Polityka Polska, Nr 8-9/2017: Dziedzictwo Prymasa Wyszyńskiego

0
1334
[bsa_pro_ad_space id=5]

Polityka Polska, Nr 8-9/2017: Dziedzictwo Prymasa Wyszyńskiego Nr 2017 8 9Od 4 stycznia br. najnowszy numer Polityki Polskiej do nabycia w salonach Empik na terenie całego kraju i w niektórych kioskach i salonach Ruch.

[bsa_pro_ad_space id=8]

Od redakcji:

Postać Prymasa Stefana Wyszyńskiego, tak mocno utrwalona w pamięci starszego pokolenia jest w niewystarczającym stopniu obecna w zbiorowej świadomości Polaków urodzonych po 1980 roku. Dlatego tematem przewodnim obecnego numeru naszego pisma jest: „Dziedzictwo Prymasa Wyszyńskiego”. Wynika to z naszego najgłębszego przekonania, że dorobek czynów, myśli i posługi duszpasterskiej Prymasa Tysiąclecia jest trwałym elementem naszej narodowej tożsamości, że z tego dorobku powinniśmy czerpać znacznie więcej niż dotychczas. Dlaczego dzisiaj rozmawiamy o kardynale Stefanie Wyszyńskim?” – pyta w swoim wywiadzie ks. prof. Waldemar Chrostowski. I odpowiada: „Dlatego, że nie rozmawiamy jedynie o przeszłości, próbując zrozumieć to, co się wydarzyło, lecz także o tym, co pozostaje ważne na dziś i na jutro. Prymas Tysiąclecia był z pewnością człowiekiem Kościoła, ale jeszcze bardziej był człowiekiem Boga. Dzisiaj istnieje wielka potrzeba ludzi Boga, którzy umieją odważnie, w świetle wiary chrześcijańskiej i męstwa, jakiego ona potrzebuje, kształtować życie Kościoła i Ojczyzny. Nie nadążać za światem, czy odzwierciedlać to, co się w nim dzieje, lecz kształtować rzeczywistość. Właśnie na tym polega profetyczna funkcja Kościoła. Kardynał Wyszyński był prorokiem w biblijnym tego słowa znaczeniu. Nie dlatego, że zapowiadał przyszłość, ale dlatego, że ją współtworzył. Nie ma żadnej przesady w słowach Jana Pawła II, iż pontyfikat papieża z Polski byłby niemożliwy bez Prymasa Tysiąclecia. Można to samo powiedzieć odnosząc się do przyszłości. Jeżeli Kościół w Polsce i nasz naród ma rzeczywiście wypełnić swoje zadanie, to od strony ludzkiej musi stać na dwóch nogach: jedna to Jan Paweł II, a druga – kardynał Stefan Wyszyński. Dopiero z połączenia wierności dziedzictwu tych dwóch wielkich bohaterów wiary może wyrosnąć coś naprawdę cennego i trwałego.”

Ks. prof. Waldemar Chrostowski przywołuje również swoje osobiste wspomnienie z pamiętnej audiencji Jana Pawła II z października 1978 roku: „Z racji rozpoczęcia studiów w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie byłem obecny na tej audiencji i dzięki kardynałowi  Wyszyńskiemu miałem możliwość być bardzo blisko, bo w drugim rzędzie. Dla nas wszystkich to, co się działo, to był jeden wielki szok. Patrzyłem na twarz Ojca Świętego i twarz Księdza Prymasa. Pamiętam jak ogromne wrażenie wywołały słowa Jana Pawła II: <<Czcigodny i Umiłowany Księże Prymasie. Pozwól, że powiem po prostu, co myślę. Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego papieża-Polaka, który dziś pełen bojaźni Bożej, ale i pełen ufności rozpoczyna nowy pontyfikat, gdyby nie było Twojej wiary, nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem>>„.

