Sprawa stosunków polsko-ukraińskich jest ciągle otwartą, niezagojoną raną. Nierozliczona przeszłość, naznaczona okrutnym ludobójstwem, przeplata się ze współczesnymi problemami oraz brakiem obiektywizmu w przedstawianiu dzisiejszej Ukrainy przez polskie media i polityków. Obraz, który w nich dominuje, daleki jest od ducha prawdy, a bliski kłamstwu i forsowaniu fałszywej przyjaźni. Przyjaźń zbudowana na kłamstwie, zwłaszcza dotyczącym męczeństwa niewinnych ludzi, nie może wydać zdrowych owoców i żadne próby usprawiedliwienia go koniecznością walki ze wspólnym wrogiem, czy determinantą geopolityki, tego nie zmienią. Wspólną przyszłość można budować wyłącznie na prawdzie i, dopóki na Ukrainie nie zapanuje jej duch, żadne polityczne deklaracje nie sprawią, że stosunki polsko-ukraińskie staną się prawdziwie braterskie.
Fałszowanie historii nie jest jedynie domeną środowisk nacjonalistów ukraińskich. Włączyła się w ten proces również cerkiew grekokatolicka. Jak pisze prof. Włodzimierz Osadczy w swym szkicu o sylwetce błogosławionego bp Grzegorza Chomyszyna: ”…Kościół greckokatolicki nie ukrywa swej fascynacji ideologią nacjonalistyczną i nie ma zamiaru potępić zbrodni, która była czy nie jednym z najbardziej spektakularnych w historii pogranicza polsko-ukraińskiego aktów zaprzeczenia chrześcijaństwa! Zarówno hierarchowie „ukraińskiej Cerkwi” jak i duchowieństwo wykazują daleko posuniętą chęć zrozumienia intencji oprawców, znalezienia wytłumaczenia takich czynów, a wiernym jako przykłady do naśladowania podają postacie historyczne, które ponoszą odpowiedzialność bezpośrednią lub polityczną za dokonywane rzezie. Kult nacjonalizmu i liderów organizacji nacjonalistycznych jest udziałem nie tylko populistycznych wypowiedzi kleru greckokatolickiego, ale jest szerzony przez hierarchię a także autorytety moralne związane z tym Kościołem”. Znamienne jest jak cerkiew grekokatolicka i kręgi nacjonalistów zaprotestowały przeciwko opublikowanym ostatnio wspomnieniom bp. Chomyszyna, który niestrudzenie piętnował nacjonalizm ukraiński jako niegodny człowieka i niezgodny z naukami Kościoła. Dlatego powinno cieszyć to, że na posiedzeniu, 23 marca 2017 r., Sejm Rzeczypospolitej Polskiej godnie uczcił ukraińskiego biskupa, jednogłośnie podejmując uchwałę o następującej treści: „Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, w 150. rocznicę urodzin błogosławionego biskupa Grzegorza Chomyszyna – greckokatolickiego ordynariusza stanisławowskiego, obywatela II Rzeczypospolitej Polskiej, męczennika reżimu komunistycznego, nieustającego orędownika pojednania polsko-ukraińskiego – składa hołd Prorokowi Ukrainy, który był niestrudzonym głosicielem wartości europejskich, wyrastających z tradycji chrześcijaństwa i cywilizacji łacińskiej. Przestrzegał on swój naród przed zbrodniczymi ideologiami, nawołującymi do nienawiści i niszczenia wielowiekowego dorobku tradycji tolerancji, wytworzonej na ziemiach I Rzeczypospolitej. Postawa błogosławionego biskupa powinna stać się symbolem polsko-ukraińskiego pojednania, opartego na historycznym i duchowym dziedzictwie wspólnoty obu narodów, bazującym na niepodważalnych fundamentach moralności i prawdy”.
Bolesnemu rozdziałowi historii, związanemu z Operacją Wisła, poświęcone są dwa teksty: dr Lucyny Kulińskiej i dr Andrzeja Zapałowskiego. Stał się on również tematem naszej dyskusji redakcyjnej. Mija właśnie 70-ta rocznica tej operacji, co stało się okazją do nowej dyskusji i starych polemik, odnoszących się do tego wydarzenia. Główna oś sporu toczy się o to, czy Operacja Wisła była konieczna. Zdaniem naszych dyskutantów, była złem, gdyż swymi konsekwencjami dotykała również niewinnych ludzi, lecz biorąc pod uwagę, że zatrzymała ona rozlew krwi, była złem koniecznym. Pisze o tym w podsumowaniu swego artykułu dr Andrzej Zapałowski: „Tak więc sami Ukraińcy przyznają, że operacja „Wisła” wstrzymała dalsze ofiary na tym terenie, a dla mieszkającej tam ludności polskiej prawdziwe wyzwolenie od terroru przyszło dopiero jesienią 1947 r. Tym samym należy uznać, że obszar, na którym działało ukraińskie podziemie był od 1939 r., przez 8 lat, pod ciągłą okupacją radziecką, niemiecką i banderowską. Należy podkreślić, iż zdecydowana odpowiedzialność za konieczność wymuszenia opuszczenia swoich ziem rodzinnych w 1947 roku przez rodziny ukraińskie, łemkowskie, polsko-ukraińskie i także wiele polskich, ponosi zasadniczo Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińska Powstańcza Armia”.
Ze spraw krajowych polecamy tekst prof. Artura Śliwińskiego, który analizując obecną sytuację polityczną odnosi się do kłamstwa w polityce: „Kłamstwo przeniknęło do systemu politycznego w Polsce jako podstawowy element „kultury politycznej”. Zazwyczaj kłamstwo ma potrójny charakter. Nie wystarczy bowiem rozpowszechniać kłamliwą tezę o wzroście gospodarczym, lecz konieczne staje się skuteczne zwalczanie prawdy o sytuacji gospodarczej. Ten drugi aspekt kłamstwa jest bardziej dolegliwy, gdyż prowadzi do utraty zdolności poznawczych. Kłamstwo koncentruje uwagę na skuteczności przekazu, a nie na wiedzy o rzeczywistości, co współcześnie określa się eufemistycznym mianem <<manipulacji społecznej>>. W praktyce politycznej manipulacja jest czerpaniem korzyści z powielania kłamstw. Tak rozumiana manipulacja jest brzemienna w skutkach; kłamstwo staje się sposobem myślenia i działania, które nie wymaga poznania obiektywnej prawdy, a nawet na poziomie <<filozoficznym>> zaprzecza jej istnieniu. To zaś nieuchronnie prowadzi nie tylko do ograniczenia zainteresowania rzeczywistością społeczną, lecz uniemożliwia jej poznanie.
Wypada tylko przeprosić naszych Czytelników, że w tym numerze tak dużo jest o kłamstwie. No cóż, wspólnie zawołajmy: o tempora, o mores!