sojuszu [polsko-ukraińskiego] doprowadziła przede wszystkim realistyczna ocena sytuacji przez dwóch przywódców: Piłsudskiego i Petlurę” i że „idea federacyjna” miała stanowić „kontynuację idei jagiellońskiej”. Jednakże i ten autor nie ukrywa, że przebieg rozmów z Petlurą „był starannie ukrywany przed opinią publiczną, a nawet przed komisją spraw zagranicznych sejmu”, współpracy z URL była niechętna „większość polskich ugrupowań parlamentarnych”, a Piłsudski doprowadził do zawieszenia broni z bolszewikami w 1919 r., ponieważ chciał porażki Denikina i jego programu odbudowy wielkiej Rosji.
Nie można oprzeć się wrażeniu, że „idea federacyjna” Piłsudskiego nie była nawiązaniem do „idei jagiellońskiej” – jak chcą przekonywać jego epigoni – ale naśladownictwem niemieckiej koncepcji Mitteleuropy.
Petlura był dla Piłsudskiego – jeśli nie wprost marionetką, jak Skoropadski dla feldmarszałka von Eichhorna – to co najwyżej słabszym i ustępującym (np. w sprawie granic) partnerem politycznym. Został nawet, jak się wydaje, wytypowany do swej roli według podobnego kryterium. Skoropadski jako monarchista był bliski politycznie kajzerowskim Niemcom, a Petlura jako socjaldemokrata był bliski politycznie Piłsudskiemu. Jednakże jest jedna zasadnicza różnica. Mianowicie taka, że Polska w 1920 r. – w przeciwieństwie do Niemiec – nie miała siły politycznej i militarnej na realizację takiej polityki. To był sen o potędze, który nie miał żadnych realnych podstaw. Nie ma ich także współczesna wersja tego snu, czyli „idea Międzymorza”, która ze względu na siłę i znaczenie Polski (tzn. ich brak) może być tylko polskim wkładem w globalną politykę amerykańską.
Cdn.
Bohdan Piętka
(pogrub. red. PP)
za: mysl-polska.pl