Józef Wieczorek (09.2015)
foto: krakow.pl
Uwarunkowania polityczne
To, że nauka i szkolnictwo wyższe są w kryzysie wiedzą już nie tylko dysydenci, szeregowi pracownicy nauki i studenci, ale nawet decydenci akademiccy. Natomiast poglądy na temat przyczyn kryzysu i sposobów naprawy systemu akademickiego są jednak zróżnicowane. Niewątpliwie w III RP popełniono wiele błędów, ale największym z nich było utrzymanie ciągłości personalnej i prawnej z PRL, choć tak naprawdę nie chodziło tu o działania błędne, lecz świadome dla utrzymania status quo mimo transformacji.
Moim zdaniem na przejściu z PRL do III RP należało zerwać ciągłość systemową, uczynić system akademicki kompatybilny z systemem zachodnim, a nie komunistycznym, otwierając go dla Polonii akademickiej, usuwając z systemu tajnych i jawnych współpracowników systemu kłamstwa, a przywracając do systemu wykluczonych na podstawach pozamerytorycznych w czasach PRL.
Woli takich zmian nie było jednak, ani w okresie transformacji, ani później. Zatem sytuacja w sferze akademickiej nie mogła wyglądać inaczej niż wygląda i ma to przełożenie na sytuację wielu dziedzin życia w Polsce.
Czy można jeszcze coś zrobić, aby wyprowadzić uniwersytet ( naukę i szkolnictwo wyższe) z kryzysu ?
Przy utrzymaniu obecnego status quo politycznego – kryzys uniwersytetu nie zostanie powstrzymany (brak woli politycznej), ale prawdopodobna zmiana polityczna daje jedynie nikłe nadzieje, że zostaną podjęte skuteczne działania na rzecz reform radykalnych (intensywnej terapii systemu), odwrócenia złych tendencji w funkcjonowaniu systemu nauki i szkolnictwa wyższego.
Najsilniejsze ugrupowanie opozycyjne nie ma takiego planu – aby nie najlepszym było lepiej https://blogjw. wordpress.com/2015/07/11/aby-nie-najlepszym-bylo-lepiej/ ) i nie ma pewności czy taki plan zdoła wypracować, ani nawet czy ma wolę wypracowania.
Eksperci PiS jasno wyrażają np. opinię: „upływ czasu i wymiana generacyjna pracowników nauki zdezaktualizowały kwestie lustracji i dekomunizacji.
Tym samym tajni i jawni współpracownicy systemu kłamstwa, po takiej zmianie politycznej, nadal mogą mieć negatywny wpływ na młodzież akademicką, będą mieć komfortowe warunki etatowej pracy na uczelniach i otrzymywać niemałe wynagrodzenie na reprodukowanie (lumpen-, pseudo-, niby-) elit akademickich, edukacyjnych, medialnych, gospodarczych, politycznych, a ci, którzy ani jawnymi, ani tajnymi współpracownikami być nie chcieli, nie tylko nigdy do systemu akademickiego nie wrócą, (bo by mieli negatywny wpływ na młodzież akademicką?), ale wszelkie ślady o nich zostaną wyczyszczone.
Jakieś nadzieje na zmiany w systemie akademickim można wiązać z orędziem Prezydenta RP, w którym Andrzej Duda 6 sierpnia 2015 r. zapowiedział powstanie biura do spraw Polonii i Polaków za granicą i podkreślał: „dzisiaj tym naszym największym problemem są wyjeżdżający od lat z Polski młodzi ludzie”, „potrzeba podtrzymywać łączność z tymi młodymi, którzy za granicę wyjechali i którzy myślą o powrocie do Polski” „ by stworzyć im warunki do powrotu do Polski”.
Rzecz w tym, że przełożenie tej wypowiedzi na system akademicki może nie nastąpić. Faktem jest, że jedną z przyczyn opuszczania kraju przez młodych ludzi i to na zawsze, jest kryzys polskiego systemu akademickiego. Niestety program najsilniejszej partii opozycyjnej (jesień 2015 – przyp. red.) nie zakłada otwarcia systemu akademickiego na Polonię akademicką, lecz raczej idzie w kierunku „uszczelnienia granic” – bo nie tylko młodzi naukowcy z doktoratami na najlepszych nawet uczelniach zachodnich, ale także wybitni, samodzielni polscy naukowcy, nie będą spełniać kryteriów do zatrudnienia na polskich uczelniach, bo te kryteria nadal są krojone na „samych swoich”, a nie na najlepszych.
