Marek J. Chodakiewicz: Operacja antypolska. Przez cały czas trwania sowietów.

0
1197
[bsa_pro_ad_space id=5]

Marek Jan Chodakiewicz

Możemy szacować, że od października 1917 do września 1939 roku komuniści sowieccy odpowiedzialni są za śmierć do 350 tys. Polaków. I to trzeba cyklicznie wałkować!

[bsa_pro_ad_space id=8]

Jak pisałem prawie 25 lat temu w swojej pracy „Ciemnogród. O prawicy i lewicy”, rzeź Polaków w Sowdepii zaczęła się naturalnie podczas rewolucji bolszewickiej i wojny domowej. Potem nabrała bardziej zorganizowanych form w latach dwudziestych, głównie w trakcie zwalczania religii i instytucji religijnych, w tym przede wszystkim Kościoła katolickiego. W Sowietach katolicyzm uznawany był za „polską religię”, tak jak przedtem w Rosji carskiej. Być może dalsze badania pokażą, że w trakcie tzw. NEP-u Polacy ucierpieli też jako „spekulanci”. Dostawali przecież paczki z RP, a część z nich miała pochowane złoto i inne precjoza, którymi obracali, aby przeżyć, a nawet – w niektórych wypadkach – aby prosperować pod bolszewikiem.

Następne ciosy, jakie poszły w sowieckich Polaków, związane były z dwoma czynnikami: kolektywizacją i korienizacją (ukorzenianiem). Ta druga polityka polegała na wymuszeniu na mniejszościach, aby stały się narodowe w formie, a sowieckie w treści. Czyli skomunizowanie pod płaszczykiem patriotyzmu. Taki wieloetniczny monolit sowietyzacyjny. Stalin skończył tę politykę, a zastąpił ją zwalczaniem „odchylenia nacjonalistycznego” i pełną sowietyzacją w formie rusyfikacyjnej. Podobnie porzucił NEP, postawił na industrializację oraz na kolektywizację rolnictwa. Głównym wrogiem stał się tzw. kułak, czyli zamożny gospodarz, a koniec świata następował, jeśli był on innej niż rosyjska narodowości. Wtedy dostawał podwójnie: jako „kułak” i jako „nacjonalista”.

Nie było bodaj gorszych nacjonalistów niż Polacy, bowiem uważano ich za agentów ościennego państwa – Polski. A na dodatek RP pobiła jako jedyna w historii Armię Czerwoną w polu i do połowy lat trzydziestych Kreml uznawał Polaków za największe zagrożenie dla Związku Sowieckiego obok Brytyjczyków i Japończyków.

Ponadto większość naszej szlachty zagrodowej podpadała jako „kułacy” (ziemiaństwo wymordowano bądź przepędzono z centralnych i wschodnich ziem ukraińskich i białoruskich do 1921 r.). Kułacy siedzieli w okolicach i zaściankach, krnąbrnie wzdychali do Polszy, bezczelnie trzymali się swojej religii. I jeszcze prosperowali. W większości nie chcieli do kołchozów. Chłopi identyfikujący się z polskością (a tacy też byli) – również. Dlatego znaleźli się na celowniku Moskwy.

Gwoli prawdy, inne nacje sowieckie – nawet jeśli zyskały na zniknięciu „panów” (czy to polskich, czy rosyjskich, czy innych) – nie bardzo ekscytowały się bolszewickimi eksperymentami. Szczególnie wroga bolszewikom była wieś. Polacy nie garnęli się do sowieckiego rolnictwa kolektywnego.

Możemy założyć – a szczegółowych badań kompleksowych jeszcze nie ma – że Polacy byli nie tylko „rozkułaczani”, ale również „rozpolaczani”. Jak podaje Terry Martin w książce „The Affirmative Action Empire: Nations and Nationalism in the Soviet Union, 1923-1939” (Cornell University Press, Ithaca and London, 2001), str. 320-321, Polacy „byli celem największego natężenia ludowej i miejscowej komunistycznej wrogości podczas kolektywizacji (…). Polakom otwarcie mówiono: »rozkułaczamy cię nie dlatego, że jesteś kułakiem, ale dlatego, że jesteś Polakiem«”.

Anne Applebaum uważa, że podczas kolektywizacji najbardziej ucierpieli Ukraińcy – głównie z powodów narodowych. W sensie ogólnej liczby ofiar zapewne tak. W sensie procentu zmarłych i zabitych w stosunku do całej populacji to pewnie Polacy górowali w tej kategorii bądź byli w niej nadreprezentowani. Warto też sprawdzić procent trupów kazachskich i kozackich. Rosjanie na Powołżu również nie pozostają w tyle jako ofiary bolszewików podczas kolektywizacji.

Polskie ofiary padały gęsto w ramach nadgranicznej czystki etnicznej (1934-1936). Deportowano wtedy do Gułagu ludność zamieszkałą przy granicy z RP, szczególnie więc z Białoruskiej SRR i Ukraińskiej SRR. Skolektywizowane już zaścianki na pierwszym miejscu. Na listach znaleźli się szczególnie obywatele podejrzewani o nielojalność, a więc z definicji Polacy. Ta akcja policji bolszewickiej nie jest jeszcze w pełni udokumentowana, ale zakładamy, że Polacy byli ponownie proporcjonalnie nadreprezentowani.

