Zarządzanie nędzą czy rozwojem?

0
814
[bsa_pro_ad_space id=5]

Prof. Artur Śliwiński

[bsa_pro_ad_space id=8]

Zarządzanie nędzą czy rozwojem? Nr 3 2017Wszyscy wiedzą lub powinni wiedzieć, że w Polsce panuje nędza i głębokie rozwarstwienie ekonomiczne. Nędza jest trwałym składnikiem rzeczywistości, której doświadczają na własnej skórze miliony Polaków. Nie jest ona jednak rzeczą przypadku lub niezamierzonego obrotu spraw. Jest przede wszystkim ważnym narzędziem kontroli, osłabiania samodzielnej myśli politycznej, degradacji kultury oraz zniewolenia ekonomicznego; jest narzędziem polityki neoliberalnej. W tym sensie wolno mówić o zarządzaniu nędzą.
Zarządzanie rozwojem gospodarczym nie może istnieć w kraju, którego władze nie potrafią zdiagnozować przyczyn nędzy społeczeństwa, w tym rozwiązań instytucjonalnych, które pogłębiają i sankcjonują istnienie nędzy, podobnie jak w Polsce usankcjonowano bezdomność.
Zarządzanie rozwojem jest niemożliwe w ramach neoliberalnej doktryny ekonomicznej. Globalny kryzys wykazał to dostatecznie jasno. Musi być oparte na uruchomieniu sił wytwórczych narodu, a nie na osłabianiu lub niszczeniu tych sił. Toteż z konieczności musi  podporządkować się kryterium interesu narodowego. Zarządzanie rozwojem gospodarczym jest równoznaczne z zarządzaniem siłami wytwórczymi narodu, zaś kryterium interesu narodowego określa służebność wobec narodu.
Jest też oczywiste, że zarządzanie rozwojem gospodarczym nie może być importowane. Skoro opiera się na rozpoznaniu i uruchomieniu potencjalnych możliwości rozwoju narodowego, doświadczenia zagraniczne mogą mieć znaczenie jedynie pomocnicze. Rzekomo  uniwersalne koncepcje rozwoju ekonomicznego w ostatecznym rachunku okazują się koncepcjami ideologicznymi. Neoliberalna doktryna ekonomiczna również jest silnie zideologizowana, nawet znacznie bardziej, niż ekonomia marksistowska.
W tym sensie można mówić o zarządzaniu nędzą.

Zakłamanie polityczne
„Polska jest w fazie silnego wzrostu, mimo wciąż niskiego poziomu inwestycji – oceniają ostatnio „eksperci” Unii Europejskiej. I dodają, że „ogólne perspektywy gospodarcze są pozytywne”. Wszyscy mają się cieszyć, choć ocena jest nielogiczna. Wzrost gospodarczy nie bierze się z powietrza. Dopóki nie skończy się największy w czasach nowożytnych globalny kryzys gospodarczy, pozytywne perspektywy mają tylko przedsiębiorcy pogrzebowi i zakłady psychiatryczne. Ludność Polski stale biednieje, a „Polska jest w fazie silnego wzrostu”? Komuś zależy, aby gospodarkę polską przedstawiać jako kwitnącą, gdy wśród 28 krajów UE znajduje się pod względem dochodów na mieszkańca na piątym miejscu – niestety licząc od końca. Polskie władze powinny mieć lepsze rozeznanie realiów ekonomicznych, ale prawdopodobnie
cierpią na halucynację.
W porównaniu z Grecją, która uchodzi za kraj najbardziej dotknięty kryzysem ekonomicznym w Europie, Polska ma dochód na jednego mieszkańca niższy od Grecji o 40 %, zaś przoduje pod względem trwałego bezrobocia. (GUS podaje niepełne dane). Wiedzieli o tym politycy poprzedniego rządu (czego zresztą nie potrafili ukryć); dobrze wiedzą o tym również politycy Prawa i Sprawiedliwości. Z pewnością wiedzą o tym komisarze Unii Europejskiej, czy przedstawiciele Międzynarodowego Funduszu Walutowego. A jednak zarówno wcześniej, jak też obecnie rządzący politycy w Polsce, w jednym chórze z organizacjami międzynarodowymi głoszą – bez chwili wytchnienia od 1989 roku -, że Polska się rozwija. Politycy kreślą plany rozwoju gospodarczego, jakby przyczyny długotrwałej nędzy i degradacji ekonomicznej Polski
zostały usunięte. Więc nie zamierzają ich usuwać.
Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagard mówi, że rządy powinny bezpośrednio wspierać tych, którzy „cierpią z powodu globalizacji”, lecz to wezwanie Polski nie obejmuje. W tym samym czasie przedstawicielka Funduszu w Polsce Daria Zakharova autorytatywnie stwierdza, że Polska gospodarka rośnie silnie i stale, nawet w czasie kryzysu: była rzekomo jedyną gospodarką w Europie, której nie dotknęła recesja.

Przyczyn zakłamania jest kilka.
Po pierwsze, Polska została wytypowana jako sztandarowy przykład sukcesu neoliberalnej polityki gospodarczej, a nawet uznano ją za „latarnię morską”, która ma wyznaczać pożądany kurs dla innych krajów. Z chwilą, gdy nastąpił krach kłamliwej doktryny neoliberalnej, który mocno zachwiał posadami organizacji międzynarodowych, coraz trudniejsze stało się podtrzymywanie tezy o stale rosnącej gospodarce Polski. Prawda wciska się bowiem we wszystkie szczeliny drzwi i okien.
Po drugie, dokonuje się proces redystrybucji kosztów globalnego kryzysu. Obciążenie Polski tymi kosztami jest zdecydowanie łatwiejsze, gdy wspomina się o jej „silnej gospodarce”, aniżeli w przypadku, gdy należy ona do tych „cierpiących z powodu globalizacji”. Bez  odpowiedniego retuszu udzielanie wielomiliardowej pomocy Ukrainie byłoby traktowane jako skandaliczne.
Po trzecie, nadal żyją beneficjenci niszczenia polskiej gospodarki (i mają się w Polsce nadzwyczaj dobrze). Ściślej biorąc, przez dwadzieścia kilka lat skrystalizował się w Polsce system pasożytniczy, którego Prawo i Sprawiedliwość nie chce, nie może lub nie potrafi zwalczyć.
Na czym polega zasadnicza różnica między kontynuacją (zarządzania nędzą) i zmianą (w kierunku zarządzania rozwojem)? Różnica ta polega na odmiennym stosunku do kryzysu ekonomicznego (nie tylko w Polsce, lecz również w skali globalnej). Jedni dostrzegają kryzys
w jego różnych aspektach – ekonomiczny, finansowy, demograficzny, polityczny, duchowy. Inni kryzysu nie dostrzegają lub go bagatelizują. Nie wiedzą, nie myślą i nie chcą myśleć o kryzysie.

   Różnica jest dlatego zasadnicza, że uświadomienie sobie kryzysu prowadzi do uświadomienia, że nie można już dalej funkcjonować w starym modelu i należy stworzyć nowy model życia społeczno-ekonomicznego. Jest to zadanie, które wymaga wysokich kompetencji
i współpracy ludzi kompetentnych. W modelu „zarządzania nędzą” odpowiednie predyspozycje nie występują. Toteż partie polityczne ciągną ze sobą pokaźny bagaż niekompetencji i nieustannej rywalizacji. Politycy traktują państwo jak pastwisko.


Tekst ukazał się w miesięczniku społeczno-politycznym Polityka Polska nr 3/2017.

[bsa_pro_ad_space id=4]