Poważna reforma systemu akademickiego nie może być powrotem do stanu przed objęciem władzy w III RP przez Platformę Obywatelską, bo ten stan był patologiczny i powrót do tego stanu, to dla Polski nie jest opcja pożądana.
Trzeba przypomnieć, że już 8 lat temu nauka i szkolnictwo wyższe funkcjonowało wg. ustawy z 2005 r. tzw. prezydenckiej, bo przygotowanej na życzenie rektorów przez Prezydenta Kwaśniewskiego (jego zespół) a przegłosowanej‚ rzutem na taśmę, koalicji SLD-PSL przy poparciu PO, a wbrew PiS, wówczas stojącego po stronie konkurencyjnego projektu „solidarnościowego”. Ta ustawa była kiepska – generalnie zabezpieczała akademickie „status quo”.
Powrót do pierwotnego kształtu tej ustawy, nowelizowanej wielokrotnie w czasach PO- PSL, nie spowoduje uzdrowienia nauki w Polsce, której system wymaga dobrych zmian, a nie zmian „wstecznych”. Trzeba opracować nową ustawę dla systemu nauki i szkolnictwa wyższego, a nie postulować korekty ustawy, której realizowanie prowadzi do pogłębienia kryzysu uniwersytetu. A niestety propozycje ekspertów PiS idą w tym „wstecznym” kierunku.
Reforma musi boleć
Poważna reforma zatrzymania kryzysu akademickiego musi wiązać się ze zmianami, które nie mogą być przyjazne dla większej części etatowców akademickich, beneficjentów systemu PRL/III RP, zatrudnianych w patologicznym systemie w ramach fikcyjnych konkursów, przy przewadze kryteriów genetyczno-towarzyskich nad merytorycznymi, utrzymywanych także przy kolejnych etapach awansu akademickiego.
Dla demokratycznej większości środowiska akademickiego radykalne zmiany systemu zakłócałyby obecny błogostan i rzecz jasna spotkają się z protestami. Środowisko akademickie wbrew opiniom nie jest spolegliwe – wystarczy przypomnieć reakcję środowiska wobec prób lustracji, a także przy próbach (nieudolnych) ograniczenia nepotyzmu, czy wieloetatowości.
Warto też podkreślić, że propozycje zmian w systemie nauki, przedstawiane przed 8-10 laty przez Niezależne Forum Akademickie, były podpisywane głównie przez Polonię akademicką (np. http://www.nfa.pl/articles.php?id=340), a nader rzadko przez etatowych pracowników polskich uczelni, tak naprawdę niechcących zmian poza podwyżkami uposażeń.
To pokazuje też, że bez polskich naukowców pracujących za granicami kraju raczej nie da się zmienić systemu akademickiego w Polsce, a bez tego potencjał intelektualny Polaków pozostających za granicami i nadal opuszczających Polskę zostanie bezpowrotnie utracony.
Reforma patologicznego systemu akademickiego nie może polegać na tym, że zrobi się dobrze dla beneficjentów tego systemu, utrzymując systemowe status quo, przy zwiększeniu podaży pieniędzy księgowanych po stronie wydatków na naukę i przy utrzymaniu dotychczasowego marnotrawstwa i działań szkodliwych.
Reforma musi boleć – jak każda operacja na chorym pacjencie. Problemem politycznym jest natomiast znalezienie środków uśmierzających ból reformy.
Skoro pacjent (nauka w Polsce) jest w stanie ciężkim, wręcz agonalnym, jak niektórzy utrzymują, dla jego uzdrowienia potrzebne jest powołanie poważnego konsylium lekarskiego i zastosowanie metod doktorskich, a nie znachorskich, czy szamańskich.
Trzeba opracować nową ustawę dla systemu nauki i szkolnictwa wyższego, a nie postulować korektę ustawy, której realizowanie prowadzi do pogłębienia kryzysu uniwersytetu. Takie „leczenie” tylko przyspieszy agonię nauki w Polsce.
