Prof. A. Śliwiński: Kryzys globalny i taniec chocholi (2)

0
1247
[bsa_pro_ad_space id=5]

Pewnego dnia wybije godzina prawdy. Żonglowanie pozycjami bilansu okaże się nędznym trikiem
– Hans Vontobel, szwajcarski bankier

Po raz pierwszy ostrzeżenie dr Hansa Vontobela przytoczyliśmy w 2016 roku w publikacji „Krach globalizacji”, niecałe trzy miesiące po jego śmierci w wieku 100 lat. Vontobel był jednym z najbardziej wpływowych doradców inwestycyjnych w świecie. Dzisiaj jego firma – jako jedna z pierwszych – ostrzega przed kolejną falą kryzysu finansowego. 14 października 2018 roku jej szef, Ben Hayward, nawiązuje do znanego powiedzenia o „tykającej bombie zegarowej”, która może wybuchnąć światowym kryzysem. W tym punkcie przed ludźmi zainteresowanymi przyszłym biegiem wydarzeń finansowych i gospodarczych pojawia się bariera trudna do pokonania. Otóż w ostatnich kilku latach żargon finansowy wzbogacił się o nowe słownictwo, obce nawet wnikliwym ekonomistom. Co oznaczają na przykład CDO, ETFs, CLO, ABS czy Cov-lite? Czy zatem można z łatwością uznać, że CDO było mechanizmem uruchamiającym kryzys finansowy w 2017 roku, zaś CLO jest siłą napędową nadchodzącego kryzysu? Po rozszyfrowaniu znaczenia tych skrótów staje się jasne, że wspomniana bariera nie jest przypadkowa. Świat spekulacji finansowych stał się światem skrytym i mrocznym. Dziewięćdziesiąt osiem procent transakcji finansowych ma charakter spekulacyjny. Inwestorzy finansowi mówią własnym językiem, którego inni nie znają. Z drugiej strony zwierciadła, świat spekulacji finansowych obcych jest nieznany.
CL0 jest „produktem finansowym” polegającym na „zabezpieczeniu zobowiązań kredytowych” (tj. zadłużenia), a zarazem jest to rodzaj… inwestycji finansowych. Od inwestorów CLO płyną skargi, że obecne „zaostrzenie ilościowe” Funduszu Rezerwy Federalnej jest zbyt agresywne, co spowolni wzrost gospodarczy. W ślad za tymi skargami rosną w siłę doradcy inwestycyjni, którzy uczą spekulantów… zarabiać na kryzysie. Myśl o bogaceniu się na kryzysie nie jest nowa. Powszechna historia gospodarcza obfituje w przykłady animowania kryzysów i wojen w celu osiągania krociowych zysków. Jest to również stały fragment współczesnych agresji militarnych. Po odrzuceniu względów moralnych czy humanitarnych można przyjemnie zauważyć, że kryzys otwiera obiecujące możliwości bogacenia się spekulantów, polityków, a może nawet… narodów. Kryzys jako remedium na obecne problemy? Kryzys jako odpowiedź na kryzys? Coś jest nie w porządku.
W rzeczywistości kryzys finansowy niewiele ludzi obchodzi, ale pojawia się pytanie o jego konsekwencje. Dzisiaj zwracamy uwagę na kryzys giełdowy, na konsekwencje kryzysu giełdowego. Jest to pierwsza i najbardziej wyeksponowana scena kryzysu globalnego: perturbacje w świecie spekulacji finansowych. Dane z października 2018 roku wydają się być szokujące. Istotna różnica od poprzednich podobnych perturbacji polega na tym, że mają one szeroki zasięg, a zarazem ze zdwojona siłą uderzają w niektóre kraje. Najbardziej uderzone zostały Chiny (-27%), Turcja (-25%), Włochy (-24%) oraz Filipiny i Korea (-22%), zaś najbardziej stabilne były Brazylia (-3%), Izrael (-6 %), Norwegia, Arabia Saudyjska i Rosja (minus 8%). Z krajów rozwiniętych obronną ręką wyszły Izrael oraz Stany Zjednoczone.