Polacy ucierpieli też podczas operacji „kułackiej” (1937-1938). Wyrżnięto i deportowano wtedy niedobitki ofiar kolektywizacji. I znów w liczbach bezwzględnych ucierpieli najbardziej Ukraińcy i – być może – Rosjanie. Ale proporcjonalnie nadreprezentowani byli znów Polacy.

 

Skala mordów

Żadnych wątpliwości co do prymatu strat poniesionych przez Polaków nie ma natomiast w ramach tzw. operacji antypolskiej NKWD (1937-1938). Jako jedyna operacja narodowościowa miała ona miejsce na całym terytorium Sowdepii: od Władywostoku przez Tbilisi do Leningradu i Moskwy, aż po Kijów i Mińsk oraz okolice. Wszędzie tam, gdzie byli Polacy, ścigano ich. W Moskwie NKWD wydał rozkaz szukania polskich nazwisk w książce telefonicznej, aby wypełnić plan aresztowań. Operację przedłużano kilkakrotnie i trwała ona ostatecznie 18 miesięcy. Była to również największa w historii międzywojnia orgia rozstrzeliwania mniejszości narodowej. Zginęło najmniej 111 tys., a być może nawet ponad 200 tys. Polaków z około 900 tys. osób polskiego pochodzenia w Związku Sowieckim. Polacy stanowili największą grupę aresztowanych obywateli sowieckich – między 140 tys. a 250 tys. osób na 1,6 miliona wszystkich ujętych przez NKWD. Możemy szacować, że Polacy stanowili być może do 15 proc. ofiar Wielkiej Czystki. Osoba polskiego pochodzenia miała 40 razy więcej szans stania się ofiarą Wielkiej Czystki niż przeciętny obywatel sowiecki.

Dynamika i skala mordów różniła się między regionami. Na przykład na podstawie badań ofiar wśród ludności miasta Leningrad i okręgu leningradzkiego Terry Martin ustalił, że „Polaków rozstrzeliwano 30,94 raza częściej niż nie-Polaków. Inne mniejszości (ang. diaspora nationalities) nie były jeszcze w taki ekstremalny sposób wyróżniane” (Terry Martin, „The Affirmative Action Empire: Nations and Nationalism in the Soviet Union, 1923-1939” – Cornell University Press, Ithaca and London, 2001, str. 319, n. 177).

Czasami natężenie mordów wynikało z sytuacji międzynarodowej. Na przykład w czasie kryzysu czechosłowackiego sowieckie szwadrony śmierci jeździły po nadgranicznych polskich wsiach, rozstrzeliwały mężczyzn, a kobiety i dzieci wysyłały do łagrów. We wrześniu 1938 roku w Woroszyłowgradzie (Ługańsku), rozstrzelano 1226 Polaków. Na Żytomierszczyźnie pod koniec miesiąca tylko w ciągu trzech dni zabito 646 osób.

Mordowano polskich mężczyzn w wieku produkcyjnym – od 16 do 65 lat. W niektórych miejscach, jak na przykład w syberyjskim Białymstoku, z tej grupy nie został nikt oprócz jednego czy dwóch miejscowych donosicieli NKWD. Ponadto w pewnych wypadkach aresztowano kobiety, niekiedy je rozstrzeliwano, ale w większości zsyłano do łagrów, gdzie wiele zginęło. W ten sposób rozbijano rodziny, dzieci umieszczano w sowieckich sierocińcach i indoktrynowano, aby zapomniały o swoich korzeniach. Niedobitków stygmatyzowano i traumatyzowano, tak aby nie przekazywały rodzinie polskich tradycji i języka. Każde aresztowanie oznaczało też konfiskatę i przepadek majątku. W ten sposób Polacy sowieccy zostali niemal całkowicie spauperyzowani. Skutki tej rzezi są widoczne do dziś.

 

Najbardziej prześladowani

Jak przyznaje Timothy Snyder: „Najbardziej prześladowaną europejską mniejszością narodową w drugiej połowie lat trzydziestych było nie około 400 tys. niemieckich Żydów (których liczba się zmniejszała z powodu emigracji), ale circa 600 tys. sowieckich Polaków (których liczba zmniejszała się z powodu egzekucji)” (Timothy Snyder, „Black Earth: The Holocaust as History and Warning” – Tim Duggan Books, New York, 2015, str. 57).

Podsumujmy tylko lata trzydzieste. Co najmniej 20 tys. Polaków zmarło z głodu i chorób oraz wskutek przemocy w trakcie kolektywizacji na Ukrainie w latach 1932-1933. Około 17 tys. Polaków deportowano z regionów przygranicznych tych republik w marcu 1930 roku. Potem, od 1934 do 1936 roku, wywieziono z ziem białoruskich i ukraińskich od 36 tys. do 60 tys. Polaków. Nie znamy statystyk śmierci, ale wiemy, że część poddano represjom od razu, a wiele osób zginęło w czasie antypolskiej operacji NKWD, która przyniosła ponad 200 tys. ofiar. Chociaż nie każda z nich była etnicznym Polakiem, zostały tak zakwalifikowane przez Kreml.

Możemy szacować, że od października 1917 do września 1939 roku komuniści sowieccy odpowiedzialni są za śmierć do 350 tys. Polaków. I to trzeba cyklicznie wałkować!

Za: nczas.com

[bsa_pro_ad_space id=4]