Skończyć z produkcją lipnych dyplomów i tytułów
Konieczne jest przestawienie systemu nauki porządku wschodniego (kompatybilnego w PRL /III RP z systemem bloku sowieckiego) na system porządku zachodniego, znacznie bardziej naukowo wydajny i dający szansę na włączenie do systemu nauki w Polsce licznej i naukowo wydajnej Polonii akademickiej, przez obecny system i obyczaje akademickie w Polsce – dyskryminowanej.
Konieczne jest odpolitycznienie systemu akademickiego, tak aby o zatrudnieniu i awansowaniu kadr decydowały kryteria merytoryczne, a nie polityczne i towarzyskie. Nie ma potrzeby utrzymywania dożywotniego (nawet jeśli zdobytego nieuczciwie !) tytułu profesora „prezydenckiego”, ani habilitacji w obecnej formie, bynajmniej nie stanowiących sita odsiewającego ziarna od plew.
Mimo, że jesteśmy potęgą tytularną – profesorską, habilitacyjną, jesteśmy mizerią naukową i mało przydatną dla kraju. Okazuje się, że nieraz studenci stanowią bardziej wydajne sito dla lipnych stopni i tytułów przyznawanych przez gremia “profesorskie” ( Czy studenci zdołają uratować naukę w Polsce? – https://blogjw.wordpress.com/2015/07/16/czy-studenci-zdolaja-uratowac-nauke-w-polsce/).
Produkcja lipnych dyplomów i tytułów niemal nikogo już w Polsce nie bulwersuje. Jest to „postęp” w stosunku do PRL, kiedy np. po wykryciu swoistej wytworni lipnych dyplomów u Juliana Haraschina – wielce zasłużonego dla instalacji systemu komunistycznego, sprawa była głośna, a delikwent mimo swoich zasług znalazł się w więzieniu. (Produkcja magistrów na UJ [okres PRL] w wytwórni Juliana Haraschina – https://lustronauki.wordpress.com/2015/05/15/ produkcja-magistrow-na-uj-okres-prl-w-wytworni-juliana-haraschina/).
Dobrze by było zweryfikować wydawane dyplomy i tytuły w Polsce – w systemie zamkniętym.
Przy ocenach pracy naukowej w krajach Zachodnich niemal standardem jest korzystanie z opinii ekspertów zagranicznych – u nas jest to rzadkość. Zresztą u nas nie korzysta się nawet z polskich naukowców, o ile nie gwarantują wydania pożądanej opinii.
Otwarcie systemu
Bez otwarcia systemu na naukowców zagranicznych, nie tylko Polaków, raczej nie ma szans aby uzdrowić naukę w Polsce. Nauka w Polsce winna się rozwijać w systemie otwartym, a nie zamkniętym, ograniczonym głównie do “samych swoich”. Brak kandydatów w obecnych „konkursach” na etaty akademickie nie wynika z braku zainteresowania pracą naukową, lecz wynika z braku zainteresowania organizatorów takich “konkursów” zatrudnianiem najlepszych.
Winna być opracowana strategia polepszenia warunków pracy przede wszystkim młodych naukowców, aby ograniczyć emigrację dożywotnią absolwentów polskich uczelni. Zachowanie obecnego poziomu patologii akademickich, systemu zatrudniania i awansowania pracowników naukowych na pewno nie skłoni ich do powrotu po uzyskaniu doktoratów na uczelniach zagranicznych.
Czasem słyszymy, że najlepszym remedium na powroty naukowców z zagranicy jest podniesienie płac w sektorze akademickim. Nie jest jednak prawdą, że polscy naukowcy nie chcą wracać do Polski głównie z powodu niskich płac w Polsce. Przede wszystkim nie są oni mile widziani, stąd stawiane są bariery dla ich powrotów. Nie może być tak, że polski naukowiec, często już samodzielny na uczelniach zagranicznych, nie miał szans na zatrudnienie w Polsce na podobnych stanowiskach.
Konieczne by było też podjęcie działań na rzecz włączenia do obecnie zamkniętego systemu sprawniejszych intelektualnie i aktywniejszych naukowo oraz edukacyjnie pasjonatów, z tego patologicznego systemu przez lata usuwanych.