Dane te są rzeczywiście szokujące, chociaż wcześniej MFW zapowiadał, że nadchodząca fala kryzysu dotknie przede wszystkim rynki wschodzące. Po kilku latach burzliwych przetasowań nie jest jasne, czym są rynki wschodzące, ale zestaw krajów uderzonych przez spadek indeksów giełdowych dość dobrze (z zastanawiającym wyjątkiem Włoch) pasuje do tej zapowiedzi. Z różnych powodów do wszystkich wymienionych krajów Stany Zjednoczone mają zastrzeżenia lub pretensje (co łatwo sprawdzić), zaś kraje traktowane w sposób szczególnie uprzywilejowany (jak np. Izrael) są „zwolnione” z kryzysu giełdowego. Ale pamiętamy, jak w 1989 roku sprowadziliśmy do naszej biblioteki książkę Dimitrisa Chorafasa „Transaction Management”, która w niezwykle oszczędnej formie informowała o projekcie globalnego systemu zarządzania transakcjami finansowymi, szczodrze finansowanego przez wielkie korporacje finansowe. Jakimi funkcjonalnościami dysponuje ten system obecnie? Czy aby nie jest narzędziem agresji finansowej?
Czyli mamy dwie nowe sceny zawirowań globalnych, które wpisują się w schemat bogacenia się na kryzysie.
Pierwsza scena, to otwarcie kilku frontów wojny handlowej przez Stany Zjednoczone, w tym przede wszystkim z Chinami, Iranem i Rosją. Głównym kierunkiem ataku są Chiny. W październiku 2018 roku Waszyngton restrykcyjną polityką celną wobec Chin objął ok. 6 tys. towarów, wprowadzając dziesięcioprocentowe cła na import o wartości 200 mld dolarów. Od stycznia 2019 będą to cła dwudziestopięcioprocentowe.
Druga scena, to otwarcie kilku frontów wojny finansowej, o której słychać było wcześniej. W jednym i drugim przypadku nie są to zjawiska rynkowe, lecz sensu stricte polityczno-ekonomiczne. W obydwu przypadkach z pewnością będą aktywne odpowiedzi zaatakowanych krajów. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.
Jak wytłumaczyć obecny wzrost agresji ekonomicznej? W największym uproszczeniu odpowiedź sprowadza się do problemu: jak uchronić światową oligarchię finansową przed nadchodzącym upadkiem. Dla wielu ludzi taka odpowiedź jest nie do przyjęcia, ponieważ „nie wierzą” w istnienie oligarchii światowej. W ten sposób ujawniają żenujący brak wiedzy o świecie, na przykład dalej promują wizję „wolnego rynku”, w której nie ma miejsca dla czegoś takiego, jak oligarchia światowa. Zostawmy jednak tych biednych ludzi w spokoju. Otóż pozytywne rozwiązanie tego problemu nie istnieje. Problem bowiem polega na tym, że światowa oligarchia finansowa jest bardzo silnym i wpływowym fragmentem współczesności, ale zarazem jest globalnym organizmem pasożytniczym, zbudowanym na lichwie i oszustwach finansowych. Żaden system – społeczny, ekonomiczny, polityczny – nie jest zdolny do przeżycia, jeżeli nie znajdzie sił i środków przeciwdziałania ekspansji takiego organizmu. Światowa oligarchia finansowa jest fenomenem, który nie ma analogii w historii gospodarczej. Toteż dla historyków jest słabo zauważalna, a przynajmniej nie przyciąga ich uwagi. Dla ekonomistów sprawa jest bardziej zrozumiała, ale większość z nich jest „karmionych” przez światową oligarchię finansową.
Niektóre społeczeństwa i narody mają ukształtowany w toku wielowiekowej historii kręgosłup kultury narodowej, który trudno złamać. Dlatego przeciwko nim zwraca się agresja światowej oligarchii finansowej. Grecja jest tego najlepszym przykładem. Ale inne narody również, wraz z rosnącym oporem wobec zagrożenia płynącego ze strony oligarchii światowej, są przedmiotem bezlitosnej agresji.
Każda agresja wyklucza przyjmowanie agresora z otwartymi rękoma. Każdy, kto tego nie rozumie, jest skrajnym idiotą.

[bsa_pro_ad_space id=8]

Prof. dr hab. Artur Śliwiński

Za: Europejski Monitor Ekonomiczny, 11-2018

[bsa_pro_ad_space id=4]