Z kolei na pytanie, dlaczego elity intelektualne i polityczne III Rzeczpospolitej odsunęły tę postać w cień, z wielką stratą dla naszej obecnej kondycji społecznej i duchowej, ks. prof. Waldemar Chrostowski odpowiada: „Po pierwsze, kardynał Stefan Wyszyński był silnie kontestowany już za swojego życia, w okresie, gdy sprawował funkcję prymasa Polski i arcybiskupa metropolity gnieźnieńskiego i warszawskiego. Ponieważ angażował się w życie społeczne i polityczne – aczkolwiek to zaangażowanie miało swoje ramy i religijne ukierunkowanie – istniał paradoks polegający na tym, że szanowali go przeciwnicy, nawet ci po stronie „czerwonej”, natomiast rozmaite obiekcje podnosili ci, którzy przynależąc do Kościoła katolickiego, chcieli nim w Polsce grać oraz ustawiać po swojemu różne sprawy, także społeczne i polityczne. Gdy cofniemy się do początku lat pięćdziesiątych XX wieku, czyli okresu stalinowskiego, to kardynał Stefan Wyszyński wycierpiał wtedy wiele z rąk komunistów, ale z tego, co napisał i co mówił, widać, że prześladowcy go szanowali. Podchodzili do niego z należytym respektem i nie odważyli się wyrządzić mu takiej krzywdy, jaka stawała się udziałem ludzi Kościoła w innych państwach bloku komunistycznego. W okresie przygotowań do obchodów 1000-lecia Chrztu Polski, to jest w okresie tzw. Wielkiej Nowenny, Ksiądz Prymas opracował i wytyczył bardzo klarowny program społeczny, który kontrastował z programem partii i ówczesną ideologią. A chociaż różnych przeciwności nie brakowało, to jednak mimo wszystko mógł nie tylko o tym programie mówić, ale również go skutecznie realizować. Polska bez Wielkiej Nowenny i uroczystych obchodów millenijnych nie byłaby taka, jaką stała się w drugiej połowie lat sześćdziesiątych i to właśnie Prymas Wyszyński odegrał w tym procesie decydującą rolę. Ale zarazem już wtedy dawała o sobie znać zawoalowana i otwarta kontestacja. Dochodziła do głosu nie tyle w Polsce, ponieważ tutaj każda kontestacja kardynała Wyszyńskiego była odbierana jako atak na Kościół, lecz dawała o sobie znać np. w Rzymie. Udawały się tam z Polski osoby, występujące pod hasłem troski o Kościół, które próbowały wyrabiać Księdzu Prymasowi złą opinię. W kontekście zachodzących wówczas przemian soborowych przedstawiano go jako konserwatystę, człowieka, który tych zmian nie chce i rzekomo prowadzi własną politykę kościelną. Sugerowano, że należy go pozbawić przywilejów udzielonych przez Piusa XII i Jana XXIII oraz zastąpić nuncjuszem, tak, by papież miał bezpośrednie rozeznanie od kogoś „swojego” na temat sytuacji w Polsce. Ksiądz Prymas bardzo głęboko przeżywał tę kontestację. Nie mówił o niej głośno, ani nie użalał się nad sobą, doświadczył jednak skutków intryg i działań podejmowanych przeciwko niemu i za jego plecami. Ta podstępna kontestacja trwała również później, gdy na przełomie lat 70-tych i 80-tych zachodziły istotne przemiany społeczne, a może bardziej jeszcze po śmierci Prymasa Tysiąclecia. Kiedy go zabrakło, nie znalazło się zbyt wielu tych, którzy utrwalali jego dorobek, odważnie przypominali jego prawdziwe zamierzenia i osiągnięcia, a także koncepcje społeczne oraz ogromny wkład w utrzymanie ładu moralnego i społecznego w Polsce. Na tym etapie ta niewybredna kontestacja znalazła wyraz przede wszystkim w programowym przemilczaniu osoby i dzieła Prymasa Tysiąclecia. Tamte uwikłania i uwarunkowania w gruncie rzeczy trwają do dzisiaj i z rozmaitym nasileniem wciąż dają o sobie znać.”

Przypomnijmy jeszcze jeden ważny aspekt dotyczący dziedzictwa Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Jest nim jego wizja państwa i rozumienie racji stanu. Widzimy, że obecne państwo polskie jest dalekie od ideałów które przyświecały wielu pokoleniom Polaków tworzących Rzeczpospolitą i walczących o Jej wolność. Rola państwa, jego służebność wobec narodu, treści moralne konstytuujące państwo, były stale obecne w nauczaniu Prymasa Wyszyńskiego. W czasach komunistycznej niewoli potrafił kreślić wizję państwa sprawiedliwego, czerpiącego swe siły ze świadomej, solidarnej i duchowej woli swych obywateli, państwa realizującego właściwie odczytaną wiarę w posłannictwo własnego narodu. Brakuje nam dzisiaj wizji takiego państwa.

[bsa_pro_ad_space id=4]