Zmniejszenie patologii
Konieczna jest stymulacja mobilności naukowców i likwidacja „chowu wsobnego” – wzorcowych, szczególnie cenionych karier akademickich, od studenta do profesora/rektora na tej samej uczelni. Prawny wymóg „robienia” doktoratu w innej placówce naukowej od miejsca studiowania i uzyskania magisterium byłby pożądany.
Konieczna jest likwidacja wieloetatowości prowadzącej do uprawiania fikcji naukowej i edukacyjnej i to w warunkach bezetatowości wybitnych nauczycieli akademickich. Argumenty finansowe przedstawiane za utrzymaniem wieloetatowości są nie do akceptowania, tym bardziej, że najczęściej wieloetatowcami są najlepiej uposażeni na pierwszym etacie profesorowie, nieraz rektorzy, prorektorzy, dziekani uczelni. Również argument o braku chętnych do pracy akademickiej jest bezzasadny. Fakty temu przeczą.
Konieczne jest zapewnienie rekrutacji pracowników nauki w otwartych, jawnych konkursach, przy przestrzeganiu kryteriów merytorycznych i wprowadzenie zasady unieważniania ustawianych konkursów, oraz karania ustawiających.
Niezbędna jest organizacja monitoringu patologii akademickich oraz biur interwencji/ mediacji akademickiej, aby zmniejszyć patologie i ich negatywny wpływ na efekty uprawiania nauki w |Polsce.
Podniesienie jakości
W Polsce mamy ogromną ilość uczelni, ponad 400, co powoduje, że nasz system akademicki jest kosztowny i mało efektywny. Zresztą uczelnie prywatne są nastawione na zysk z wydawania dyplomów, a nie na uprawianie nauki i edukacji na wysokim poziomie. Uczelnie prywatne, w wyniku niżu demograficznego i problemów finansowanych zaczynają już znikać, ale należałoby iść w kierunku konsolidacji uczelni, także państwowych, tak aby w Polsce pozostało kilkadziesiąt uczelni o profilu badawczym i na wysokim poziomie edukacyjnym, i kilkadziesiąt uczelni o profilu zawodowym, aby zapewnić kadry na potrzeby lokalnego rynku pracy.
Konieczne jest zapewnienie takiej liczby kadry akademickiej, aby zmniejszyć ilość studentów przypadających na jednego nauczyciela akademickiego, a przede wszystkim ograniczyć ilość prac dyplomowanych – do kilku, a co najwyżej 10, prowadzonych przez jednego nauczyciela akademickiego. Powinien być przywrócony prestiż dyplomu szkoły wyższej, jak i prestiż doktoratów. Recenzowanie doktoratów przez ekspertów z innych ośrodków naukowych, w tym zagranicznych, winno być standardem, a nie wyjątkiem.
Wola polityczna i społeczna
Dla wyjścia z obecnego kryzysu konieczna jest wola polityczna. Niezbędne jest jak najszybsze opracowanie strategii wychodzenia z kryzysu przez grupy eksperckie, bo „internista’ nie ma szans na uleczenie tak bardzo chorego systemu.
Potrzebna jest dyskusja środowiskowa (bez cenzury i wykluczania niewygodnych) i włączenie Polonii akademickiej w prace nad reformą systemu nauki i szkolnictwa wyższego.
To od środowiska akademickiego i obywateli w znacznej mierze zależy przebieg i skuteczność uzdrawiania systemu akademickiego, gdyż politycy na ogół swoimi perspektywami nie wykraczają poza długość kadencji poselskiej, zwykle nie są w stanie dobrych dla Polski reform przeprowadzić, a nader często nie mają na to najmniejszej ochoty. Potrzebny jest nacisk środowiskowy i system doradztwa ze strony środowiska akademickiego dla rządu i parlamentu.
Dotychczasowe projekty naprawy sytuacji w nauce i szkolnictwie wyższym idą niestety w tym kierunku, aby nie najlepszym było lepiej, a najlepsi – lepiej, aby trzymali się z dala od tego patologicznego systemu.
Artykuł ukazał się w numerze 5/wrzesień/2015 Polityki Polskiej